tu plugawe ciało z błota skrobie, Tak też duszę, którą tu grzechami uwalał, Będzie w czyścowym ogniu po śmierci wypalał. Nie wierzą temu albo o się, dla złej żądze, Nie dbają; cóż o kogo, chyba za pieniądze. Że to jawnie na miejskiej działo się ulicy: Mijaj, rzekę, tak srogie zgorszenie, woźnicy. Ten ma kogo oczyścić? Sam się w grzechu wala; Wolę potem za duszę posłać do szpitala. 475. POGŁOWNE
Po długich swarach, jaka w Proszowicach moda, Stanęła na podatek pogłownego zgoda. Jeden pan Wielogłowski, chociaż nie przywodzi Żadnej słusznej przyczyny, na pobory godzi; Rozumiał, ponieważ go
tu plugawe ciało z błota skrobie, Tak też duszę, którą tu grzechami uwalał, Będzie w czyścowym ogniu po śmierci wypalał. Nie wierzą temu albo o się, dla złej żądze, Nie dbają; cóż o kogo, chyba za pieniądze. Że to jawnie na miejskiej działo się ulicy: Mijaj, rzekę, tak srogie zgorszenie, woźnicy. Ten ma kogo oczyścić? Sam się w grzechu wala; Wolę potem za duszę posłać do szpitala. 475. POGŁOWNE
Po długich swarach, jaka w Proszowicach moda, Stanęła na podatek pogłownego zgoda. Jeden pan Wielogłowski, chociaż nie przywodzi Żadnej słusznej przyczyny, na pobory godzi; Rozumiał, ponieważ go
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 212
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
trafili z ziemskiego padołu, Że za skończony żywot, wieczny już nagrodą Mają i nas z tak świętą czekają gospodą, Modląc się Bogu Ojcu za smutne rodzice, Żeby tam osuszyli mokre z łez źrzenice, Bowiem nim tu zapadną ostatnim snem oczy, Nie oschną, kiedy je żal ustawicznie moczy. ŻAL SZÓSTY
Mizerna kondycja, srogie oszukanie, Co gorsza, rzadko się kto w czas obejrzy na nie, Rzadko z pamięcią przyszłych rachujem się rzeczy, Każdy się w tym, co teraz widzi, ubeśpieczy:
I starania nie szczędzi, z apetytem trzyma, Rozumie, że już jego, kiedy co pojma. Tak jako swoim własnym cieszy się i chlubi
trafili z ziemskiego padołu, Że za skończony żywot, wieczny już nagrodą Mają i nas z tak świętą czekają gospodą, Modląc się Bogu Ojcu za smutne rodzice, Żeby tam osuszyli mokre z łez źrzenice, Bowiem nim tu zapadną ostatnim snem oczy, Nie oschną, kiedy je żal ustawicznie moczy. ŻAL SZÓSTY
Mizerna kondycyja, srogie oszukanie, Co gorsza, rzadko się kto w czas obejrzy na nie, Rzadko z pamięcią przyszłych rachujem się rzeczy, Każdy się w tym, co teraz widzi, ubeśpieczy:
I starania nie szczędzi, z apetytem trzyma, Rozumie, że już jego, kiedy co poima. Tak jako swoim własnym cieszy się i chlubi
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 110
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Na rozświcie wczora padł w ośmi mil od wojska ostatek tego pogaństwa, którego konie nasze zmorzone, przez dwadzieścia sześć godzin namniejszego odpoczynku nie mając, dalej gonić nie dopuściły, noc ciemna nastąpiła, i niepodobna rzecz już była dogonić. Właśnie miłosierdzie boże a szczęście z pobożnością W. K. Mci, Pana mego miłościwego, srogie a straszne było nieprzyjacielowi, bo tę cudowną rzecz oznajmuję, którejem ja sam wprawdzie nie widział, ale wiele z Rycerstwa wiary godnych, lubo inszej religii twierdzą, mianowicie widział Pan Starosta tłumacki, i przyrzekając dobrowolnie przyznawa, iż gdy Tatarowie rano do nas bieżąc, pod Martinowem dwie wiosce zapalili, z tych dymów na powietrzu
Na rozświcie wczora padł w ośmi mil od woyska ostatek tego pogaństwa, którego konie nasze zmorzone, przez dwadzieścia sześć godzin namnieyszego odpoczynku nie mając, daley gonić nie dopuściły, noc ciemna nastąpiła, y niepodobna rzecz iuż była dogonić. Właśnie miłosierdzie boże a szczęście z pobożnością W. K. Mći, Pana mego miłościwego, srogie a straszne było nieprzyjacielowi, bo tę cudowną rzecz oznajmuję, którejem ja sam wprawdzie nie widział, ale wiele z Rycerstwa wiary godnych, lubo inszey religiey twierdzą, mianowicie widział Pan Starosta tłumacki, y przyrzekając dobrowolnie przyznawa, iż gdy Tatarowie rano do nas bieżąc, pod Martinowem dwie wiosce zapalili, z tych dymów na powietrzu
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 259
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
ją żywo przychodziła, Która się pięknych panien członkami karmiła. Mieliście w pierwszej pieśni, jako ją zawieźli Do swego kraju zbójcy, kiedy ją naleźli Podle starego mnicha, twardem snem zmorzoną, Na koniu, opętanem przezeń, tam wniesioną.
XCV.
Niecnotliwe, nieludzkie nad wszytko stworzenie, Niezbożne, złe okrutne, srogie pokolenie Tak ją strasznej bestii na brzeg wystawiło, Jako ją przyrodzenie z początku stworzyło: Koszule nici niema, którąby wżdy była Swoje białe lilie i róże okryła, Róże, jakich na świecie nie najdziecie wiele, Co się wszędzie rozeszły po jej gładkiem ciele.
XCVI.
Że to była figura jaka marmurowa, Przy
ją żywo przychodziła, Która się pięknych panien członkami karmiła. Mieliście w pierwszej pieśni, jako ją zawieźli Do swego kraju zbójcy, kiedy ją naleźli Podle starego mnicha, twardem snem zmorzoną, Na koniu, opętanem przezeń, tam wniesioną.
XCV.
Niecnotliwe, nieludzkie nad wszytko stworzenie, Niezbożne, złe okrutne, srogie pokolenie Tak ją strasznej bestyej na brzeg wystawiło, Jako ją przyrodzenie z początku stworzyło: Koszule nici niema, którąby wżdy była Swoje białe lilie i róże okryła, Róże, jakich na świecie nie najdziecie wiele, Co się wszędzie rozeszły po jej gładkiem ciele.
XCVI.
Że to była figura jaka marmurowa, Przy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 220
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Niechaj bowiem będzie i najsurowsze, jak je kto może obostrzyć, na biorących pieniądze prawo, jużeśmy dosyć wyżej w paragrafie 7 i 8 mówili o tym, że ladaco człowiek i na wziątek łakomy może tak skrycie wziąć czy od cudzoziemców, czy od kogo pieniądze, że tego wiedzieć nikt cale nie będzie. Więc tak srogie prawo większej tylko ostrożności przy niepoczciwości nauczy, a źli ludzie pieniądze brać będą. Nie mówię więc, żeby dobre takowe nie było prawo — i owszem, potrzebne i zbawienne by było, ale w takim, w jakim jesteśmy rządzie, nigdy do skutku nie przyjdzie i rwania nie zatamuje sejmów...
Żeby więc sejmy
Niechaj bowiem będzie i najsurowsze, jak je kto może obostrzyć, na biorących pieniądze prawo, jużeśmy dosyć wyżej w paragrafie 7 i 8 mówili o tym, że ladaco człowiek i na wziątek łakomy może tak skrycie wziąć czy od cudzoziemców, czy od kogo pieniądze, że tego wiedzieć nikt cale nie będzie. Więc tak srogie prawo większej tylko ostrożności przy niepoczciwości nauczy, a źli ludzie pieniądze brać będą. Nie mówię więc, żeby dobre takowe nie było prawo — i owszem, potrzebne i zbawienne by było, ale w takim, w jakim jesteśmy rządzie, nigdy do skutku nie przyjdzie i rwania nie zatamuje sejmów...
Żeby więc sejmy
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 155
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
mnie naśmiewają: „Gdzie twój teraz Bóg, powiedz?” – coraz się pytają. Kiedyż przyjdę do Ciebie z kajdan uwolniona? Rychłoż przed Twym obliczem stanę uwielbiona? Widzisz, jako w okrutnym płaczu i w żałobie – gdy Twej twarzy nie widzę – usycham po Tobie? O twarzy! O mych zmysłów srogie udręczenie, z których być może moich chorób uleczenie! O rychłoż tę twarz, której świat wszytek pożąda, rychło-ż ją oko moje strapione ogląda! Jako więc Febus kiedy swe promienie schowa, zaraz chodzi w żałobie machina światowa, zbędą barwy ogrody i wdzięczności lasy, ludzie, ptacy w milczeniu smutne trawią czasy – ale
mnie naśmiewają: „Gdzie twój teraz Bóg, powiedz?” – coraz się pytają. Kiedyż przyjdę do Ciebie z kajdan uwolniona? Rychłoż przed Twym obliczem stanę uwielbiona? Widzisz, jako w okrutnym płaczu i w żałobie – gdy Twej twarzy nie widzę – usycham po Tobie? O twarzy! O mych zmysłów srogie udręczenie, z których być może moich chorób uleczenie! O rychłoż tę twarz, której świat wszytek pożąda, rychło-ż ją oko moje strapione ogląda! Jako więc Febus kiedy swe promienie schowa, zaraz chodzi w żałobie machina światowa, zbędą barwy ogrody i wdzięczności lasy, ludzie, ptacy w milczeniu smutne trawią czasy – ale
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 166
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
dałem cię stróżem domowi Iżraelskiemu/ a ty słysząc z ust moich co mówię zwiastujesz im odemnie. Gdy ja będę mówił do niepobożnego/ niepobożny ty śmiercią umrzesz/ a tybyś mu nie mówił/ żeby niepobożny porzucił drogi swoje/ on niepobożnik w nieprawości swej umrze/ ale krwie jego z ręki twojej będę pożądał. Srogie zaprawdę słowo i straszliwy wyrok. Czyli nieboicie się ani się lękacie strasznego dnia onego/ w który z powierzonej wam trzody macie dać liczbę: Nie straszy was ona sprawiedliwego Pana mowa/ Zły sługo i leniwy miałeś pieniądze moje/ polecić je było tym co pieniędzmi handlują/ a ja przyszedszy wziął bym był
dałem ćię strożem domowi Iżráelskiemu/ á ty słysząc z vst moich co mowię zwiástuiesz im odemnie. Gdy ia będe mowił do niepobożnego/ niepobożny ty śmierćią vmrzesz/ á tybyś mu nie mowił/ żeby niepobożny porzućił drogi swoie/ on niepobożnik w niepráwości swey vmrze/ ále krwie iego z ręki twoiey będę pożądał. Srogie záprawdę słowo y strászliwy wyrok. Cżyli nieboićie się áni się lękaćie strásznego dniá onego/ w ktory z powierzoney wam trzody maćie dáć licżbę: Nie strászy was oná spráwiedliwego Páná mowá/ Zły sługo y leniwy miałeś pieniądze moie/ polećić ie było tym co pieniądzmi hándluią/ á ia przyszedszy wźiął bym był
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 12v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
abo Munimenta Sądowe piszącego naszli Czarci chcący go z sobą za jego nieprawości porwać/ alić on krzyknie. Ego sum seruus Sanctissimae Trinitatis. A diabli wnogi od niego/ A on też napotym poprawił żywota/ i pilniej minuty pisał/ namniejszego grzechu na sercu swoim nie trzymając. Sanctus Damascenus pisze/ iż gdy było powietrze srogie czasu jednego w Konstantynopolu/ młodzieniaszek jeden nabożny/ prosił Pana Boga aby go w zapalczywości swojej nie brał w młodym wieku z tego świata/ w tym mu się Anioł ukaże/ i rzecze: a chcesz młodzieniaszku abyś był wolny od powietrza morowego/ mowże żawsze do Pana Boga tę modlitewkę: Sanctus Deus, Sanctus
ábo Munimentá Sądowe piszące^o^ nászli Czárći chcący go z sobą zá iego niepráwośći porwáć/ álić on krzyknie. Ego sum seruus Sanctissimae Trinitatis. A dyabli wnogi od niego/ A on też nápotym popráwił żywotá/ y pilniey minuty pisał/ namnieyszego grzechu ná sercu swoim nie trzymáiąc. Sanctus Damascenus pisze/ iż gdy było powietrze srogie czásu iednego w Konstántynopolu/ młodźieniaszek ieden nabożny/ prośił Páná Bogá áby go w zápálczywośći swoiey nie brał w młodym wieku z tego świátá/ w tym mu się Anyoł vkaże/ y rzecze: á chcesz młodźieniaszku ábyś był wolny od powietrza morowego/ mowże żáwsze do Páná Bogá tę modlitewkę: Sanctus Deus, Sanctus
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 15
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
ziemie czartom zbudowany, złym ludziom dany.
Tu miejsce wiecznej jest sprawiedliwości, mąk niewymownych i wszelkiej srogości, tu czarci, kacia karzą obwinionych i osądzonych. Jest piekło ziemia, do której spłynyło wszytko nieszczęście, żeby tam trapiło nędznych mieszkańców, zawsze tam będących, wiecznie cierpiących. Jest jakby morze z ognia uczynione, więzienie srogie. O, jako zamknione! Ciemnica ciężka i turma gorzkości, wszelkiej żałości. Jest grób ciał żywych i dusz pogrzebionych, do umierania wiecznie naznaczonych, kraina śmierci, otchłań jak straszliwa, gdzie śmierć jest żywa. Bo tam mieszkańcy zawsze umierają, żyjąc, umierać nigdy nie przestają, żądają śmierci, przecie jej nie mają
ziemie czartom zbudowany, złym ludziom dany.
Tu miejsce wiecznej jest sprawiedliwości, mąk niewymownych i wszelkiej srogości, tu czarci, kacia karzą obwinionych i osądzonych. Jest piekło ziemia, do której spłynyło wszytko nieszczęście, żeby tam trapiło nędznych mieszkańców, zawsze tam będących, wiecznie cierpiących. Jest jakby morze z ognia uczynione, więzienie srogie. O, jako zamknione! Ciemnica ciężka i turma gorzkości, wszelkiej żałości. Jest grób ciał żywych i dusz pogrzebionych, do umierania wiecznie naznaczonych, kraina śmierci, otchłań jak straszliwa, gdzie śmierć jest żywa. Bo tam mieszkańcy zawsze umierają, żyjąc, umierać nigdy nie przestają, żądają śmierci, przecie jej nie mają
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 67
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
§ V Muteta żałosna potępionego w piekle
Więc potępiony ku Bogu z wielkiego porwie się jadu i na Bóstwo Jego, pragnąc, by jako Bóg został zniszczony, a on puszczony. Przeklinać będzie sprawiedliwość Jego, iż go tak karze bez końca żadnego – ta będzie zawsze w piekle pieśń słyszana, gorzko śpiewana. A oprócz tego srogie przeklinania wywrze, lamenty, ciężkie narzekania na swoje głupstwo, szkodę nieskończoną, niedoścignioną:
“Przeklęte – rzecze – moje nieprawości, przeklęte ciała żądze i lubości, przeklęte tańce, rozkoszy, swobody, światowe gody! Przeklęta pycha, stroje wyśmienite, honory wielkie dla pompy nabyte, pieniądze, włości łakomie zebrane, źle zażywane
§ V Muteta żałosna potępionego w piekle
Więc potępiony ku Bogu z wielkiego porwie się jadu i na Bóstwo Jego, pragnąc, by jako Bóg został zniszczony, a on puszczony. Przeklinać będzie sprawiedliwość Jego, iż go tak karze bez końca żadnego – ta będzie zawsze w piekle pieśń słyszana, gorzko śpiewana. A oprócz tego srogie przeklinania wywrze, lamenty, ciężkie narzekania na swoje głupstwo, szkodę nieskończoną, niedoścignioną:
“Przeklęte – rzecze – moje nieprawości, przeklęte ciała żądze i lubości, przeklęte tańce, rozkoszy, swobody, światowe gody! Przeklęta pycha, stroje wyśmienite, honory wielkie dla pompy nabyte, pieniądze, włości łakomie zebrane, źle zażywane
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 77
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004