, chociaż cię co boli; Lepiej, że cię śmierć z milczeniem podgoli. Wywlecz kto język, przyczynę mej winy; Jeśli ten winny, przecz cierpi kto inny? Oczy co winne, żeś im zakazała Paść się w twej twarzy i mnieś postradała, Okrutna dziewko, wszytkich mych radości? Atoli dosyć czyniąc surowości Twej i mandatom, idę między skały,
Żeby mię oczy twoje nie widziały. Nie apeluję, bo twe wszytkie słowa Pokorna bierze za dekreta głowa; Lecz wy, o wiatry, co to tu szumicie I po jaskiniach w koło się bawicie, Zanieście jej to, aby usłyszała To, czego z moich ust słuchać nie
, chociaż cię co boli; Lepiej, że cię śmierć z milczeniem podgoli. Wywlecz kto język, przyczynę mej winy; Jeśli ten winny, przecz cierpi kto iny? Oczy co winne, żeś im zakazała Paść się w twej twarzy i mnieś postradała, Okrutna dziewko, wszytkich mych radości? Atoli dosyć czyniąc surowości Twej i mandatom, idę między skały,
Żeby mię oczy twoje nie widziały. Nie apeluję, bo twe wszytkie słowa Pokorna bierze za dekreta głowa; Lecz wy, o wiatry, co to tu szumicie I po jaskiniach w koło się bawicie, Zanieście jej to, aby usłyszała To, czego z moich ust słuchać nie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 20
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wietrzyk nie wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości i igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na świecie, Oczyma wkoło strzyże, a Wulkan kulawy Wolałby widzieć Marsa gdzie blisko buławy Hetmańskiej, niż gdy mu się przysiada ku żenie
wietrzyk nie wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości i igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na świecie, Oczyma wkoło strzyże, a Wulkan kulawy Wolałby widzieć Marsa gdzie blisko buławy Hetmańskiej, niż gdy mu się przysiada ku żenie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 128
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, litościwy mój Samarytanie!
Jam wyznał, a Ty odpuść — inszej sprawy Nie masz; jam grzeszny, a Ty bądź łaskawy. Nie wchodź z sługą Twym w sąd, bo żaden żywy Nie ostoi-ć się na sąd sprawiedliwy; Jeśli, jak słuszna, zechcesz karać złości, A któż wytrzyma Twojej surowości? I ze mną jeśli chcesz wstąpić w rachubę, Już widzę swój dług i gotową zgubę. Jeśli do prawa pociągniesz człowieka, Po próżnicyś go utworzył od wieka; Na tysiąc słów Twych jednego nie powie, Jak się o wiecznej śmierci milczkiem dowie. Cóż Ci ma człowiek odpowiedzieć śmiele, Kiedyś nieprawość znalazł i
, lutościwy mój Samarytanie!
Jam wyznał, a Ty odpuść — inszej sprawy Nie masz; jam grzeszny, a Ty bądź łaskawy. Nie wchodź z sługą Twym w sąd, bo żaden żywy Nie ostoi-ć się na sąd sprawiedliwy; Jeśli, jak słuszna, zechcesz karać złości, A któż wytrzyma Twojej surowości? I ze mną jeśli chcesz wstąpić w rachubę, Już widzę swój dług i gotową zgubę. Jeśli do prawa pociągniesz człowieka, Po próżnicyś go utworzył od wieka; Na tysiąc słów Twych jednego nie powie, Jak się o wiecznej śmierci milczkiem dowie. Cóż Ci ma człowiek odpowiedzieć śmiele, Kiedyś nieprawość znalazł i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 225
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, serce, cóż tajemy, Ślepy jest, ślepy Kupido, nie niemy. OCZY
Oczy okrutne i nielitościwe, Lubo gniewliwe, luboście życzliwe, Zarówno, widzę, szkodzicie, Krwawym się mordem bawiąc i zabojem, Choć z gniewem, chociaż wejrzycie z pokojem: Bo jeżeli tak pojrzycie Jako wasz zwyczaj, z zbytniej surowości A któż nie skona, z strachu i żałości; Jeśli zaś wzrok wasz potuszy, Z zbytniej słodyczy przecię zginąć duszy.
Stąd z wami straszny i pokój, i zwada, A trudna rada, kędy taka zdrada, Bo to ogniów waszych sprawa, Że się tak długo iskierka ich dusi, Aż jej pożarem serce spłonąć
, serce, cóż tajemy, Ślepy jest, ślepy Kupido, nie niemy. OCZY
Oczy okrutne i nielutościwe, Lubo gniewliwe, luboście życzliwe, Zarówno, widzę, szkodzicie, Krwawym się mordem bawiąc i zabojem, Choć z gniewem, chociaż wejrzycie z pokojem: Bo jeżeli tak pojrzycie Jako wasz zwyczaj, z zbytniej surowości A któż nie skona, z strachu i żałości; Jeśli zaś wzrok wasz potuszy, Z zbytniej słodyczy przecię zginąć duszy.
Stąd z wami straszny i pokój, i zwada, A trudna rada, kędy taka zdrada, Bo to ogniów waszych sprawa, Że się tak długo iskierka ich dusi, Aż jej pożarem serce spłonąć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 278
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wieki.
Ale chcesz-li, żeby naszej obłudzie Uwierzono i żeby więcej ludzie O nas nie wiedzieli, Bądź łaskawsza, chciej kochać, nie bądź płocha, A gdy mię to rozweseli, Każdy rzecze o mnie: znać, że nie kocha. PIEŚŃ
Ani się uskarża, ani Serce me twej, Kasiu, surowości gani,
Ani skargą swoją obciążać będę nieba; Samem sobie winien i w takim trafunku Nie widzieć cię było potrzeba Albo zwątpić o ratunku.
Ja-ć milczeć i taić będę Śmierci mej przyczynę, twą gładkość i zrzędę, I język mój chyba tobie samej to powie; Ale widząc, jaka jest oczu twych siła, Kto się
wieki.
Ale chcesz-li, żeby naszej obłudzie Uwierzono i żeby więcej ludzie O nas nie wiedzieli, Bądź łaskawsza, chciej kochać, nie bądź płocha, A gdy mię to rozweseli, Każdy rzecze o mnie: znać, że nie kocha. PIEŚŃ
Ani się uskarża, ani Serce me twej, Kasiu, surowości gani,
Ani skargą swoją obciążać będę nieba; Samem sobie winien i w takim trafunku Nie widzieć cię było potrzeba Albo zwątpić o ratunku.
Ja-ć milczeć i taić będę Śmierci mej przyczynę, twą gładkość i zrzędę, I język mój chyba tobie samej to powie; Ale widząc, jaka jest oczu twych siła, Kto się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 290
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sercu pociecha jedyna, Gdy sobie wspomina Grzeczność swej Katarzyny, Staw mi ją przed oczy we śnie i na jawi I oprócz mej ślicznej dziewczyny Niech cię bawi.
Staw mi ją w tej ślicznej i zwyciężnej cerze, Którą na się bierze, Gdy czoło wypogodzi;
Wspomnij mi jej usta, oko, szyję, ale Jej surowości, co nam szkodzi, Nie wspominaj cale.
Masz dosyć, gdy zechcesz, przyjemnej zabawy, Kiedy z jej postawy Wybierzesz, co mi miło; Tym się baw i nie chciej przez opaczne błędy Jej zwykłej, co by mię zabiło, Przypominać zrzędy. PIEŚŃ
Gdy się twarz twa w złej burzy Zachmurzy, Wszytkie me
sercu pociecha jedyna, Gdy sobie wspomina Grzeczność swej Katarzyny, Staw mi ją przed oczy we śnie i na jawi I oprócz mej ślicznej dziewczyny Niech cię bawi.
Staw mi ją w tej ślicznej i zwyciężnej cerze, Którą na się bierze, Gdy czoło wypogodzi;
Wspomnij mi jej usta, oko, szyję, ale Jej surowości, co nam szkodzi, Nie wspominaj cale.
Masz dosyć, gdy zechcesz, przyjemnej zabawy, Kiedy z jej postawy Wybierzesz, co mi miło; Tym się baw i nie chciej przez opaczne błędy Jej zwykłej, co by mię zabiło, Przypominać zrzędy. PIEŚŃ
Gdy się twarz twa w złej burzy Zachmurzy, Wszytkie me
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 293
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Cesarz natury surowość wyssał: zali nie od mamki; od kogo Titus ustawiczną wziął chorobę? zali nie od mamki? bywa i od matki/ boć Faustina M: Antonina Cesarza żona/ gdy krwie Zołnirza ściętego ciepłej napiła się/ poczęła trocha potym z mężem swym Komoda Imperatora okrutnika wielkiego/ etc. Strzeż ty obżartstwa surowości i czystości/ owszeki gburskich obyczajów nieustrzeżesz. O wychowaniu dobrym wy wiecie/ wy odpowiadać P. Bogu będziecie/ gdyż ich z rąk waszych pozyskiwać będziecie. Uczcie przeto/ ćwiczcie dobrze ich/ i samę wolą Bożą pelnicie/ gdyż tak wielkimi nazwane w Królewstwie niebieskim będziecie. Joan. R.14 v. 13
Cesarz nátury surowość wyssał: zali nie od mámki; od kogo Titus vstáwiczną wziął chorobę? zali nie od mamki? bywá y od matki/ boć Faustiná M: Antoniná Cesárzá żoná/ gdy krwie Zołnirzá śćięte^o^ ćiepłey nápiłá się/ poczęłá trochá potỹ z mężẽ swỹ Commodá Imperatorá okrutniká wielkie^o^/ etc. Strzeż ty obżártstwá surowości y czystośći/ owszeki gburskich obyczáiow nieustrzeżesz. O wychowániu dobrym wy wiećie/ wy odpowiádáć P. Bogu będźiećie/ gdyż ich z rąk wászych pozyskiwać będźiecie. Vczćie przeto/ ćwiczćie dobrze ich/ y sámę wolą Bożą pelnićie/ gdyż ták wielkimi názwáne w Krolewstwie niebieskim będźiecie. Ioan. R.14 v. 13
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 161.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
z tym większym wspominam żalem, im Tron on sprawiedliwości i Sądu Bożego, który każdy panujący zasiada, dopuścił Król I. Mość obrócić w Tron niesprawiedliwości Ono Proteccji życzliwych Poddanych, i służących wiernie sobie i Ojczyźnie miejsce zamienił w miejsce uciążenia i opressiej. Majestat ów łaskawości i clemencjej, dopuścił Król Jego Mość obrócić w Majestat surowości i nieubłagania. Matka pszczół żądła niema. Dopuścił I. K. Mość tej to przewieść złośliwości; że co przedtym Królowie Polscy byli z Poddanemi, jako Ojcowie z dziećmi, i onych przygarnywali; co przedtym z rąk Pańskich dobrodziejstwa za cnoty i usługi odbierali; co przedtym łaskawość tychże Panów wzbudzała, tychże
z tym większym wspominam żalem, im Thron on spráwiedliwośći y Sądu Bożego, ktory káżdy pánuiący záśiada, dopuśćił Krol I. Mość obroćić w Thron niespráwiedliwośći Ono Protectiey życzliwych Poddánych, y służących wiernie sobie y Oyczyznie mieysce zámienił w mieysce vćiążenia y oppressiey. Máiestat ow łáskáwośći y clemencyey, dopuśćił Krol Iego Mość obroćić w Máiestat surowośći y nieubłagánia. Mátká pszczoł żądła niema. Dopuśćił I. K. Mość tey to przewieść złośliwośći; że co przedtym Krolowie Polscy byli z Poddánemi, iáko Oycowie z dźiećmi, y onych przygárnywáli; co przedtym z rąk Páńskich dobrodźieystwá zá cnoty y vsługi odbieráli; co przedtym łáskáwość tychże Pánow wzbudzáłá, tychże
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 51
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
śmierci? Do Rzymian w liście 7
Ach, nieszczęsnym! Me skarby, które opłakuję, gdzie teraz? Nie wrócą się, darmo głowę psuję frasunkiem. Tak wiele dóbr żal wspomnieć i szkodzi, bo strata bogactw zawsze mękę w sercu rodzi. Lepiej, by nigdy nie znać szczęścia łaskawości, niż potym jego zmiennej doznać surowości. Zwykli ludzie wyrzucać grzech ojcu pierwszemu, na oczy przypisując złość i głupstwo jemu. Prostak Adam, że się dał za nos Ewie wodzić, lecz to miało zuchwalstwo Ewie barziej szkodzić. Ja nie tak, ale przyznam, jeśli płacz pozwoli, byłam grzechu przyczyną i spólnej niewoli. Tak i tobie przystało barziej na
śmierci? Do Rzymian w liście 7
Ach, nieszczęsnym! Me skarby, które opłakuję, gdzie teraz? Nie wrócą się, darmo głowę psuję frasunkiem. Tak wiele dóbr żal wspomnieć i szkodzi, bo strata bogactw zawsze mękę w sercu rodzi. Lepiej, by nigdy nie znać szczęścia łaskawości, niż potym jego zmiennej doznać surowości. Zwykli ludzie wyrzucać grzech ojcu pierszemu, na oczy przypisując złość i głupstwo jemu. Prostak Adam, że się dał za nos Ewie wodzić, lecz to miało zuchwalstwo Ewie barziej szkodzić. Ja nie tak, ale przyznam, jeśli płacz pozwoli, byłam grzechu przyczyną i spólnej niewoli. Tak i tobie przystało barziej na
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 149
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
a obżarstwem wielkich i naistniejszych zwierząt przechodzących: Non fames nobis ventris nostri magno constat, sed ambitio. Zedrzymy jeno nie ludziom tylko/ ale i rzeczam kłamliwe persony/ a doznamy tego/ że wszystkie rozkoszy/ w gorzkość i męki obracają się. Czego mi jeden poświadcza: AEgritudinis esca voluptas. Wiele i rozmaitych potraw/ surowości wewnątrz i febry mnoży: Pijaństwo/ żyły gnoi/ i wszytko ciało/ grubemi humorami napełnia/ dla których człowiek do żadnej rzeczy sposobny nie jest. Ządze cielesne/ nogi podagrą/ ręce ustawicznym drżeniem/ członki wszystkie i kości/ łupaniem/ i wielką boleścią obdarzają. Dla tego nam rozkoszy w męki się obracają. Albowiem
á obżárstwem wielkich y naistnieyszych zwierząt przechodzących: Non fames nobis ventris nostri magno constat, sed ambitio. Zedrzymy ieno nie ludziom tylko/ ále y rzeczam kłamliwe persony/ á doznamy tego/ że wszystkie roskoszy/ w gorzkość y męki obrácáią się. Czego mi ieden poświadcza: AEgritudinis esca voluptas. Wiele y rozmáitych potraw/ surowośći wewnątrz y febry mnoży: Piiaństwo/ żyły gnoi/ y wszytko ćiało/ grubemi humorámi nápełnia/ dla ktorych człowiek do żadney rzeczy sposobny nie iest. Ządze ćielesne/ nogi podagrą/ ręce vstáwicznym drżeniem/ członki wszystkie y kośći/ łupániem/ y wielką boleśćią obdarzáią. Dla tego nam roskoszy w męki się obrácáią. Albowiem
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: K3v
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615