Bandyrze, doszły do Polski i do wiadomości Litwie in Aprili, których tenor taka, a naprzód co od króla szwedzkiego. Uniwersał króla szwedzkiego.
17^go^ Aprilis cesarz chrześcijański Joseph z rana o godzinie dziesiątej na ospę umarł. Wielka in Imperio consternatio, i wielkie zamysły pomieszała. Król imć August do Wiednia pobiegł. Successum tego strasznego wyroku w Europie, vide infra. Uniwersał króla imci Stanisława.
Żebyśmy się nie zdali surdis narrare, et ad rautos loqui, tojest do tych, którzy dobrowolnie in adversa dobru pospolitemu ruunt, fata ipsoque sunt pejores fato, circa illegitimas pertinaciter stawając potestates. Wiec lubo pro usitata forma kancelarii zachowujemy generalitatem przy ofiarowaniu łaski
Bandyrze, doszły do Polski i do wiadomości Litwie in Aprili, których tenor taka, a naprzód co od króla szwedzkiego. Uniwersał króla szwedzkiego.
17^go^ Aprilis cesarz chrześciański Joseph z rana o godzinie dziesiątéj na ospę umarł. Wielka in Imperio consternatio, i wielkie zamysły pomieszała. Król imć August do Wiednia pobiegł. Successum tego strasznego wyroku w Europie, vide infra. Uniwersał króla imci Stanisława.
Żebyśmy się nie zdali surdis narrare, et ad rautos loqui, tojest do tych, którzy dobrowolnie in adversa dobru pospolitemu ruunt, fata ipsoque sunt pejores fato, circa illegitimas pertinaciter stawając potestates. Wiec lubo pro usitata forma kancellaryi zachowujemy generalitatem przy ofiarowaniu łaski
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 282
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
to sam Pan Bóg, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u diabła w d... Złemu juryście.
Chytrymi konceptami wichrowatej głowy I zdradnego języka wykrętnymi słowy
Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się teraz śmierci sam nie wyfiglował, Od której już na wieczną wzdany banicją Czekam tu na strasznego dnia egzekucją. Koniowi.
Tu ciężkimi pracami strudzony i laty U złej przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasów swoich koń nieprzepłacony, Lecz by się zrobić musiał, choćby był stalony. Teraz już same gnaty, mięso psi włożyli W brzuchy swoje, za co mu rekwiem zawyli. Zającowi.
Od wściekłych psów gromady zajączek
to sam Pan Bog, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u djabła w d... Złemu juryście.
Chytrymi konceptami wichrowatej głowy I zdradnego języka wykrętnymi słowy
Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się teraz śmierci sam nie wyfiglował, Od ktorej już na wieczną wzdany banicyą Czekam tu na strasznego dnia egzekucyą. Koniowi.
Tu ciężkimi pracami strudzony i laty U złej przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasow swoich koń nieprzepłacony, Lecz by się zrobić musiał, choćby był stalony. Teraz już same gnaty, mięso psi włożyli W brzuchy swoje, za co mu rekwiem zawyli. Zającowi.
Od wściekłych psow gromady zajączek
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 480
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał gębą krople w przykrym znoju. Potem zaś jako ptak przed niepogodą Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą;
jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał gębą krople w przykrym znoju. Potem zaś jako ptak przed niepogodą Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ich tysięcy spełna, abo mało Nie więcej w rozpalonem przykopie zostało, Co weń weszli, nie mogąc odeprzeć gwałtowi, Ale się tak wściekłemu zdało ich wodzowi. Wszyscy zgaśli, tak wielkiem ogniem ogarnieni, Od nagłych i łakomych pożarci płomieni. Sam Rodomont, który beł przyczyną ich złego, Zdrowo uszedł z onego pożaru strasznego.
V.
Który będąc i zbrojnem i tak ciężkiem chłopem, Skoczył na drugą stronę i beł za przykopem; I by był wszedł z inszemi w on dół niebezpieczny, Jużby beł ten jego szturm pewnie ostateczny. Obraca wściekłe oczy na otchłań piekielną I widząc wielki ogień i klęskę śmiertelną Swoich ludzi, ginących przez straszne
ich tysięcy spełna, abo mało Nie więcej w rozpalonem przykopie zostało, Co weń weszli, nie mogąc odeprzeć gwałtowi, Ale się tak wściekłemu zdało ich wodzowi. Wszyscy zgaśli, tak wielkiem ogniem ogarnieni, Od nagłych i łakomych pożarci płomieni. Sam Rodomont, który beł przyczyną ich złego, Zdrowo uszedł z onego pożaru strasznego.
V.
Który będąc i zbrojnem i tak ciężkiem chłopem, Skoczył na drugą stronę i beł za przykopem; I by był wszedł z inszemi w on dół niebezpieczny, Jużby beł ten jego szturm pewnie ostateczny. Obraca wściekłe oczy na otchłań piekielną I widząc wielki ogień i klęskę śmiertelną Swoich ludzi, ginących przez straszne
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 331
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Miecz ostry, miecz śmiertelny, tego zatnie w czoło, Tego w piersi, to głowy, to ręce ucina, I im dalej, tem więcej srożyć się poczyna, Krew z duszami wylewa i swe ku bojowi Nawraca i lękliwe chorągwie stanowi; Tak wojsko, już po wielkiej części nachylone, Wspiera znowu, do boju strasznego wrócone.
LXXV.
Tem czasem król Agramant, sławy i czci chciwy I krwie nieprzyjacielskiej, wchodzi w bój straszliwy. Ma z sobą Faruranta, przywojcę wielkiego, Sorydana, Balwerca nieokróconego, I z mężnem Bambiragiem króla Pruzjona I inszych, których trudno mianować imiona, Tak wiele, żeby łatwiej mógł zliczyć obfite Liście z drzew
Miecz ostry, miecz śmiertelny, tego zatnie w czoło, Tego w piersi, to głowy, to ręce ucina, I im dalej, tem więcej srożyć się poczyna, Krew z duszami wylewa i swe ku bojowi Nawraca i lękliwe chorągwie stanowi; Tak wojsko, już po wielkiej części nachylone, Wspiera znowu, do boju strasznego wrócone.
LXXV.
Tem czasem król Agramant, sławy i czci chciwy I krwie nieprzyjacielskiej, wchodzi w bój straszliwy. Ma z sobą Faruranta, przywojcę wielkiego, Sorydana, Balwerca nieokróconego, I z mężnem Bambiragiem króla Pruzyona I inszych, których trudno mianować imiona, Tak wiele, żeby łatwiej mógł zliczyć obfite Liście z drzew
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 376
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rzeczy jako nagiego/ jako jednego/ łatwie go zwojować; ale i wszelka Rzeczpospolita jako trzcina by namniejszy powienie wietrzyk/ tylko się nie złamie. Czemu: obywatele jej ludzkości/ ani łaskawości nie mają; a gdzie tych niemasz/ rzeczy najpotrzebniejszej/ takom wyższej powiedział/ miłości nie będzie: i stanie okręt na gorze strasznego Oceanu/ bez masztu/ bez żaglów/ bez sternika: i nie będzie pokory/ to jest posłuszeństwa/ bo skąd ustępuje ludzkość/ tam pycha wstępuje: jakieś wysokie rozumienie o sobie; inszych wzgardą: nikogo słuchać nie chce: swą dumą idzie/ a zatym wszytko złe. Dała łaskawość Rzymowi zdrowie: albowiem gdyby Valerius
rzeczy iáko nágiego/ iáko iednego/ łatwie go zwoiowáć; ále y wszelka Rzeczpospolita iáko trzćiná by namnieyszy powienie wietrzyk/ tylko się nie złamie. Czemu: obywátele iey ludzkośći/ áni łáskáwośći nie máią; á gdzie tych niemász/ rzeczy naypotrzebnieyszey/ takom wysszey powiedział/ miłośći nie będzie: y stánie okręt ná gorze strásznego Oceanu/ bez másztu/ bez żaglow/ bez sterniká: y nie będźie pokory/ to iest posłuszeństwá/ bo skąd vstępuie ludzkość/ tám pychá wstępuie: iákieś wysokie rozumienie o sobie; inszych wzgardą: nikogo słucháć nie chce: swą dumą idzie/ á zátym wszytko złe. Dáłá łáskáwość Rzymowi zdrowie: álbowiem gdyby Valerius
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: H
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
zwiastujesz im odemnie. Gdy ja będę mówił do niepobożnego/ niepobożny ty śmiercią umrzesz/ a tybyś mu nie mówił/ żeby niepobożny porzucił drogi swoje/ on niepobożnik w nieprawości swej umrze/ ale krwie jego z ręki twojej będę pożądał. Srogie zaprawdę słowo i straszliwy wyrok. Czyli nieboicie się ani się lękacie strasznego dnia onego/ w który z powierzonej wam trzody macie dać liczbę: Nie straszy was ona sprawiedliwego Pana mowa/ Zły sługo i leniwy miałeś pieniądze moje/ polecić je było tym co pieniędzmi handlują/ a ja przyszedszy wziął bym był co jest mego i z przyrobkiem. Weźmcież tedy od niego ten talent/ a
zwiástuiesz im odemnie. Gdy ia będe mowił do niepobożnego/ niepobożny ty śmierćią vmrzesz/ á tybyś mu nie mowił/ żeby niepobożny porzućił drogi swoie/ on niepobożnik w niepráwości swey vmrze/ ále krwie iego z ręki twoiey będę pożądał. Srogie záprawdę słowo y strászliwy wyrok. Cżyli nieboićie się áni się lękaćie strásznego dniá onego/ w ktory z powierzoney wam trzody maćie dáć licżbę: Nie strászy was oná spráwiedliwego Páná mowá/ Zły sługo y leniwy miałeś pieniądze moie/ polećić ie było tym co pieniądzmi hándluią/ á ia przyszedszy wźiął bym był co iest mego y z przyrobkiem. Weźmćież tedy od niego ten tálent/ á
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 12v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
tobie nie doznawam. Izali tedy szkodliwemu temu twojemu odstępstwu troista Rzymskiego Biskupa Korona powodem była? i szarłatowe odzienie? śrebra/ złota/ i kamieni drogich niezliczone mnóstwo? Miast/ Zamków/ i Wsi bez liczby? w przód idących i na zadzie strzegących wielmożna ozdoba? w okrąg/ i obostronnie zbrojno stojących Drabantów gotowość? Strasznego wszechmocnego głosu/ Tak chcę/ tak rozkazuję/ gromy? Toli cię Synu w niewolą do tego dworu zaciągnęło? i nie dziw/ Abowiem ci którzy się podług świata tego Elementów sprawują świecki rozum mają. A którzy podług Ducha się rządzą/ na oko widzą i wiedzą/ że wszystko to/ nic inszego/ jedno
tobie nie doznawam. Izali tedy szkodliwemu temu twoiemu odstępstwu troista Rzymskiego Biskupá Koroná powodem byłá? y szárłatowe odzienie? śrebrá/ złotá/ y kámieni drogich niezlicżone mnostwo? Miast/ Zamkow/ y Wśi bez licżby? w przod idących y ná zádźie strzegących wielmożna ozdobá? w okrąg/ y obostronnie zbroyno stoiących Drábántow gotowość? Strásznego wszechmocnego głosu/ Ták chcę/ ták roskázuię/ gromy? Toli ćię Synu w niewolą do tego dworu záćiągnęło? y nie dźiw/ Abowiem ći ktorzy się podług świátá tego Elementow spráwuią świecki rozum máią. A ktorzy podług Duchá się rządzą/ ná oko widzą y wiedzą/ że wszystko to/ nic inszego/ iedno
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 32
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
była od ludzi złośliwych stroniła, próżność by była świata nic nie zaszkodziła. Na ostatek, żem z tobą mieszkało zdradliwie, usty często złorzecząc i łając zelżywie, te rzeczy, które baczysz, są mi zostawione: dom ciasny, smród, robactwo ze mnie urodzone. Wiem, że z martwych powstanę w dzień sądu strasznego i z tobą oraz pójdę do ognia wiecznego. W mękach wiecznych obadwa umierać będziemy, a przecie, umierając, nigdy nie umrzemy!”. Dusza
Dusza na to podniesie głos barzo płaczliwy: “Ach, iżem kiedy przyszła na świat nieszczęśliwy! Czemuż wżdy Bóg dopuścił, żem się taka stała, wiedząc
była od ludzi złośliwych stroniła, próżność by była świata nic nie zaszkodziła. Na ostatek, żem z tobą mieszkało zdradliwie, usty często złorzecząc i łając zelżywie, te rzeczy, które baczysz, są mi zostawione: dom ciasny, smród, robactwo ze mnie urodzone. Wiem, że z martwych powstanę w dzień sądu strasznego i z tobą oraz pójdę do ognia wiecznego. W mękach wiecznych obadwa umierać będziemy, a przecie, umierając, nigdy nie umrzemy!”. Dusza
Dusza na to podniesie głos barzo płaczliwy: “Ach, iżem kiedy przyszła na świat nieszczęśliwy! Czemuż wżdy Bóg dopuścił, żem się taka stała, wiedząc
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 42
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
widzę, jak tędy kto do śmierci przydzie». Rzekł Anioł, iż: «Nie o tej drodze rozumiane mają być one słowa w Piśmie powiedziane,
lecz o drodze światowej życia swawolnego, na rozkoszach, niewstydzie, tańcach strawionego». Gdy z pracą dalej poszli, zaszli do jednego, jakby kuźnie ognistej, padołu strasznego. A tu też słychać było ciężkie narzekania, płacz, jęczenia i «Biada!» straszliwe wołania. Więc tedy rzecze Anioł: «Kata zowią tego Wulkan, który zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza: «Panie mój, czy ja będę dana katu temu, na męki do niego posłana?». Rzecze
widzę, jak tędy kto do śmierci przydzie». Rzekł Anioł, iż: «Nie o tej drodze rozumiane mają być one słowa w Piśmie powiedziane,
lecz o drodze światowej życia swawolnego, na rozkoszach, niewstydzie, tańcach strawionego». Gdy z pracą dalej poszli, zaszli do jednego, jakby kuźnie ognistej, padołu strasznego. A tu też słychać było ciężkie narzekania, płacz, jęczenia i «Biada!» straszliwe wołania. Więc tedy rzecze Anioł: «Kata zowią tego Wulkan, który zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza: «Panie mój, czy ja będę dana katu temu, na męki do niego posłana?». Rzecze
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004