której 2 mile zwysz do noclegu przez dzień przejechaliśmy mil 5.
25^go^. Do Kofemberku mil 4 złej drogi, już to w górach; austeria Sub urso. Z Kofemberku do Loju mil 3, także złej drogi; to miasto porządne, kamienica gdziem stał bardzo piękna, łóżko tam miałem zamczyste jako szafę miniaturowaną. Przypadła tam uroczystość św. Krzysztofa patrona mego, więc tam spowiadałem się i komunikowałem u oo. jezuitów.
26^go^. Do Likemfelku złej drogi górami z Loju mil 4.
t 27go. Do Furku mil 3 złej drogi. Do Szaulingu mil 3 złej drogi: tu nas chciał gospodarz niedźwiedziem uczęstować.
któréj 2 mile zwysz do noclegu przez dzień przejechaliśmy mil 5.
25^go^. Do Koffemberku mil 4 złéj drogi, już to w górach; austerya Sub urso. Z Koffemberku do Loiu mil 3, także złéj drogi; to miasto porządne, kamienica gdziem stał bardzo piękna, łóżko tam miałem zamczyste jako szafę miniaturowaną. Przypadła tam uroczystość św. Krzysztofa patrona mego, więc tam spowiadałem się i komunikowałem u oo. jezuitów.
26^go^. Do Likemfelku złéj drogi górami z Loiu mil 4.
t 27go. Do Furku mil 3 złéj drogi. Do Szaulingu mil 3 złéj drogi: tu nas chciał gospodarz niedźwiedziem uczęstować.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 78
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
o tym/ że mię sobie do swej komory w wiodła i powiedział mu wszytek kształt onej komory/ malowania/ obicia/ i wszytkie inne rzeczy. Ktemu jeśli jeszcze mało masz na tym/ ukazawszy one dwa klejnoty/ rzekł: Oto masz dwa klejnoty/ które mnie ona kazała wybrać miedzy innymi/ otworzywszy mi onę sztukfartową szafę/ na znak miłości swej przeciwko mnie. Co Wincenty usłyszawszy i ujźrzawszy na pas i pierścień które on znał dobrze/ zląkł się barzo i tak rzekł: mało na tym/ mogłeś się ty tego wywiedzieć przez jaką zdradę/ i to tobie przez jaką zdradę możono wydać/ przeto ja jeszcze mało mam na tym.
o tym/ że mię sobie do swey komory w wiodłá y powiedźiał mu wszytek kształt oney komory/ málowánia/ obićia/ y wszytkie inne rzecży. Ktemu ieśli ieszcże máło masz ná tym/ vkazawszy one dwá kleynoty/ rzekł: Oto masz dwá kleynoty/ ktore mnie oná kázáłá wybráć miedzy innymi/ otworzywszy mi onę sztukfártową száfę/ ná znák miłośći swey przećiwko mnie. Co Wincenty vsłyszawszy y vyźrzawszy na pás y pierśćień ktore on znał dobrze/ zlękł się bárzo y ták rzekł: máło ná tym/ mogłeś się ty tego wywiedźieć przez iáką zdrádę/ y to tobie przez iáką zdrádę możono wydáć/ przeto ia ieszcże máło mam ná tym.
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 159
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
skały zrobiono Naturalnie, ozdobiono; Konie, ptaki różne, chłopy Wyrażone są od stopy, Jako człowiek, aż do głowy, Odprawują swoje łowy; Te są rzeczy odlewane Z metalu, polerowane. W tymże lodowata oknie Sztuka, od wody nie zmoknie; Zda się być cukrem prawdziwem, A ona subtelnym dziwem. Szafę srebrem opasano, Literami wypisano Złotemi, w każdej szufladzie Dostatecznie, co jest w ladzie. Znajdziesz tam różne nacyje, Cudzoziemskie prowincyje, W których listy są osobne, Dla wynalazku sposobne. Tamże wagi, te poniosą Pana wzgórę, gdy chce, wzniosą. Stół z marmuru, na niem rzeczy Rozmaite, szumne, grzeczy
skały zrobiono Naturalnie, ozdobiono; Konie, ptaki różne, chłopy Wyrażone są od stopy, Jako człowiek, aż do głowy, Odprawują swoje łowy; Te są rzeczy odlewane Z metalu, polerowane. W tymże lodowata oknie Sztuka, od wody nie zmoknie; Zda się być cukrem prawdziwem, A ona subtelnym dziwem. Szafę srebrem opasano, Literami wypisano Złotemi, w każdej szufladzie Dostatecznie, co jest w ladzie. Znajdziesz tam różne nacyje, Cudzoziemskie prowincyje, W których listy są osobne, Dla wynalazku sposobne. Tamże wagi, te poniosą Pana wzgórę, gdy chce, wzniosą. Stół z marmuru, na niem rzeczy Rozmaite, szumne, grzeczy
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 90
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
w jakie popadali Ci, co by prawa jego nie słuchali. A na ostatek korbacz i karbonę W budzie zawiesił na ustawę onę, Iż gdyby bogacz tknął wbrew prawo jego, Żeby w karbonę włożył co srebrnego, A jeśli nędznik zawiniłby który, Miał swej ze wstydem nadstawować skóry. To jak ustawił, księgi w szafę schował, A zaś z Niemcami dalej konferował O nabożeństwie i sam wprzód galanta Spojśrzód gromady obrał predykanta I z pięknej tylko ulubił go cery, Chociaż mało co znał w piśmie litery, Lecz z przyrodzenia przypowiastki cnemu Miał Ezopowi podobne mądremu, Żeśmy się wszyscy nim delektowali, Kiedyśmy jego kazania słuchali. A gdy się
w jakie popadali Ci, co by prawa jego nie słuchali. A na ostatek korbacz i karbonę W budzie zawiesił na ustawę onę, Iż gdyby bogacz tknął wbrew prawo jego, Żeby w karbonę włożył co srebrnego, A jeśli nędznik zawiniłby który, Miał swej ze wstydem nadstawować skóry. To jak ustawił, księgi w szafę schował, A zaś z Niemcami dalej konferował O nabożeństwie i sam wprzód galanta Spojśrzód gromady obrał predykanta I z pięknej tylko ulubił go cery, Chociaż mało co znał w piśmie litery, Lecz z przyrodzenia przypowiastki cnemu Miał Ezopowi podobne mądremu, Żeśmy się wszyscy nim delektowali, Kiedyśmy jego kazania słuchali. A gdy się
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 46
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na misie. Wten czas skaczę/ gdy w trąby uderzą na Larmo/ Przy Dudach nieprzywykłem/ uwijać się darmo. Dama na to. Baczę ja to rzeczą prawdziwą/ Leć by trzeba WMci napuścić Oliwą. Lub dla praeserwatywy/ tronem wysmarować/ By z Rynsztunkiem WMci/ rdza niemogła psować. A potym wszafę wstawić/ przez ten czas spokojny/ Tak rdzą nieskażonego/ wymować dla Wojny. O Milczącym.
ZE milczy cały obiad/ ze milczy w wieczerzą/ Aby on miał cichym być/ niech temu niewierzą. Bo kto ze jest kosztowne milczenie/ potrząsa/ Niech wie/ ze niebezpieczni Pies/ gdy milczkiem kąsa. Dworzanki
ná miśie. Wten czás skaczę/ gdy w trąby vderzą ná Lármo/ Przy Dudách nieprzywykłem/ vwiiáć się dármo. Dámá ná to. Baczę ia to rzeczą prawdźiwą/ Leć by trzebá WMći nápuśćić Oliwą. Lub dla praeserwátywy/ tronem wysmárowáć/ By z Rynsztunkiem WMći/ rdzá niemogłá psowáć. A potym wszafę wstáwić/ przez ten czás spokoyny/ Ták rdzą nieskáżonego/ wymowáć dla Woyny. O Milczącym.
ZE milczy cáły obiad/ ze milczy w wieczerzą/ Aby on miał ćichym bydź/ niech temu niewierzą. Bo kto ze iest kosztowne milczenie/ potrząsa/ Niech wie/ ze niebeśpieczni Pies/ gdy milczkiem kąsa. Dworzánki
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 58
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Nago sypiają tak jako Matka urodziła i nie mają tego za żadną sromotę rozbierając się i ubierając jedno przy drugim, a nawet niestrzegą się i gościa, ale przy świecy zdejmują wszystek Ornament, a na ostatku i koszulę zdejmie i powieższa to wszystko na kołeczkach i dopiero tak nago drzwi pozamykawszy świecę zagasiwszy to dopiero w wowę szafę wlażą spać. Kiedyśmy im mówili że to tak szpetnie u nas tego i Zona przy mężą nie uczyni. Powiedały że tu unas niemasz żadnej sromoty i nie rzecz jest wstydzić się zaswoje własne członki które P Bóg stworzył, Na to zaś nagie sypianie powiedają że ma dosyć za swe koszula i innszy u
Nago sypiają tak iako Matka urodziła y nie maią tego za zadną sromotę rozbieraiąc się y ubierając iedno przy drugim, a nawet niestrzegą się y goscia, ale przy swiecy zdeymują wszystek Ornament, a na ostatku y koszulę zdeymie y powieszsza to wszystko na kołeczkach y dopiero tak nago drzwi pozamykawszy swiecę zagasiwszy to dopiero w wowę szafę wlażą spac. Kiedysmy im mowili że to tak szpetnie u nas tego y Zona przy męzą nie uczyni. Powiedały że tu unas niemasz zadney sromoty y nie rzecz iest wstydzić się zaswoie własne członki ktore P Bog stworzył, Na to zas nagie sypianie powiedaią że ma dosyć za swe koszula y innszy u
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 55v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
/ ale ich z tego błędu wywiódł Soliman Kyzylir Aga, i obrócił prosto do Pokoju/ w którym ona była. Otworzywszy drzwi/ nieobaczyli nic światła/ które pospolicie w Saraju po przedniejszych gmachach białogłowskich dzień i noc bywa. Usłyszawszy albowiem Cesarzowa że do niej idą/ pogasiła wszytkie świece/ i skryła się w jednę szafę/ i okryła jako nalepiej mogła/ Materacami/ Kobiercami/ i inszemi gratami. Przynieśli zaraz pochodni/ szukali jej po wszytkich kątach/ i nieznajdując/ nastąpili gwałtownie na Soliman Agę/ jakoby on ją upuścił/ i chcieli go zabić. Ledwo ich ubłagał/ mówiąc że tam pewnie jest/ byle jej lepiej szukali.
/ ále ich z tego błędu wywiodł Soliman Kyzylyr Aga, y obroćił prosto do Pokoiu/ w ktorym oná byłá. Otworzywszy drzwi/ nieobaczyli nic świátłá/ ktore pospolićie w Sáráiu po przednieyszych gmáchách białogłowskich dźień y noc bywa. Vsłyszawszy álbowiem Cesárzowa że do niey idą/ pogásiłá wszytkie świece/ y skryłá się w iednę száfę/ y okryłá iáko nalepiey mogłá/ Máterácámi/ Kobiercámi/ y inszemi grátámi. Przynieśli záraz pochodni/ szukáli iey po wszytkich kątách/ y nieznayduiąc/ nástąpili gwałtownie ná Soliman Agę/ iákoby on ią vpuśćił/ y chćieli go zábić. Ledwo ich vbłagał/ mowiąc że tám pewnie iest/ byle iey lepiey szukáli.
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 25
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
inszemi gratami. Przynieśli zaraz pochodni/ szukali jej po wszytkich kątach/ i nieznajdując/ nastąpili gwałtownie na Soliman Agę/ jakoby on ją upuścił/ i chcieli go zabić. Ledwo ich ubłagał/ mówiąc że tam pewnie jest/ byle jej lepiej szukali. A w tym też niejaki Deli Dogandzi, napadł na tę szafę/ i powyrzucawszy z niej wszytkie sprzęty/ znalazł Cesarzową w kącie stojącą/ która go postrzegszy/ mówi do niego cicho: Przyjacielu zmiłuj się nademną/ niebędziesz tego żałował/ ale i z Iczoglanów każdemu dam po pięć mieszków o piącieset Talerów twardych/ jeśli mnie przy zdrowiu zostawią. Szalbierko/ odpowiedział jej/ nie
inszemi grátámi. Przynieśli záraz pochodni/ szukáli iey po wszytkich kątách/ y nieznayduiąc/ nástąpili gwałtownie ná Soliman Agę/ iákoby on ią vpuśćił/ y chćieli go zábić. Ledwo ich vbłagał/ mowiąc że tám pewnie iest/ byle iey lepiey szukáli. A w tym też nieiáki Deli Dogandźi, nápadł ná tę száfę/ y powyrzucáwszy z niey wszytkie sprzęty/ ználazł Cesárzową w kąćie stoiącą/ ktora go postrzegszy/ mowi do niego ćicho: Przyiaćielu zmiłuy się nádemną/ niebędźiesz tego żałował/ ále y z Iczoglanow kożdemu dam po pięć mieszkow o piącieset Tálerow twárdych/ iesli mnie przy zdrowiu zostáwią. Szalbierko/ odpowiedźiał iey/ nie
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 25
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678