Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się teraz śmierci sam nie wyfiglował, Od której już na wieczną wzdany banicją Czekam tu na strasznego dnia egzekucją. Koniowi.
Tu ciężkimi pracami strudzony i laty U złej przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasów swoich koń nieprzepłacony, Lecz by się zrobić musiał, choćby był stalony. Teraz już same gnaty, mięso psi włożyli W brzuchy swoje, za co mu rekwiem zawyli. Zającowi.
Od wściekłych psów gromady zajączek ubogi Zadławionym, jeszcze mię na kołku za nogi Po śmierci zawiesiła myśliwcza hołota Bojąc się, bym nie skakał jako za żywota. Wilkowi w jamie.
Zdradliwym niecnotliwego gąsiora zwiedziony Krzykiem
Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się teraz śmierci sam nie wyfiglował, Od ktorej już na wieczną wzdany banicyą Czekam tu na strasznego dnia egzekucyą. Koniowi.
Tu ciężkimi pracami strudzony i laty U złej przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasow swoich koń nieprzepłacony, Lecz by się zrobić musiał, choćby był stalony. Teraz już same gnaty, mięso psi włożyli W brzuchy swoje, za co mu rekwiem zawyli. Zającowi.
Od wściekłych psow gromady zajączek ubogi Zadławionym, jeszcze mię na kołku za nogi Po śmierci zawiesiła myśliwcza hołota Bojąc się, bym nie skakał jako za żywota. Wilkowi w jamie.
Zdradliwym niecnotliwego gąsiora zwiedziony Krzykiem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 480
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
po pałacu tam i sam szukają.
XXI.
Niesłychane to beły i niezwykłe czary, Które Atlant z Kareny wynalazł był stary, Aby Rugier przez onę tak foremną sprawę Tak długo koło tego miał swoję zabawę, Ażby skutki minęły złych gwiazd i ustały, Co prędką młodzieńcowi śmierć obiecowały. Nie pomogła Alcyna i zamek stalony: Chce znowu swych sztuk skusić Atlant nauczony.
XXII.
Lecz nie tylko Rugiera, ale naprzedniejsze Rycerze chrześcijańskie i co najmężniejsze Pragnął Atlant wprowadzić w pałac znamienity, Aby Rugier nie mógł być z ich ręki zabity; A żeby wszyscy, póki tam bawić się mieli, Niedostatków i głodów jakich nie cierpieli, Tak opatrzył on
po pałacu tam i sam szukają.
XXI.
Niesłychane to beły i niezwykłe czary, Które Atlant z Kareny wynalazł był stary, Aby Rugier przez onę tak foremną sprawę Tak długo koło tego miał swoję zabawę, Ażby skutki minęły złych gwiazd i ustały, Co prętką młodzieńcowi śmierć obiecowały. Nie pomogła Alcyna i zamek stalony: Chce znowu swych sztuk skusić Atlant nauczony.
XXII.
Lecz nie tylko Rugiera, ale naprzedniejsze Rycerze chrześcijańskie i co najmężniejsze Pragnął Atlant wprowadzić w pałac znamienity, Aby Rugier nie mógł być z ich ręki zabity; A żeby wszyscy, póki tam bawić się mieli, Niedostatków i głodów jakich nie cierpieli, Tak opatrzył on
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 253
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie chcesz, czego pragną moje Żądania; jaśniejszemi więc ukażęć słowy, Czemu chcę pojedynek z tobą mieć surowy.
XVII.
W ustawach jużbym zbłądził nie lekko żołnierskich, Gdybym cię jeszcze w sztukach nie doznał szermierskich, Nie wiedząc, jeśli z ręku twych miecz wyostrzony Umie tak srogi raz dać, jako grot stalony. Zsiadajże, nie mieszkając, zsiadaj z konia tego, A dobywaj go zaraz od boku twojego. Nie wątp nic: pierwszej tobie ustąpię ja chwały, Tylko chcę widzieć, z bronią jakoś też jest śmiały”. PIEŚŃ XXXI.
XVIII.
Syn Amonów wspaniałem słowom się dziwuje I bić się nieodwłocznie pieszo obiecuje
nie chcesz, czego pragną moje Żądania; jaśniejszemi więc ukażęć słowy, Czemu chcę pojedynek z tobą mieć surowy.
XVII.
W ustawach jużbym zbłądził nie lekko żołnierskich, Gdybym cię jeszcze w sztukach nie doznał szermierskich, Nie wiedząc, jeśli z ręku twych miecz wyostrzony Umie tak srogi raz dać, jako grot stalony. Zsiadajże, nie mieszkając, zsiadaj z konia tego, A dobywaj go zaraz od boku twojego. Nie wątp nic: pierwszej tobie ustąpię ja chwały, Tylko chcę widzieć, z bronią jakoś też jest śmiały”. PIEŚŃ XXXI.
XVIII.
Syn Amonów wspaniałem słowom się dziwuje I bić się nieodwłocznie pieszo obiecuje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 432
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie beł dłuższy w pogańskiem obozie I tam, gdzie wschód zapala Febus na swem wozie.
XII.
Z tak sławnego zwycięstwa namniej niewesoły Grabia, widząc na ziemi oba przyjacioły, Z siodła chyżo wypada, bieży do swojego Brandymarta, a serce strach przenika jego. Widzi szkaradnem cięciem szyszak rozwalony, Jakiego lub siekiera lub berdysz stalony Nie mógłby srożej sprawić, bo jak kartę jaką Przestrzygnęła go szabla przez blachę dwojaką.
XIII.
Podnosi legusieńko, smutny, żałośliwy, Szyszaka i widzi raz zły, nielitościwy, Który miedzy obie brwi do nosa samego Rozczepił czoło gładkie męża serdecznego. Jednak tak wiele jeszcze zostało w niem ducha, Iż kilka słów powiedzieć
nie beł duższy w pogańskiem obozie I tam, gdzie wschód zapala Febus na swem wozie.
XII.
Z tak sławnego zwycięstwa namniej niewesoły Grabia, widząc na ziemi oba przyjacioły, Z siodła chyżo wypada, bieży do swojego Brandymarta, a serce strach przenika jego. Widzi szkaradnem cięciem szyszak rozwalony, Jakiego lub siekiera lub berdysz stalony Nie mógłby srożej sprawić, bo jak kartę jaką Przestrzygnęła go szabla przez blachę dwojaką.
XIII.
Podnosi legusieńko, smutny, żałośliwy, Szyszaka i widzi raz zły, nielutościwy, Który miedzy obie brwi do nosa samego Rozczepił czoło gładkie męża serdecznego. Jednak tak wiele jeszcze zostało w niem ducha, Iż kilka słów powiedzieć
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 256
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w tem myśli utkwił wszystkie swoje, Aby póki trwać będą z Bradamantą boje, Od nikogo poznany nie beł, ma na pieczy Namniejszej z dawnych swoich z sobą nie brać rzeczy.
LX
Zaczem i Balizardę srogą zostawuje, Wiedząc, iż gdzie jeno w blach najduższy zajmuje, Kruszy go, jako szklany; stokroć hełm stalony, Stokroć puklerz nigdy jej nie strzymał pławiony. Nadto i teraźniejszej młotkiem ostrze psuje I wszystek hart z twardością pierwszą odejmuje. Potem gdy zaiskrzywał Febus dzień rumiany, Skłóty tysiącem żalów, szedł na plac ubrany,
LXVII.
Ubrany w Leonowę zbroję nabijaną, Na tę zaś gęsto włożył szatę haftowaną: w czerwonem polu sroży się
w tem myśli utkwił wszystkie swoje, Aby póki trwać będą z Bradamantą boje, Od nikogo poznany nie beł, ma na pieczy Namniejszej z dawnych swoich z sobą nie brać rzeczy.
LX
Zaczem i Balizardę srogą zostawuje, Wiedząc, iż gdzie jeno w blach najduższy zajmuje, Kruszy go, jako śklany; stokroć hełm stalony, Stokroć puklerz nigdy jej nie strzymał pławiony. Nadto i teraźniejszej młotkiem ostrze psuje I wszystek hart z twardością pierwszą odejmuje. Potem gdy zaiskrzywał Febus dzień rumiany, Skłóty tysiącem żalów, szedł na plac ubrany,
LXVII.
Ubrany w Leonowę zbroję nabijaną, Na tę zaś gęsto włożył szatę haftowaną: w czerwonem polu sroży się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 352
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Taki jeden, jak drugi; ten się w pole stawił, Ów w miejscu skrytem myśl swą i odludnem bawił.
LXVIII.
Bohatyrki zaś wielkiej insza wola była. Bo jeśli Rugierową szablę przytępiła Miłość zbytnia, tej gniewy tak broń wyostrzyły, Iż nigdy bystrsze brzytwy balwierskie nie były. Pragnie serdeczna dziewka, aby blach stalony Przepędziwszy, jak papier subtelnie ścieńczony, Jednem cięciem do serca drogę otworzyła I nienawisną z niego duszę wystraszyła.
LXIX.
Jako po groźnem grzmieniu burza zapalczywa Wichry w skok rozpędziwszy, dachy rozsiepywa, W mgnieniu oka z piaskami słone miesza wały, Buki wywraca, duże sztukami rwie skały; Bojaźnią zwierz przejęty do jaskiń uchodzi
, Taki jeden, jak drugi; ten się w pole stawił, Ów w miejscu skrytem myśl swą i odludnem bawił.
LXVIII.
Bohatyrki zaś wielkiej insza wola była. Bo jeśli Rugierową szablę przytępiła Miłość zbytnia, tej gniewy tak broń wyostrzyły, Iż nigdy bystrsze brzytwy balwierskie nie były. Pragnie serdeczna dziewka, aby blach stalony Przepędziwszy, jak papier subtelnie ścieńczony, Jednem cięciem do serca drogę otworzyła I nienawisną z niego duszę wystraszyła.
LXIX.
Jako po groźnem grzmieniu burza zapalczywa Wichry w skok rozpędziwszy, dachy rozsiepywa, W mgnieniu oka z piaskami słone miesza wały, Buki wywraca, duże sztukami rwie skały; Bojaźnią źwierz przejęty do jaskiń uchodzi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 352
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
kopie wziąwszy, w swoje kładą toki I tak w się przykro w żartkiem skoku uderzyli, Iż obie aż do gałek, jako lód, skruszyli.
CIX.
Drzewo pogańskie w tarczy sam śrzodek trafiło, Ale najmniejszej szkody w niej nie uczyniło, Bo miedź, co ją czterykroć Mulcyber ćwiczony Dla Hektora wypławił, grot zniosła stalony. Rugier także w kraj trafił puklerza twardego, Który wskróś przepędziwszy, kęs blachu przedniego Zdziurawił i szerokich piersi jednem razem Dosiągł srogiej kopiej hartownem żelazem.
CX.
Z tak gwałtownego razu doliny zadrżały I przyległejsze lasy okropny dźwięk dały. Kopia się w drobniuchne trzaski zdruzgotała I na kształt mniejszych ptasząt pod niebo leciała. Jak
kopie wziąwszy, w swoje kładą toki I tak w się przykro w żartkiem skoku uderzyli, Iż obie aż do gałek, jako lód, skruszyli.
CIX.
Drzewo pogańskie w tarczy sam śrzodek trafiło, Ale najmniejszej szkody w niej nie uczyniło, Bo miedź, co ją czterykroć Mulcyber ćwiczony Dla Hektora wypławił, grot zniosła stalony. Rugier także w kraj trafił puklerza twardego, Który wskróś przepędziwszy, kęs blachu przedniego Zdziurawił i szerokich piersi jednem razem Dosiągł srogiej kopiej hartownem żelazem.
CX.
Z tak gwałtownego razu doliny zadrżały I przyległejsze lasy okropny dźwięk dały. Kopia się w drobniuchne trzaski zdruzgotała I na kształt mniejszych ptasząt pod niebo leciała. Jak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 391
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pałacach się jawi: Ani ten/ coby święta ogłasał godowne/ Krzyk jest? lecz który boje/ znać dawa gwałtowne. W nagłe obróciła się myśl dobra rozruchy. Przyrównaćby morzu mógł/ które szumne duchy Wiatrowe/ zamieszawszy wodą/ burze rady. Srogiej/ wściekły Fineus/ herst przedniejszy zwady/ Trząsajac jesionowy szeselin stalony/ Owom/ rzekł/ owo mściciel/ ubieżanej żony. Ni skrzydła/ ni Jupiter/ w zdradne przekiniony Złoto/ wybawi mi cię. Mierzył w tym szalony. Co czynisz? krzyknie Cefeus; co za myśl cię żenie Na złe mój bracie: w tejże u ciebie jest cenie Przysługa: takli zdrowie
páłacách się iáwi: Ani ten/ coby świętá ogłasał godowne/ Krzyk iest? lecz ktory boie/ znáć dawa gwałtowne. W nagłe obroćiłá się myśl dobra rozruchy. Przyrownaćby morzu mogł/ ktore szumne duchy Wiátrowe/ zámieszawszy wodą/ burze rády. Srogiey/ wśćiekły Phineus/ herst przednieyszy zwády/ Trząsáiac ieśionowy szeselin stalony/ Owom/ rzekł/ owo mśćićiel/ vbieżáney żony. Ni skrzydłá/ ni Iupiter/ w zdradne przekiniony Złoto/ wybáwi mi ćię. Mierzył w tym szalony. Co czynisz? krzyknie Cepheus; co zá myśl cię żenie Ná złe moy bráćie: w teyże v ciebie iest cenie Przysługá: tákli zdrowie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 104
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
grzbietu swego Lwa Nemejskiego. Ramiona które na sobie dźwigały Gwiazdy wysokie w suknią się ubrały Z drogiej purpury w Tyrze urobionej. Boski to ogień mówię doświadczony. Nazbyt jest możny, jako wielkie morze Ziemię oblewa: jak gdy gasną zorze, Jasne na Niebie, gwiazdy się wydają, Wszystkie za pana kraje jego znają. Czują stalony grot jego dzirydy, Śliczne wbłękitnym morzu Nereidy, Nie zgaszą ognia morskiemi falami. Pali i rodżaj okryty piórami, Jak wielki toczą miłością dotknioni Bój, Cielcy oswe trzody zajuszoni! Sami jelenie ciężkie wojny stroją. Jeśli o miłą samicę się boją: Kiedy zarykną, znaki o miłości Dają zaczetej. I złych w Cynko-
grzbietu swego Lwá Nemeyskiego. Rámioná ktore ná sobie dźwigáły Gwiazdy wysokie w suknią się ubráły Z drogiey purpury w Tyrze urobioney. Boski to ogięń mowię doswiádczony. Názbyt iest możny, iáko wielkie morze Zięmię oblewa: iák gdy gásną zorze, Jásne ná Niebie, gwiazdy się wydáią, Wszystkie zá páná kráie iego znáią. Czuią stalony grot iego dźirydy, Sliczne wbłękitnym morzu Nereidy, Nie zgaszą ogniá morskięmi fálámi. Pali y rodźay okryty piorámi, Ják wielki toczą miłośćią dotknioni Boy, Cielcy oswe trzody záiuszoni! Sámi ielenie cięszkie woyny stroią. Jesli o miłą sámicę się boią: Kiedy zárykną, znáki o miłośći Dáią záczetey. I złych w Cynko-
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 135
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
bez przysady, ty niezwojowany Możesz o męstwo certować z Bogami, Możesz z mężnego porównać rękami gdy naśladujesz Alcyda wmłodości. Samego Marsa wyrownasz dzielności. Kiedy, rumaka dosiędziesz dzielnego, Sprawniejszyś jest od kastora mężnego Możesz Cyllara zażyć Spartańskiego, Dwiema palcami wodząc cugle jego. A kiedy dzidę wszystką siłą rzucisz, Dalej, stalony grot wpole zarzucisz. Niźli kreteńczyk szybkie puszcza strzały. Jeślić się Partów gry upodobały Gdy wgórę strzelisz, żadna nadół strzała Niespadnie, żeby wptaku nie utkwiała, Zsamych obłoków pyszne łupy zwodzisz. Uroda mężom (gdy wielu przechodzisz) Rzadko bezkarna. ciebie niech Bóg broni Zawsze łaskawy, niech ci
bez przysády, ty niezwoiowány Możesz o męstwo certowáć z Bogámi, Możesz z mężnego porownáć rękámi gdy násláduiesz Alcydá wmłodośći. Sámego Mársá wyrownasz dźielnośći. Kiedy, rumaka dosiędźiesz dźielnego, Spráwnieyszyś iest od kástorá mężnego Możesz Cyllárá záżyć Spártáńskiego, Dwiemá pálcámi wodząc cugle iego. A kiedy dźidę wszystką siłą rzucisz, Dáley, stalony grot wpole zárzucisz. Niźli kreteńczyk szybkie puszcza strzały. Jeslić się Pártow gry upodobáły Gdy wgorę strzelisz, żadna nadoł strzáłá Niespádnie, żeby wptaku nie utkwiáłá, Zsámych obłokow pyszne łupy zwodźisz. Vrodá mężom (gdy wielu przechodźisz) Rzadko bezkárna. ciebie niech Bog broni Záwsze láskáwy, niech ći
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 158
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696