; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć ma napolskie stąd mury, stąd morze; Pijałeś i te, chociaż ich niewiele, Co się rodziły na szczerym popiele Piekielnej Somy, gdzie dla gruntu żmudnie Ziemie skopanej wiadrem ciągną studnie; Piłeś, w Grecy jej nie stawiwszy stopy, Potężne greki w szynkach Partenopy;
I do pustej się nie trudząc Korsyki, Wiesz, że Bas ty ja do tyk wiąże łyki. Aleś sam zjeździł kalabryjskie brzegi I na tamteczne sypał wina
; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć ma napolskie stąd mury, stąd morze; Pijałeś i te, chociaż ich niewiele, Co się rodziły na szczerym popiele Piekielnej Somy, gdzie dla gruntu żmudnie Ziemie skopanej wiadrem ciągną studnie; Piłeś, w Grecy jej nie stawiwszy stopy, Potężne greki w szynkach Partenopy;
I do pustej się nie trudząc Korsyki, Wiesz, że Bas ty ja do tyk wiąże łyki. Aleś sam zjeździł kalabryjskie brzegi I na tamteczne sypał wina
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 53
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, a głupi pominie. OGIEŃ I MRÓZ
Kupido, myśląc wyspać się z wygodą, Chciał stanąć, panno, w oczach twych gospodą; Tam mu ogień swe zostawił znamiona: Wzrok stępił i z piór obnażył ramiona. Uciekł do serca prosto dla ochłody, Ale i stamtąd nie wyszedł bez szkody, Bo mu pochodnia w szczerym lodzie zgasła; Za czym dziecina uchodząc zawrzasła: „Inszej gospody szukać mi przychodzi, Bo panna ogniem ta i mrozem szkodzi!” OGIEŃ I WODA
Jak tylko pojrzę, Jago, w oczy twoje, Wzrok mi przytępia zbytnie oświecenie; Jeśli zaś indziej odwrócić chcę swoje, W osieroceniu toczą łez strumienie.
Wkrótce mię tedy
, a głupi pominie. OGIEŃ I MRÓZ
Kupido, myśląc wyspać się z wygodą, Chciał stanąć, panno, w oczach twych gospodą; Tam mu ogień swe zostawił znamiona: Wzrok stępił i z piór obnażył ramiona. Uciekł do serca prosto dla ochłody, Ale i stamtąd nie wyszedł bez szkody, Bo mu pochodnia w szczerym lodzie zgasła; Za czym dziecina uchodząc zawrzasła: „Inszej gospody szukać mi przychodzi, Bo panna ogniem ta i mrozem szkodzi!” OGIEŃ I WODA
Jak tylko pojrzę, Jago, w oczy twoje, Wzrok mi przytępia zbytnie oświecenie; Jeśli zaś indziej odwrócić chcę swoje, W osieroceniu toczą łez strumienie.
Wkrótce mię tedy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 259
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. imć p. referendarz koron. Przerembski. Jaśnie wielm. imć p. chełmski Koniecpolski.
Zakochanie w pokoju i darach Junony, Znacznym cię uczyniło stróżem tej korony, Toż cię niebo konarskim uczciło kurułem Cny Przerębski, którego ostrożnym i czułym Zna patronem, gdzie prawo, gdzie wolność się chyli, Ani na twym kandorze szczerym się nie myli. Twoją stoją powagą tameczne sejmiki, Gdzie w powinnych terminach pierzchliwe Afryki Trzymasz i Akwilony, w pięknej żeby zgodzie Pańska cześć przy koronnej została swobodzie. Tak w sieradzkiem imieniu zakochawszy cnota, Do nieba już samego otwiera mi wrota. Ale komu pod słońcem i nieby różnemi, Tobie dała fortuna sieść w ojczystej
. jmć p. referendarz koron. Przerembski. Jaśnie wielm. jmć p. chełmski Koniecpolski.
Zakochanie w pokoju i darach Junony, Znacznym cię uczyniło stróżem tej korony, Toż cię niebo konarskim uczciło kurułem Cny Przerębski, którego ostrożnym i czułym Zna patronem, gdzie prawo, gdzie wolność się chyli, Ani na twym kandorze szczerym się nie myli. Twoją stoją powagą tameczne sejmiki, Gdzie w powinnych terminach pierzchliwe Afryki Trzymasz i Akwilony, w pięknej żeby zgodzie Pańska cześć przy koronnej została swobodzie. Tak w sieradzkiem imieniu zakochawszy cnota, Do nieba już samego otwiera mi wrota. Ale komu pod słońcem i nieby różnemi, Tobie dała fortuna sieść w ojczystej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 77
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
kmieci, Mało mając na grzędzie, na wieżą nie leci? Łomią też wszyscy szyje pospołu z tym kurem, Który pieje, choć twardym przykryty marmurem: Niechaj moja przygoda każdego odrazi, Niechaj po ziemi chodzi, wysoko nie łazi. Kruche, niepewne szczeble, już przegniłe ma ta Ludzkiej pychy drabina mizernego świata, Na szczerym wietrze stoi, wiatr jej koniec wspiera; Gdzież człowiek — tylko na wiatr — po niej się napiera. A wieleśmy ich kolwiek potłuczonych grzebli! Żaden, na których stanął, nie był kontent z szczebli. Sześćdziesiąt lat pnąc drugi w ocemgnieniu spadnie; Gorsza, że niejednego przytłucze szkaradnie. Fortel: kto nie
kmieci, Mało mając na grzędzie, na wieżą nie leci? Łomią też wszyscy szyje pospołu z tym kurem, Który pieje, choć twardym przykryty marmurem: Niechaj moja przygoda każdego odrazi, Niechaj po ziemi chodzi, wysoko nie łazi. Kruche, niepewne szczeble, już przegniłe ma ta Ludzkiej pychy drabina mizernego świata, Na szczerym wietrze stoi, wiatr jej koniec wspiera; Gdzież człowiek — tylko na wiatr — po niej się napiera. A wieleśmy ich kolwiek potłuczonych grzebli! Żaden, na których stanął, nie był kontent z szczebli. Sześćdziesiąt lat pnąc drugi w ocemgnieniu spadnie; Gorsza, że niejednego przytłucze szkaradnie. Fortel: kto nie
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 452
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wykręci i wspaczy, I ramię z swojej wypadły junktury, Żył przyrodzonych ciągłe starga sznury. Bo jakoby mię wód nawałność sroga, Już zalać miała; takem się bał BOGA, I surowego chroniąc się zakazu, Co postanowił, pełniłem do razu. Sercam nie uwięził nigdy w drogim fancie, A nim tak w szczerym nie korzystał brancie, Siedmkrotnym ogniem probiernego złota Bym rzekł: Tyś mego nadzieją żywota. Nigdym z wielkości nie cieszył się zbiorów, Nigdym tak chciwie nie dopychał morów, Abym je sobie (o błąd ludzki srogi!) Miał za przyjaźne i domowe Bogi. Jeżelim próżnej potrzebował chwały, Aby
wykręci i wspáczy, I ramię z swoiey wypadły iunktury, Zył przyrodzonych ćiągłe starga sznury. Bo iákoby mię wod nawałność sroga, Iuż zaláć miáła; tákem się bał BOGA, I surowego chroniąc sie zakazu, Co postánowił, pełniłem do rázu. Sercam nie uwięźił nigdy w drogim fancie, A nim ták w szczerym nie korzystał brancie, Siedmkrotnym ogńiem probiernego złotá Bym rzekł: Tyś mego nadźieią żywotá. Nigdym z wielkośći nie ćieszył się zbiorow, Nigdym ták chćiwie nie dopychał morow, Abym ie sobie (ô błąd ludzki srogi!) Miał zá przyiáźne i domowe Bogi. Ieżelim prożney potrzebował chwały, Aby
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 116
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
KASPER TWARDOWSKI KOLEBKA JEZUSOWA. PASTERZE. TRZEJ KRÓLOWIE 1632 KOLEBKA JEZUSOWA
Na gościńcu ejiptowym, Przy Betlejem Dawidowym, W bok przedmieścia, na ustroniu, Stoi szopa w szczerym błoniu.
Niczym z wierzchu nie pokryta, Suchą trzciną wnątrz poszyta, Od starości w ziemię wległa, Tam przeczysta Panna zległa.
Kędy przedtym osieł z wołem Odpoczywał pod okołem, Na tym miejscu Matka z Bogiem Rozgościła się z połogiem.
Żydóweczka Bogu miła Hebrejczyka nam powiła, Imię JEZUS mu nadała, Jako wieczna Mądrość
KASPER TWARDOWSKI KOLEBKA JEZUSOWA. PASTERZE. TRZEJ KRÓLOWIE 1632 KOLEBKA JEZUSOWA
Na gościńcu ejiptowym, Przy Betlejem Dawidowym, W bok przedmieścia, na ustroniu, Stoi szopa w szczerym błoniu.
Niczym z wierzchu nie pokryta, Suchą trzciną wnątrz poszyta, Od starości w ziemię wległa, Tam przeczysta Panna zległa.
Kędy przedtym osieł z wołem Odpoczywał pod okołem, Na tym miejscu Matka z Bogiem Rozgościła się z połogiem.
Żydóweczka Bogu miła Hebrejczyka nam powiła, Imię JEZUS mu nadała, Jako wieczna Mądrość
Skrót tekstu: TwarKKolOkoń
Strona: 321
Tytuł:
Kolebka Jezusowa. Pasterze. Trzej królowie
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1632 a 1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1635
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
. Gdy się jednak bliżej przypatrzemy tym afektom, znajdziemy w nich nieszczerość. (bo dla chluby tylko zamiłowanie w Ojczyźnie) potym białogłowom barziej, niżeli mężom przystojne politowanie, o każdej z tych mówmy z osobna, a najpierwej: Część I. Rozdział IV. Część I. ROZDZIAŁ V. O symulacyj, albo nie szczerym i wymyślnym żalu, którym publiczne nieszczęścia, jako własne swoje zdamy się opłakiwać.
CHwalebny jest żal powszechnej zguby, pod którego jednak pokrywką, własnych barziej, aniżeli publicznych, żałujemy utrat. Jeden najęty komediant, aby na publicznej Scenie w Atenach wyrażał żałującą osobę: Wniósł potajemnie trunę z kościami zmarłego syna swego, na którego
. Gdy się iednak bliżey przypatrzemy tym affektom, znaydziemy w nich nieszczerość. (bo dla chluby tylko zamiłowanie w Oyczyznie) potym białogłowom barziey, niżeli mężom przystoyne politowanie, o każdey z tych mówmy z osobna, á naypierwey: Część I. Rozdział IV. Część I. ROZDZIAŁ V. O symulacyi, albo nie szczerym i wymyślnym żalu, ktorym publiczne nieszczęścia, jako własne swoie zdamy się opłakiwać.
CHwalebny iest żal powszechney zguby, pod którego iednak pokrywką, własnych barziey, ániżeli publicznych, żałuiemy utrat. Jeden naięty komediant, aby na publiczney Scenie w Athenach wyrażał żałuiącą osobę: Wniósł potaiemnie trunę z kościami zmarłego syna swego, na którego
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 30
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
brać lipce; Dopieroż kiedy Jowisz spuści z nieba brzemię, Stokrotne się przy miedzie wróci człeku siemię. Wielmożnemu, mnie wielce Mciwemu Panu i jedynie kochanemu synowi, IMci Panu JANOWI Z LIPIA LIPSKIEMU, staroście czchowskiemu, rotmistrzowi tegoż czchowskiego i sandeckiego powiatów, komisarzowi do zapłaty i popisu wojska dywizji województwa krakowskiego, przy szczerym życzliwego afektu konteście, zdrowia i wszelkich szczęśliwości.
Z Wojną idę do ciebie, o mój Janie złoty! Tegom też tylko słuchał: piękne me pieszczoty! Czyś nie żołnierz? Czyś z każdej nie jest godzien miary, Żebym ci prezentował Marsowe towary?
I niedługo rozmyślałem się, że tę pracowitym
brać lipce; Dopieroż kiedy Jowisz spuści z nieba brzemię, Stokrotne się przy miedzie wróci człeku siemię. Wielmożnemu, mnie wielce Mciwemu Panu i jedynie kochanemu synowi, JMci Panu JANOWI Z LIPIA LIPSKIEMU, staroście czchowskiemu, rotmistrzowi tegoż czchowskiego i sandeckiego powiatów, komisarzowi do zapłaty i popisu wojska dywizji województwa krakowskiego, przy szczerym życzliwego afektu konteście, zdrowia i wszelkich szczęśliwości.
Z Wojną idę do ciebie, o mój Janie złoty! Tegom też tylko słuchał: piękne me pieszczoty! Czyś nie żołnierz? Czyś z każdej nie jest godzien miary, Żebym ci prezentował Marsowe towary?
I niedługo rozmyślałem się, że tę pracowitym
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 351
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
k niej: Tyż to córko/ wywracaćbyś chciała Wieczne skazny: byś dobrze w dom trzech sióstr bieżała Ujźrzałabyś tam prawa bezmiernej wielkości W mosiądzu/ a w żelazie ryte/ dla trwałości. Te/ ni grzmotów niebieskich/ ni się gromów boją/ Ni rumów/ wiekuiste/ i bezpieczne stoją. Najdziesz tam w diamencie szczerym tyfowane Twej rodziny przygody; te przez mię czytane/ Czwałają w głowei mojej/ i mamci powiedzieć/ Byś na potym o przyszłych rzeczach mogła wiedzieć. Ten z kim dzierżysz dotrawił Cyterea świata; Dlategoż które winien ziemi wzdawszy lata/ By w niebo szedl/ i bogiem w Cerkwiach był chwalony/ Ty mu zjednasz
k niey: Tyż to corko/ wywracáćbyś chćiáłá Wieczne skázny: byś dobrze w dom trzech śiostr bieżáłá VYźrzáłábyś tám práwá bezmierney wielkośći W mośiądzu/ á w żeleźie ryte/ dla trwáłośći. Te/ ni grzmotow niebieskich/ ni się gromow boią/ Ni rumow/ wiekuiste/ y bespieczne stoią. Naydźiesz tám w diámenćie szczerym tyfowáne Twey rodźiny przygody; te przez mię czytáne/ Czwałáią w głowei moiey/ y mamći powiedźieć/ Byś ná potym o przyszłych rzeczach mogłá wiedźieć. Ten z kim dźierżysz dotrawił Cyterea świáta; Dlategoż ktore winien źiemi wzdawszy latá/ By w niebo szedl/ y bogiem w Cerkwiach był chwalony/ Ty mu ziednasz
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 399
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
długi nie otrze! Dokąd gorąca łza kąpie oko, ze dna samego ten głos wysoko upadłe serca nadzieją dźwignie, że już i nierząd do nieba ścignie, jeśli chce, cnotę. Ale o barwy i prawych łotrów zmyślone larwy co się ich za Nim aż pod krzyż ciśnie, ale na krzyżu rzadki zawiśnie. Tak w szczerym żalu milczę tu wiarę, nadzieję milczę, w czym przebrał miarę. Na tym też haku wspomni, mój na mię, wspomni, boś umarł też, JEZU, za mię. A tu jako słup pod drzewem wryty, żałosna Matko, gdy staniesz i Ty, a po Twym boku i uczeń święty, miłością
długi nie otrze! Dokąd gorąca łza kąpie oko, ze dna samego ten głos wysoko upadłe serca nadzieją dźwignie, że już i nierząd do nieba ścignie, jeśli chce, cnotę. Ale o barwy i prawych łotrów zmyślone larwy co się ich za Nim aż pod krzyż ciśnie, ale na krzyżu rzadki zawiśnie. Tak w szczerym żalu milczę tu wiarę, nadzieję milczę, w czym przebrał miarę. Na tym też haku wspomni, mój na mię, wspomni, boś umarł też, JEZU, za mię. A tu jako słup pod drzewem wryty, żałosna Matko, gdy staniesz i Ty, a po Twym boku i uczeń święty, miłością
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 89
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995