i czterdzieści tysięcy wojska drugie przenosiły/ a nasz pułk piąci tysięcy nie dochodził. Niebezpieczeństwa od zwierzów różnych srogich/ niewczasy zimnego nad miarę nieba/ przeprawy miejsc chropowatych/ lgniących/ przebycia rzek nie małych trudne. Nie jednego to dnia mowa/ na co się pilnie dziesięć lat robiło. A tym barziej rzecz dziwna/ że szachownicy podobne z-różnych narodów mieliśmy wojsko zebrane/ w-którym nie dziw że były natury ochotne do zwady. Często też tymi którzy się wczora poddawali przekonanych/ chociaż dawnych w-zdradzie świeżej konać i znosić przyszło/ przybyszami przecię w-zawziętej nie ustając pracy. Jakoż było się tam jeszcze nad czym zabawić: Ale czy jaki człowiek zawisny zguby
i czterdźieśći tyśięcy woyská drugie przenośiły/ á nász pułk piąći tyśięcy nie dochodźił. Niebeśpieczeństwa od źwierzow rożnych srogich/ niewczasy źimnego nád miarę niebá/ przepráwy miesc chropowatych/ lgniących/ przebycia rzek nie małych trudne. Nie iednego to dniá mowá/ ná co się pilnie dźieśięć lat robiło. A tym bárźiey rzecz dźiwna/ że szachownicy podobne z-rożnych narodow mieliśmy woysko zebráne/ w-ktorym nie dźiw że były natury ochotne do zwady. Często też tymi ktorzy się wczorá poddawali przekonánych/ choćiaż dawnych w-zdrádźie świeżey konáć i znośić przyszło/ przybyszámi przećię w-záwźiętey nie ustáiąc pracy. Iakoż było się tam ieszcze nád czym zabáwić: Ale czy iaki człowiek zawisny zguby
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 76
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
może. Jakoż w lataniu żolnierską karność zachowywać zdają się. Wszystkie razem za wodzem idą: gdy stawa, stawają, gdy się rusza, obozem ruszają się. Wodzowie dniem pierwej wylatują na oglądanie roli, którą nazajutrz najechać mają. A gdy lecą, mówi Z. Hieronim, tak pilnie porządku przestrzegają, iż jako pola szachownicy ani na włos z miejsca swego niewyruszają się. Szarańca Króla niema mówi Pismo, Z. Proverb: c. 30 u. 27) a huscami swemi wychodzi wszystka.
Z Afryki do Syryj i Palestyny w tak wielkiej liczbie wpadają, iż ze dnia noc czynią: czasem na dwadzieścia tysięcy stop, na innych
może. Jakoż w lataniu żolnierską karność zachowywać zdaią się. Wszystkie razem za wodzem idą: gdy stawa, stawaią, gdy się rusza, obozem ruszaią się. Wodzowie dniem pierwey wylatuią na oglądanie roli, ktorą nazaiutrz naiechać maią. A gdy lecą, mowi S. Hieronim, tak pilnie porządku przestrzegaią, iż iako pola szachownicy ani na włos z mieysca swego niewyruszaią się. Szarańca Krola niema mowi Pismo, S. Proverb: c. 30 v. 27) á huscami swemi wychodzi wszystka.
Z Afryki do Syriy y Palestyny w tak wielkiey liczbie wpadaią, iż ze dnia noc czynią: czasem na dwadzieścia tysięcy stop, na innych
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 178
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
się kiedyś Endymionowi. Natychmiast światłość nagła pola i niziny Odkryła i z Paryżem góry i równiny; Z daleka dwa pagórki widać oświecone, Martyr po prawej ręce, Lera w lewą stronę. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXVI.
Ale się jeszcze więtsze światło ukazało, Gdzie było zabitego Dardynella ciało; Poznawa je zarazem Medor pomieniony Z szachownicy na tarczy białej i czerwonej I bladą polewa mu twarz gęstemi łzami, Które mu z obu oczu ciekły strumieniami, Z tak ciężkiem narzekaniem, że wiatry stawały, Aby jego żałosnych lamentów słuchały.
CLXXXVII.
Narzeka cichem głosem i ledwie słyszanem, Nie, żeby co korzystał w żywocie stroskanem, Który już dawno zmierził i oprzykrzył
się kiedyś Endymionowi. Natychmiast światłość nagła pola i niziny Odkryła i z Paryżem góry i równiny; Z daleka dwa pagórki widać oświecone, Martyr po prawej ręce, Lera w lewą stronę. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXVI.
Ale się jeszcze więtsze światło ukazało, Gdzie było zabitego Dardynella ciało; Poznawa je zarazem Medor pomieniony Z szachownicy na tarczy białej i czerwonej I bladą polewa mu twarz gęstemi łzami, Które mu z obu oczu ciekły strumieniami, Z tak ciężkiem narzekaniem, że wiatry stawały, Aby jego żałosnych lamentów słuchały.
CLXXXVII.
Narzeka cichem głosem i ledwie słyszanem, Nie, żeby co korzystał w żywocie stroskanem, Który już dawno zmierził i oprzykrzył
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 83
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905