sama natura Jak mądrzy mówią że ciągnie do Jura; Na co mi skarby? na co mi klejnoty? Gdy noc w tęsknicy dokona sieroty. I kiedy dawną uważąm Dydonę/ Woli Łoźnicę/ niżeli Koronę Za fraszkę u niej sceptrum onym czasem/ To grunt cieszyć się/ z lubym Eneaszem. P. Och I owszem srogo zwykł Kupido ganić/ Gdy się kto wazy/ z nim viezdzać granic I niebo samo/ jak peda wiersz stary/ Zwykło odbierać od niewdzięcznych dary. Jak pod Olimpu świat jest Firmamentem Tak ludziom miłość/ piątym Elementem Ta w pracach folgą/ ta żywot ten słodzi; Ona świat trzyma/ ona ludzi rodzi. Chor.
sámá náturá Iák mądrzy mowią że ćiągnie do Iurá; Ná co mi skárby? ná co mi kleynoty? Gdy noc w tęsknicy dokona śieroty. Y kiedy dawną vważąm Dydonę/ Woli Łoźnicę/ niżeli Koronę Zá frászkę v niey sceptrum onym czásem/ To gront ćieszyć się/ z lubym Eneászem. P. Och Y owszem srogo zwykł Kupido gánić/ Gdy się kto wazy/ z nim viezdzáć gránic Y niebo sámo/ iák peda wiersz stáry/ Zwykło odbieráć od niewdźięcznych dáry. Iák pod Olimpu świát iest Firmámentem Ták ludźiom miłość/ piątym Elementem Tá w pracách folgą/ tá zywot ten słodźi; Oná świát trzyma/ oná ludźi rodźi. Chor.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 186
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
nie stało, Jeżeli cię co boli, Wszytko szlachetnym winem zażyje powoli. Tym największy frasunek, gdy się łeb zagrzeje, Tak jako lod stopnieje. Nie zawsze Febus z łukiem; Czasem usiadszy z lutnią pod wesołym bukiem Bije w rozkoszne strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich górnych mieszkańców rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703.
nie stało, Jeżeli cię co boli, Wszytko szlachetnym winem zażyje powoli. Tym największy frasunek, gdy się łeb zagrzeje, Tak jako lod stopnieje. Nie zawsze Febus z łukiem; Czasem usiadszy z lutnią pod wesołym bukiem Bije w rozkoszne strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich gornych mieszkańcow rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 441
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
co-ć tak mówią, bardzo, się bój, chłopie! 132. NAGROBEK PIENIACZOWI
Ten, którego w tym grobie martwe leżą kości, Zawsze pragnął, póki był żyw, sprawiedliwości. Toć jest błogosławiony święte Pismo czytać Nie ze wszystkiem, bo lubił kondemnaty chwytać Na swych sąmsiadach, przeto teraz wiedzieć macie: Srogo miano go wzdawać w wiecznej kondemnacie. Jeszcze w sądzie nie idzie, gdzie ani jest ważny Glejt, kasata, mocja ni ów list żelazny Czynić pro gravamine, milczeć o tym trzeba; Miłosierdzie tam tylko grunt Sędziego z nieba. Jakożkolwiek — westchnąwszy — rzecz: niech ma requiem Ten, po którego śmierci tu w pokoju
co-ć tak mówią, bardzo, się bój, chłopie! 132. NAGROBEK PIENIACZOWI
Ten, którego w tym grobie martwe leżą kości, Zawsze pragnął, poko był żyw, sprawiedliwości. Toć jest błogosławiony święte Pismo czytać Nie ze wszystkiem, bo lubił kondemnaty chwytać Na swych sąmsiadach, przeto teraz wiedzieć macie: Srogo miano go wzdawać w wiecznej kondemnacie. Jeszcze w sądzie nie idzie, gdzie ani jest ważny Glejt, kassata, mocyja ni ów list żelazny Czynić pro gravamine, milczeć o tym trzeba; Miłosierdzie tam tylko grunt Sędziego z nieba. Jakożkolwiek — westchnąwszy — rzecz: niech ma requiem Ten, po którego śmierci tu w pokoju
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 41
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
zdadzą. Wtem okrutniejszy nad tygry i pardy, Że pierwej żyły i krew z nich wycadzą, Wykroją serce (o jak srogie czasy Diomedowe) popłatają w pasy. XI.
Szmelinga widzę, przystojnie ubrany, Kogoli taka pobożność ruszyła? Szemet podobny we krwi utarzany, Że się Bellona nad nim użaliła; Gniewosz z innymi srogo porzezany, Wyleżińskiego bez serca przebiła Na desce Nimfa. Niebo li cierpiało, Że raz im umrzeć było jeszcze mało. XII.
Tak przyjacielskiej litując fortuny, Która bez swego płaczu być nie może, Z obozu wojsko wyprowadzi truny, I tem pożegna: Zdarz im pokój Boże! A których razy zbiły i pioruny, Nie
zdadzą. Wtem okrutniejszy nad tygry i pardy, Że pierwej żyły i krew z nich wycadzą, Wykroją serce (o jak srogie czasy Dyomedowe) popłatają w pasy. XI.
Szmelinga widzę, przystojnie ubrany, Kogoli taka pobożność ruszyła? Szemet podobny we krwi utarzany, Że się Bellona nad nim użaliła; Gniewosz z innymi srogo porzezany, Wyleżińskiego bez serca przebiła Na desce Nimfa. Niebo li cierpiało, Że raz im umrzeć było jeszcze mało. XII.
Tak przyjacielskiej litując fortuny, Która bez swego płaczu być nie może, Z obozu wojsko wyprowadzi truny, I tem pożegna: Zdarz im pokój Boże! A których razy zbiły i pioruny, Nie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 13
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
. Taką zarazę upatrzywszy w gminie Atropo chyża, z sierpem się zawinie: Dopiero w bystre jej tropy Lecą okiem niezmierzone snopy. Chorągwie z murów wywieszają ciemneBramy się wszystkie otworzą podziemne, Jako Demogergonowe Tak ku wdzięcznym Elisom słoniowe. Cisną się dusze nawalonym tłumem, Charon nie łodzią, ale wozi prumem, A Minos wzglądając srogo, Nie wie hardy wprzód sądzić ma kogo. Po wiatrach trwogi z dział ogromnych wyją, Łupem, ach! ludzkim, zwierz i krucy tyją; Tenże nieprzyjacielowi Grób, co bratu, żenie i synowi. A po powietrzu błyska aniół mieczem, O gdzie się chronim! O gdzie się ucieczem! 1628. 1629
. Taką zarazę upatrzywszy w gminie Atropo chyża, z sierpem się zawinie: Dopiero w bystre jej tropy Lecą okiem niezmierzone snopy. Chorągwie z murów wywieszają ciemneBramy się wszystkie otworzą podziemne, Jako Demogergonowe Tak ku wdzięcznym Elisom słoniowe. Cisną się dusze nawalonym tłumem, Charon nie łodzią, ale wozi prumem, A Minos wzglądając srogo, Nie wie hardy wprzód sądzić ma kogo. Po wiatrach trwogi z dział ogromnych wyją, Łupem, ach! ludzkim, zwierz i krucy tyją; Tenże nieprzyjacielowi Grób, co bratu, żenie i synowi. A po powietrzu błyska aniół mieczem, O gdzie się chronim! O gdzie się ucieczem! 1628. 1629
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 87
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
boję się przygody. Nie żelazo tam ostre, raczej dary chować Od miłego przystojniej. P. Nie racz się frasować O to, proszę, bynamniej, bom ja zdrowiu memu Najlepszym przyjacielem, niechaj oku twemu To schowanie nie wadzi. M. Żałujże tu kogo, Odniesiesz równą wdzięczność. Wżdy mię już tak srogo Okrutna dalej nie trap. A za takie męki, Przynamniej proszę swojej ukochanej ręki, Ręki ślicznej i wdzięcznej nie broń mi całować, Abo faworem jakim racz mię udarować Na wieczne niezabudesz i pamiątkę trwałą, Choć tą, co to na ręce, maneleczką małą.
P. Właśnie na toć dać że się będziesz popisować Z
boję się przygody. Nie żelazo tam ostre, raczej dary chować Od miłego przystojniej. P. Nie racz się frasować O to, proszę, bynamniej, bom ja zdrowiu memu Najlepszym przyjacielem, niechaj oku twemu To schowanie nie wadzi. M. Żałujże tu kogo, Odniesiesz rowną wdzięczność. Wżdy mię już tak srogo Okrutna dalej nie trap. A za takie męki, Przynamniej proszę swojej ukochanej ręki, Ręki ślicznej i wdzięcznej nie broń mi całować, Abo faworem jakim racz mię udarować Na wieczne niezabudesz i pamiątkę trwałą, Choć tą, co to na ręce, maneleczką małą.
P. Właśnie na toć dać że się będziesz popisować Z
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 249
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
/ Omyimysz tą zdrojową wodą nasze ciała: H Czego się Parrhazjiska Nimfa zawstydała. Wszystkie z siebie szaty swe zewłóczą/ a ona Odkłada/ aż musiała od nich być zwleczona Choć nie rada. Jakoż gdy szatę z niej złożeły/ O jeden raz występek i z ciałem odkreły. A gdy rekoma żywot swój zasłonić chciała/ Srogo na nią Dyktijska Diana powstała/ Mówiąc: Idź precz niegodna. Niech niecnota twoja Sobą/ poświęconego nie plugawi zdroja. A zatym jej odstąpić kazała nastronę/ I gwałtem od swej zgraje odpędziła onę. A Nonakryńską dziewicę. Tak zowie Kalisto, córkę Likaonowę. Nonakrys jest Miasto i góra Arkadyjska. B Żołnierka była Feby
/ Omyimysz tą zdroiową wodą nasze ćiáłá: H Czego się Párrhazyiska Nimphá záwstydáłá. Wszystkie z śiebie száty swe zewłoczą/ á oná Odkłáda/ áż muśiała od nich bydź zwleczona Choć nie rádá. Iákoż gdy szátę z niey złożeły/ O ieden raz występek y z ćiáłem odkreły. A gdy rekomá żywot swoy zasłonić chćiáłá/ Srogo ná nię Dyktiyska Dyáná powstáłá/ Mowiąc: Idź precz niegodna. Niech niecnotá twoiá Sobą/ poświęconego nie plugawi zdroiá. A zátym iey odstąpić kazáłá nástronę/ Y gwałtem od swey zgráie odpędźiłá onę. A Nonákryńską dźiewicę. Ták zowie Kalisto, corkę Likáonowę. Nonákrys iest Miásto y gorá Arkadiyska. B Zołnierka byłá Pheby
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 77
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. B O imię się Boga wywiadować śmiała. O imię samego Merkuriusza, ponieważ też on był jeden z Bogów. C Wnuk Atlasów/ i Pletonin. Merkurius. D Moc złota z niego. Z Merkuriusza. E W tym Bogini wojenna. Pallas. F Paiż z strząśnienia zadrżała. Daje znać Poeta, że Pallas srogo pojźrzawszy na Aglaurę, tak ciężko westchnęła, że się i paiż na piersiach jej wisząca, zatrzęsła. Paiż, była obrona piersi miedziana, od Wulkana urobiona, mając na pośrzodku wierzchu swego kształt głowy Gorgonienej z wężami. Tej więc zwykła była używać Pallas, i onę na piersiach zawieszoną nosić. G Lemniacką dziecinę. Erychtoniusa
. B O imię się Bogá wywiádowáć śmiáłá. O imię sámego Merkuryusá, ponieważ też on był ieden z Bogow. C Wnuk Atlásow/ y Pletonin. Merkuryus. D Moc złotá z niego. Z Merkuryusá. E W tym Bogini woienna. Pallás. F Páiż z strząśnienia zádrżáłá. Dáie znáć Poetá, że Pállás srogo poyźrzawszy ná Aglaurę, ták ćięszko westchnęłá, że się y paiż ná pierśiách iey wisząca, zátrzęsła. Páiż, byłá obroná pierśi miedźiana, od Wulkaná vrobiona, máiąc ná pośrzodku wierzchu swego kształt głowy Gorgonieney z wężámi. Tey więc zwykłá byłá vżywáć Pállás, y onę ná pierśiách záwieszoną nośić. G Lemniácką dźiećinę. Erychtoniusá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 94
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, że żyje, straciłby ten wiarę, bez zapału miłości któż dni skończył stare; kochać szczyrze szczególny jest życia pożytek, bo rzec może: «Szczęśliwie-m prowadził wiek wszytek!». Jako ziemia swą wagą prędko na dół spada i jak ogień subtelny do góry wypada, tak w nas zapał miłości operuje srogo, dozwalając każdemu w żądzach iść swą drogą”. Czuję i ja, że ogień we mnie przyrodzony skrytą jakąś jest mocą nader rozżarzony. Długoż tedy, miłości, będziesz brawowała? Chcesz, byś znowu swych ogniów pierwociny miała? Kędy padnę, w doczesnych zapałach wnurzona, któram już była chórom anielskim zbliżona?
, że żyje, straciłby ten wiarę, bez zapału miłości któż dni skończył stare; kochać szczyrze szczególny jest życia pożytek, bo rzec może: «Szczęśliwie-m prowadził wiek wszytek!». Jako ziemia swą wagą prędko na dół spada i jak ogień subtelny do góry wypada, tak w nas zapał miłości operuje srogo, dozwalając każdemu w żądzach iść swą drogą”. Czuję i ja, że ogień we mnie przyrodzony skrytą jakąś jest mocą nader rozżarzony. Długoż tedy, miłości, będziesz brawowała? Chcesz, byś znowu swych ogniów pierwociny miała? Kędy padnę, w doczesnych zapałach wnurzona, któram już była chórom anielskim zbliżona?
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 136
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ gdyby łoża brzydkiego potomkom/ uczciwość jaką/ którym sromota należy/ z niewiadomości czyniono/ i cześć Cnotliwym tylko powinną/ niecnotom wyrządzono. Azaż i nieprzystojnych żądzy cielesnych/ oko przyczyną nie jest: Stąd wszeteczeństwa rozmaite/ stąd gwałty poczciwości/ które gniew Boży poruszają/ ani długo cierpieć dopuszczają: dla tego ona Hetptapolie/ srogo od Boga skarana. Dla tego Dawid/ kochanek Boży ciężką plagą nawiedziony. Wszelki abowiem który w niecnocie kocha się. Nie tylko Szlachcicem nie jest/ ale ani człowiekiem. Bo bestiarum ea est vita, quod voluptate nihilnorint rectus, neque Deorum vindictam sciant, neque pulchritudinem wenerentur. Azaż u takiego/ który stróża tego
/ gdyby łożá brzydkiego potomkom/ vczćiwość iáką/ ktorym sromotá należy/ z niewiádomośći czyniono/ y cześć Cnotliwym tylko powinną/ niecnotom wyrządzono. Azasz y nieprzystoynych żądzy ćielesnych/ oko przyczyną nie iest: Ztąd wszeteczeństwá rozmáite/ ztąd gwałty poczćiwośći/ ktore gniew Boży poruszáią/ áni długo ćierpieć dopusczáią: dla tego oná Hetptapolie/ srogo od Bogá skarána. Dla tego Dawid/ kochánek Boży ćiężką plagą náwiedziony. Wszelki ábowiem ktory w niecnoćie kocha się. Nie tylko Szláchćicem nie iest/ ále áni człowiekiem. Bo bestiarum ea est vita, quod voluptate nihilnorint rectus, neque Deorum vindictam sciant, neque pulchritudinem venerentur. Azasz v tákiego/ ktory strożá tego
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: B3v
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615