w tym życiu duszy, takiego jednak, iż lubo coraz nowej wytworności dostępuje, przecież od tej którą poznaje doskonałości zawzdy daleka. Argument ten wielkiej wagi dotąd, ile wiedzieć mogę, niebył użyty na probowanie wiecznej dusz trwałości.
Któżby sobie mógł imaginować, iżby dusza sposobna do coraz większego doskonalenia, aktualnym stanem nie syta, wśrzód zapędów bystrego lotu swojego niszczeć, a przeto czczym tylko pragnieniem łudzićby się miała? Chęć ta wrodzona na cóżby jej była użyczona, gdyby się ziścić żadnym sposobem nie mogła? Zwierze do zamierzonego sobie kresu przychodzi, w krótkim czasie przymioty jego w rodzone rozpościerają się, i choćby potym jak najdłużej żyło,
w tym życiu duszy, takiego iednak, iż lubo coraz nowey wytworności dostępuie, przecież od tey ktorą poznaie doskonałości zawzdy daleka. Argument ten wielkiey wagi dotąd, ile wiedzieć mogę, niebył użyty na probowanie wieczney dusz trwałości.
Ktożby sobie mogł imaginować, iżby dusza sposobna do coraz większego doskonalenia, aktualnym stanem nie syta, wśrzod zapędow bystrego lotu swoiego niszczeć, á przeto czczym tylko pragnieniem łudzićby się miała? Chęć ta wrodzona na cożby iey była użyczona, gdyby się ziścić żadnym sposobem nie mogła? Zwierze do zamierzonego sobie kresu przychodzi, w krotkim czasie przymioty iego w rodzone rozpościeraią się, y choćby potym iak naydłużey żyło,
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 117
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
trzymał krok przed bisurmany, Przywiodł tam mężnie zbrojną husarią, Gdzie naszych biją.
Pac zaś, wódz wielki, wychowaniec prawy Marsa srogiego, widząc takiej sławy Otwarte pole, jak piorun z obłoku Spadł na nich z boku.
Dopiero, gdy się żołnierz włamał zbrojny, Tam się nacieszył, kto był chciwy wojny; Tam syta mordu, tam krwią napojona Sroga Bellona.
Najznaczniejszy czyn marsowej roboty, Gdy lud żelazny twarde łamał groty, Gdy w bisurmańcach topili koncerze Mężni rycerze.
Nie mógł poganin tak ciężkiego razu Strzymać i, barziej nogom niż żelazu Dufając, bramą, co była w uboczy, Ku Jassom skoczy.
Lecz go wódz polny przywitał koronny
trzymał krok przed bisurmany, Przywiodł tam mężnie zbrojną husaryą, Gdzie naszych biją.
Pac zaś, wodz wielki, wychowaniec prawy Marsa srogiego, widząc takiej sławy Otwarte pole, jak piorun z obłoku Spadł na nich z boku.
Dopiero, gdy się żołnierz włamał zbrojny, Tam się nacieszył, kto był chciwy wojny; Tam syta mordu, tam krwią napojona Sroga Bellona.
Najznaczniejszy czyn marsowej roboty, Gdy lud żelazny twarde łamał groty, Gdy w bisurmańcach topili koncerze Mężni rycerze.
Nie mogł poganin tak ciężkiego razu Ztrzymać i, barziej nogom niż żelazu Dufając, bramą, co była w uboczy, Ku Jassom skoczy.
Lecz go wodz polny przywitał koronny
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 489
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mają wiele, Kędy się co dzień dobrzy widząc przyjaciele: Dobry dzień, dobry wieczór; co: witaj, nie wiedzą, Żyjąc od siebie żadną nie rozjęci miedzą, Że przyjaźń, którą część krew, część uczynność wradza, Wieczna konwersacja w sercach im odmładza.” Mylisz się, bo każda rzecz na tym świecie syta: Wolę, nieźli pozdrawia, kiedy mnie kto wita. Z daleka miłość płuży, powszednieje z bliska; Jabłuszkiem mąż na żonę, brat na siostrę ciska Zrazu, potem czym twardszym, aże do kamyka: Zwyczajnie się ku gniewu igranie pomyka. Rozmaite ma na nas szatan samołówki. Pożyczysz? dobryś; nie masz
mają wiele, Kędy się co dzień dobrzy widząc przyjaciele: Dobry dzień, dobry wieczór; co: witaj, nie wiedzą, Żyjąc od siebie żadną nie rozjęci miedzą, Że przyjaźń, którą część krew, część uczynność wradza, Wieczna konwersacyja w sercach im odmładza.” Mylisz się, bo każda rzecz na tym świecie syta: Wolę, nieźli pozdrawia, kiedy mnie kto wita. Z daleka miłość płuży, powszednieje z bliska; Jabłuszkiem mąż na żonę, brat na siostrę ciska Zrazu, potem czym twardszym, aże do kamyka: Zwyczajnie się ku gniewu igranie pomyka. Rozmaite ma na nas szatan samołówki. Pożyczysz? dobryś; nie masz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 223
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pewnych miejscach miód pity, zawrót głowy pijącym przynosi. W Pontckim kraju koło Heraklii, także odejście od rozumu sprawuje, iż go z czemierzyce tam obfitej zbierają pszczoły. U Pliniusza miód pewny z pewnych kwiatów szaleństwo sprowadza: na gorze Karyna wyspu Krety miodu muchy nie tykają dla jakiejsi zarazy; w Województwie Rawskim z pewnego miodu syta, muchy truje, toć tedy pszczołka nie zna się naturalnie, który miód ludziom lub innym zwierzętom zdrowy jest, byle jej służył. Idzie za tym iż miód pity niema być bardzo chwalony, ponieważ jest z kwiatów często przeciwnej natury, i człekowi nie zdrowej: constat experientiâ, że borowy, ból głowy causat,
pewnych mieyscach miod pity, zawrot głowy piiącym przynosi. W Pontckim kraiu koło Heraklii, także odeyście od rozumu sprawuie, iż go z czemierzyce tam obfitey zbieraią pszczoły. U Pliniusza miod pewny z pewnych kwiatow szaleństwo sprowadza: na gorze Karyna wyspu Krety miodu muchy nie tykaią dla iakieysi zarazy; w Woiewodztwie Rawskim z pewnego miodu syta, muchy truie, toć tedy pszczołka nie zna się naturalnie, ktory miod ludziom lub innym zwierzętom zdrowy iest, byle iey służył. Idzie za tym iż miod pity niema bydź bardzo chwalony, ponieważ iest z kwiatow często przeciwney natury, y człekowi nie zdrowey: constat experientiâ, że borowy, bol głowy causat,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 426
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wszytkiego. Melpomene
Wolna ta dusza w sobie i wesoła, dobrotliwego – którego szukała w pracy i silnym zapoceniu czoła – mając już Boga, którego żądała.
Tam ona – wieczne objąwszy mieszkania, między śpiewackie chory posadzona, którym śpiącego nie masz próżnowania, tylko hymn, tylko symfonia wrodzona –
piosnki świąteczne pełne melodyjej śpiewa, syta już będąc ambrozyjej.
Szczęśliwy Twój wiek, szczęśliwa godzina, to szczęście że masz biecka Starościna. Terpsichore
Nad pokarm nic wdzięczniejszego, a nad napój sorbetu nie znajdziesz zdrowszego, nic zdobniejszego nad szatę nie masz, też nic wyższego nad stołki bogate.
Nic mędrszego nad ich mowę, też nic doskonalszego nad ich dzielną głowę,
wszytkiego. Melpomene
Wolna ta dusza w sobie i wesoła, dobrotliwego – którego szukała w pracy i silnym zapoceniu czoła – mając już Boga, którego żądała.
Tam ona – wieczne objąwszy mieszkania, między śpiewackie chory posadzona, którym śpiącego nie masz próżnowania, tylko hymn, tylko symfonia wrodzona –
piosnki świąteczne pełne melodyjej śpiewa, syta już będąc ambrozyjej.
Szczęśliwy Twój wiek, szczęśliwa godzina, to szczęście że masz biecka Starościna. Terpsichore
Nad pokarm nic wdzięczniejszego, a nad napój sorbetu nie znajdziesz zdrowszego, nic zdobniejszego nad szatę nie masz, też nic wyższego nad stołki bogate.
Nic mędrszego nad ich mowę, też nic doskonalszego nad ich dzielną głowę,
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 66
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
Nie żył ten, kto nie kochał i nie znał miłości. NAGROBEK JEDNEMU
Wczora żył i pił, dziś go do swych cieni Zła nagle wzięła nieboszczyków ksieni. Panie, jako zszedł, by nie popadł licha, Zmyj duszę kroplą łask z swego kielicha. Z MURETA O MIŁOŚCI
Zima wT śnieg bogacieje, wiosna w kwiatki syta, Lato w kłosy, a miłość we łzy jest obfita. ŹLI SKĄD ŹLI
Którzy są źli, źli nie byli, Kiedy na świat przychodzili. Złych czyni złe wychowanie I ze złymi spółkowanie. SŁOWO NAD RANĘ URAŻA
Barziej uraża słowo złe zadane Niewinnej duszy nad otwartą ranę. Rana na wierzchu, słowo wewnątrz wchodzi,
Nie żył ten, kto nie kochał i nie znał miłości. NAGROBEK JEDNEMU
Wczora żył i pił, dziś go do swych cieni Zła nagle wzięła nieboszczyków ksieni. Panie, jako zszedł, by nie popadł licha, Zmyj duszę kroplą łask z swego kielicha. Z MURETA O MIŁOŚCI
Zima wT śnieg bogacieje, wiosna w kwiatki syta, Lato w kłosy, a miłość we łzy jest obfita. ŹLI SKĄD ŹLI
Którzy są źli, źli nie byli, Kiedy na świat przychodzili. Złych czyni złe wychowanie I ze złymi spółkowanie. SŁOWO NAD RANĘ URAŻA
Barziej uraża słowo złe zadane Niewinnej duszy nad otwartą ranę. Rana na wierzchu, słowo wewnątrz wchodzi,
Skrót tekstu: GawHelBar_II
Strona: 123
Tytuł:
Gaj zielony... [Helikon]
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
do nich, bo devoluta successio idzie na dzieci imp. hetmana, a per consequens opieka na nichże spada, do tego i testament nieboszczki księżnej im. nejburskiej czyni imp. wojewodę opiekunem tych dóbr, i dlatego ja księcia im. przestrzegał, aby się z nami znosił, żeby i baran, i owca była syta”. Pytałem się, testament jeżeli jest; odpowiedział, że „jeszcze nie mamy go“; i to namieniłem, że w szaleństwie miała umrzeć księżna im., to natenczas gdy go podpisywała, nie mógł mieć waloru i nie ma. Na to imp. podskarbi: „już ja tego nie wiem
do nich, bo devoluta successio idzie na dzieci jmp. hetmana, a per consequens opieka na nichże spada, do tego i testament nieboszczki księżnej jm. nejburskiej czyni jmp. wojewodę opiekunem tych dóbr, i dlatego ja księcia jm. przestrzegał, aby się z nami znosił, żeby i baran, i owca była syta”. Pytałem się, testament jeżeli jest; odpowiedział, że „jeszcze nie mamy go“; i to namieniłem, że w szaleństwie miała umrzeć księżna jm., to natenczas gdy go podpisywała, nie mógł mieć waloru i nie ma. Na to jmp. podskarbi: „już ja tego nie wiem
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 299
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
wymyślisz w boru schowanego dzikim, Jako jest owca w głupstwie niezrównana z nikim. Każde się bydlę, każde zwierzę śmierci chroni, Głupia owca ani wie, ani myśli o niej; Nie tylko że zostanie wilkom do opasu, Jeśli się gdzie od stada obłąka w pół lasu, Lecz uciekszy z koszaru, choć już trawy syta, w Idzie w bór ni przecz, ni zacz, że będzie zabita. Nie da się z niego wygnać, aż ją na ramieniu Złapawszy musi pasterz unosić zginieniu. Jeśli też wilka w polu obaczy z daleka, Żadnej nie mając broni, do kupy ucieka, Żeby każdej z osobna nie ścigając, w kupie,
wymyślisz w boru schowanego dzikim, Jako jest owca w głupstwie niezrównana z nikim. Każde się bydlę, każde zwierzę śmierci chroni, Głupia owca ani wie, ani myśli o niej; Nie tylko że zostanie wilkom do opasu, Jeśli się gdzie od stada obłąka w pół lasu, Lecz uciekszy z koszaru, choć już trawy syta, w Idzie w bór ni przecz, ni zacz, że będzie zabita. Nie da się z niego wygnać, aż ją na ramieniu Złapawszy musi pasterz unosić zginieniu. Jeśli też wilka w polu obaczy z daleka, Żadnej nie mając broni, do kupy ucieka, Żeby każdej z osobna nie ścigając, w kupie,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 222
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, sami za stół siedli. A cóż o ciałach mówić? nie tylko Dawida, Ale i Salamona twoja kuchnia wstyda. Mogli pić i chłopi ich dobre wino z nimi, Mając swoje winnice w chananejskiej ziemi; Niechby jedno do Węgier przez zbójeckie góry Przyszło po nie posyłać! napiłby się lury. Dobra dziś syta z miodu, żyntyca im z mleka, Gdzie droga po węgierskie wino tak daleka. Tysiączny Węgrzyn niech mi palcem oczy kole, Jeśli pił takie, jakie my przy twoim stole. Cóż ze zwierzyną Żydom? bo zakazem bożym Nie zejdzie się do kuchnie, prócz co zarzną nożem, Tak ptaka, jako zwierza, niczego
, sami za stół siedli. A cóż o ciałach mówić? nie tylko Dawida, Ale i Salamona twoja kuchnia wstyda. Mogli pić i chłopi ich dobre wino z nimi, Mając swoje winnice w chananejskiej ziemi; Niechby jedno do Węgier przez zbójeckie góry Przyszło po nie posyłać! napiłby się lury. Dobra dziś syta z miodu, żyntyca im z mleka, Gdzie droga po węgierskie wino tak daleka. Tysiączny Węgrzyn niech mi palcem oczy kole, Jeśli pił takie, jakie my przy twoim stole. Cóż ze zwierzyną Żydom? bo zakazem bożym Nie zejdzie się do kuchnie, prócz co zarzną nożem, Tak ptaka, jako zwierza, niczego
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 360
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wietrzny nigdy nie ma nosa otartego. Księgi pierwsze CHOWANIE PSÓW. strony karmienia: Tłucz jaka.
WZiąć owsa ziarnistego czystego/ ususzyć go w piecu po chlebie/ aż przyrumienieje: zemleć go w miarę/ coby całych ziarn nie było/ a żeby też nie nazbyt tłucz była drobna. Bo jak tłucz niedomełta/ nie syta/ tak też drobna przez psa bieży.
Kto prędko psów chce poprawić/ szóstą część żyta z owszem na tłucz mieszać/ skoro się poprawią/ nie kłaść żyta dla ociężenia.
Insze zboże wszelakie złe/ a najgorszy jęczmień/ po którym psi i czuch tracą/ i z nóg spadają. Tłustość.
NOgi kozie i baranie
wietrzny nigdy nie ma nosá otártego. Kśięgi pierwsze CHOWANIE PSOW. strony karmienia: Tłucż iaka.
WZiąć owsá źiárnistego cżystego/ vsuszyć go w piecu po chlebie/ áż przyrumienieie: zemleć go w miárę/ coby cáłych źiarn nie było/ á żeby też nie názbyt tłucż byłá drobna. Bo iák tłucż niedomełta/ nie syta/ ták też drobna przez psá bieży.
Kto prędko psow chce popráwić/ szostą cżęść żytá z owszem ná tłucż mieszáć/ skoro sie popráwią/ nie kłáść żytá dla oćiężenia.
Insze zboże wszelákie złe/ á naygorszy ięcżmień/ po ktorym psi y cżuch trácą/ y z nog spadáią. Tłustość.
NOgi koźie y báránie
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 15
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618