”
Do Wiednia tedy z Krakowa mil 50. W Wiedniu zabawiłem się dni trzy, wyjechałem die 22 Julii. Z Wiednia do Neysztadtu mil 8, droga bardzo dobra; austeria pod „Kozłem," gospodyni zła.
23^go^. Z Neysztadtu pod góry, dobrej drogi mil 4.
24^go^. Stamtąd przez górę straszną jedną, której 2 mile zwysz do noclegu przez dzień przejechaliśmy mil 5.
25^go^. Do Kofemberku mil 4 złej drogi, już to w górach; austeria Sub urso. Z Kofemberku do Loju mil 3, także złej drogi; to miasto porządne, kamienica gdziem stał bardzo piękna, łóżko tam miałem
”
Do Wiednia tedy z Krakowa mil 50. W Wiedniu zabawiłem się dni trzy, wyjechałem die 22 Julii. Z Wiednia do Neysztadtu mil 8, droga bardzo dobra; austerya pod „Kozłem," gospodyni zła.
23^go^. Z Neysztadtu pod góry, dobréj drogi mil 4.
24^go^. Ztamtąd przez górę straszną jedną, któréj 2 mile zwysz do noclegu przez dzień przejechaliśmy mil 5.
25^go^. Do Koffemberku mil 4 złéj drogi, już to w górach; austerya Sub urso. Z Koffemberku do Loiu mil 3, także złéj drogi; to miasto porządne, kamienica gdziem stał bardzo piękna, łóżko tam miałem
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 78
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
. Sejm doszły Warszawski decydował Traktaty z Cesarzem przeciw Turkom, za interpozycją mocna Innocentego XI. Papieża, ile że już Turcy Wiedeń oblegli byli z wielkim niebezpieczeństwem Chrześcijaństwa, Tegoż Roku 15. Sierpnia Król we 30000. Wojska ruszył z Krakowa ku Wiedniowi, gdzie na początku Września znacznie Król Jan wsparł Cesarza, bo Turcy straszną klęskę od Wojska Polskiego ponieśli, az nocą uchodzić musieli od oblężonego Miasta do Węgier. Nazajutrz Leopold Cesarz wyjechał do Obozu Polskiego na podziekowanie wyzwolonego Wiednia Królowi Janowi, z wyrażeniem tegoż samego wszystkim Wojskowym objeżdżając cały obóz. Wojsko nasze potym ku Presburgowi ruszyło, gdzie znowu pod Miastem Parkanem potkać się musiało niespodziewanie z Turkami,
. Seym doszły Warszawski decydował Traktaty z Cesarzem przećiw Turkom, za interpozycyą mocna Innocentego XI. Papieża, ile że już Turcy Wiedeń oblegli byli z wielkim niebespieczeństwem Chrześćiaństwa, Tegoż Roku 15. Sierpnia Król we 30000. Woyska ruszył z Krakowa ku Wiedniowi, gdźie na początku Września znacznie Krol Jan wsparł Cesarza, bo Turcy straszną klęskę od Woyska Polskiego ponieśli, az nocą uchodźic muśieli od oblężonego Miasta do Węgier. Nazajutrz Leopold Cesarz wyjechał do Obozu Polskiego na podźiekowanie wyzwolonego Wiednia Królowi Janowi, z wyraźeniem tegoż samego wszystkim Woyskowym objeżdżając cały obóz. Woysko nasze potym ku Presburgowi ruszyło, gdźie znowu pod Miastem Parkanem potkać śię muśiało niespodźiewanie z Turkami,
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 115
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
Leżą węgle, z saletrą i z siarką zmieszane; Ledwie padnie, ledwie tknie, jako się nagłemi Ziemia i niebo świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prędko za niem biegł Orland skwapliwy, Jako leci bełt, z prędkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I czego nie mógł sprawić i uczynić
Leżą węgle, z saletrą i z siarką zmieszane; Ledwie padnie, ledwie tknie, jako się nagłemi Ziemia i niebo świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prętko za niem biegł Orland skwapliwy, Jako leci bełt, z prętkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I czego nie mógł sprawić i uczynić
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 191
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
głośne trąby uderzyło, I strasznemi, co nieba tykały, dźwiękami Przeraziło pogaństwo zimnemi mrozami.
XLIII.
Rynald wprzód przed wszytkiemi ostrogą po boku Konia kole i bieży, drzewo niosąc w toku, I na strzelenie z łuku zostawuje roty Za sobą, do Marsowej kwapiąc się roboty. Jako więc wicher z szumem zmieszany przychodzi I straszną niepogodę za sobą przywodzi, Z takiemi zawołany rycerz z hufca pędy Biegł na nieprzyjacielskie zastawione rzędy.
XLIV.
Ujźrzawszy Sarraceny na się następ taki, Strachu i przyszłej klęski ukazują znaki; Widać, że jem drżą drzewa pochylone w ręku, Nogi w strzemionach, wodza trzymane u łęku. Sam Pulian nie znając Rynalda mężnego,
głośne trąby uderzyło, I strasznemi, co nieba tykały, dźwiękami Przeraziło pogaństwo zimnemi mrozami.
XLIII.
Rynald wprzód przed wszytkiemi ostrogą po boku Konia kole i bieży, drzewo niosąc w toku, I na strzelenie z łuku zostawuje roty Za sobą, do Marsowej kwapiąc się roboty. Jako więc wicher z szumem zmieszany przychodzi I straszną niepogodę za sobą przywodzi, Z takiemi zawołany rycerz z hufca pędy Biegł na nieprzyjacielskie zastawione rzędy.
XLIV.
Ujźrzawszy Sarraceny na się następ taki, Strachu i przyszłej klęski ukazują znaki; Widać, że jem drżą drzewa pochylone w ręku, Nogi w strzemionach, wodza trzymane u łęku. Sam Pulian nie znając Rynalda mężnego,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 368
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niedziel na tej trawiemy elekcji, zatym solenissime o zgwałcenie prawa tego protestując się wychodzę.” Repetował mój mołojec kilka razy me słowa, ale nigdy nie mógł trafić do końca i powiedział, że to jest przydłuższa oracja, trzeba by ją skrócić. Takem musiał mego dyscypuła blisko do pana Rojkiewicza prowadzić i tam tę tak straszną cycerońską mowę musiałem mu napisać etc. Dalszą opuszczam relacyją, wszak pomniemy, że ten sejm na tej racji i protestacji był w oczach naszych zerwany.
Takie historyje mógłbym o każdym, kto wchodzi w tajemne intrygi, sejmie zerwanym powiedzieć; dosyć tej jednej za zwierciadło, w którym widzieć wszystkie insze możemy i
niedziel na tej trawiemy elekcyi, zatym solenissime o zgwałcenie prawa tego protestując się wychodzę.” Repetował mój mołojec kilka razy me słowa, ale nigdy nie mógł trafić do końca i powiedział, że to jest przydłuższa oracyja, trzeba by ją skrócić. Takem musiał mego dyscypuła blisko do pana Rojkiewicza prowadzić i tam tę tak straszną cycerońską mowę musiałem mu napisać etc. Dalszą opuszczam relacyją, wszak pomniemy, że ten sejm na tej racyi i protestacyi był w oczach naszych zerwany.
Takie historyje mógłbym o każdym, kto wchodzi w tajemne intrygi, sejmie zerwanym powiedzieć; dosyć tej jednej za zwierciadło, w którym widzieć wszystkie insze możemy i
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 154
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
/ I dmy rozpędzające wywiedzione chmury. EE A wiatr zaś południowy wyprowadził z góry/ ten wyleciał. Tu wiatru z południa zmyśloną osobę pięknie opisał Poeta, przydawając mu głowę, twarz, brodę, ręce, i skrzydła prędkości. A wiatr zaś południowy wyprowadził z gury: Ten wyleciał namokłe skrzydła zewsząd mając/ A straszną twarz obłokiem brudnym okrywając/ Broda ciężka ode dżdżów/ ze włosów ściekały Wody/ na czele wszędzie czarne mgły siedziały. Pióra i dolki/ które na nich się czynieły/ Wilgotnymi kroplami napełnione beły. A jak ręką pchnął chmury szeroko zwiezszone Grzmot wstaje/ dżdże się leją z nieba zagęszczone: F Tęcza poseł Junony/ przyobłokszy
/ Y dmy rozpądzáiące wywiedźione chmury. EE A wiátr záś południowy wyprowádźił z gory/ ten wylećiał. Tu wiátru z południá zmyśloną osobę pięknie opisał Poeta, przydawáiąc mu głowę, twarz, brodę, ręce, y skrzydłá prędkośći. A wiátr záś południowy wyprowádźił z gury: Ten wylećiał námokłe skrzydłá zewsząd máiąc/ A strászną twarz obłokiem brudnym okrywáiąc/ Brodá ćięszka ode dżdżow/ ze włosow śćiekáły Wody/ ná czele wszędźie czarne mgły śiedźiáły. Piorá y dolki/ ktore ná nich się czynieły/ Wilgotnymi kroplámi nápełnione beły. A iák ręką pchnął chmury szeroko zwiezszone Grzmot wstáie/ dżdże się leią z niebá zágęszczone: F Tęczá poseł Iunony/ przyoblokszy
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 18
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
oczu było/ już jest zagaszone. I sto ok twych jednaż noc o raz ogarnęła. C Jednak te Saturnowa córka wyłupieła/ D I ptaka swego pióra osadziła nimi/ I odmianami ogon upstrzyła świetnymi. E Sama natychże miast się srodze zapeleła/ Ani gniewu nadalej swego odłożeła/ Ale zaraz na oczy i myśl wystawieła F Straszną Jędzę Erynnim: chcąc aby wsadzieła G Zdrajczynej Argolickiej w serce ślepą trwogę/ I przez świa biegającą straszyła niebogę. H sam ostatni po srogich pracach pozostawał Nilus/ co się jej przez się przeprawić nie dawał: Którego gdy we wszystkim dotknęła się biegu/ Położywszy kolana swe na kraju brzegu/ Przypadła/ a ku gorze długą
oczu było/ iuż iest zagaszone. Y sto ok twych iednáż noc o raz ogárnęłá. C Iednák te Sáturnowá corká wyłupiełá/ D Y ptaká swego piorá osádźiłá nimi/ Y odmianámi ogon vpstrzyłá świetnymi. E Sámá natychże miast się srodze zápelełá/ Ani gniewu nadáley swego odłożełá/ Ale záraz ná oczy y myśl wystáwiełá F Strászną Iędzę Erinnim: chcąc áby wsádźiełá G Zdrayczyney Argolickiey w serce ślepą trwogę/ Y przez świá biegáiącą strászyłá niebogę. H sam ostátni po srogich pracách pozostawał Nilus/ co się iey przez się przepráwić nie dawał: Ktorego gdy we wszystkim dotknęłá się biegu/ Położywszy koláná swe ná kráiu brzegu/ Przypádłá/ á ku gorze długą
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 43
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ i miasta Bogów zacnie wystawione/ I Kościoły tam ujźrzysz/ pełne skarbów drogich. Nie myl się/ drogę tylko zdradliwą/ a srogich Zwierząt kształty. A żebyś nie chybił tej drogi/ Kk Potrzebać iść przez Byka przeciwnego rogi/ Ll I Luk Emoński/ Mm i Lwa paszczękę zjadłego/ Nn I przez Niedźwiadka straszną swoję krążącego Szyje wielkim zakołem/ Oo i Raka/ któremu Już się inakszym kształtem kark krąży/ niż temu. Ani ty tego możesz sobie obiecować/ Być to łatwo przyść miało konie te sprawować: Konie ogniami srogie/ które w piersiach mają/ I którymi i usty i nozdrzem dmuchają. Zaledwie mnie samego posłuszne być śmieją
/ y miastá Bogow zacnie wystáwione/ Y Kośćioły tám vyźrzysz/ pełne skárbow drogich. Nie myl się/ drogę tylko zdradliwą/ á srogich Zwierząt kształty. A żebyś nie chybił tey drogi/ Kk Potrzebáć iść przez Byká przećiwnego rogi/ Ll Y Luk Emoński/ Mm y Lwá paszczekę ziadłego/ Nn Y przez Niedźwiadka straszną swoię krążącego Szyie wielkim zakołem/ Oo y Raká/ ktoremu Iuż się inákszym kształtem kárk krąży/ niż temu. Ani ty tego możesz sobie obiecowáć/ Być to łátwo przyść miało konie te spráwowáć: Konie ogniámi srogie/ ktore w pierśiach máią/ Y ktorymi y vsty y nozdrzem dmucháią. Záledwie mnie sámego posłuszne bydź śmieią
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 51
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
do sławy nieśmiertelnej wrota otwiera/ gdy śmierci już widomie/ do siebie lecącej/ kroku nie ustępują/ ale jako mur potężnie stojąc/ wszelką bojaźń piersiami swemi rozbija/ nie na karki swe wsadzają: Te w skromności kochającego; (która Rzeczpospolita żywi i zdobi/ bogaci i potężną czyni/ wspaniałą/ życzliwym miłą/ nieprzyjaciołom straszną) gdy dla zbytku leniwe/ do rozkoszy niechętnie być się ukażą: gdy tam skądby żal/ i smętek nieszczęście z ubóstwem przydać się miało/ nie poniosą: gdy czerstwe zawsze/ nie podagrą zwątlone/ nie obżarstwem naruszone będą. Aleć już czas Obraz szlachetny przed oczy twe/ Cna Korono Polska wystawić. Zacni
do sławy nieśmiertelney wrotá otwiera/ gdy śmierći iuż widomie/ do siebie lecącey/ kroku nie vstępuią/ ále iáko mur potężnie stoiąc/ wszelką boiazń pierśiámi swemi rozbiia/ nie ná kárki swe wsadzáią: Te w skromnośći kocháiącego; (ktora Rzeczpospolita żywi y zdobi/ bogáći y potężną czyni/ wspániáłą/ życzliwym miłą/ nieprzyiaćiołom strászną) gdy dla zbytku leniwe/ do roskoszy niechętnie bydz się vkażą: gdy tám skądby żal/ y smętek niesczęśćie z vbostwem przydáć się miáło/ nie poniosą: gdy czerstwe záwsze/ nie podágrą zwątlone/ nie obżárstwem náruszone będą. Aleć iuż czás Obraz szláchetny przed oczy twe/ Cna Korono Polska wystáwić. Zacni
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: L
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
, nec inuocare, nec corde cogitare. Tak też między wszytkiemi dobrodziejstwy i darami jego świętymi/ nie mamy rzeczy zacniejszej/ godniejszej/ i świątobliwszej/ nad Sakrament Ciała i krwie Pana Chrystusowej/ który z Bóstwem/ i człowieczeństwem swoim prawdziwie/ i rzeczywiście zamyka się pod osobami chleba i wina na ołtarzu/ kiedy kapłan odprawując straszną ofiarę przy Mszy świętej/ mocą słów Zbawicielowych poświęca/ i przemienia istotę chleba i wina w prawdziwe Ciało i krew Pana Chrystusową; i ofiraruje to Bogu Ojcu niebieskiemu/ za grzechy świata wszytkiego/ mówiąc te słowa: Odo Arcybiskup Cameracensis wykładając Kanon Misse, uważa te słowa pilno i mówi: Datum, dicit possessionem actus.
, nec inuocare, nec corde cogitare. Ták też między wszytkiemi dobrodźieystwy y dárámi iego świętymi/ nie mamy rzeczy zacnieyszey/ godnieyszey/ y świątobliwszey/ nád Sákráment Ciáłá y krwie Páná Chrystusowey/ ktory z Bostwem/ y człowieczeństwem swoim prawdźiwie/ y rzeczywiśćie zámyka się pod osobámi chlebá y wina ná ołtarzu/ kiedy kápłan odpráwuiąc strászną ofiárę przy Mszy świętey/ mocą słow Zbáwićielowych poświąca/ y przemienia istotę chlebá y winá w prawdźiwe Ciáło y krew Páná Chrystusową; y ofiráruie to Bogu Oycu niebieskiemu/ zá grzechy świátá wszytkiego/ mowiac te słowá: Odo Arcybiskup Cameracensis wykłádáiąc Canon Missae, vważa te słowá pilno y mowi: Datum, dicit possessionem actus.
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 28
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649