Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której krew strumieniami pluszczy.
Kto się łzom jej przypatrzy, jeżeli nie krwawe, Kto, jeżeli nie perły uriańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je na dół opuściła, Ach
Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której krew strumieniami pluszczy.
Kto się łzom jej przypatrzy, jeżeli nie krwawe, Kto, jeżeli nie perły uryańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je na dół opuściła, Ach
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 144
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
broni tak wiele I obrócone na się wraz nieprzyjaciele Tak waży, jako owiec by najwiętsze stada Wilk, szukając głodnemu brzuchowi obiada.
LXXIX.
Trzymał w potężnej ręce straszliwy miecz goły, Którem na głowę wszytkie bił nieprzyjacioły, Że ktoby porachować i liczbę chciał wiedzieć Pobitych, długo nad tem musiałby posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte; Śmierć w wielkiej liczbie
broni tak wiele I obrócone na się wraz nieprzyjaciele Tak waży, jako owiec by najwiętsze stada Wilk, szukając głodnemu brzuchowi obiada.
LXXIX.
Trzymał w potężnej ręce straszliwy miecz goły, Którem na głowę wszytkie bił nieprzyjacioły, Że ktoby porachować i liczbę chciał wiedzieć Pobitych, długo nad tem musiałby posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte; Śmierć w wielkiej liczbie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 268
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zalała, że przez ulice na koniu przeprawić się nie można było. 7 Stycznia w Neufchatel nawałność u portu 3 okręty zatopiła, z których jeden 55 lat służył. Powodź w Utrechcie i w całej Holandyj. Rzeka Leck na 72 cale wyższa była niż innych powodzi. Miasto Z. Jean de Luz już morzem, już strumieniami z gór Pyrenejskich na 4 łokcie zalane.
14 Lutego, trzęsienie ziemi w Tripolu trwało 5 lub 6 minut. Także w Algierze.
W Mediolanie choroba miedzy kurami i indykami, której skutek ten był, iż to ptastwo w górę podleciawszy nieżywe na ziemię padało. Na toż ptastwo podobna zaraza w Hiszpanij i Francij. w
zalała, że przez ulice na koniu przeprawić się nie można było. 7 Stycznia w Neufchatel nawałność u portu 3 okręty zatopiła, z ktorych ieden 55 lat slużył. Powodź w Utrechcie y w całey Hollandiy. Rzeka Leck na 72 cale wyższa była niż innych powodzi. Miasto S. Jean de Luz iuż morzem, iuż strumieniami z gor Pyreneyskich na 4 łokcie zalane.
14 Lutego, trzęsienie ziemi w Tripolu trwało 5 lub 6 minut. Także w Algierze.
W Mediolanie choroba miedzy kurami y indykami, ktorey skutek ten był, iż to ptastwo w gorę podleciawszy nieżywe na ziemię padało. Na toż ptastwo podobna zaraza w Hiszpaniy y Franciy. w
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 232
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
antiqui Nominis. Tandem ad fundum prawdy przyszli na to wysadzeni od Imperatora Abysyńskiego, że wypływa z dwóch Zrzodeł NILUS równiny jednej Sakała, albo Sagala nazwanej, między dwiema górami leżącej w Królestwie Gojam do Cesarza Abysyńskiego należącym; które miejsce jest od Miasta Gondar Stołecznego Abysyńskiego Państwa, in spatio trzydniowego chodu. Ze Zrzodeł tych dwoma Strumieniami znaczny wymiar ziemi upłynąwszy, formuje Jezioro Dembea, albo Bedo. Co samo że tak jest, novissime potwierdził Ksiądz Piotr Paez, albo Paiz Soc: Jezu Roku Pańskiego 1618 2. Aprilis in praesentia samego Abysyńskiego Cesarza, twierdzący że te dwie Zrzodła, są na Padołach obszernych, górami gęstemi otoczonych, na wierzchołku góry jednej
antiqui Nominis. Tandem ad fundum prawdy przyszli na to wysadzeni od Imperatora Abysyńskiego, że wypływa z dwoch Zrzodeł NILUS rowniny iedney Sakała, albo Sagala nazwaney, między dwiemá gorami leżącey w Krolestwie Goyam do Cesarza Abysyńskiego należącym; ktore mieysce iest od Miasta Gondar Stołecznego Abysyńskiego Państwa, in spatio trzydniowego chodu. Ze Zrzodeł tych dwoma Strumieniami znaczny wymiar ziemi upłynąwszy, formuie Iezioro Dembea, albo Bedo. Co samo że tak iest, novissimè potwierdził Xiądz Piotr Paez, albo Paiz Soc: IESU Roku Pańskiego 1618 2. Aprilis in praesentia samego Abysyńskiego Cesarza, twierdzący że te dwie Zrzodła, są na Padołach obszernych, gorami gęstemi otoczonych, na wierzchołku gory iedney
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 562
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, jałmużnik wielki i na chwałę boską nie żałujący. Zdarzyło się nieraz słyszeć, jak trafunkiem powiedał, bo się nigdy tym nie chlubił, o swoich uczynkach miłosiernych. Raz, będąc w cudzych krajach, gdy we Włoszech barzo ciężka była przeprawa przez skaliste góry, a powódź wtenczas była, woda wielkimi, szumiącymi i bystrymi strumieniami przez owe przepaściste skały w poprzek drogi płynęła, tak dalece, że ludzie tameczni — drogo im płacąc — na ramionach swoich musieli podróżnych przez te miejsca przenosić, a ksiądz jeden świecki trzy dni nad tą przeprawą czekał, nie mając pieniędzy do najęcia tych ludzi dla przenie-
sienią siebie i nie mając sposobu do dalszej siebie in
, jałmużnik wielki i na chwałę boską nie żałujący. Zdarzyło się nieraz słyszeć, jak trafunkiem powiedał, bo się nigdy tym nie chlubił, o swoich uczynkach miłosiernych. Raz, będąc w cudzych krajach, gdy we Włoszech barzo ciężka była przeprawa przez skaliste góry, a powódź wtenczas była, woda wielkimi, szumiącymi i bystrymi strumieniami przez owe przepaściste skały w poprzek drogi płynęła, tak dalece, że ludzie tameczni — drogo im płacąc — na ramionach swoich musieli podróżnych przez te miejsca przenosić, a ksiądz jeden świecki trzy dni nad tą przeprawą czekał, nie mając pieniędzy do najęcia tych ludzi dla przenie-
sienią siebie i nie mając sposobu do dalszej siebie in
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 398
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
która się rodzi w wątrobie/ jako Medycy rozumieją/ i sama rzecz pokazuje Od tej wątroby idą żyły/ przez które wszelka krew po ciele nie inaczej jako rurami rozchodży się i do namniejszego członka/ i cząstki ciała on pokarm przy chodzi/ którym żyje każda cząstka w nas. Tak też morze będąc początek wszystkich wód/ strumieniami niektóremi częścią nam widomemi/ częścią też zakrytemy od widoku naszego/rozlewa po wszystkiej ziemi takie mnóstwo wody/ że się dżywować i podczas zadumiwać musiemy. A jako żaden Anatomik jeszcze do tego czasu nie doszedł wszystkich roześcia i rozpuszczenia żył/ które są na niektórych miejscach tak drobne jako włoski: tylko z domysłu samego je opisnią
ktora się rodzi w wątrobie/ iako Medycy rozumieią/ y samá rzecż pokázuie Od tey wątroby idą żyły/ przez ktore wszelka krew po ćiele nie inácżey iáko rurami rozchodżi się y do námnieyszego cżłonká/ y cżąstki ćiáłá on pokarm przy chodzi/ ktorym żyie kazda cżąstká w nas. Tak też morze będąc pocżątek wszystkich wod/ strumieniámi niektoremi częsćią nam widomemi/ cźęśćią też zákrytemy od widoku naszego/rozlewa po wszystkiey źiemi takie mnostwo wody/ że się dżiwowáć y podcżás zadumiwáć musiemy. A iáko żáden Anátomik ieszcże do tego cżásu nie doszedł wszystkich roześćia y rozpuszcżenia żył/ ktore są ná niektorych mieyscach ták drobne iáko włoski: tylko z domysłu samego ie opisnią
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 14.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
opisanego. Wytryska z pod góry wielkiej w Królestwie Gojame w Abisynii. Wychodzi ze dwóch studzień, albo oczu, jako tameczni zowią mięszkańcy, ponieważ po Arabsku jednoż to znaczy. Te fontanny oddzielone jedna do drugiej, na 30. kroków, każda ogromna jako studnie nasze, albo koło od karety. Potym się wspomaga strumieniami różnemi, i całą przerznąwszy w wężyka Etiopią, wpada w Egipt. 2. Kartarakty albo Porohy Nilu. TAk się zowią niektóre miejsca, w które Nil spada ze skał zawiesistych. Ta rzeka, która spokojnym zrazu płynęła łożem, w pustyniach Etiopejskich, przed wejściem do Egiptu przebywa Katarakty, w raz potym przeciwko swojej naturze
opisánego. Wytryská z pod gory wielkiey w Krolestwie Goyáme w Abissynii. Wychodzi ze dwoch studzien, álbo oczu, iáko tameczni zowią mięszkańcy, ponieważ po Arabsku iednoż to znáczy. Te fontanny oddzielone iedna do drugiey, na 30. krokow, káżda ogromna iako studnie násze, álbo koło od karety. Potym się wspomaga strumieniámi rożnemi, y całą przerznąwszy w wężyka Etiopią, wpada w Egipt. 2. Kartarakty albo Porohy Nilu. TAk się zowią niektore mieysca, w ktore Nil spadá ze skał záwieśistych. Ta rzeká, ktorá spokoynym zrazu płynęłá łożem, w pustyniách Etiopeyskich, przed weyśćiem do Egyptu przebywá Katárakty, w raz potym przećiwko swoiey naturze
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 74
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
niektożych wielkich dolinach nad Popajan/ ze dwu źrzodeł odległych od siebie więcej niż na 40. mil wielkich/ z których pochodzą dwie rzeki/ które się potym schodzą. Szerzy się kędy wpada do morza na 7. mil wielkich: prowadzi nie mało złota/ i dla tegoż jest nad brzegami nasiadłą: a miedzy obiema strumieniami/ mieszka nie mało ludzi jeszcze nie dobrze zwiedzianych i poznanych. Kraina Z. Marty jest tez bogata w burstyn/ w Jaspis/ Kalcedony/ Szafiry/ Szmaragdy. Obywatele tameczni są osobliwi rybitwi. Przyjeżdża się potym do jednego pagórku jakby kwadratowego/ który się na dwoję dzieli: Część jego zachodnia/ zowie się Caput Vele
niektożych wielkich dolinách nád Popáián/ ze dwu źrzodeł odległych od śiebie więcey niż ná 40. mil wielkich/ z ktorych pochodzą dwie rzeki/ ktore się potym schodzą. Szerzy się kędy wpada do morzá ná 7. mil wielkich: prowádźi nie máło złotá/ y dla tegoż iest nád brzegámi náśiádłą: á miedzy obiemá strumieniámi/ mieszka nie máło ludźi iescze nie dobrze zwiedźiánych y poznánych. Kráiná S. Marthy iest tez bogátá w burstyn/ w Iáspis/ Kálcedony/ Száfiry/ Szmárágdy. Obywátele támeczni są osobliwi rybitwi. Przyieżdża się potym do iednego págorku iákby kwádratowego/ ktory się ná dwoię dźieli: Część iego zachodnia/ zowie się Caput Velae
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 296
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
mu ze wszytkich stron obrony czynili. Bo Karzeł umiał dobrze na pogańskie szkody, Kiedy mu ukazała twarz, zażyć pogody, Jeno że czarnoskrzydła noc wtem nastąpiła, Która boje rozwiodła i uspokoiła. PIEŚŃ XVIII.
CLXII.
Podobno tak Stworzyciel chciał mieć, użaleniem I litością ujęty nad swojem stworzeniem. Krew po polach pełnemi wszędzie strumieniami Wylewała i biegła wszytkiemi drogami; Ciał ośmdziesiąt tysięcy martwych naleziono, Które na ostre miecze przez on dzień puszczono. Potem z swoich jam wyszli, co je odzierali, Chłopi w nocy i wilcy, co je pożerali.
CLXIII.
Nie zdało się do miasta wrócić cesarzowi; Stawia obóz przeciwko nieprzyjacielowi I ognie każe czynić gęste
mu ze wszytkich stron obrony czynili. Bo Karzeł umiał dobrze na pogańskie szkody, Kiedy mu ukazała twarz, zażyć pogody, Jeno że czarnoskrzydła noc wtem nastąpiła, Która boje rozwiodła i uspokoiła. PIEŚŃ XVIII.
CLXII.
Podobno tak Stworzyciel chciał mieć, użaleniem I litością ujęty nad swojem stworzeniem. Krew po polach pełnemi wszędzie strumieniami Wylewała i biegła wszytkiemi drogami; Ciał ośmdziesiąt tysięcy martwych naleziono, Które na ostre miecze przez on dzień puszczono. Potem z swoich jam wyszli, co je odzierali, Chłopi w nocy i wilcy, co je pożerali.
CLXIII.
Nie zdało się do miasta wrócić cesarzowi; Stawia obóz przeciwko nieprzyjacielowi I ognie każe czynić gęste
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 77
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
daleka dwa pagórki widać oświecone, Martyr po prawej ręce, Lera w lewą stronę. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXVI.
Ale się jeszcze więtsze światło ukazało, Gdzie było zabitego Dardynella ciało; Poznawa je zarazem Medor pomieniony Z szachownicy na tarczy białej i czerwonej I bladą polewa mu twarz gęstemi łzami, Które mu z obu oczu ciekły strumieniami, Z tak ciężkiem narzekaniem, że wiatry stawały, Aby jego żałosnych lamentów słuchały.
CLXXXVII.
Narzeka cichem głosem i ledwie słyszanem, Nie, żeby co korzystał w żywocie stroskanem, Który już dawno zmierził i oprzykrzył sobie W ustawicznem po panu płaczu i żałobie, Ale żeby w tem jakiej nie nalazł przeszkody, Co umyślił
daleka dwa pagórki widać oświecone, Martyr po prawej ręce, Lera w lewą stronę. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXVI.
Ale się jeszcze więtsze światło ukazało, Gdzie było zabitego Dardynella ciało; Poznawa je zarazem Medor pomieniony Z szachownicy na tarczy białej i czerwonej I bladą polewa mu twarz gęstemi łzami, Które mu z obu oczu ciekły strumieniami, Z tak ciężkiem narzekaniem, że wiatry stawały, Aby jego żałosnych lamentów słuchały.
CLXXXVII.
Narzeka cichem głosem i ledwie słyszanem, Nie, żeby co korzystał w żywocie stroskanem, Który już dawno zmierził i oprzykrzył sobie W ustawicznem po panu płaczu i żałobie, Ale żeby w tem jakiej nie nalazł przeszkody, Co umyślił
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 83
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905