piersi węże zsały: Z Ust/ siarczyste płomienie/ gęsto wybuchały. Dwa psy/ ręce jej gryzły: dwie strzały ogniste/ Uszami przenikały przez skronie kościste. Głowę/ jako bujny snop/ pod czas lata/ kłosów/ Okrywały jaszczurki/ miasto własnych włosów. Ledwie żywi/ że taką ujrzeli postawę/ Aż ich cieszy straszydło/ w ten sens dając sprawę: Nie trwożcie się bynamniej/ Boży przyjaciele/ Zejście ujrzeli na mnie/ mąk strasznych tak wiele: Jam jest ona przeklęta/ com się Spowiadała/ Zdana na takie męki/ żem grzech zatrzymała. W tym Kapłan poprzysięże/ na Boga żywego; Aby dała przyczynę karania/
pierśi węże zsáły: Z Vst/ śiárczyste płomięnie/ gęsto wybucháły. Dwá psy/ ręce iey gryzły: dwie strzáły ogniste/ Vszámi przenikáły przez skronie kośćiste. Głowę/ iáko buyny snop/ pod czás látá/ kłosow/ Okrywáły iászczurki/ miásto własnych włosow. Ledwie żywi/ że táką vyrzeli postawę/ Aż ich ćieszy strászydło/ w ten sens dáiąc spráwę: Nie trwożćie się bynámniey/ Boży przyiáćiele/ Ześćie vyrzeli ná mnie/ mąk strasznych ták wiele: Iam iest oná przeklętá/ com się Spowiadáłá/ Zdáná ná tákie męki/ żem grzech zátrzymáła. W tym Kápłan poprzyśięże/ na Bogá żywego; Aby dáłá przyczynę kárániá/
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała, z oczyma i z nosem Na straszydło kosmatym nie zarosły włosem. Tedy mieszek z pieniędzmi ukradszy macierzy, Co w skok się kuśnierzowi swej przygody zwierzy Kuśnierz, rzeczy wiadomy, acz się zrazu trwoży, Skoro jednak raz grępel i drugi przyłoży: „Dobrześ — rzecze — niebogo, poradziła sobie, Wczas zabiegszy, bo go już nigdy nie oskrobie. Częściej
zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała, z oczyma i z nosem Na straszydło kosmatym nie zarosły włosem. Tedy mieszek z pieniądzmi ukradszy macierzy, Co w skok się kuśnierzowi swej przygody zwierzy Kuśnierz, rzeczy wiadomy, acz się zrazu trwoży, Skoro jednak raz grępel i drugi przyłoży: „Dobrześ — rzecze — niebogo, poradziła sobie, Wczas zabiegszy, bo go już nigdy nie oskrobie. Częściej
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 396
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
strzelba Francję.
Tu prosty lud feminei sexus barzo śmiesznie się stroi. Mają sukienne płaszczyki półgranatnie, które na głowę kładą, a około brzegów jest na głowie jakieś wielkie kosmaciny, na kształt rogów wielkich. Tak iż jakośmy przyjechali do miasta, wieczorem idąc, na ulicy spotkawszy w tym ubierze, suponowałem być jakoweś straszydło, albo li też maszkarę tak ubraną. Nazajutrz tedy obaczyłem tego in quantitate, ponieważ ten strój tego kraju ludu pospolitego, jednak barzo śmieszny i brzydki. 90v Taż moda i po wsiach, i innych miasteczkach okolicznych. Tamże obiad zjadszy.
Dnia 24 Augusti. Na nocleg stanąłem mil 8, w Nempont
strzelba Francję.
Tu prosty lud feminei sexus barzo śmiesznie się stroi. Mają sukienne płaszczyki półgranatnie, które na głowę kładą, a około brzegów jest na głowie jakieś wielkie kosmaciny, na kształt rogów wielkich. Tak iż jakośmy przyjechali do miasta, wieczorem idąc, na ulicy spotkawszy w tym ubierze, suponowałem być jakoweś straszydło, albo li też maszkarę tak ubraną. Nazajutrz tedy obaczyłem tego in quantitate, ponieważ ten strój tego kraju ludu pospolitego, jednak barzo śmieszny i brzydki. 90v Taż moda i po wsiach, i innych miasteczkach okolicznych. Tamże obiad zjadszy.
Dnia 24 Augusti. Na nocleg stanąłem mil 8, w Nempont
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 296
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
wysokością cnót i przymiotów figurując ozdoby swoje, zabójstwem i zbójectwem oka torturujemy ludzi, miny przykrością wskroś wnętrzności szpyramy, wąsami, sapaniem, przedmuchywaniem jako szumem na morzu niebezpiecznym przerażamy, rękami we krwi i ubóstwie cudzym do woli pysklemy, nogami do pychy i wyniosłości swojej z tablatury stąpamy i postępujemy. Zgoła całych siebie na jedno straszydło i postrach ludzki w przykrości ułożenia i rządu przerabiamy i rozumiemy, że dzikością bestyjalską więcej aniżeli ludzkością i układnością w sercach posłuszeństwa swojego profitujem, lubo dobrze wiemy, że strach lasy pustyniami jako i nasze osiadłości pustkami porobił. Do sieci, do oszczepu i kniei z tą ogromną jako brytan trąbą, miły Hipolicie, nie strasz
wysokością cnót i przymiotów figurując ozdoby swoje, zabójstwem i zbójectwem oka torturujemy ludzi, miny przykrością wskroś wnętrzności szpyramy, wąsami, sapaniem, przedmuchywaniem jako szumem na morzu niebezpiecznym przerażamy, rękami we krwi i ubóstwie cudzym do woli pysklemy, nogami do pychy i wyniosłości swojej z tablatury stąpamy i postępujemy. Zgoła całych siebie na jedno straszydło i postrach ludzki w przykrości ułożenia i rządu przerabiamy i rozumiemy, że dzikością bestyjalską więcej aniżeli ludzkością i układnością w sercach posłuszeństwa swojego profitujem, lubo dobrze wiemy, że strach lasy pustyniami jako i nasze osiadłości pustkami porobił. Do sieci, do oszczepu i kniei z tą ogromną jako brytan trąbą, miły Hipolicie, nie strasz
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 270
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, a ten Żyd baje, że Adam razem był Męsczyzną i białogłową?
9 Rabbi Oziasz baje, że Ewa z zwodzicielem wężem, jak z mężem concubuit.
10 Rabbi Szloma, albo Salomon twierdzi stulte, że przed uformowaniem Ewy, Adam miał żonę Lilis, albo Lilit; którą teraz Żydzi mają za nocną ćmę, straszydło, niby upierzycę straszącą, i szkodzącą Położnicom i Dzieciom; stąd piszą w domu położnicy, na ścianach w cyrkule, te słowa: Adam Chava, chye Lilis, machszajfe, Łoj sechaje; tojest: Adamie z Ewą przybądź, a Lilis upierzyca niech ustąpi. Z tej cermonii Eliasz Teslntes Rabin śmieje się, jako człek
, á ten Zyd baie, że Adam razem był Męzczyzną y białogłową?
9 Rábbi Oziasz baie, że Ewa z zwodzicielem wężem, iak z mężem concubuit.
10 Rabbi Szloma, àlbo Salomon twierdzi stultè, że przed uformowaniem Ewy, Adam miał żonę Lilis, albo Lilith; ktorą teraz Zydzi maią zá nocną ćmę, straszydło, niby upierzycę straszącą, y szkodzącą Położnicom y Dzieciom; ztąd piszą w domu położnicy, na ścianach w cyrkule, te słowá: Adam Chava, chye Lilis, machszayfe, Łoy sechaie; toiest: Adamie z Ewą przybądź, a Lilis upierzyca niech ustąpi. Z téy cermonii Eliasz Theslntes Rábin śmieie się, iako człek
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1072
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
skaranego przytaczali, z pisma Bożego. Gdy jednak sam za zdrowie Królewskie pił do swego Brata, ledwie co do ust Kielich przyłożył, zaraz od siebie odchodzić, i na ziemię upadać począł, przypadli Panowie chcąc mdlejącego ratować, aż ci jakoaś straszna poczwara tam weszła, czym przestraszeni wszyscy uciekać poczęli, a w tym też straszydło do świętokradce przystąpiwszy szyję zakręciło i strasznie zadusiło. W takim utrapieniu widząc Królowa Lodowika Polskę w przypowieści mawiała, Utrapić nie zatracić dopuścił Bóg Polskę. Król też Kazimierz usłyszawszy o Tyszewskiej Konfederacyj z Opola do Polski przyjechał, i we Lwowie w Kościele Katedralnym, Matce Bożej Królestwo Polskie porzucił, przez Votum solenne, i one być
skaranego przytaczali, z pisma Bożego. Gdy iednak sam zá zdrowie Krolewskie pił do swego Brata, ledwie co do ust Kielich przyłożył, zaraz od siebie odchodzić, y na zięmię upadać począł, przypadli Panowie chcąc mdleiącego ratować, aż ći iakoaś straszna poczwara tam weszła, czym przestraszeni wszyscy ućiekać poczęli, á w tym też straszydło do świętokradce przystąpiwszy szyię zákręćiło y strasznie zadusiło. W takim utrapieniu widząc Krolowa Lodowika Polskę w przypowieśći mawiała, Vtrapić nie zatracić dopuścił Bog Polskę. Krol też Kazimierz usłyszawszy o Tyszewskiey Confederacyi z Opola do Polski przyiechał, y we Lwowie w Kośćiele Katedralnym, Matce Bożey Krolestwo Polskie porzucił, przez Votum solenne, y one bydź
Skrót tekstu: KołTron
Strona: 183
Tytuł:
Tron ojczysty
Autor:
Augustyn Kołudzki
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1707
Data wydania (nie wcześniej niż):
1707
Data wydania (nie później niż):
1707
tak bystrym i zhukanym Koniu który od strachu i bólu oślep leciał gdzie go nogi niosły Co się tam dostało specjałów puko owych szerokich Chrostów Nieprzejechał snadno uwazyc. Owej jego Asystencyjej co z nim dwaj czy trzej jechali nie puścił żeby go nie miał kto ratować. Przypadłszy przede wrota zziąbł woła strozu stróz poznał głos otwiera obaczywszy straszydło znowu zamknął i uciekł wywołał wszystkich ze dworu zaglądają drzwiami zegnają się. On się zwierza że jest ich Pan prawdziwy Nie wierzą tak ci ledwie skoro już tez mało rzec mógł i zbity i zziębły Puścilic go. Do zony zaś pojechawszy Falbowski już wiedział wszystkie sposoby zakołatał w to okno którędy Mazepa wchodził. otworzono przyjęto jako wdzięcznego
tak bystrym y zhukanym Koniu ktory od strachu y bolu oslep leciał gdzie go nogi niosły Co się tam dostało specyiałow puko owych szerokich Chrostow Nieprzeiechał snadno uwazyc. Owey iego Assystencyiey co z nim dway czy trzey iechali nie puscił zeby go nie miał kto ratować. Przypadłszy przede wrota zziąbł woła strozu stroz poznał głos otwiera obaczywszy straszydło znowu zamknął y uciekł wywołał wszystkich ze dworu zaglądaią drzwiami zegnaią się. On się zwierza że iest ich Pan prawdziwy Nie wierzą tak ci ledwie skoro iuz tez mało rzec mogł y zbity y zziębły Puscilic go. Do zony zas poiechawszy Falbowski iuz wiedział wszystkie sposoby zakołatał w to okno ktorędy Mazepa wchodził. otworzono przyięto iako wdzięcznego
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 177v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, świst okropny słychać, Koło pułnocy wicher drzwi odsunie, Gość pomieszany ledwie może dychać Wszystko przyznaje przeciwnej Fortunie, Czeka, rychłoli czas stanie nad karkiem, Z dociekającym do życia zegarkiem. Gdy larwa wchodzi z głową roztarganą, Z gębą wydętą, jak więc w kuźni miechy, Tu ADOLFOWI, pulsy bić przestaną. Drugie straszydło widząc niby z strzechy Wody po włosach wiszących spadały, Innym po plecach samopaś latały. Jeden po drugim, zsuwa się do lochu Wszedł Południowy upalony słońcem, Twarz Jego czarna, nieznać jej od prochu, Ten Faetonta niegdyś bywał gońcem Gdy wyproszone u Ojca woźniki Zaprzągł fatalnie, do zdradnej lektyki.
Miarkuje KsIĄZE, że
, świst okropny słychać, Koło pułnocy wicher drzwi odsunie, Gość pomięszány ledwie może dychać Wszystko przyznaie przeciwney Fortunie, Czeka, rychłoli czás stánie nád kárkiem, Z dociekaiącym do życia zegárkiem. Gdy lárwa wchodzi z głową roztárganą, Z gębą wydętą, iák więc w kuźni miechy, Tu ADOLFOWI, pulsy bić przestaną. Drugie strászydło widząc niby z strzechy Wody po włosach wiszących spádały, Jnnym po plecach samopaś látały. Jeden po drugim, zsuwa się do lochu Wszedł Południowy upálony słońcem, Twárz Jego czárna, nieznać iey od prochu, Ten Faetonta niegdyś bywał gońcem Gdy wyproszone u Oyca woźniki Záprzągł fatalnie, do zdradney lektyki.
Miarkuie XIĄZE, że
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 12
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
doby/ Miał był Malarz malować z wszemi ziół ozdoby: Miał malować i Florę śród zielonych kwiatków/ Panią Roż/ i Majowych Władczynią dostatków: Ten Bab starą zmalował. Niech kto jak chce sądzi/ Malarz w takiej osobie nieowszeki błądzi. By tych kwiatków nieskubło Proteowe bydło/ Iźli Ptacy? tę Babę dał tu za straszydło.
Na Vita. WCzoraiszy trunek że cuchnie z Witego; Mylą się/ do dnia on pija samego.
Do Jana Druzby. JEśliś z serca ukochał/ i z swej duszy cale/ W czym ukochać przystoi; taki ogień chwalę: Ciesz się i w tej obfitui dalej szczęśliwości; Nie żył ten/ kto
doby/ Miał był Málarz málowáć z wszemi źioł ozdoby: Miał málowáć i Florę środ zielonych kwiatkow/ Pánią Roż/ y Májowych Władczynią dostátkow: Ten Bab stárą zmálował. Niech kto iák chce sądzi/ Málarz w takiey osobie nieowszeki błądźi. By tych kwiatkow nieskubło Proteowe bydło/ Iźli Ptacy? tę Babę dał tu zá strászydło.
Na Vita. WCzoráiszy trunek że cuchnie z Witego; Mylą się/ do dniá on pija sámego.
Do Iana Druzby. IEśliś z sercá vkochał/ y z swey duszy cále/ W czym vkocháć przystoi; táki ogień chwalę: Ciesz się y w tey obfitui dálei sczęśliwośći; Nie żył ten/ kto
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 18
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664