ś mniejszy u ludzi na próbie. Na cóż czerwony złoty, pytam, drożej cenić, Niż jako na monetę możesz go odmienić? Na pozór się zda złoto; włóżże go na tygiel, Aż ołów albo cyna, aż zdrada, aż figiel. 180 (F). NA BRODĘ
Fortel: kto nie chce suknie od gęby utłuścić, Brodę, miasto serwety, do pasa zapuścić. Szostak ci został w mieszku, szatyć strzeże broda, Statek czyni. Czegóż chcesz? Trojaka wygoda. 181 (F). POD OBRAZ JEGOMOŚCI PANA STAROSTY SĄDECKIEGO
Nie w tak poważnej, nie w tak groźnej Jowisz cerze Piorun od orła, gromiąc Encelady
ś mniejszy u ludzi na próbie. Na cóż czerwony złoty, pytam, drożej cenić, Niż jako na monetę możesz go odmienić? Na pozór się zda złoto; włóżże go na tygiel, Aż ołów albo cyna, aż zdrada, aż figiel. 180 (F). NA BRODĘ
Fortel: kto nie chce suknie od gęby utłuścić, Brodę, miasto serwety, do pasa zapuścić. Szostak ci został w mieszku, szatyć strzeże broda, Statek czyni. Czegóż chcesz? Trojaka wygoda. 181 (F). POD OBRAZ JEGOMOŚCI PANA STAROSTY SĄDECKIEGO
Nie w tak poważnej, nie w tak groźnej Jowisz cerze Piorun od orła, gromiąc Encelady
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 84
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miasto pancerzów, miasto świetnych zbroi, Miasto lampartów, w taką barwę swoich stroi. Ale byś jeszcze widział i potrzeby, bracie, Jakie dano, że właśnie przystoją tej szacie. Jedenaście guzików rycerskiej roboty, Które ani szmuklerska ręka, ani młoty Złotnicze odkowały. ale je odlała Taż ręka, która do tej suknie przyszywała. A na przystaniu taką kolędę nam dali, Ze się przy niej niektórzy i z duszą rozstali. Moja jakaś rogata, że jeszcze została, Choć dla prędkiego wyjścia tak wiele drog miała.
Gdy nas tak częstowano, podobno był w gachy Ten nasz miły pan zapadł w Wulkanowe gmachy. I jabym go był wtenczas
miasto pancerzow, miasto świetnych zbroi, Miasto lampartow, w taką barwę swoich stroi. Ale byś jeszcze widział i potrzeby, bracie, Jakie dano, że właśnie przystoją tej szacie. Jedenaście guzikow rycerskiej roboty, Ktore ani szmuklerska ręka, ani młoty Złotnicze odkowały. ale je odlała Taż ręka, ktora do tej suknie przyszywała. A na przystaniu taką kolędę nam dali, Ze się przy niej niektorzy i z duszą rozstali. Moja jakaś rogata, że jeszcze została, Choć dla prędkiego wyszcia tak wiele drog miała.
Gdy nas tak częstowano, podobno był w gachy Ten nasz miły pan zapadł w Wulkanowe gmachy. I jabym go był wtenczas
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 446
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wielkim kosztem trudzi, Poszedł też na wędrówkę, opasany sporem Trzosem pieniędzy, żeby nie był domatorem. Tedy po całodniowym już we Włoszech chodzie Stanął w austeryjej, po nasku: w gospodzie. Postrzegszy, że gospodarz umie łowić kruki, Myśli, jako by naprzód z nim spróbował sztuki. Więc idąc spać, uchyli u suknie nadołku I trzos wyjęty wiesza nad sobą na kołku, A mało poleżawszy, w rzeczy się to strudził, Śpi twardo, żeby się go niełacno dobudził. Skacze serce w kaczmarzu do onego pasu: Przypłaci mi ten gostek, myśli sobie, wczasu. Ledwie świecę zagasi, Mazur chrapie nosem, A tymczasem co prędzej z
wielkim kosztem trudzi, Poszedł też na wędrówkę, opasany sporem Trzosem pieniędzy, żeby nie był domatorem. Tedy po całodniowym już we Włoszech chodzie Stanął w austeryjej, po nasku: w gospodzie. Postrzegszy, że gospodarz umie łowić kruki, Myśli, jako by naprzód z nim spróbował sztuki. Więc idąc spać, uchyli u suknie nadołku I trzos wyjęty wiesza nad sobą na kołku, A mało poleżawszy, w rzeczy się to strudził, Śpi twardo, żeby się go niełacno dobudził. Skacze serce w kaczmarzu do onego pasu: Przypłaci mi ten gostek, myśli sobie, wczasu. Ledwie świecę zagasi, Mazur chrapie nosem, A tymczasem co prędzej z
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 298
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Dyskuruje o Rzeczpospolitej, Choć widzieć w Polsce pokój, ów ma kord dobyty Na zwadę, ten żartuje, ten zaś do podwiki Przybliża się, sięgając podołka Zosinki; Tamten wąs z gębą odął i mówić nie może, Ów nogami nie władnie i leci na łoże, Ten krzyczy jako gąsior, ten się zzuwa z suknie, Drugi o wierze gada, grożąc, gdy kto mruknie. Po wsi tamci z kuligiem w nocy, jak szaleni Chodząc, drzwi wybijając i tłukąc goleni. Skwarnę drudzy zrzucają, a chcą jeść po trunku, W tym ufność, że pijani zapomną frasunku. PARALELA KOCHANOWSKIEGO I MORSZTYNA IP NO WP
Lampart chwali Morsztyna
dyszkuruje o Rzeczpospolitej, Choć widzieć w Polszczę pokój, ów ma kord dobyty Na zwadę, ten żartuje, ten zaś do podwiki Przybliża się, sięgając podołka Zosinki; Tamten wąs z gębą odął i mówić nie może, Ów nogami nie władnie i leci na łoże, Ten krzyczy jako gąsior, ten się zzuwa z suknie, Drugi o wierze gada, grożąc, gdy kto mruknie. Po wsi tamci z kuligiem w nocy, jak szaleni Chodząc, drzwi wybijając i tłukąc goleni. Skwarnę drudzy zrzucają, a chcą jeść po trunku, W tym ufność, że pijani zapomną frasunku. PARALELA KOCHANOWSKIEGO I MORSZTYNA JP NO WP
Lampart chwali Morsztyna
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 589
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nie tknę/ że czasów naszych rzecz była) na Wołyniu kończyła bieg życia swego Pani/ odziauszy się w Stycharion Diakoński/ i kadzić wziąwszy kadzilnicę na pośmiech Religii Prawosławnej ośmieliwszy się. Uczyć się tobie było gospodzie/ jako Heliaszów Płaszcz szanował Helizeusz/ jako S^o^ Mikołaja Światosze Książę Iziasław czcił cudowną włosiennice/ jak Leo Cesarz dla suknie Naś: Panny okrągłą na Blacherniach Cerkiwe erygował/ jako w tych Stycharach Aniołowie pobożnym się ukazują ludziom: jako Koszula Pawła ś^o^ chustka cuda czyniła/ podobno byś na taki cud nie przyszła była. Wiele innych przestępując toć za pożytek Prawesł: Czyt: daję: nie tykaj się jeśliś Laik Bogu ofiarowanych rzeczy/ ani
nie tknę/ żę czásow nászych rzecz byłá) ná Wołyniu kończyłá bieg żyćia swego Páni/ odziauszy się w Stycharion Diákoński/ y kádzić wźiąwszy kádzilnicę ná pośmiech Religiey Práwosławney ośmieliwszy się. Vczyć się tobie było gospodzie/ iáko Heliaszow Płaszcz szánował Helizeusz/ iáko S^o^ Mikołáia Swiatosze Xiąże Iźiasłáw czćił cudowną włosiennice/ iák Leo Cesarz dla suknie Naś: Pánny okrągłą ná Blácherniách Cerkiwe erigował/ iáko w tych Stychárách Anyołowie pobożnym się ukázuią ludźiõ: iáko Koszulá Páwłá ś^o^ chustká cudá czyniłá/ podobno bys ná táki cud nie przyszłá byłá. Wiele innych przestępuiąc toć zá pożytek Práwesł: Czyt: dáię: nie tykay się iesliś Láik Bogu ofiárowánych rzeczy/ áni
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 131.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
słusznie komu, bo jako nie na pozór i splendor, ale na własne skrwawienie buławy siliła się władza i przewaga hetmańska, tak wyższy predykamentem i niższy żołnierz za przykładem górnym, sercem ochotnym i czynieniem usilnym, a nie gębą i czczą brawurą dokazywali, konia od dobrego rzemienia, broni od cnoty, a nie od złotej suknie, od pracowitego gatunku, ochoty od ordynansu, serca i akcji od błogosławieństwa Boskiego i wolności sumnienia zażywając przystojnie i w to się tylko usilnie fundując, co do porządnego, utraconym po te czasy rycerstwa krojem i żelaza splendorem, szyku należało, czym i przez co dostatecznie wszędzie i zawsze czynili, bo im napakowany splendorami i
słusznie komu, bo jako nie na pozór i splendor, ale na własne skrwawienie buławy siliła się władza i przewaga hetmańska, tak wyższy predykamentem i niższy żołnierz za przykładem górnym, sercem ochotnym i czynieniem usilnym, a nie gębą i czczą brawurą dokazywali, konia od dobrego rzemienia, broni od cnoty, a nie od złotej suknie, od pracowitego gatunku, ochoty od ordynansu, serca i akcyi od błogosławieństwa Boskiego i wolności sumnienia zażywając przystojnie i w to się tylko usilnie fundując, co do porządnego, utraconym po te czasy rycerstwa krojem i żelaza splendorem, szyku należało, czym i przez co dostatecznie wszędzie i zawsze czynili, bo im napakowany splendorami i
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 285
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
wyklęty, i wygnany z miasta, od Z. Gamaliela przyjety, i po śmierci pochowany podle Z. Szczepana pierwszego Meczennika. Lucianus.
NORBERTA Z. Arcy-Biskupa Magdeburskiego, Patriarchy Zakonu Premonstratensów 6. Czerwca. Żył około Roku Pańskiego 1134. Augustyn Z. podał mu złotą Regułę, a od Matki Najś: białą suknie. Pochowany w Magdeburgu w Saksonii, w Kościele P. Maryj, ale jak tu Luteranismus zawitał, Ciało jego przeniesiono do Pragi miasta Czeskiego Roku 1627.
NOTBURGI Służebnicy Z. 16. Października. Żyła około Roku 1267. leży w Tyrolskim Hrabstwie, we wsi Eden, w Kościele Z. Ruperta, dokąd na wozie
wyklęty, y wygnany z miasta, od S. Gamaliela przyiety, y po smierci pochowany podle S. Szczepana pierwszego Meczennika. Lucianus.
NORBERTA S. Arcy-Biskupa Mágdeburskiego, Patryarchy Zakonu Premonstratensow 6. Czerwca. Zył około Roku Pańskiego 1134. Augustyn S. podał mu złotą Regułę, á od Matki Nayś: białą suknie. Pochowany w Magdeburgu w Saxonii, w Kościele P. Maryi, ale iak tu Luteranismus zawitał, Ciało iego przeniesiono do Pragi miasta Czeskiego Roku 1627.
NOTBURGI Służebnicy S. 16. Pazdziernika. Zyła około Roku 1267. leży w Tyrolskim Hrabstwie, we wsi Eden, w Kościele S. Ruperta, dokąd na wozie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 185
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Rad to rzekł do nich Ruben: Nie wylewajcie krwie/ ale wrzućcie go w tę studnią która jest na puszczy/ a ręki nie ściągaicie nań A to mówił aby go wybawił z ręku ich/ i powrócił go Ojcu swemu. 23.
I Stało się/ gdy przyszedł Józef do braci swej/ zewlekli go z suknie jego/ z suknie rozmaitych farb/ którą miał na sobie. 24. A porwawszy go/ wrzucili go w studnią/ która studnia była czcza/ i nie było w niej wody. 25. A usiadszy aby jedli chleb/ podnieśli oczy swe/ i ujrzeli/ a ono poczet Izmaelitów idących z Galaad: a wielbłądy
Rád to rzekł do nich Ruben: Nie wylewajćie krwie/ ále wrzuććie go w tę studnią ktora jest ná puszczy/ á ręki nie śćiągaićie nań A to mowił áby go wybáwił z ręku ich/ y powroćił go Ojcu swemu. 23.
Y Stáło śię/ gdy przyszedł Iozef do bráći swey/ zewlekli go z suknie jego/ z suknie rozmáitych farb/ ktorą miał ná sobie. 24. A porwawszy go/ wrzućili go w studnią/ ktora studnia była czcza/ y nie było w niey wody. 25. A uśiadszy áby jedli chleb/ podnieśli oczy swe/ y ujrzeli/ á ono poczet Izmáelitow idących z Gáláád: á wielbłądy
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 39
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
nich Ruben: Nie wylewajcie krwie/ ale wrzućcie go w tę studnią która jest na puszczy/ a ręki nie ściągaicie nań A to mówił aby go wybawił z ręku ich/ i powrócił go Ojcu swemu. 23.
I Stało się/ gdy przyszedł Józef do braci swej/ zewlekli go z suknie jego/ z suknie rozmaitych farb/ którą miał na sobie. 24. A porwawszy go/ wrzucili go w studnią/ która studnia była czcza/ i nie było w niej wody. 25. A usiadszy aby jedli chleb/ podnieśli oczy swe/ i ujrzeli/ a ono poczet Izmaelitów idących z Galaad: a wielbłądy ich niosły korzenie/
nich Ruben: Nie wylewajćie krwie/ ále wrzuććie go w tę studnią ktora jest ná puszczy/ á ręki nie śćiągaićie nań A to mowił áby go wybáwił z ręku ich/ y powroćił go Ojcu swemu. 23.
Y Stáło śię/ gdy przyszedł Iozef do bráći swey/ zewlekli go z suknie jego/ z suknie rozmáitych farb/ ktorą miał ná sobie. 24. A porwawszy go/ wrzućili go w studnią/ ktora studnia była czcza/ y nie było w niey wody. 25. A uśiadszy áby jedli chleb/ podnieśli oczy swe/ y ujrzeli/ á ono poczet Izmáelitow idących z Gáláád: á wielbłądy ich niosły korzenie/
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 39
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
. M. i Duchownych nałupili/ i suknie sobie nim obili/ i majętności naskupowali/ niechby na konia i inszy rysztunek obrócili. dobra Tatarczukowi szabla żelazem miasto śrebra/ a mosiądzem miasto złota oprawna. Do tego też jeśli im pozwolimy w sukni salendyszowej chodzić/ przynamniej niechby z skóry baraniej abo koziej kołnierz do suknie przyszyty nosili; także barani abo kozi szłyk/ żeby znaczni byli od Chrześcijan (jako żydzi we Włoszech w żółtych kapeluszach chodzą/ dla różności od Chrześcijan) żeby pamiętali w jakiej kożuchowej barwie tu są przygnani. byliby trochę skromniejszymi/ i nie byliby tak bucznymi jako teraz: gdy ubrawszy się w strojne szaty/
. M. y Duchownych náłupili/ y suknie sobie nim obili/ y máiętnośći náskupowáli/ niechby ná koniá y inszy rysztunek obroćili. dobra Tatarcżukowi száblá żelázem miásto śrebrá/ á mośiądzem miásto złotá opráwna. Do tego też ieśli im pozwolimy w sukni sálendyszowey chodźić/ przynamniey niechby z skury bárániey ábo koźiey kołnierz do suknie przyszyty nośili; tákże báráni abo koźi szłyk/ żeby znacżni byli od Chrześćian (iáko żydźi we Wloszech w żołtych kapeluszach chodzą/ dla roznośći od Chrześćian) żeby pámiętáli w iákiey kożuchowey bárwie tu są przygnáni. byliby trochę skromnieyszymi/ y nie byliby ták bucżnymi iáko teraz: gdy vbrawszy się w stroyne száty/
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 45
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617