, powieda, miejsce starości gotuje, Słychał kiedyś przypowieść. Zła, rzekę, nadzieja; Do rzemiosł to należy, a nie do złodzieja. Nie pomogło Maćkowi: gdzie czego dopadnie, Choć go biją, choć więżą, oczywiście kradnie; Aż do komór, do skrzynek, nie patrzając kluczy, Potem się i do stajen na starość nauczy. Wjeżdżam w miasto, aż Maćka z oną siwą brodą, Gdzieś przy licu złapawszy, na szubieńcę wiodą. Więc dojźrawszy na szyi konopnego wieńca:
Piękne miejsce starości powróz i szubieńca. Nieszczęśliważ to młodość, co siwiznę szpeci. Starzy dwa razy dziećmi, wżdy kołyszą dzieci. 369 (P)
, powieda, miejsce starości gotuje, Słychał kiedyś przypowieść. Zła, rzekę, nadzieja; Do rzemiosł to należy, a nie do złodzieja. Nie pomogło Maćkowi: gdzie czego dopadnie, Choć go biją, choć więżą, oczywiście kradnie; Aż do komór, do skrzynek, nie patrzając kluczy, Potem się i do stajen na starość nauczy. Wjeżdżam w miasto, aż Maćka z oną siwą brodą, Gdzieś przy licu złapawszy, na szubieńcę wiodą. Więc dojźrawszy na szyi konopnego wieńca:
Piękne miejsce starości powróz i szubieńca. Nieszczęśliważ to młodość, co siwiznę szpeci. Starzy dwa razy dziećmi, wżdy kołyszą dzieci. 369 (P)
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 157
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, protektora. Chodzą też czasem po mieście Śpiewający, przez przedmieście, Prosząc jałmużny, chudzięta, Osirociałe chłopięta. Dwór Jaśnie Wielmożnego Jego M.P. Opalińskiego, Marszałka Wielkiego Koronnego.
Wbok za cmentarzem uliczka, Nie wiem, jak zową, przeczniczka; W tej dwór, ma nie mało gmachów, Budowania, stajen, dachów;
Tam konie i masztalerze, Karety, wozy, szpiklerze. Samo państwo w nim nie stawa, Czeladzi to w moc podawa. Dwór Ich Mciów PP. Radzimińskich.
W tym dworze nieraz siadałem Z paniętami, chleb jadałem. I teraz to nie ustało, Choć się inszemu dostało. Mieszkanie w
, protektora. Chodzą też czasem po mieście Śpiewający, przez przedmieście, Prosząc jałmużny, chudzięta, Osirociałe chłopięta. Dwór Jaśnie Wielmożnego Jego M.P. Opalińskiego, Marszałka Wielkiego Koronnego.
Wbok za cmyntarzem uliczka, Nie wiem, jak zową, przeczniczka; W tej dwór, ma nie mało gmachów, Budowania, stajen, dachów;
Tam konie i masztalerze, Karety, wozy, szpiklerze. Samo państwo w nim nie stawa, Czeladzi to w moc podawa. Dwór Ich Mciów PP. Radzimińskich.
W tym dworze nieraz siadałem Z paniętami, chleb jadałem. I teraz to nie ustało, Choć się inszemu dostało. Mieszkanie w
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 107
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
ze kościołów faciati na zachód obracają i mają to za powinność/ lubo żadny niemasz/ tylko nieuważny zwyczaj. To też uwasz/ abyś mógł mieć/ możnali ogrody i sady pod okny albo (jako Kochanowski mówi) w tyle aż pojrzeć mile. Więc i podwórze przestronne dla gospodarskiego domu dla kuchnie/ Piekarni/ Stajen/ Wozowni/ i inszych potrzebnych budynków.
I to rozumiem nie od rzeczy Consideratia, tak dom stawiać/ żebyś z okna sąsiada nie widział. Jeżeli włość wielka to możesz na pagórku o dwóch i trzech piętrach. Bo gdy cię spyta kto/ czyję to wieś widać? odpowiesz śmiele/ moję Jeżeli zaś szczupła majętność
ze kościołow faciati ná záchod obrácáią y máią to zá powinność/ lubo zadny niemász/ tylko nieuważny zwyczay. To też vwasz/ ábyś mogł mieć/ moznali ogrody y sády pod okny álbo (iáko Kochánowski mowi) w tyle áż poyrzeć mile. Więc y podworze przestronne dla gospodárskiego domu dla kuchnie/ Piekárni/ Stáien/ Wozowni/ y inszych potrzebnych budynkow.
I to rozumiem nie od rzeczy Consideratia, ták dom stáwiáć/ zebyś z okná samśiádá nie widźiał. Ieżeli włość wielka to możesz ná págorku o dwoch y trzech piętrách. Bo gdy cię spyta kto/ czyię to wieś widáć? odpowiesz śmiele/ moię Ieżeli záś szczupła máiętność
Skrót tekstu: NaukaBud
Strona: A4v
Tytuł:
Krótka nauka budownicza
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Wdowa i Dziedzice Andrzeja Piotrowczyka
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
architektura, budownictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
popiele. Taż Turków maniera, przecież nieskwapliwie Posłom się skłonic dadzą, wiedząc, w takim zniwie Prędko straci, kto jeszcze nie dojrzałe snopy, Pokwapiwszy się z kosą, do swej znosi szopy. Czynią przecie nadzieję; i na znak jak ważą Królów przyjaźń, kies hukiem z skarbu wynieść kazą Cudnych z Cesarskich stajen kilkanaście koni, W siądzeniu, rządach, drogo oprawionej broni. Jak stroinych, tak poważnych wyprowadzić ktemu Złotem tkane wezgłowia, zasłony, każdemu Zgości zacnych z osobna, nad to prowianty Hoinie z Wołoch, i Budziak naznaczą, i fanty Różne dla wojennego, jako i luznego Ludu, aby żadnemu niebrakło niczego.
popiele. Taż Turkow maniera, przecież nieskwapliwie Posłom się skłonic dadzą, wiedząc, w takim zniwie Prętko straci, kto ieszcze nie doirzałe snopy, Pokwapiwszy się z kosą, do swey znosi szopy. Czynią przecie nadzieię; y na znak iak ważą Krolow przyiazń, kies hukiem z skarbu wynieść kazą Cudnych z Cesarskich staien kilkanaście koni, W siądzeniu, rządach, drogo oprawioney broni. Jak stroinych, tak poważnych wyprowadzić ktemu Złotem tkane wezgłowia, zasłony, kázdemu Zgości zacnych z osobna, nad to prowianty Hoinie z Wołoch, y Budziak naznaczą, y fanty Rożne dla woiennego, iako y luznego Ludu, aby zadnemu niebrakło niczego.
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 19
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Wiosnę i podał je w Polskie ręcę dziwnym sposobem bez wielkiego krwie rozlania tak tedy tę zimę odprawilismy kłocząc się ustawicznie i podjazdami bijąc się z Szwedami.
Poszlismy potym do Prowincyjej Duńskiej która się Zowie Jutląnt a przeszedszy stanął Pułk królewski w Hartuzen Mieście pięknym. Na naszę Chorągiew że się dostała ulica co Niebyło gdzie koni postawić stajen z czego budować nawet i miejsca na budowanie ich niebyło bo bardzo w ciesni między wodami jako Wenecja. Prosilismy się u Wojewody że by nam pozwolił stać we wsi Stanęlismy tedy w Huraum i insze Pułki i Chorągwie po wsiach i Miastach różnych. Ustawa tedy stanęła że by brać po 10 bitych Talerów co miesiąc na k
Wiosnę y podał ie w Polskie ręcę dziwnym sposobem bez wielkiego krwie rozlania tak tedy tę zimę odprawilismy kłocząc się ustawicznie y podiazdami bijąc się z Szwedami.
Poszlismy potym do Prowincyiey Dunskiey ktora się Zowie Iutląnt a przeszedszy stanął Pułk krolewski w Hartuzęn Miescie pięknym. Na naszę Chorągiew że się dostała ulica co Niebyło gdzie koni postawić ztaięn z czego budowac nawet y mieysca na budowanie ich niebyło bo bardzo w ciesni między wodami iako Wenecyia. Prosilismy się u Woiewody że by nąm pozwolił stac we wsi Stanęlismy tedy w Huraum y insze Pułki y Chorągwie po wsiach y Miastach roznych. Ustawa tedy stanęła że by brac po 10 bitych Talerow co miesiąc na k
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 62v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, gryzie płowy. O, kiedybyż do braku i w naszej ojczyźnie, Gdyby kto chciał stosować obrok robociźnie, Siła by osłów w stajni na obroku gołem, Koni w chlewie obaczył na barłogu z wołem. I znalazłby się jeszcze osieł tak łakomy, Co spokojnie koniowi nie da jeść i słomy. Wypychają żołnierzów z stajen do obory, Miejsca i zakupując przed nimi honory Flisowie; nie wstydzi się drugi prosto z szkuty, Usiadszy w krześle, pisać na sejmie statuty. Jakie też? Bogu jawno. Lecz prędzej, niż w radzie, Osła widzieć u żłobu, flisa na biesiadzie, Gdzie starszych i godniejszych od siebie posiada, Choć ni
, gryzie płowy. O, kiedybyż do braku i w naszej ojczyźnie, Gdyby kto chciał stosować obrok robociźnie, Siła by osłów w stajni na obroku gołem, Koni w chlewie obaczył na barłogu z wołem. I znalazłby się jeszcze osieł tak łakomy, Co spokojnie koniowi nie da jeść i słomy. Wypychają żołnierzów z stajen do obory, Miejsca i zakupując przed nimi honory Flisowie; nie wstydzi się drugi prosto z szkuty, Usiadszy w krześle, pisać na sejmie statuty. Jakie też? Bogu jawno. Lecz prędzej, niż w radzie, Osła widzieć u żłobu, flisa na biesiadzie, Gdzie starszych i godniejszych od siebie posiada, Choć ni
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 325
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ciele naszym, I chociaż był w stajni, sądzili, że to niebo. Małe następnie, lecz wdzięczne oddali swe dary Panięciu, I chociaż liche, lecz spodobały się wielce Panu. Dlaczego tak w chatach leniwie, bracia, siedzimy I nie staramy się szukać zrodzonego na ziemi Boga?l Powstańmy żywo i Natury wśród stajen Szukajmy, a niski złożmy mu ukłon.
MENALKA Zdumiałem się, bracia, słysząc, co mówicie! Zatem Dziecię narodzone to Bóg w naszym ciele? O, boska miłości! O, nieba litości wielka! O, Boże, którego ogarnęła litość nad ludźmil Nie trzymasz nas, Boże, długo w zapomnieniu, Ale
ciele naszym, I chociaż był w stajni, sądzili, że to niebo. Małe następnie, lecz wdzięczne oddali swe dary Panięciu, I chociaż liche, lecz spodobały się wielce Panu. Dlaczego tak w chatach leniwie, bracia, siedzimy I nie staramy się szukać zrodzonego na ziemi Boga?l Powstańmy żywo i Natury wśrod stajen Szukajmy, a niski złożmy mu ukłon.
MENALKA Zdumiałem się, bracia, słysząc, co mówicie! Zatem Dziecię narodzone to Bog w naszym ciele? O, boska miłości! O, nieba litości wielka! O, Boże, którego ogarnęła litość nad ludźmil Nie trzymasz nas, Boże, długo w zapomnieniu, Ale
Skrót tekstu: RódLudzOkoń
Strona: 33
Tytuł:
Ekloga, w której ród ludzki ...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1727
Data wydania (nie wcześniej niż):
1727
Data wydania (nie później niż):
1727
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
leniwy! Nie żółwia by potrzeba, co ledwie twe snopy Dźwignąć może pod nogi dzielnej Europy, Którą przyniósł duży wół na tę stronę świata, Ale pegaza (bo ten i biega, i lata), Żeby zaś tę dziewoję w jej ojczyste niwy Przez Czarne stawił morze Azyjej szczęśliwej. Z górnych tu, mówię, stajen trzeba konia, co by Księżyca i ślicznych gwiazd znał dobrze ozdoby, Żeby mógł w Ottomaniech wymyślony miesiąc I światłem złotoblaskim, i rogami przesiąc; WOJNA CHOCIMSKA
Snopek, co dziś tak barzo pochutnywa sobie (Po czasie), żaba obie i chróściel wyzobie. Księżyca tu koniecznie potrzeba na księżyc, Kto chce harde pogaństwo skukłać
leniwy! Nie żółwia by potrzeba, co ledwie twe snopy Dźwignąć może pod nogi dzielnej Europy, Którą przyniósł duży wół na tę stronę świata, Ale pegaza (bo ten i biega, i lata), Żeby zaś tę dziewoję w jej ojczyste niwy Przez Czarne stawił morze Azyjej szczęśliwéj. Z górnych tu, mówię, stajen trzeba konia, co by Księżyca i ślicznych gwiazd znał dobrze ozdoby, Żeby mógł w Ottomaniech wymyślony miesiąc I światłem złotoblaskim, i rogami przesiąc; WOJNA CHOCIMSKA
Snopek, co dziś tak barzo pochutnywa sobie (Po czasie), żaba obje i chróściel wyzobie. Księżyca tu koniecznie potrzeba na księżyc, Kto chce harde pogaństwo zkukłać
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 337
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
inszej matki, brat apostaty tułającego się po Prusiech Brandenburskich. 28. Ciekawość estymowanej na świat cały w ciotce mojej zadość czyniąc, kawalerii całej prezentować się kazałem z rana. Po obiedzie zaś w namiocie moim haupkwartir nazwanym dawałem podwieczorek. Tenże kosztuje mię sto tysięcy dobrej monety excepto parkanów, kuchni, garderoby, stajen i innych atynencji. 29. Garnizon się munsztrował, lecz znającym znaczno, że podróż do zapomnienia onego była okazją lub też dalekość oka mego, w czym teraz po wydanym napomnieniu i moim dozorze być musi lepiej. 30. Ciotka moja, księżna IM wojewodzina brzyska litewska, wdowa, odjechała do dóbr swych Wisznic, gdzie
inszej matki, brat apostaty tułającego się po Prusiech Brandenburskich. 28. Ciekawość estymowanej na świat cały w ciotce mojej zadość czyniąc, kawalerii całej prezentować się kazałem z rana. Po obiedzie zaś w namiocie moim haupkwartir nazwanym dawałem podwieczorek. Tenże kosztuje mię sto tysięcy dobrej monety excepto parkanów, kuchni, garderoby, stajen i innych atynencji. 29. Garnizon się munsztrował, lecz znającym znaczno, że podróż do zapomnienia onego była okazją lub też dalekość oka mego, w czym teraz po wydanym napomnieniu i moim dozorze być musi lepiej. 30. Ciotka moja, księżna JM wojewodzina brzyska litewska, wdowa, odjechała do dóbr swych Wisznic, gdzie
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 61
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
ledwie swych przewlec podola radości. A oczu z Filomele nie spuści nieczystych. nie inaczej/ jako gdy w pazorach sponistych Zająca wniósł na gniazdo/ orzeł: ów zwysoka Trudno ujść ma/ z korzyści ten nie złoży oka. Już droga objechana: Armata strudzona Weszła na brzegi: gdy król/ córę Pandyona/ Do stajen w ciemnym lesie skrytych ciągnie chutnie. Kędy zbladlą/ zalękłą/ więc drżącą okrutnie/ I z płaczem pytajacą siostry/ tarasuje: Z swą się nawet niecnotą odkrywszzy/ morduje I pannę/ i jedyną: lub czyniacą mnogi Krzyk na ojca/ na siostrę/ a ze wszech na Bogi/ Trzęsie się jak owieczka skatowana srodze
ledwie swych przewlec podola radośći. A oczu z Philomele nie spuśći nieczystych. nie inaczey/ iáko gdy w pazorách sponistych Záiącá wniosł ná gniazdo/ orzeł: ow zwysoká Trudno vyść ma/ z korzyśći ten nie złoży oká. Iuż drogá obiechána: Armatá strudzoná Weszłá ná brzegi: gdy krol/ corę Pándyoná/ Do staien w ćiemnym leśie skrytych ćiągnie chutnie. Kędy zbladlą/ zálękłą/ więc drżącą okrutnie/ Y z płáczem pytáiacą śiostry/ tárasuie: Z swą się náwet niecnotą odkrywszzy/ morduie Y pánnę/ y iedyną: lub czyniacą mnogi Krzyk ná oycá/ ná śiostrę/ á ze wszech ná Bogi/ Trzęśie się iak owieczká skátowána srodze
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 153
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636