nieprzyjacielskich w polu słali szczerem. Nie wspominam Witolda z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z triumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy,
nieprzyjacielskich w polu słali szczerem. Nie wspominam Witolda z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazyje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z tryumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 187
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
INFORMACJA GEOGRAFICZNA O SFERZE ZIEMNEJ ŚWIATA.
Ziemianin, od ziemi rzeczony człowiek,winien nietylko zbawiennie pamiętać, iż co do ciała z ziemi wyszedł, i w ziemę się obróci. Ale i chwalebną rozumnej duszy ciekawością uważać, co to jest ta ziemia? którą Wszechmocność Boska rzuciła po stopy ludzkie, i tąż dzielnością konserwacyj swojej utrzymuje. A że wielu to ich stan, to zdrowie, to koszta to zabawy niepozwalają, aby cudze zwiedzili kraje. I owszem, rzecz prawie niepodobna, aby kto wszystkie części ziemi, morza, Państwa, królestwa, Prowincje, lubo najciekawszy nogami zmierzył, okiem zlustrował
JNFORMACYA GEOGRAFICZNA O SFERZE ZIEMNEY SWIATA.
Ziemianin, od ziemi rzeczony człowiek,winien nietylko zbawiennie pamiętać, iż co do ciałá z ziemi wyszedł, y w ziemę się obroci. Ale y chwalebną rozumney duszy ciekawością uważać, co to iest ta ziemia? ktorą Wszechmocność Boská rzuciła po stopy ludzkie, y tąż dzielnością konserwacyi swoiey utrzymuie. A że wielu to ich stan, to zdrowie, to koszta to zabawy niepozwaláią, aby cudze zwiedzili kráie. Y owszem, rzecz prawie niepodobna, áby kto wszystkie części ziemi, morza, Páństwa, krolestwa, Prowincye, lubo nayciekawszy nogami zmierzył, okiem zlustrował
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz, zalotów niesyty, Końskimi stan swój okryje kopyty, A więcej wskóra, niż gdy boskie stopy Bawolim rogiem okrył dla Europy. A gdy ją będą w bieg różnie ćwiczony Koniuszy z Litwy i drugi z Korony Kawalkowali — o, jakie korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem kapryjole! Bujaj, o cudna klaczo, bujaj sobie, Rozmnażaj stado, które
i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz, zalotów niesyty, Końskimi stan swój okryje kopyty, A więcej wskóra, niż gdy boskie stopy Bawolim rogiem okrył dla Europy. A gdy ją będą w bieg różnie ćwiczony Koniuszy z Litwy i drugi z Korony Kawalkowali — o, jakie korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem kapryjole! Bujaj, o cudna klaczo, bujaj sobie, Rozmnażaj stado, które
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 11
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć ma napolskie stąd mury, stąd morze; Pijałeś i te, chociaż ich niewiele, Co się rodziły na szczerym popiele Piekielnej Somy, gdzie dla gruntu żmudnie Ziemie skopanej wiadrem ciągną studnie; Piłeś, w Grecy jej nie stawiwszy stopy, Potężne greki w szynkach Partenopy;
I do pustej się nie trudząc Korsyki, Wiesz, że Bas ty ja do tyk wiąże łyki. Aleś sam zjeździł kalabryjskie brzegi I na tamteczne sypał wina śniegi W nieznośnym słońcu; widziałeś obfite Sykulskie góry, macicą przykryte, Piłeś z Mesyny, z Palermu i z
jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć ma napolskie stąd mury, stąd morze; Pijałeś i te, chociaż ich niewiele, Co się rodziły na szczerym popiele Piekielnej Somy, gdzie dla gruntu żmudnie Ziemie skopanej wiadrem ciągną studnie; Piłeś, w Grecy jej nie stawiwszy stopy, Potężne greki w szynkach Partenopy;
I do pustej się nie trudząc Korsyki, Wiesz, że Bas ty ja do tyk wiąże łyki. Aleś sam zjeździł kalabryjskie brzegi I na tamteczne sypał wina śniegi W nieznośnym słońcu; widziałeś obfite Sykulskie góry, macicą przykryte, Piłeś z Mesyny, z Palermu i z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 53
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.
Wiernemu Izraelowi Słup raz ognisty, drugi raz z obłoku, Prowadząc ich ku domowi, Nieoderwany strzegł ustawnie boku, Świecąc im jasnym promieniem W obłędnej nocy, w dzień kryjąc ich cieniem;
A nam słup, od biczów krwawy, Jest przewodnikiem do niebieskiej włości I skaże gościniec prawy, Gdzie zastarzałe mamy złożyć złości, Stopy dusze obłędliwej Do ścieżki wiary prostując prawdziwej.
Wy, starodawni Rzymianie, Chcąc mieć swe dzieła do wieków podane, Antoninie i Trajanie, Wystawiliście słupy niewidane, Na których widzieć wyryte Triumfy sławne, walki znamienite;
A Pan na znak swej wygranej, Że swe i nasze zniósł nieprzyjaciele, Na sztuce skały kopanej I własnym
.
Wiernemu Izraelowi Słup raz ognisty, drugi raz z obłoku, Prowadząc ich ku domowi, Nieoderwany strzegł ustawnie boku, Świecąc im jasnym promieniem W obłędnej nocy, w dzień kryjąc ich cieniem;
A nam słup, od biczów krwawy, Jest przewodnikiem do niebieskiej włości I skaże gościniec prawy, Gdzie zastarzałe mamy złożyć złości, Stopy dusze obłędliwej Do ścieżki wiary prostując prawdziwej.
Wy, starodawni Rzymianie, Chcąc mieć swe dzieła do wieków podane, Antoninie i Trajanie, Wystawiliście słupy niewidane, Na których widzieć wyryte Tryumfy sławne, walki znamienite;
A Pan na znak swej wygranej, Że swe i nasze zniósł nieprzyjaciele, Na sztuce skały kopanej I własnym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 216
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Gdy albowiem 100, przemultyplikujesz przez 20; wynidzie liczba ludzi 2000 ile by się ich zmieścić mogło w nawie średniej Kościoła, gdyby ławki nie były szersze nad łokieć. Wiele Piechoty może stanąć w Dziedzińcu Pałacowym na kwadrat podłuźny, którego ściana jedna ma łokci 80, druga 60; dawszy każdemu miejsca wszerz po 3. stopy, a wzdłuż po stop piąci, tak wyrachujesz. Ze łokieć długi zawiera w sobie stop dwie, obrócić potrzeba 80 łokci, na 160 stop: i 60 łokci, na stop 120. Toż przemultyplikowawszy 160, przez 120, produkt 19 200, rozdzielić potrzeba przez plac jednemu piechotnemu naznaczony, stop 15. (który
. Gdy álbowiem 100, przemultyplikuiesz przez 20; wynidźie liczbá ludźi 2000 ile by się ich zmieśćić mogło w nawie srzedniey Kośćiołá, gdyby ławki nie były szersze nád łokieć. Wiele Piechoty może stánąć w Dżiedźińcu Páłacowym ná kwádrat podłuźny, ktorego śćiáná iedná ma łokći 80, druga 60; dawszy káżdemu mieyscá wszerz po 3. stopy, á wzdłuż po stop piąći, ták wyráchuiesz. Ze łokieć długi záwiera w sobie stop dwie, obroćić potrzebá 80 łokći, ná 160 stop: y 60 łokći, ná stop 120. Toż przemultyplikowawszy 160, przez 120, produkt 19 200, rozdźielić potrzebá przez plác iednemu piechotnemu náznáczony, stop 15. (ktory
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 76
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Sto dwadzieścia pięć kroków staje czyni chłopom, Ośm stajań wymierzonych Włoska mila daje, Polak zaś na połpiąciu mil Włoskich przestaje. Miary Geometryczne, na łokieć Krakowski rozwiązane. DWadzieścia cztery calów, łokieć jeden zbiera: Dłoń cztery, Piądź dwanaście tych calów zawiera. Tychże calów szesnaście jednę stopę dzieli, Dwa łokcia za trzy stopy zdawna wszyscy mieli. Sto dwadzieścia pięć kroków jedno liczy staje; Cztery sta i szesnaście toż łokci wydaje. Szesnaście nad to calów. Staj sześć i trzydzieści Geometra prawdziwy w Polskij mili wieści: Ma ośm Geometrycznych stajan, mila Włoska, Chce piętnaście tysięcy łokci, mila Polska. Nauka XXXIII. O Różnicy Łanów.
Sto dwádźieściá pięć krokow stáie czyni chłopom, Ośm stáiań wymierzonych Włoska milá dáie, Polak záś ná połpiąćiu mil Włoskich przestáie. Miáry Geometryczne, ná łokieć Krákowski rozwiązáne. DWádźieśćiá cztery calow, łokieć ieden zbiera: Dłoń cztery, Piądź dwánaśćie tych calow záwiera. Tychże calow szesnaśćie iednę stopę dźieli, Dwá łokćiá zá trzy stopy zdawná wszyscy mieli. Sto dwádźieśćiá pięć krokow iedno liczy stáie; Cztery stá y szesnaśćie toż łokći wydáie. Szesnaśćie nád to calow. Stay sześc y trzydźieści Geometrá prawdźiwy w Polskiy mili wieśći: Ma ośm Geometrycznych stáian, milá Włoska, Chce piętnaśćie tyśięcy łokći, milá Polska. NAVKA XXXIII. O Rożnicy Łanow.
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 146
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
, jako mówią, tak szkaradnie śmierdzi, Zwłaszcza gdy nie tylko sra, ale jeszcze pierdzi. Panna drwi i od śmiechu ledwie nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu,
, jako mówią, tak szkaradnie śmierdzi, Zwłaszcza gdy nie tylko sra, ale jeszcze pierdzi. Panna drwi i od śmiechu ledwie nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 363
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mając konsolacyją, żeśmy bytności Najjaśniejszego Majestatu W.K.M., p.n.m., w nasze osierociałe kraje doczekali. Gdzie po Bogu Wszechmogącym mając największą nadzieję, że w naszych ciężarach możemy uznać ojcowskiej klemencji, o którą żebrząc Miłościwego Najjaśniejszego Pana Naszego Miłościwego z tą naszą płaczliwą supliką pod miłościwe stopy ścieląc się to wyrazić musiemy, że im. pan Reichemberk będąc ekonomem przez lat 3 bez żadnego respektu i miłosierdzia nas ubogich ludzi uciemiężał, że podczas konfederacji dość przez im. pana marszałka konfederackiego byliśmy zdarci, jednak nic nam nie defalkując, jeszcze z górą tak czynszowe, ekspensowe, jako wiktowe i inne podatki powybierał
mając konsolacyją, żeśmy bytności Najjaśniejszego Majestatu W.K.M., p.n.m., w nasze osierociałe kraje doczekali. Gdzie po Bogu Wszechmogącym mając największą nadzieję, że w naszych ciężarach możemy uznać ojcowskiej klemencyi, o którą żebrząc Miłościwego Najjaśniejszego Pana Naszego Miłościwego z tą naszą płaczliwą supliką pod miłościwe stopy ścieląc się to wyrazić musiemy, że jm. pan Reichemberk będąc ekonomem przez lat 3 bez żadnego respektu i miłosierdzia nas ubogich ludzi uciemiężał, że podczas konfederacyi dość przez jm. pana marszałka konfederackiego byliśmy zdarci, jednak nic nam nie defalkując, jeszcze z górą tak czynszowe, ekspensowe, jako wiktowe i inne podatki powybierał
Skrót tekstu: SupKuzRzecz
Strona: 27
Tytuł:
Suplika poddanych kuźnickich do króla
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
listy urzędowe
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
mil 18 zjechał i tak onę klacz nagle spędził, że przez 2 niedziele sechszy upadła, przez co na tynfów 40 mizernemu człowiekowi zaszkodził. A swoich czworo koni mając konserwował i takowe nadzwyczajne zbytki wymyślając, tak jako bestyjalstwo jakie postronkami biwszy, psami ze dworu szczuje.
Więc ścieląc się z tą naszą płaczliwą supliką pod miłościwe stopy Najjaśniejszego Majestatu K. M., p.n.m., upadając żebrzemy, aby odtąd już my dworów i innych panów podstarościch w miasteczku i kluczu naszym nie mieli, jeno wielmożnego im. pana Miczety, podkomorzego powiatu grodzieńskiego za dzierżawcę nam naznaczyć raczył, my mieszczanie, Żydzi, z całym kluczem ubogim upraszamy
mil 18 zjechał i tak onę klacz nagle spędził, że przez 2 niedziele sechszy upadła, przez co na tynfów 40 mizernemu człowiekowi zaszkodził. A swoich czworo koni mając konserwował i takowe nadzwyczajne zbytki wymyślając, tak jako bestyjalstwo jakie postronkami biwszy, psami ze dworu szczuje.
Więc ścieląc się z tą naszą płaczliwą supliką pod miłościwe stopy Najjaśniejszego Majestatu K. M., p.n.m., upadając żebrzemy, aby odtąd już my dworów i innych panów podstarościch w miasteczku i kluczu naszym nie mieli, jeno wielmożnego jm. pana Miczety, podkomorzego powiatu grodzieńskiego za dzierżawcę nam naznaczyć raczył, my mieszczanie, Żydzi, z całym kluczem ubogim upraszamy
Skrót tekstu: SupKuzRzecz
Strona: 28
Tytuł:
Suplika poddanych kuźnickich do króla
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
listy urzędowe
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955