piorun, z łoża się porwawszy, W zbroję się tylko swoję zwyczajną ubrawszy, Bryliadora konia wziął z sobą swojego, Nie biorąc i lokaja i sługi żadnego.
LXXXV.
Ażeby w każdej stronie, w którą się udawał, W dostojeństwie swem cały bez zmazy zostawał, Nie wziął z sobą swych zwykłych znaków, ani onej Szachownice tak sławnej, białej i czerwonej; Ale się w czernią ubrał i czarne wziął znaki, Aby się z jego żalem zgadzały i taki Był strój, jako i serce, bo tamtę mężnemu Almontowi beł odjął, świeżo zabitemu.
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie
piorun, z łoża się porwawszy, W zbroję się tylko swoję zwyczajną ubrawszy, Bryliadora konia wziął z sobą swojego, Nie biorąc i lokaja i sługi żadnego.
LXXXV.
Ażeby w każdej stronie, w którą się udawał, W dostojeństwie swem cały bez zmazy zostawał, Nie wziął z sobą swych zwykłych znaków, ani onej Szachownice tak sławnej, białej i czerwonej; Ale się w czernią ubrał i czarne wziął znaki, Aby się z jego żalem zgadzały i taki Był strój, jako i serce, bo tamtę mężnemu Almontowi beł odjął, świeżo zabitemu.
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 168
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z drogi, Nie tylko Sarraceni, ale też i swoi: Każdy się zawołanej onej szable boi. On tylko Dardynella samego pilnuje I coraz to pod niego bliżej następuje, Zawoła: „Kłopotu cię, młodziku, nabawił Ten, który cię tej tarczej dziedzicem zostawił.
CXLIX.
Chcę spróbować, jako ty bronisz i pilnujesz Szachownice tej, którą na sercu malujesz: Nie obroniszli jej mnie, tem mniej rycerzowi Obronić jej będziesz mógł, grabi Orlandowi”. On mu na to: „Czego chcesz, wszytkiegoć pomogę; Jeśli ją mogę nosić, i bronić jej mogę I czci raczej, aniżli kłopotu jakiego Z ojczystego się herbu spodziewam mojego.
z drogi, Nie tylko Sarraceni, ale też i swoi: Każdy się zawołanej onej szable boi. On tylko Dardynella samego pilnuje I coraz to pod niego bliżej następuje, Zawoła: „Kłopotu cię, młodziku, nabawił Ten, który cię tej tarczej dziedzicem zostawił.
CXLIX.
Chcę spróbować, jako ty bronisz i pilnujesz Szachownice tej, którą na sercu malujesz: Nie obroniszli jej mnie, tem mniej rycerzowi Obronić jej będziesz mógł, grabi Orlandowi”. On mu na to: „Czego chcesz, wszytkiegoć pomogę; Jeśli ją mogę nosić, i bronić jej mogę I czci raczej, aniżli kłopotu jakiego Z ojczystego się herbu spodziewam mojego.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 73
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Anna z Fedorem skoro się pojęli, Zaraz sprobować szczęścia w szachy chcieli. I z tym umysłem poszli do łożeczka, On z puszką szachów, z tablicą dzieweczka. Nie mieli stołu, ani siedzieć na czym, Więc leżąc grali; jaka gra, obaczym.
Wnet ona naprzod rozłoży tablice, W środku znak czarny białej szachownice A lubo skaza w czarnym polu była, Ta rzecz by namniej gry nie przeszkodziła. Fedor też puszkę rozwiązał z szachami I dobył naprzod popu i z rochami. W grę się udawszy, nie dawał poprawy, Mocno nalegał, jako rycerz prawy. Ta za się sztukę w tym swą wydawała, Kiedy umyślnie pola naddawała,
Anna z Fedorem skoro się pojęli, Zaraz sprobować szczęścia w szachy chcieli. I z tym umysłem poszli do łożeczka, On z puszką szachow, z tablicą dzieweczka. Nie mieli stołu, ani siedzieć na czym, Więc leżąc grali; jaka gra, obaczym.
Wnet ona naprzod rozłoży tablice, W środku znak czarny białej szachownice A lubo skaza w czarnym polu była, Ta rzecz by namniej gry nie przeszkodziła. Fedor też puszkę rozwiązał z szachami I dobył naprzod popu i z rochami. W grę się udawszy, nie dawał poprawy, Mocno nalegał, jako rycerz prawy. Ta za się sztukę w tym swą wydawała, Kiedy umyślnie pola naddawała,
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 152
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
placu z swymi rochy. Lecz iż z gry pierwszej wziął już był naukę, Nie tracąc serca, pomieszał jej sztukę, I taki dał met, aż jej zbladły lice, Bo od impetu trzask poszedł z tablice. Ona przegranej swej się dziwowała, A coraz wzgorę warstatem kiwała. Wtym gdy koniec gry, Fedor z szachownice Popa i rochy wymknął, a tablicę Anna stuliła, za ono przegranie Grożąc mu wkrótce dać powetowanie. On się też znowu stawić obiecował, Tymczasem puszkę z szachy zawięzował. 344. Lament jednej panny w małżeństwie oszukanej.
Ach mnie strapionej na świecie sierocie Przyszło w niezmiernym zostawać kłopocie, Rok, dni, godziny opłakiwać moje
placu z swymi rochy. Lecz iż z gry pierwszej wziął już był naukę, Nie tracąc serca, pomieszał jej sztukę, I taki dał met, aż jej zbladły lice, Bo od impetu trzask poszedł z tablice. Ona przegranej swej się dziwowała, A coraz wzgorę warstatem kiwała. Wtym gdy koniec gry, Fedor z szachownice Popa i rochy wymknął, a tablicę Anna stuliła, za ono przegranie Grożąc mu wkrotce dać powetowanie. On się też znowu stawić obiecował, Tymczasem puszkę z szachy zawięzował. 344. Lament jednej panny w małżeństwie oszukanej.
Ach mnie strapionej na świecie sierocie Przyszło w niezmiernym zostawać kłopocie, Rok, dni, godziny opłakiwać moje
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 152
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910