do własnego Dziedzictwa twego Nigdy nie przyjdziesz, kiedyś utrapiony U swych i obcych został ohydzony Przez pryskowanie, Zemści się Panie! O sroga ręko, okrutnym żelazem Śmiałaś się pastwić nad takim obrazem, Co mu żadnego Niemasz równego. Już to trzeci raz śniegiem zabielały Góry, trzeci raz kłos pożyna zrzały Dziłem Bellony Rolnik strwożony. Odtąd jak nasze nawiedził podwoje Zięć nieszczęśliwy, tak też oczy moje Nie osychają, Lecz we łzach tają. Teraz się jednak wszytkie wraz zmowiły Biedy i na mą głowę obaliły, Tak żem do ziemi Przybita nimi, Gdy nasz poddany zdradziecką prawicę Na pana swego podniósłszy stolicę Wczora był manem A dzisia panem. Lubo
do własnego Dziedzictwa twego Nigdy nie przyjdziesz, kiedyś utrapiony U swych i obcych został ohydzony Przez pryskowanie, Zemści się Panie! O sroga ręko, okrutnym żelazem Śmiałaś się pastwić nad takim obrazem, Co mu żadnego Niemasz rownego. Już to trzeci raz śniegiem zabielały Gory, trzeci raz kłos pożyna zrzały Dziłem Bellony Rolnik strwożony. Odtąd jak nasze nawiedził podwoje Zięć nieszczęśliwy, tak też oczy moje Nie osychają, Lecz we łzach tają. Teraz się jednak wszytkie wraz zmowiły Biedy i na mą głowę obaliły, Tak żem do ziemi Przybita nimi, Gdy nasz poddany zdradziecką prawicę Na pana swego podniozszy stolicę Wczora był manem A dzisia panem. Lubo
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 436
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
męstwa Słusznie palma być ma dana! Które wy zniósłszy przed zwyciężnym tronem, Oddajcie panu z powinnym ukłonem. Tedy wraz po Trionach Zagrzmiały w triumfie działa, Grom i echo po stronach, Z gór pobliższych się ozwała. Zapala ognie, uderzą do kwatrów, Dźwięk, huk i tumult pochop weżmie z wiatrów, Porywa się strwożony Nieprzyjaciel tą nowiną; Razem imprezie onej Dziwuje się co przyczyną, Co jest: Czy Wołga łańcuchami spięta, Złupiony Mozajsk, czy stolica wzięta? Nie pierwej się wyzwoli, Że usłyszy co w tem było, O jako go zaboli, Jako to i utrapiło. Wolałby słyszeć Scyllę rozdrażnioną, Wolałby widzieć Cyncją zaćmioną
męstwa Słusznie palma być ma dana! Które wy zniósłszy przed zwyciężnym tronem, Oddajcie panu z powinnym ukłonem. Tedy wraz po Tryonach Zagrzmiały w tryumfie działa, Grom i echo po stronach, Z gór pobliższych się ozwała. Zapala ognie, uderzą do kwatrów, Dźwięk, huk i tumult pochop weżmie z wiatrów, Porywa się strwożony Nieprzyjaciel tą nowiną; Razem imprezie onej Dziwuje się co przyczyną, Co jest: Czy Wołga łańcuchami spięta, Złupiony Mozajsk, czy stolica wzięta? Nie pierwej się wyzwoli, Że usłyszy co w tem było, O jako go zaboli, Jako to i utrapiło. Wolałby słyszeć Scyllę rozdrażnioną, Wolałby widzieć Cyntyą zaćmioną
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 23
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
: wziąwszy/ Brata mniejszego posłał/ aby dzwonami czas chwały Pańskiej oznajmił ludowi/ sam z niekrzszczonym jezszcze onych dniów Tatarzynem szedł do samej Cerkwie z świecą zapaloną/ w którą wchodząc/ obaczył ogień wynikający z grobu Świętego Makariusa/ Archiepiskopa Metropolita Kijowskiego/ Halickiego/ i wszystkiej Rusi/ i Cerkwie w jaśnie oświecający/ którym widzeniem strwożony biegł do Starszego o nim mu oznajmił; ten zebrawszy nabożną Bracią/ chcąc im ten Cud Pański i znak osobliwej łaski Bożej pokazać/ szedł z nimi do Domu modlityw/ a mało co ognia tego obaczywszy/ przyszedł do Grobu Ojca S^o^ i Męczennika (gdyż jest szablą tatarską za wyznanie wiary w Chrystusa Pana obezgłowiony) ten
: wziąwszy/ Brátá mnieyszego posłał/ áby dzwonámi czás chwały Páńskiey oznaymił ludowi/ sam z niekrzszczonym iezscze onych dniow Tátárzynem szedł do sámey Cerkwie z świecą zápaloną/ w ktorą wchodząc/ obaczył ogień wynikáiący z grobu Swiętego Mákáriusá/ Archiepiskopá Metropolitá Kiiowskiego/ Hálickiego/ y wszystkiey Ruśi/ y Cerkwie w iásnie oświecáiący/ ktorym widzeniem strwożony biegł do Stárszego o nim mu oznaymił; ten zebrawszy nabożną Brácią/ chcąc im ten Cud Páński y znák osobliwey łáski Bożey pokazáć/ szedł z nimi do Domu modlityw/ á máło co ogniá tego obaczywszy/ przyszedł do Grobu Oycá S^o^ y Męczenniká (gdyż iest száblą tátárską zá wyznánie wiáry w Chrystusá Páná obezgłowiony) ten
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 198.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
PIEŚŃ ÓSMA. ARGUMENT. Rugier śpiesznie ucieka; wiedma Anglikowi Pierwszą postać z inszemi wraca, Astolfowi. Cny Rynald w Brytanii lud każe gromadzić, Który ma Paryżowi na odsiecz prowadzić. Srogiej orce, zastana podle pustelnika, Wydana jest na pokarm nędzna Angelika. Grabia Orland straszliwem snem srodze strwożony, Ukwapliwy z Paryża jedzie w cudze strony. AlegORIE. Logistylla, do której Rugier uciekszy, zdrów zostawa, kładzie nam przed oczy nasz rozum własny, do którego, kiedy się uciekamy, cali zostajemy. Alcyna, która nie może umrzeć, póki świat światem, ukazuje, że żądze miłości są nieśmiertelne i nigdy w
PIEŚŃ ÓSMA. ARGUMENT. Rugier śpiesznie ucieka; wiedma Anglikowi Pierwszą postać z inszemi wraca, Astolfowi. Cny Rynald w Brytanniej lud każe gromadzić, Który ma Paryżowi na odsiecz prowadzić. Srogiej orce, zastana podle pustelnika, Wydana jest na pokarm nędzna Angelika. Grabia Orland straszliwem snem srodze strwożony, Ukwapliwy z Paryża jedzie w cudze strony. ALLEGORYE. Logistylla, do której Rugier uciekszy, zdrów zostawa, kładzie nam przed oczy nasz rozum własny, do którego, kiedy się uciekamy, cali zostajemy. Alcyna, która nie może umrzeć, póki świat światem, ukazuje, że żądze miłości są nieśmiertelne i nigdy w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 147
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przyciągniony.
LIII.
Skoro go Astolf ujźrzał prosto przeciw sobie Bieżącego, zawściąga konia w onej dobie, Bojąc się w okrutnego wpaść sieć rozbójnika, Tak, jako przestrzeżony beł od pustelnika, I zwykłą pomoc przeciw nieprzyjacielowi Bierze i dodawa tchu mocnego rogowi, Którego strasznem dźwiękiem w serce uderzony Słysząc go, na zad olbrzym ucieka strwożony.
LIV.
Astolf trąbi, ale się często zastanawia I sieci się nakrytej piaskami obawia. Olbrzym nie wie gdzie, bieży, co jedno ma mocy; Bo jako serce, tak beł utracił i oczy I tak go zjął, tak go strach opanował srogi, Że aby swoich sideł chybił, nie wie drogi. Na
przyciągniony.
LIII.
Skoro go Astolf ujźrzał prosto przeciw sobie Bieżącego, zawściąga konia w onej dobie, Bojąc się w okrutnego wpaść sieć rozbójnika, Tak, jako przestrzeżony beł od pustelnika, I zwykłą pomoc przeciw nieprzyjacielowi Bierze i dodawa tchu mocnego rogowi, Którego strasznem dźwiękiem w serce uderzony Słysząc go, na zad olbrzym ucieka strwożony.
LIV.
Astolf trąbi, ale się często zastanawia I sieci się nakrytej piaskami obawia. Olbrzym nie wie gdzie, bieży, co jedno ma mocy; Bo jako serce, tak beł utracił i oczy I tak go zjął, tak go strach opanował srogi, Że aby swoich sideł chybił, nie wie drogi. Na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 343
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
drugie bojem straszliwem nękały, Rodomont słabe gminy siecze i w popioły Obraca pyszne dwory i piękne kościoły. Cesarz do tego czasu nie ma żadnej sprawy O tej klęsce i indziej ma swoje zabawy, Przyjmując z Odoardem w miasto Arymana Z posiłkami, które słał kraj króla Brytana.
LXXXVI.
A wtem jeden na twarzy wybladły, strwożony, Że ledwie mógł odetchnąć, w biegu umęczony, Niż począł co inszego, na sercu ujęty Strachem wielkiem, powtarza: „Niestetyż! niestety! Dziś upadnie, cesarzu wielki, rzymskie państwo, Dziś opuścił i w zgubę dał Bóg chrześcijaństwo: Diabelstwo dżdżem podomno z góry pospadało, Aby się już w tem mieście
drugie bojem straszliwem nękały, Rodomont słabe gminy siecze i w popioły Obraca pyszne dwory i piękne kościoły. Cesarz do tego czasu nie ma żadnej sprawy O tej klęsce i indziej ma swoje zabawy, Przyjmując z Odoardem w miasto Arymana Z posiłkami, które słał kraj króla Brytana.
LXXXVI.
A wtem jeden na twarzy wybladły, strwożony, Że ledwie mógł odetchnąć, w biegu umęczony, Niż począł co inszego, na sercu ujęty Strachem wielkiem, powtarza: „Niestetyż! niestety! Dziś upadnie, cesarzu wielki, rzymskie państwo, Dziś opuścił i w zgubę dał Bóg chrześcijaństwo: Dyabelstwo dżdżem podomno z góry pospadało, Aby się już w tem mieście
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 379
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
spadł na wszystkie części miasta Rzymu.
60
60. Widziana przez 6 miesięcy. Trzęsienie ziemi które skołatało miasto Laodyceę we Frygii.
60 i 61
61. O tej komecie Swetoniusz tak pisze c. 36. „ Gwiazda kosmata, która zdaniem pospólstwa Królów śmierć, i zgubę znaczy, przez kilka nocy następujących wschodzić zaczęła. Strwożony tym Nero gdy od Babila Wróżka z gwiazd usłyszał: iż Królowie zwykli takich widoków prognostyki od siebie śmiercią Panów przedniejszych odwracać, najszlachetniejsze i najzacniejsze osoby zgubić postanowił. Patrz do czego zabobonność przywodzi.”
62
62. Trzęsienie ziemi w Achai, i w Macedonii. 63 trzęsienie ziemi wielkie szkody poczyniło w Kampanii, miasto
spadł na wszystkie części miasta Rzymu.
60
60. Widziana przez 6 miesięcy. Trzęsienie ziemi które skołatało miasto Laodyceę we Phrygii.
60 y 61
61. O tey komecie Swetoniusz tak pisze c. 36. „ Gwiazda kosmata, która zdaniem pospolstwa Królow śmierć, y zgubę znaczy, przez kilka nocy następuiących wschodzić zaczeła. Strwożony tym Nero gdy od Babila Wróżka z gwiazd usłyszał: iż Królowie zwykli takich widokow prognostyki od siebie śmiercią Panow przednieyszych odwracać, nayszlachetnieysze y nayzacnieysze osoby zgubić postanowił. Patrz do czego zabobonność przywodzi.”
62
62. Trzęsienie ziemi w Achai, y w Macedonii. 63 trzęsienie ziemi wielkie szkody poczyniło w Kampanii, miasto
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 16
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
świecie bezpiecznymi beli? Gdy mnie co piorun/ co was mam/ i rządksę wiecznie/ Zdradzić myślił okrutny Likaon koniecznie? Krzyknęli tedy wszyscy/ pragnąc pomsty zgodnie Z tego/ który się ważyć śmieł takowej zbrodnie. Tak/ kiedy ono Wojsko niezbożne srożało/ Chcąc by zamordowaniem Cesarskim/ zniszczało Imię Rzymskie/ okrutnym strachem był strwożony Z nagłej klęski/ wszytek lud/ i świat przestraszony. C I nie była mniej wdzięczna/ o Auguście/ tobie Pobożność twoich/ jako Jowisz tę kładł sobie: Który skoro przez głos i przez ręką kiwanie/ On rozruch uspokoił/ ustało szemranie. A gdy powagą Rządźce ucichnęły mowy/ Jupiter zaś milczenie przerwał tymi słowy
świećie bespiecznymi beli? Gdy mnie co piorun/ co was mam/ y rządxę wiecznie/ Zdrádźić myślił okrutny Lykáon koniecznie? Krzyknęli tedy wszyscy/ prágnąc pomsty zgodnie Z tego/ ktory się ważyć śmieł tákowey zbrodnie. Ták/ kiedy ono Woysko niezbożne srożáło/ Chcąc by zámordowániem Cesárskim/ zniszczáło Imię Rzymskie/ okrutnym stráchem był strwożony Z nagłey klęski/ wszytek lud/ y świát przestrászony. C Y nie byłá mniey wdźięczna/ o Auguśćie/ tobie Pobożność twoich/ iáko Iowisz tę kładł sobie: Ktory skoro przez głos y przez ręką kiwánie/ On rozruch vspokoił/ vstáło szemránie. A gdy powagą Rządźce vćichnęły mowy/ Iuppiter záś milczenie przerwał tymi słowy
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 15
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
w zakładzie danemu/ Mieczem garło porzezał człeku niewinnemu: I tak napoły martwe członki/ częścią w wrzącym Ukropie warzył/ częścią piekł ogniem gorącym. Które gdy już po stolech były rozstawione/ Niechcąc Panu trwać więcej/ gmachy splugawione/ I niegodne pałace jego/ ogniem mściwym Zwywracałem/ a wszakże sam pędem pierzchliwym Strwożony uciekł/ i już dostawszy wolności W polu/ próżno chcąc mówić/ wyje od żałości/ Jadowitość samego w paszczękę się zbiera Chciwość zykłą do mordu na bydło wywiera/ I teraz się krwią cieszy: w sierć się obrócieły Szaty/ a ramiona się w goleni zmienieły Wilkiem się stał: Dawnego kształtu znaki chowa/ Siwizna ta
w zakłádźie dánemu/ Mieczem gárło porzezał człeku niewinnemu: Y ták nápoły martwe członki/ częśćią w wrzącym Vkropie wárzył/ częśćią piekł ogniem gorącym. Ktore gdy iuż po stolech były rozstáwione/ Niechcąc Pánu trwáć więcey/ gmáchy zplugáwione/ Y niegodne páłace iego/ ogniem mśćiwym Zwywrácałem/ á wszakże sam pędem pierzchliwym Strwożony vćiekł/ y iuż dostawszy wolnośći W polu/ prozno chcąc mowić/ wyie od żáłośći/ Iádowitość sámego w pászczękę się zbiera Chćiwość zykłą do mordu ná bydło wywiera/ Y teraz się krwią ćieszy: w śierć się obroćieły Száty/ á rámioná się w goleni zmienieły Wilkiem się stał: Dawnego kształtu znáki chowa/ Siwizná tá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 15
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
w śrzód ciała zamknione/ Stawają się subtelnym łykiem powleczone. Na zielone się roszczki włosy odmieniają/ Ramiona na gałęzi grube wyrastają. Noga która tak rącza dopieruczko beła/ W leniwe się korzenie teraz obrócieła. Gęba wyniosłym wzgórę wierzchołkiem się stała/ Na samej jednaż tylko światłość pozostała. Foebus jednak miłuje: lecz ta nagłą sprawą Strwożony będąc/ skoro rękę swoję prawą Położył na onym pniu/ czuje ano serce Jeszcze pod nową skorą z trwogi drgało wielce. C Obłapiająć gałęzi jak członki/ całuje Drewno/ a całowania drewno nie przyjmuje/ I owszem się go zbrania: Do którego swoją Mową/ ta Bóg: Iż żoną nie możesz być moją/ D
w śrzod ćiáłá zámknione/ Stawáią się subtelnym łykiem powleczone. Ná żielone się roszczki włosy odmieniáią/ Rámioná ná gáłęźi grube wyrastáią. Nogá ktora ták rącza dopieruczko bełá/ W leniwe się korzenie teraz obroćiełá. Gębá wyniosłym wzgorę wierzchołkiem się sstáłá/ Ná sámey iednáż tylko świátłość pozostáłá. Phoebus iednak miłuie: lecz tá nagłą spráwą Strwożony będąc/ skoro rękę swoię práwą Położył ná onym pniu/ czuie áno serce Ieszcze pod nową skorą z trwogi drgáło wielce. C Obłápiáiąć gáłęźi iák członki/ cáłuie Drewno/ á cáłowánia drewno nie prziymuie/ Y owszem się go zbrania: Do ktorego swoią Mową/ tá Bog: Iż żoną nie możesz bydź moią/ D
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 32
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638