„Boże — rzekszy — którego nie tknąwszy natury, W różne afekt miłości przetwarzał figury! Spadałeś złotą rosą, a zielonym gajem Częstoś orłem latywał i chadzał buhajem; Zdejm z serca człowieczego tak nieznośne brzemię!” Jeszcze domawia, a już źródłem idzie w ziemię. Tam mu zniknąć nie mogła, ale w spólnej sforze
Długie trakty oboje ponikami porze, Dokąd jednymi usty z marmurowej skały W wielkim obie krynice morzu się zmieszały I długo klarem, długo swą znaczne słodyczą, Z słonymi oceanu wodami graniczą. Tyś ci to Aretuzą, jam Alfeusz wtóry, Jedyna dziewko, złota Zosiu moja, w której Kochałem nieszczęśliwie bez końca
„Boże — rzekszy — którego nie tknąwszy natury, W różne afekt miłości przetwarzał figury! Spadałeś złotą rosą, a zielonym gajem Częstoś orłem latywał i chadzał buhajem; Zdejm z serca człowieczego tak nieznośne brzemię!” Jeszcze domawia, a już źródłem idzie w ziemię. Tam mu zniknąć nie mogła, ale w spólnej sforze
Długie trakty oboje ponikami porze, Dokąd jednymi usty z marmurowej skały W wielkim obie krynice morzu się zmieszały I długo klarem, długo swą znaczne słodyczą, Z słonymi oceanu wodami graniczą. Tyś ci to Aretuzą, jam Alfeusz wtóry, Jedyna dziewko, złota Zosiu moja, w której Kochałem nieszczęśliwie bez końca
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 543
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niż z oka ma z ucha, Choć widzi, że niechybnie wstrząsną mu kożucha. Lisa nosząc w pieczęci, moja zacna wdowo, Patrzaj, do czegoć radzi podobieństwo owo: Niechaj więcej o tobie nie szczeka, nie szepce Język ludzki, wszak ci już nie nowina czepce. Pódź do wiadomej sieci, gdzie w spólnej uciesze Nie chłop ci, zacny szlachcic, zawojek wyczesze. Chybabyś chciała stare ponowić narowy, Nie ręczęć, żebyć włosy nie miały zleźć z głowy. 25. EPITAFIUM LISOWI
Wszytkie zwierzęta mają dowcip swój z natury: Zdeb na drzewo, ba, i ryś czasem, lis do dziury Z pola, trąbą
niż z oka ma z ucha, Choć widzi, że niechybnie wstrząsną mu kożucha. Lisa nosząc w pieczęci, moja zacna wdowo, Patrzaj, do czegoć radzi podobieństwo owo: Niechaj więcej o tobie nie szczeka, nie szepce Język ludzki, wszak ci już nie nowina czepce. Pódź do wiadomej sieci, gdzie w spólnej uciesze Nie chłop ci, zacny szlachcic, zawojek wyczesze. Chybabyś chciała stare ponowić narowy, Nie ręczęć, żebyć włosy nie miały zleźć z głowy. 25. EPITAFIUM LISOWI
Wszytkie zwierzęta mają dowcip swój z natury: Zdeb na drzewo, ba, i ryś czasem, lis do dziury Z pola, trąbą
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 404
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skazy R. P. niczego nie litować, ale uprzymie do niej wedle możności swej nam dopomalgać raczył, nie zostawując miejsca u siebie tym, którzy zajrzeć podobno sławy nieśmiertelny w. ks. m. i po przeszłych daremnich o środkowaniu zamysłach i po tylu ludyfikacjach, jeszcze snadź od rezolwowania się i jawnego a wspaniałego przy spólnej publiczny kauzie stawienia w. ks. m. odrazić usiłują. Dla Boga, m. ks., przedni świeckiego naszego stanu senatorze, naszym zdaniem już nie tylko jest, ale przez mała nie upłynął czas do zawciągnienia zupełnej, odkrytej, we drzwiach już stojącej niewolej, której, acz zrazu na
drobnych a słabych się
skazy R. P. niczego nie litować, ale uprzymie do niej wedle możności swej nam dopomalgać raczył, nie zostawując miejsca u siebie tym, którzy zajrzeć podobno sławy nieśmiertelny w. ks. m. i po przeszłych daremnich o środkowaniu zamysłach i po tylu ludyfikacyjach, jeszcze snadź od rezolwowania się i jawnego a wspaniałego przy spólnej publiczny kauzie stawienia w. ks. m. odrazić usiłują. Dla Boga, m. ks., przedni świeckiego naszego stanu senatorze, naszym zdaniem już nie tylko jest, ale przez mała nie upłynął czas do zawciągnienia zupełnej, odkrytej, we drzwiach już stojącej niewolej, której, acz zrazu na
drobnych a słabych się
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 345
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
, ale i w radzie hetmana (jeszcze w ten czas, kiedy drugi, co by był jego vices dexteritate sua zastępować mógł, dokonywał) in occursum periculi odesłać musiał, wolawszy raczej zostać sam bez podpory niżli w takim razie R. P. nie wesprzeć.
Zaczym, gdy już tak spólnie o spólnym dobrym w spólnej radzie, na zwyczajnym miejscu znosić się wszystkim wm. przychodzi, przyjdzie dalej przełożywszy to, co ab extra R. P. zachodzi, podać i to, co ją wewnątrz albo dźwignąć i w dawną bezpieczeństwa powagę wprawić, albo zamieszać i sen-
sim consumere potest. Wnętrzny rząd, powszechny pokój obmyślić i warować potrzeba.
, ale i w radzie hetmana (jeszcze w ten czas, kiedy drugi, co by był jego vices dexteritate sua zastępować mógł, dokonywał) in occursum periculi odesłać musiał, wolawszy raczej zostać sam bez podpory niżli w takim razie R. P. nie wesprzeć.
Zaczym, gdy już tak spólnie o spólnym dobrym w spólnej radzie, na zwyczajnym miejscu znosić się wszystkim wm. przychodzi, przyjdzie dalej przełożywszy to, co ab extra R. P. zachodzi, podać i to, co ją wewnątrz albo dźwignąć i w dawną bezpieczeństwa powagę wprawić, albo zamieszać i sen-
sim consumere potest. Wnętrzny rząd, powszechny pokój obmyślić i warować potrzeba.
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 403
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
mieczowi furty piekielne przeciwić się nie mogą; Pan Zbawiciel nasz kąkolu z pszenice wyrywać nie kazał, pokory, cichości, cierpliwości uczył. Ustępujecie i antecesorów swoich biskupów, onych primitivae ecclesiae starych biskupów, świętych, pobożnych, ale też i przodków swoich, którzy nie czynili tej dysmembracjej, tego niepokoju nie siali w Rzpltej jednej spólnej, a naśladujecie w tem u nich faryzeuszów onych, skrybów księżej żydowskich, którzy proroki zabijali i samego Zbawiciela i apostoły prześladowali, mordowali. Naśladujecie ich łakomstwa, z którego ich Pan Chrystus jawnie strofował. Chcecie Rzpltą ze wszytkiego wyzuć i tak obnażyć, aby łatwiej pogański smok abo i drugi, choć chrześcijanin, onę poźrzeć
mieczowi furty piekielne przeciwić się nie mogą; Pan Zbawiciel nasz kąkolu z pszenice wyrywać nie kazał, pokory, cichości, cierpliwości uczył. Ustępujecie i antecesorów swoich biskupów, onych primitivae ecclesiae starych biskupów, świętych, pobożnych, ale też i przodków swoich, którzy nie czynili tej dysmembracyej, tego niepokoju nie siali w Rzpltej jednej spólnej, a naśladujecie w tem u nich faryzeuszów onych, skrybów księżej żydowskich, którzy proroki zabijali i samego Zbawiciela i apostoły prześladowali, mordowali. Naśladujecie ich łakomstwa, z którego ich Pan Chrystus jawnie strofował. Chcecie Rzpltą ze wszytkiego wyzuć i tak obnażyć, aby łatwiej pogański smok abo i drugi, choć chrześcijanin, onę poźrzeć
Skrót tekstu: JezuitRespCz_III
Strona: 91
Tytuł:
Jezuitom i inszem duchownem respons
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, psom w pokarm zostają, A jako pola wszytkie trupem się okryły, A łąki krwie niezmierną moc ludzkiej wypiły.
XXXV.
Anielska twarz Michała wstydem czerwienieje: Nie tak zstało się, jak chciał, mylą go nadzieje, Od zdrajczynej Niezgody chytrze oszukany; Bo ta uczynić miała swar miedzy pogany, Serca w tych ogniem spólnej paląc nienawiści, W których wiedziała więtszą zazdrość i hardości. Widzi, iż wszystko opak jędza nczyniła, A przedwieczna inaczej Dobroć mu zleciła.
XXXVI.
Więc jako sługa dobry, co nie z powinności, Ale z cnoty wygadza panu i z miłości, Widząc, iż niepamięci podał rozkazanie, O którem najpilniejsze miał czynić staranie
, psom w pokarm zostają, A jako pola wszytkie trupem się okryły, A łąki krwie niezmierną moc ludzkiej wypiły.
XXXV.
Anielska twarz Michała wstydem czerwienieje: Nie tak zstało się, jak chciał, mylą go nadzieje, Od zdrajczynej Niezgody chytrze oszukany; Bo ta uczynić miała swar miedzy pogany, Serca w tych ogniem spólnej paląc nienawiści, W których wiedziała więtszą zazdrość i hardości. Widzi, iż wszystko opak jędza nczyniła, A przedwieczna inaczej Dobroć mu zleciła.
XXXVI.
Więc jako sługa dobry, co nie z powinności, Ale z cnoty wygadza panu i z miłości, Widząc, iż niepamięci podał rozkazanie, O którem najpilniejsze miał czynić staranie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 329
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
I jak darmo białą płeć na sławie szkalują Ci, co jem uczciwego swą gębą ujmują. Ale Sarracen, słuchać co nie myślił prawdy, Bo przysiągł w nienawiści mieć ten naród zawdy, Zgrzytnął, z krzywa pojrzawszy; ten też umilkł zatem, Nie chcąc z Rodomontem w gniew zachodzić zębatem.
LXXXV.
Który po onej spólnej obudwu powieści Siadł jeść za stół, a potem, gdy gęste ciemności Świat zaślepiły, w łóżko dla spania się kładzie. Lecz żal gryzie go przecię, myśl wszytka o zdradzie: Klnie swą dziewkę, a lub to zamknąć usiłuje Powieki, świeża krzywda sen mu odejmuje; Potem widząc Febusa promienie świeżego, Wstał i morzem
I jak darmo białą płeć na sławie szkalują Ci, co jem uczciwego swą gębą ujmują. Ale Sarracen, słuchać co nie myślił prawdy, Bo przysiągł w nienawiści mieć ten naród zawdy, Zgrzytnął, z krzywa pojrzawszy; ten też umilkł zatem, Nie chcąc z Rodomontem w gniew zachodzić zębatem.
LXXXV.
Który po onej spólnej obudwu powieści Siadł jeść za stół, a potem, gdy gęste ciemności Świat zaślepiły, w łóżko dla spania się kładzie. Lecz żal gryzie go przecię, myśl wszytka o zdradzie: Klnie swą dziewkę, a lub to zamknąć usiłuje Powieki, świeża krzywda sen mu odejmuje; Potem widząc Febusa promienie świeżego, Wstał i morzem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 377
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
I. Rozdział VI.
Ale cóż, kiedy my się nie rządzim baczeniem, Ale za krwią, i samym idąc przyrodzeniem, Z bestiami się losem puściwszy pospołu, Jako ciężkie kamienie, walim się do dołu.
Pótyśmy tak wielkiego dziedzictwa zostawali Panami, póki żyjąc według natury, i instynktu rozumnego, w zgodzie i spólnej miłości zażywaliśmy bez gniewu, bez zazdrości, bez kłopotów i starania, co nam Bóg i natura przygotowała. Jak prędko nienasycona chciwość i bezdenna żądza opanowała, źle uważne umysły, wszystko złe z niepowściągnionemi pasjami nastąpiło. Przemieniona jest owa złota pierwszego wieku wolność w złotą niewolą, kiedy mając przedtym w posesji wszystkiego świata skarby
I. Rozdział VI.
Ale cóż, kiedy my się nie rządzim baczeniem, Ale za krwią, i samym idąc przyrodzeniem, Z bestyami się losem puściwszy pospołu, Iako cięszkie kamienie, walim się do dołu.
Pótyśmy tak wielkiego dziedzictwa zostawali Panami, póki żyiąc według natury, i instynktu rozumnego, w zgodzie i spólney miłości zażywaliśmy bez gniewu, bez zazdrości, bez kłopotow i starania, co nam Bóg i natura przygotowała. Jak prętko nienasycona chciwość i bezdenna żądza opanowała, źle uważne umysły, wszystko złe z niepowściągnionemi passyami nastąpiło. Przemieniona iest owa złota pierwszego wieku wolność w złotą niewolą, kiedy maiąc przedtym w possessyi wszystkiego świata skarby
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 38
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
Winy i w niepamięci gniewy umarzają, Tak, jakoby pod jedną wątrobą leżeli, Albo jednego ojca, jednę matkę mieli.
Ale nad inszych wszystkich pan z Alby szanuje Rugiera, chęć oświadcza, ludzkość pokazuje; Wiedział o jego męstwie, świadom beł dzielności, Doznał w ścisłych z niem szrankach serca i śmiałości. Potem po spólnej zgodzie, gdy jem do rozmowy Spólnej przyszło, piersi ich ogień ujął nowy; Lecz nade wszystko stąd mu jest obowiązany, Iż znak przyjaźni jego wziął niespodziewany
VII.
W ten czas, gdy Ryciardyna wybawił młodego, Co skrępowany czekał ognia gwałtownego, Iż z najpiękniejszą dziewką króla z Hiszpaniej Lubej zażywał kilka dni ceremonii; Znowu
Winy i w niepamięci gniewy umarzają, Tak, jakoby pod jedną wątrobą leżeli, Albo jednego ojca, jednę matkę mieli.
Ale nad inszych wszystkich pan z Alby szanuje Rugiera, chęć oświadcza, ludzkość pokazuje; Wiedział o jego męstwie, świadom beł dzielności, Doznał w ścisłych z niem szrankach serca i śmiałości. Potem po spólnej zgodzie, gdy jem do rozmowy Spólnej przyszło, piersi ich ogień ujął nowy; Lecz nade wszystko stąd mu jest obowiązany, Iż znak przyjaźni jego wziął niespodziewany
VII.
W ten czas, gdy Ryciardyna wybawił młodego, Co skrępowany czekał ognia gwałtownego, Iż z najpiękniejszą dziewką króla z Hiszpaniej Lubej zażywał kilka dni ceremoniej; Znowu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 311
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905