ta kompanija oddała hetmanowi, tak marszałek hetmański, przezwiskiem Zamoyski, chorąży łomżyński, kazał namiot rozbić i obydwóch paszów do niego przyprowadzić, przydawszy im ludzi dla straży i dla posługi. Ten Sylistryjski Pasza posłał kogoś do marszałka hetmańskiego z tą propozycją, że „Nie zna się na mojej osobie, gdy mi w kupie daje stancyją z Ali Paszą, z którym dla mojej powagi i honoru razem stać nie mogę, bo on o jednym tule, to jest buńczuku, chodzi, a ja o trzech, zarówno jak i sam Wezyr". Kazał im marszałek odpowiedzieć, że jak mu Pan Bóg da na wolność wyniść, to się u siebie będzie
ta kompanija oddała hetmanowi, tak marszałek hetmański, przezwiskiem Zamoyski, chorąży łomżyński, kazał namiot rozbić i obydwóch paszów do niego przyprowadzić, przydawszy im ludzi dla straży i dla posługi. Ten Sylistryjski Pasza posłał kogoś do marszałka hetmańskiego z tą propozycją, że „Nie zna się na mojej osobie, gdy mi w kupie daje stancyją z Ali Paszą, z którym dla mojej powagi i honoru razem stać nie mogę, bo on o jednym tule, to jest buńczuku, chodzi, a ja o trzech, zarówno jak i sam Wezyr". Kazał im marszałek odpowiedzieć, że jak mu Pan Bóg da na wolność wyniść, to się u siebie będzie
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 83
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
patrzały, A swą twarz lubo wszytkie zakrywały Wellami, jednak bystre ich źrzenice Pnęły się na wierzch wskroś przez jedwabnice Chcąc się napatrzyć cudzych obyczajów I ludzi z obcych — w swojej stronie — krajów. Wtym kilka radnych panów miasta tego Strojnych stanęło, humoru pięknego, Przed kamienicą, do której wjeżdżali Goście i w której swą stancyją mieli. Co tam za kredens, co za mowy były, Tego mię polskie Muzy nie uczyły, Bo coś przystojnie francuskim językiem Stanąwszy rajcy swym zwyczajnym szykiem Do Zawadzkiego natenczas mówili, Gdy go do owej kamińce prosili. Zawadzki także francuskiemi słowy — Z powagą wzniózszy swej wesołej głowy — Rzecz im zapłacił, czym się
patrzały, A swą twarz lubo wszytkie zakrywały Wellami, jednak bystre ich źrzenice Pnęły się na wierzch wskroś przez jedwabnice Chcąc się napatrzyć cudzych obyczajów I ludzi z obcych — w swojej stronie — krajów. Wtym kilka radnych panów miasta tego Strojnych stanęło, humoru pięknego, Przed kamienicą, do której wjeżdżali Goście i w której swą stancyją mieli. Co tam za kredens, co za mowy były, Tego mię polskie Muzy nie uczyły, Bo coś przystojnie francuskim językiem Stanąwszy rajcy swym zwyczajnym szykiem Do Zawadzkiego natenczas mówili, Gdy go do owej kamińce prosili. Zawadzki także francuskiemi słowy — Z powagą wzniózszy swej wesołej głowy — Rzecz im zapłacił, czym się
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 150
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Rzekę mój Panie Bracie nie czyn ze mię WSC błaznem już ci z konia zsiadać nie będę. Rzecze dam się pociągnąć. Ba choć byś się WSC kazał nie tylko ciągnąć ale i na dwoję rozerwać to z tego nic niebędzie.
Pojechałem tedy tym Traktem na Smorkowerze Posłów nie zastałem dano mi tedy stancyją piękną u Moskala dostatniego. Gospodarz sam tylko sporządza uwija się gospodyniej nie obaczysz jeść gotują prowiantów dano dosyć i od Ryb i od miąs mieszkałem tam cztery dni puko Posłowie nie nadiechali. A Gospodyniej niewidziałem. Bo tam oni zony tak chowają ze jej słońce niedojdzie wielką niewolą cierpią zony i ustawiczne Więzienie
Przyjechali
. Rzekę moy Panie Bracie nie czyn ze mię WSC błaznem iuz ci z konia zsiadać nie będę. Rzecze dam się pociągnąć. Ba choc bys się WSC kazał nie tylko ciągnąć ale y na dwoię rozerwać to z tego nic niebędzie.
Poiechałęm tedy tym Traktem na Smorkowerze Posłow nie zastałęm dano mi tedy stancyią piękną u Moskala dostatniego. Gospodarz sąm tylko sporządza uwiia się gospodyniey nie obaczysz ieść gotuią prowiantow dano dosyć y od Ryb y od miąs mieszkałęm tam cztery dni puko Posłowie nie nadiechali. A Gospodyniey niewidziałęm. Bo tam oni zony tak chowaią ze iey słonce niedoydzie wielką niewolą cierpią zony y ustawiczne Więzienie
Przyjechali
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 163v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688