Litwa i koronne wojska urywały szwedów pod Toruniem, Wrocławkiem, Grudziądzem i t. d., ale zawsze mniej szwedów ginęło, daleko więcej polskich ludzi.
Warszawa i rezydenci ile partium sveticarum często w opałach byli, bo ustawiczne przegróżki na zdrowie ich dochodziły. W nocy często, ile na przedmieściach, Litwa domy rabowała, stada zabierała, miastu naprzykrzała się, hałasy i tumulty robiła z wielkim rezydujących strachem. Litwa stała pod Wyszkowem.
Sejm w Lublinie skończył się in clamoribus et confusione. Bellum defensivum na nim stanęła, colligatia cum exteris ile z duńczykiem i moskalem; ipp. Sapiehom et actu adhaerentibus przy królu szwedzkim ad resipiscentiam frysztu do niedziel sześciu
Litwa i koronne wojska urywały szwedów pod Toruniem, Wrocławkiem, Grudziądzem i t. d., ale zawsze mniéj szwedów ginęło, daleko więcéj polskich ludzi.
Warszawa i rezydenci ile partium sveticarum często w opałach byli, bo ustawiczne przegróżki na zdrowie ich dochodziły. W nocy często, ile na przedmieściach, Litwa domy rabowała, stada zabierała, miastu naprzykrzała się, hałasy i tumulty robiła z wielkim rezydujących strachem. Litwa stała pod Wyszkowem.
Sejm w Lublinie skończył się in clamoribus et confusione. Bellum defensivum na nim stanęła, colligatia cum exteris ile z duńczykiem i moskalem; jpp. Sapiehom et actu adhaerentibus przy królu szwedzkim ad resipiscentiam frysztu do niedziel sześciu
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 221
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani sam Bóg napcha dziurawego woru: Dosypuje tysiącem skrzyń i twardych sklepów, Tysiąc mu po folwarkach zboże młóci cepów, Tysiącem co dzień lichwi, tysiąc stada pasie; Cóż po tym, gdy do tego wszytkiego nie zna się? Cudze wsi i intraty, cudze stada liczy I wiedzie na swobodzie żywot niewolniczy. 133 (F). DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA LUBIENIECKIEGO
Nowa moda i, rzeczesz, niesłychana poty, Damę słać do młodzieńca, o poście, w zaloty. Lecz twój wysoki rozum obojgu wybaczy, Bo insza białejgłowie, insza też rzecz klaczy: Tamtej wstydu i respekt powinien być
Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani sam Bóg napcha dziurawego woru: Dosypuje tysiącem skrzyń i twardych sklepów, Tysiąc mu po folwarkach zboże młóci cepów, Tysiącem co dzień lichwi, tysiąc stada pasie; Cóż po tym, gdy do tego wszytkiego nie zna się? Cudze wsi i intraty, cudze stada liczy I wiedzie na swobodzie żywot niewolniczy. 133 (F). DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA LUBIENIECKIEGO
Nowa moda i, rzeczesz, niesłychana poty, Damę słać do młodzieńca, o poście, w zaloty. Lecz twój wysoki rozum obojgu wybaczy, Bo insza białejgłowie, insza też rzecz klaczy: Tamtej wstydu i respekt powinien być
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 65
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i bez piernata? Od tego len i pierze; nie chcę reformata.” „Skaranie moje z całym — rzecze ociec — domem;
Przynamniej gospodarzem i bądź ekonomem.” Jedzie z nim na folwarki. Tam osiane wzory I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i stawy; Wszytko, jak groch na ścianę. Aż
i bez piernata? Od tego len i pierze; nie chcę reformata.” „Skaranie moje z całym — rzecze ociec — domem;
Przynamniej gospodarzem i bądź ekonomem.” Jedzie z nim na folwarki. Tam osiane wzory I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i stawy; Wszytko, jak groch na ścianę. Aż
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 145
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
popodcina głowy, Zarazi zboża w niedojrzałym czasie, A co zostanie, szarańcza wypasie.' Jeśli się zejdzie z Rybami rzecznymi, Zaćmi powietrze chmurami dżdżystymi I mór na bydło nieuchronny puści Ani ludzkiemu zdrowiu nie przepuści; Ale urodzaj będzie hojny wina I każde pole zrodzi jak nowina. Jeśli w dom Runa wstąpi bogatego, Wytruje stada bydła rogatego, Gwałtowną zniszczy zboża niepogodą, Ale oliwę okryje jagodą. Jeśli się z Bracią Heleny przywita, Bakchus obfity i Ceres sowita Pracującego oracza spanoszy; Ale powietrze miasta wypustoszy I z kosą śmierci na panów się rzuci I miły pokój za miedzę wyrzuci. Na koniec, jeśli na niebieskiej włości Miesiąc się w domu u
popodcina głowy, Zarazi zboża w niedojrzałym czasie, A co zostanie, szarańcza wypasie.' Jeśli się zejdzie z Rybami rzecznymi, Zaćmi powietrze chmurami dżdżystymi I mór na bydło nieuchronny puści Ani ludzkiemu zdrowiu nie przepuści; Ale urodzaj będzie hojny wina I każde pole zrodzi jak nowina. Jeśli w dom Runa wstąpi bogatego, Wytruje stada bydła rogatego, Gwałtowną zniszczy zboża niepogodą, Ale oliwę okryje jagodą. Jeśli się z Bracią Heleny przywita, Bakchus obfity i Ceres sowita Pracującego oracza spanoszy; Ale powietrze miasta wypustoszy I z kosą śmierci na panów się rzuci I miły pokój za miedzę wyrzuci. Na koniec, jeśli na niebieskiej włości Miesiąc się w domu u
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 157
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
-ć sto złotych daruje, dwóchset nie pożyczy, Ten raczej pół szkody mieć niźli całą życzy. NA NIEPŁODNEGO
Czeladź wałaszy, samemu nie wstaje, A żonie, dziwak, że nie rodzi, łaje. DO WALKA
Sam osobliwe stroje, sam masz dwory, Sam masz dochody, sam nabite wory, Sam stawy, stada, zwierzyńce i gaje, Niepospolite sam masz obyczaje, Sam i naukę od inszych zakrytą — Żonę tylko masz z nami pospolitą. MATKA NERONIS DO NIEGO
Piersiom i żywotowi grozisz, synu miły? Ach, pomnij, ten cię nosił, tamte cię karmiły. Ach, nie pomnij, godzien ten, że cię nosił,
-ć sto złotych daruje, dwóchset nie pożyczy, Ten raczej pół szkody mieć niźli całą życzy. NA NIEPŁODNEGO
Czeladź wałaszy, samemu nie wstaje, A żonie, dziwak, że nie rodzi, łaje. DO WALKA
Sam osobliwe stroje, sam masz dwory, Sam masz dochody, sam nabite wory, Sam stawy, stada, zwierzyńce i gaje, Niepospolite sam masz obyczaje, Sam i naukę od inszych zakrytą — Żonę tylko masz z nami pospolitą. MATKA NERONIS DO NIEGO
Piersiom i żywotowi grozisz, synu miły? Ach, pomnij, ten cię nosił, tamte cię karmiły. Ach, nie pomnij, godzien ten, że cię nosił,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 355
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z swojego śniatu, Ledwie miejsce dawała wiosna twych cnót latu. Jużeś się w insze od nas przeniosła ogrody, Zostawiwszy nieźrałe mężowi jagody, Który, niemiłosiernej kwoli śmierci zrzędzie, Na zielonej z gołębiem gałęzi nie siędzie. 126. DO KONIA HERBOWNEGO JEGOMOŚCI PANA STOLNIKA KORONNEGO PO ŚMIERCI OBU TYCH ICHMOŚCI
Kiedy pasał Apollo Admetowe stada, On koń, na którym sam król Tesalijej siada,
Lub ze stania wychodził, lub się na nie wracał, Zawsze wesół, żaden go niewczas nie okracał. Aż skoro po Alceście pan jego owdowiał, Jakoby nigdy nie on, tak zaraz osowiał, Spuścił oczy, wyrzucił grzywę, karki schylił; Wnet mu
z swojego śniatu, Ledwie miejsce dawała wiosna twych cnót latu. Jużeś się w insze od nas przeniosła ogrody, Zostawiwszy nieźrałe mężowi jagody, Który, niemiłosiernej kwoli śmierci zrzędzie, Na zielonej z gołębiem gałęzi nie siędzie. 126. DO KONIA HERBOWNEGO JEGOMOŚCI PANA STOLNIKA KORONNEGO PO ŚMIERCI OBU TYCH ICHMOŚCI
Kiedy pasał Apollo Admetowe stada, On koń, na którym sam król Tesalijej siada,
Lub ze stania wychodził, lub się na nie wracał, Zawsze wesół, żaden go niewczas nie okracał. Aż skoro po Alceście pan jego owdowiał, Jakoby nigdy nie on, tak zaraz osowiał, Spuścił oczy, wyrzucił grzywę, karki schylił; Wnet mu
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 256
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: Rozkoszy co się darmo zwodzisz/ jeśli urodzenia zacność/ stołek w Senacie/ rzekni tym co się darmo zwodzicie/ jeśli Tytuły światby ci przekładał/ rzekni toż/ co się darmo zwodzisz/ jeśli gumna/ szpiklerze/ sług orszaki/ zastawiane piwnice/ ucieszne ogrody/ wymyślne Fontanny/ Casztelle/ Miasta/ Sioła/ Stada/ Trzody/ i czym on swoich bogaci/ rzekni mu/ co się darmo zwodzisz. Jeśli mądrość/ mów jej/ co się darmo zwodzisz/ ninaco ztych rzeczy śmierć niepatrzy/ trudno tej perswadowac/ która Sceptra ligonibus aequat, To jest: Z rydlami i motykami Królewskie Berła porownywa/ i pod
: Roskoszy co się dármo zwodźisz/ iesli vrodzenia zacność/ stołek w Senacie/ rzekni tym co się dármo zwodźićie/ iesli Tituły świátby ći przekłádał/ rzekni toż/ co się dármo zwodźisz/ iesli gumná/ szpiklerze/ sług orszaki/ zástáwiáne piwnice/ vćieszne ogrody/ wymyślne Fontany/ Cásztelle/ Miástá/ Siołá/ Stádá/ Trzody/ y czym on swoich bogáći/ rzekni mu/ co się dármo zwodźisz. Iesli mądrość/ mow iey/ co się dármo zwodźisz/ nináco ztych rzeczy śmierć niepátrzy/ trudno tey perswádowác/ ktora Sceptra ligonibus aequat, To iest: Z rydlámi y motykámi Krolewskie Berłá porownywa/ y pod
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 188.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
LVII.
Tak się począł ten twardy los między wszytkiemi, Które beły z twarzami co najpiękniejszemi, Że na każdy dzień jednę Proteowi niosą, Aż go tą, która mu się spodoba, przeproszą. Pierwsza, druga i insze wszytkie zbyły garła, Bo je łakoma orka zjadła i pożarła, Która, gdy insze straszne odchadzają stada, U portu zwyczajnego wygląda obiada.
LVIII.
Ja nie wiem, czy to prawda, czy to tylko bają, Co o tem Proteusie ludzie powiadają; Toli na białegłowy w tamtem kraju stary Zwyczaj i na niezbożne zostawia ofiary, Że orka, co każdy dzień do portu przychodzi, Obkarmiona ich ciały pięknemi odchodzi;
LVII.
Tak się począł ten twardy los między wszytkiemi, Które beły z twarzami co najpiękniejszemi, Że na każdy dzień jednę Proteowi niosą, Aż go tą, która mu się spodoba, przeproszą. Pierwsza, druga i insze wszytkie zbyły garła, Bo je łakoma orka zjadła i pożarła, Która, gdy insze straszne odchadzają stada, U portu zwyczajnego wygląda obiada.
LVIII.
Ja nie wiem, czy to prawda, czy to tylko bają, Co o tem Proteusie ludzie powiadają; Toli na białegłowy w tamtem kraju stary Zwyczaj i na niezbożne zostawia ofiary, Że orka, co każdy dzień do portu przychodzi, Obkarmiona ich ciały pięknemi odchodzi;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 161
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, niż na brzeg była wyciągniona.
XLVI.
Gęsty lud, co na wyspie miał swoje mieszkanie, Zbiegł się patrzyć na ono straszliwe potkanie. Ten próżnem nabożeństwem i strachem ujęty, Niepobożny rozumiał uczynek tak święty, Mówiąc, żeby to było już na wieki na się Proteusa rozgniewać, żeby znowu zasię Wypuścił wszytkie swoje morskie stada z wody Na wyspę i odnowił zapomnione szkody;
XLVII.
I że obrażonego lepiej prosić boga O pokój, który odnieść jedna była droga: Aby występnik w morze zaraz niemieszkanie Beł wrzucony na jego gniewu ubłaganie. Tak od jednej pochodnie zapala się druga, Że się świeci ulica wszytka, jako długa; Tak gniew z jednego
, niż na brzeg była wyciągniona.
XLVI.
Gęsty lud, co na wyspie miał swoje mieszkanie, Zbiegł się patrzyć na ono straszliwe potkanie. Ten próżnem nabożeństwem i strachem ujęty, Niepobożny rozumiał uczynek tak święty, Mówiąc, żeby to było już na wieki na się Proteusa rozgniewać, żeby znowu zasię Wypuścił wszytkie swoje morskie stada z wody Na wyspę i odnowił zapomnione szkody;
XLVII.
I że obrażonego lepiej prosić boga O pokój, który odnieść jedna była droga: Aby występnik w morze zaraz niemieszkanie Beł wrzucony na jego gniewu ubłaganie. Tak od jednej pochodnie zapala się druga, Że się świeci ulica wszytka, jako długa; Tak gniew z jednego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 238
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
trzęsieniem ziemi skołatane było.
Przez dwadzieścia dni padając deszcz piasku, i popiołu, okrył ziemię na głębokość czwartej części prętu, gdzie indziej zaś na jeden, i na dwa pręty. Ten deszcz zniszczył zboża, odarł drzewa z liścia, tak dalece, że żadnego owocu niewydały, bydło wypadło dla niedostatku żywności. Znajdowano stada od 500 krów zdechłe. Domy upadały pod ciężarem piasku ziemię okrywającego na 30, i 40 mil francuskich w koło.
Straszliwe były burze, które aż do 30 mil od Arequipa rozciągały się. Tego zaś czasu niebo tak zaćmione było iż w południe świece palić musiano.
Trzęsienie ziemi na wyspie Bornholm morza Bałtyckiego, po powietrzu
trzęsieniem ziemi skołatane było.
Przez dwadzieścia dni padaiąc deszcz piasku, y popiołu, okrył ziemię na głębokość czwartey części prętu, gdzie indziey zaś na ieden, y na dwa pręty. Ten deszcz zniszczył zboża, odarł drzewa z liścia, tak dalece, że żadnego owocu niewydały, bydło wypadło dla niedostatku żywności. Znaydowano stada od 500 krow zdechłe. Domy upadały pod ciężarem piasku ziemię okrywaiącego na 30, y 40 mil francuskich w koło.
Straszliwe były burze, które aż do 30 mil od Arequipa rozciągały się. Tego zaś czasu niebo tak zaćmione było iż w południe świece palić musiano.
Trzęsienie ziemi na wyspie Bornholm morza Bałtyckiego, po powietrzu
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 96
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770