jesień, ta nieladajakie Ma swe przysmaki, to kiedy wszelakie Zbierasz z gałęziów owoce, z którymi Gną się ku ziemi.
To gdy podbierasz z ulów podkurzonych Pachniące miody, które z zarobionych Ulów już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Lub się też w pełnej przechodzisz stodole, Lubo z ciekawym na przepiorki w pole Lub na kusego jeżeliś myśliwy, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja
jesień, ta nieladajakie Ma swe przysmaki, to kiedy wszelakie Zbierasz z gałęziow owoce, z ktorymi Gną się ku ziemi.
To gdy podbierasz z ulow podkurzonych Pachniące miody, ktore z zarobionych Ulow już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Lub się też w pełnej przechodzisz stodole, Lubo z ciekawym na przepiorki w pole Lub na kusego jeżeliś myśliwy, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 350
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
drugichem ledwie do tygodnia zatrzymał, niewątpiąc, że wżdy już w tym czasie te pieniądze przyjdą. Zaczem proszę uniżenie W. K. Mści, Pana mego miłościwego, każ ich wypra-
wować co prędzej: bo obawiam się, że już z zwykłej patiencji wyuzda się żołnierz. Piechota cudzoziemska uciekać poczyna, a polska prawie stadami od rotmistrzów swych bieży; z czego jakie niebezpieczeństwo pod ten czas urość może, łatwie W. K. Mść, Pan mój miłościwy, uważysz. Wrangel, jakom W. K. Mści przeszłą pocztą pisał, stanąwszy pod Gniewem, z daleka się szańcuje, z dział nie do breszy, ale po różnych miejscach
drugichem ledwie do tygodnia zatrzymał, niewątpiąc, że wżdy już w tym czasie te pieniądze przyjdą. Zaczém proszę uniżenie W. K. Mści, Pana mego miłościwego, każ ich wypra-
wować co prędzéj: bo obawiam się, że już z zwykłej patientiej wyuzda się żołnierz. Piechota cudzoziemska uciekać poczyna, a polska prawie stadami od rotmistrzów swych bieży; z czego jakie niebespieczeństwo pod ten czas urość może, łatwie W. K. Mść, Pan mój miłościwy, uważysz. Wrangel, jakom W. K. Mści przeszłą pocztą pisał, stanąwszy pod Gniewem, z daleka się szańcuje, z dział nie do breszy, ale po różnych miejscach
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 120
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
I wnuka, co nie zgrzeszył, zagładził swojego Niewinnego i jeszcze nieurodzonego.
LIV.
Proteus, który bydła Neptunowe pasie I morską wodą władnie, słysząc już po czasie, Na jako ostre przyszła jego dziewka sądy, Łamie wraz wszytkie prawa, wszytkie psuje rządy I straszne morskie dziwy, baleny z orkami Wyprawuje na wyspę wielkiemi stadami, Które nie tylko woły z trzodami mniejszemi, Ale i wsi pustoszą z mieszkańcy swojemi.
LV.
Wpadają i na miasta, murem otoczone, I często je trzymają długo obleżone, Choć to w nocy i we dnie strzegą ludzie zbrojni, Zawżdy w trwodze i w strachu, zawżdy niespokojni. Wsi pustkami zostały, z
I wnuka, co nie zgrzeszył, zagładził swojego Niewinnego i jeszcze nieurodzonego.
LIV.
Proteus, który bydła Neptunowe pasie I morską wodą władnie, słysząc już po czasie, Na jako ostre przyszła jego dziewka sądy, Łamie wraz wszytkie prawa, wszytkie psuje rządy I straszne morskie dziwy, baleny z orkami Wyprawuje na wyspę wielkiemi stadami, Które nie tylko woły z trzodami mniejszemi, Ale i wsi pustoszą z mieszkańcy swojemi.
LV.
Wpadają i na miasta, murem otoczone, I często je trzymają długo obleżone, Choć to w nocy i we dnie strzegą ludzie zbrojni, Zawżdy w trwodze i w strachu, zawżdy niespokojni. Wsi pustkami zostały, z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 161
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
powiaty, Ale i Uwernią obfitą nawiedził I namniejsze miasteczka u Gaszkonów zwiedził. Z Prowence do Brytonów i zaś z Pikardiej Zbiegał wszędzie do samych granic Hiszpaniej.
VII.
Gdy się październik kończy, listopad poczyna, Gdy się już dobrze jesień i zimno zaczyna, Kiedy liście wiatr i mróz z drzewa obijają, Kiedy ptastwa drobniejsze stadami latają, Wyjechał pan z Anglantu za paryską bronę I puścił się dla zguby swojej w drogę onę, Ani jej przestał szukać, póki zima trwała, Ani kiedy się wiosna piękna poczynała.
VIII.
Jednego dnia tak, jako miewał w obyczaju, Jeżdżąc z miasta do miasta i z kraju do kraju, Stanął nad rzeką
powiaty, Ale i Uwernią obfitą nawiedził I namniejsze miasteczka u Gaszkonów zwiedził. Z Prowence do Brytonów i zaś z Pikardyej Zbiegał wszędzie do samych granic Hiszpaniej.
VII.
Gdy się październik kończy, listopad poczyna, Gdy się już dobrze jesień i zimno zaczyna, Kiedy liście wiatr i mróz z drzewa obijają, Kiedy ptastwa drobniejsze stadami latają, Wyjechał pan z Anglantu za paryską bronę I puścił się dla zguby swojej w drogę onę, Ani jej przestał szukać, póki zima trwała, Ani kiedy się wiosna piękna poczynała.
VIII.
Jednego dnia tak, jako miewał w obyczaju, Jeżdżąc z miasta do miasta i z kraju do kraju, Stanął nad rzeką
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 173
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
poganie do szturmu z swojemi mieczami? Bo już wściekły król z Sarce nie da się hamować, Woła, bluźni i pod mur każe następować.
CIX.
Jako więc pospolicie lecie gromadami Muchy z szmerem i skrzydeł skupionych dźwiękami Na pasterskie naczynia, gdzie mleka spuszczają, Lub na słodkie ostatki bankietu wpadają, Albo jako więc szpacy stadami w ogrody Na dojźrzałe dopiero na poły jagody: Tak poganie z okrzykiem srogiem w onej chwili, Który nieba dosiągał, do szturmu skoczyli.
CX.
Wojsko zaś chrześcijańskie na murzech z spisami, Z mieczami, siekierami, kamieńmi, ogniami, Próżne strachów i trwogi, przystępu broniło I lekce sobie groźby pogańskie ważyło; Jeśli
poganie do szturmu z swojemi mieczami? Bo już wściekły król z Sarce nie da się hamować, Woła, bluźni i pod mur każe następować.
CIX.
Jako więc pospolicie lecie gromadami Muchy z szmerem i skrzydeł skupionych dźwiękami Na pasterskie naczynia, gdzie mleka spuszczają, Lub na słodkie ostatki bankietu wpadają, Albo jako więc szpacy stadami w ogrody Na dojźrzałe dopiero na poły jagody: Tak poganie z okrzykiem srogiem w onej chwili, Który nieba dosiągał, do szturmu skoczyli.
CX.
Wojsko zaś chrześcijańskie na murzech z spisami, Z mieczami, siekierami, kamieńmi, ogniami, Próżne strachów i trwogi, przystępu broniło I lekce sobie groźby pogańskie ważyło; Jeśli
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 322
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
sam Adrianopol:
W Lipcu, w Ynsprucku od stopionych na górach śniegów powodź tak wielki, iż na pierwszym piętrze mieszkać niemożna było. Cuchtaus wielki, i wiele domów obaliła, most na rzece Yhn zniosła z niektóremi osobami.
Susza, i powodzi we Francyj na wielu miejscach. Trzecia część jagód winnych usch[...] a! bydło stadami zdychało.
W Yorck. przy Patelejbridge ogień, niewiadomo skąd , w bagnach zajowszy się na dziesięć mil pod ziemią rozciągnął się. Wiele bydła, i ludzi z końmi, i wozami, trafiwszy na ziemię spodem przepaloną w przepaści pogrążonych.
27 Sierpnia: we Slorencij po powtórzonym zachmurzeniu się, i wypogodzeniu Nieba, o 11
sam Adryanopol:
W Lipcu, w Ynsprucku od stopionych na gorach śniegow powodź tak wielki, iż na pierwszym piętrze mieszkać niemożna było. Cuchthaus wielki, y wiele domow obaliła, most na rzece Yhn zniosła z niektoremi osobami.
Susza, y powodzi we Francyi na wielu mieyscach. Trzecia część iagod winnych usch[...] a! bydło stadami zdychało.
W Yorck. przy Pateleybridge ogień, niewiadomo zkąd , w bagnach zaiowszy się na dziesięć mil pod ziemią rozciągnął się. Wiele bydła, y ludzi z końmi, y wozami, trafiwszy na ziemię spodem przepaloną w przepaści pogrążonych.
27 Sierpnia: we Slorenciy po powtorzonym zachmurzeniu się, y wypogodzeniu Nieba, o 11
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 228
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
ustąpieło. Co jak prędko postrzegł F syn Atlasowy Maje/ Milczkiem je odegnawszy/ zakrył między gaje. A iż kradziestwa żaden nie zrozumiał tego/ Oprócz starca w onejże wsi urodzonego/ G Battem go okoliczny lud wszystek mianował. Ten zapustów/ i pastwisk zielonych pilnował Możnego Neleisza: i nad wspaniałymi Ustawiczną straż trzymał/ stadami końskimi. Tegoż się bał; chcąc jednak zabieżeć tej sprawie/ Wziął go za rękę/ i rzekł ku niemu łaskawie: Gospodarzu/ któryś jest kolwiek/ proszę ciebie/ Chciej ty sam mojej pilnej wygodzić potrzebie: Jeśliby o tej trzodzie chciał się kto dowiedzieć/ Nie przyznawaj/ abyś miał kędy o niej
vstąpieło. Co iák prędko postrzegł F syn Atlásowy Máie/ Milczkiem ie odegnawszy/ zákrył między gáie. A iż kradźiestwá żaden nie zrozumiał tego/ Oprocz stárcá w oneyże wśi vrodzonego/ G Battem go okoliczny lud wszystek mianował. Ten zapustow/ y pastwisk źielonych pilnował Możnego Neleiszá: y nád wspániáłymi Vstáwiczną straż trzymał/ stádámi końskimi. Tegoż się bał; chcąc iednak zábieżeć tey spráwie/ Wźiął go zá rękę/ y rzekł ku niemu łáskáwie: Gospodarzu/ ktoryś iest kolwiek/ proszę ćiebie/ Chćiey ty sam moiey pilney wygodźić potrzebie: Iesliby o tey trzodźie chćiał się kto dowiedźieć/ Nie przyznaway/ ábyś miał kędy o niey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 91
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Konservatur w pokojach Pańskich, na wieżach Miasto wietrznika, dla pokazania, skąd wiatr ma wiać; gdyż w tę stronę pysk sympatycznie kieruje: Stąd tę Rybę Kircher zowie AEolium Magnetem, Wietrznym Magnesem.
HARENGI, albo Haleces, Śledzie, są Rybki sama wodą żyjące bez kiszek, według Pleniusza. W nocy ido światła idą stadami, koło Jesiennego AEquinoctium: z igraszki do góry obracają się brzuchami, z których jak od ognia światłość widać na morzu, właśnie jakby błyskało morze. Sposób i miejsce łowienia ich opisałem tu w PEREGRYNANCIE NOWYM traktując o Norwergii.
HYPPOTAMUS albo Koń Morski jest Animal Amphibium, tojest na lądzie i w morzu Zwierz żyjący;
Conservatur w pokoiach Pańskich, na wieżach Miasto wietrznika, dla pokazania, zkąd wiatr ma wiać; gdyż w tę stronę pysk sympatycznie kieruie: Ztąd tę Rybę Kircher zowie AEolium Magnetem, Wietrznym Magnesem.
HARENGI, albo Haleces, Sledzie, są Rybki sama wodą żyiące bez kiszek, według Pleniusza. W nocy ido światła idą stadami, koło Iesiennego AEquinoctium: z igraszki do gory obracaią się brzuchami, z ktorych iak od ognia światłość widać na morzu, właśnie iakby błyskało morze. Sposob y mieysce łowienia ich opisałem tu w PEREGRYNANCIE NOWYM traktuiąc o Norwergii.
HYPPOTAMUS albo Koń Morski iest Animal Amphibium, toiest na lądzie y w morzu Zwierz żyiący;
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 626
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
; w krótce kamień O Ptakach Historia naturalna.
drogi, po nad nią lecący, na podołek jej spuścił; który jak pochodnia świecił się w nocy. AElianus lib: 8 cap: 22. Bociany w Europie poty się bawią, póki ciepło i pożywienie mają; a jak im na tym zbywa obojgu, lecą wielkiemi stadami i pułkami do Egiptu i Murzyńskiej ziemi, nie przed zimnem uciekając, bo chowane i na te są cierpliwe; ale pożywienia szukając, alias żab, wężów, jaszczurek; których w tamtych gorących krajach pełno, osobliwie gdy Nilus rzeka wyleje; jako ich tam wiele oglądał Książę Radziwił peregrynant: tam tedy ten rodzony Ptaków dla
; w krotce kamień O Ptakach Historia naturalna.
drogi, po nad nią lecący, na podołek iey spuscił; ktory iak pochodnia swiecił się w nocy. AElianus lib: 8 cap: 22. Bociány w Europie poty się bawią, poki ciepło y pożywienie maią; á iak im na tym zbywa oboygu, lecą wielkiemi stadami y pułkami do Egyptu y Murzyńskiey ziemi, nie przed zimnem uciekaiąc, bo chowane y na te są cierpliwe; ale pożywienia szukaiąc, alias żab, wężow, iaszczurek; ktorych w tamtych gorących kraiach pełno, osobliwie gdy Nilus rzeka wyleie; iako ich tam wiele oglądał Xiąże Radziwił peregrynant: tam tedy ten rodzony Ptakow dla
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 292
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
przecinać, dlatego w żelaznych mają być konserwowane klatkach. Jedzą chleb i wszelką leguminę, cukier, biszkokty. W krajach tych, gdzie się znajdują, tak są ostróżne obawiając się wężów, iż w lasach na wysokich drzew subtelnych gałązeczkach gniazda sobie jak pilki okrągłe formują, z małą dla wejścia i wyścia dziurką. W Indyj stadami gdy się pasą, papug dwie na wierzchołkach drzewa wartują, te postrzegłszy co niebezpiecznego, znak jaki do zlecenia dają. Historie różne o papugach napisałem w Części 1. Aten pod ptakami. Nierembergius w Historyj naturalnej świadczy, że papuga nauczona była wymawiać wyraźnie te słowa: Sancte Thoma ora pro nobis.
PORFIRIO po Grecku
przecinać, dlatego w żelaznych maią bydź konserwowane klatkach. Iedzą chleb y wszelką leguminę, cukier, biszkokty. W kraiach tych, gdzie się znayduią, tak są ostrożne obawiaiąc się wężow, iż w lasach na wysokich drzew subtelnych gałązeczkach gniazda sobie iak pilki okrągłe formuią, z małą dla weyścia y wyścia dziurką. W Indyi stadami gdy się pasą, papug dwie na wierzchołkach drzewa wartuią, te postrzegłszy co niebespiecznego, znak iáki do zlecenia daią. Historye rożne o papugach napisałem w Części 1. Aten pod ptakami. Nierembergius w Historii naturalney swiadczy, że papugá nauczona była wymawiać wyraznie te słowa: Sancte Thoma ora pro nobis.
PORPHIRIO po Grecku
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 299
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754