na mil blisko 70 w koło, wzdłuż zaś, barziej od wschodu południowego ku zachodowi północemu, niż od pułnocy na południe.
Rybak jeden łowiący na rzece Cherwel pod Okssortem, uczuł z nagła trzęsienie łódki swojej, i razem ujrzał ryby przelęknione tam i owdzie z niezwyczajną prędkością i wzamieszaniu pływające. Tegoż czasu słyszał szelest niby wiatru z podziemi wypadającego z gwizdaniem. Skutek największy tego trzęsienia był, niektórych sprzętów domowych rozrzucenie, i łóżka na kołkach wzruszenie. Pogoda nieustawała do 5 i 6 dni, potym wiatr gwałtowny trwał tydzień cały. Tegoż dnia o 4 z rana było drugie trzęsienie, ale ledwo znaczne. W Październiku o 11
na mil blisko 70 w koło, wzdłuż zaś, barziey od wschodu południowego ku zachodowi pułnocnemu, niż od pułnocy na południe.
Rybak ieden łowiący na rzece Cherwel pod Oxsortem, uczuł z nagła trzęsienie łódki swoiey, y razem uyrzał ryby przelęknione tam y owdzie z niezwyczayną prętkością y wzamieszaniu pływaiące. Tegoż czasu słyszał szelest niby wiatru z podziemi wypadającego z gwizdaniem. Skutek naywiększy tego trzęsienia był, niektórych sprzętow domowych rozrzucenie, y łożka na kołkach wzruszenie. Pogoda nieustawała do 5 y 6 dni, potym wiatr gwałtowny trwał tydzień cały. Tegoż dnia o 4 z rana było drugie trzęsienie, ale ledwo znaczne. W Październiku o 11
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 135
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
w wielu studniaoh podniosła się, wrzała, z mułem zmieszana była, ani wprzód do swego stanu powróciła, aż trzęsienia zupełnie ustały. Z piwnic wychodził swąd siarczysty, a wino w butlach, lubo dobrze zaszpuntowanych i zalepionych, mąciło się, z Prywetów wiatr gwałtowny wypadał. W podziemnych pralniach nie daleko miasta Żydowskiego słyszany był szelest niezwyczajny. Zrzodła wyschły, a miasto wody wypadało powietrze zaraźliwe przez 24 godziny, po których woda po kropli sączyć się zaczęła. Po tym trzęsieniu woda prawie znikneła w Abruzyj głębszej. Każdego dnia nowe były trzęsienia z straszliwym szelestem. Niedaleko góry Mount-Reale skały odrywały się od gór skołatanych, ziemia otworzywszy się wylewała wprzód strumienie ogniste
w wielu studniaoh podniosła się, wrzała, z mułem zmieszana była, ani wprzod do swego stanu powrociła, aż trzęsienia zupełnie ustały. Z piwnic wychodził swąd siarczysty, á wino w butlach, lubo dobrze zaszpuntowanych y zalepionych, mąciło się, z Prywetow wiatr gwałtowny wypadał. W podziemnych pralniach nie daleko miasta Zydowskiego słyszany był szelest niezwyczayny. Zrzodła wyschły, á miasto wody wypadało powietrze zaraźliwe przez 24 godziny, po ktorych woda po kropli sączyć się zaczęła. Po tym trzęsieniu woda prawie znikneła w Abruzyi głębszey. Każdego dnia nowe były trzęsienia z straszliwym szelestem. Niedaleko góry Mount-Reale skały odrywały się od gór skołatanych, ziemia otworzywszy się wylewała wprzod strumienie ogniste
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 153
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
były nieomylnemi znakami trzęsienia bliskiego. Dwa słońca znakiem były krótkiego, a cyrkuł szeroki na dwa łokcie około słońca nieprzerwanego trzęsienia. Doświadczono też, iż linie czarne na niebie od pułnocy ku południowi, bladość księżyca, i niektóre linie białe, cyrkuły otaczające księżyc, nagłe i krótkie wruszenie powietrza z gwizdaniem, mruczenia podziemne, szelest na powietrzu tak spokojnym iż liścia drzew niewzruszał, wody w studniach zmęczone, wrzask kur, kaczek, i innych małych ptaków, niespokojność koni, wołów, i innych bydląt, wycie psów, ulatywanie do lasu gołębi, albo dłuższe nad zwyczaj latanie, były znakami pewnemi trzęsienia, które tego roku były. Rzecz godna
były nieomylnemi znakami trzęsienia bliskiego. Dwa słońca znakiem były krotkiego, á cyrkuł szeroki na dwa łokcie około słońca nieprzerwanego trzęsienia. Doświadczono też, iż linie czarne na niebie od pułnocy ku południowi, bladość księżyca, y niektore linie białe, cyrkuły otaczaiące księżyc, nagłe y krotkie wruszenie powietrza z gwizdaniem, mruczenia podziemne, szelest na powietrzu tak spokoynym iż liścia drzew niewzruszał, wody w studniach zmęczone, wrzask kur, kaczek, y innych małych ptakow, niespokoyność koni, wołow, y innych bydląt, wycie psow, ulatywanie do lasu gołębi, albo dłuższe nad zwyczay latanie, były znakami pewnemi trzęsienia, ktore tego roku były. Rzecz godna
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 156
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
i 45 minutach z rana, z łoskotem podobnym do wozów naładowanych. Pod czas tego trzęsienia koguty piały nierównie silniej i głośniej niż zwykły. Kokosze też piały jako koguty, a pośród trzęsienia najsilniejszego zbiegały się do gromady i ściskały się wspierając jedne drugie. Mleko w piwnicach najzimniejszych z kwaśniało. Przyłożywszy ucho do ziemi czuć było szelest niby wody w kotle jakim nader wielkim wrzącej. Ziemia była ciepła, lubo czas był zimny i dżdżysty. Mgła okrywała góry, z których dym gęsty wypadał
Widziano na powietrzu kule ogniste ku Landau. Tegoż czasu w Ulmie trzęsienie ziemi lekkie, a burze nieprzerwane.
Wybuchanie Wezuwiusza: według niektórych wielkość materyj, którą ta
y 45 minutach z rana, z łoskotem podobnym do wozow naładowanych. Pod czas tego trzęsienia koguty piały nierownie silniey y głośniey niż zwykły. Kokosze też piały iako koguty, á posrzod trzęsienia naysilnieyszego zbiegały się do gromady y ściskały się wspieraiąc iedne drugie. Mleko w piwnicach nayzimnieyszych z kwaśniało. Przyłożywszy ucho do ziemi czuć było szelest niby wody w kotle iakim nader wielkim wrzącey. Ziemia była ciepła, lubo czas był zimny y dzdzysty. Mgła okrywała gory, z ktorych dym gęsty wypadał
Widziano na powietrzu kule ogniste ku Landau. Tegoż czasu w Ulmie trzęsienie ziemi lekkie, á burze nieprzerwane.
Wybuchanie Wezuwiusza: według niektorych wielkość materyi, ktorą ta
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 188
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
twojej dokazywać będzie? O mieczu zagniewanego Boga (jest to wyrażenie Proroka) pókiże się nie uspokoisz? O mucro Domini quamdiu non quiesces. Niech cię łaskawość ojcowska tego, który cię jako sędzie dobył, powróci na miejsce twoje ingredere in vaginam tuam. Ochłodnij więc kiedyś po tak długim wykonywaniu zapalczywości Jego, niech szelest twój więcej nas nie przeraża refrigerare, sile. Psal: 76. KAZ: DZIĘKCZY: PANU BOGU Jerem: 47.
Wejrzyj Najwyższy Panie na ludu twego łzy, który przy dziękczynieniu dobroci Twojej za nieoszacowaną łaskę w tak dziwnym zachowaniu nam wielkiego dobra w osobie Stanisława Augusta, za odwrócenie niezliczonych nieszczęśliwości przez toż zachowanie, łący
twoiey dokazywać będzie? O mieczu zagniewanego Boga (iest to wyrażenie Proroka) pókiże się nie uspokoisz? O mucro Domini quamdiu non quiesces. Niech cię łaskawość oycowska tego, który cię iako sędzie dobył, powróci na mieysce twoie ingredere in vaginam tuam. Ochłodniy więc kiedyś po tak długim wykonywaniu zapalczywości Jego, niech szelest twóy więcey nas nie przeraża refrigerare, sile. Psal: 76. KAZ: DZIĘKCZY: PANU BOGU Jerem: 47.
Weyrzyi Naywyższy Panie na ludu twego łzy, który przy dziękczynieniu dobroci Twoiey za nieoszacowaną łaskę w tak dziwnym zachowaniu nam wielkiego dobra w osobie Stanisława Augusta, za odwrócenie niezliczonych nieszczęsliwości przez toż zachowanie, łączy
Skrót tekstu: PiramKaz
Strona: 26
Tytuł:
Kazanie na wotywie dziękczynienia Panu Bogu za zachowanie Króla Jegomości z przypadku niesłychanego
Autor:
Grzegorz Piramowicz
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
sześcią lub ośmią potrawami. Te były wszystkie szczególności, i ta mego wesela pompa. Niektórym młodym Pannam zdać się będzie to wesele moje śmiechu godne, i ubóstwa postać mające. Jam jednak z tego wcale była kontenta. Byłam spokojną, albo raczej mogłam być właśnie pieszczotliwie nie spokojną, bo mi ten szumiący szelest, który zwyczajnie na weselnych bywa Aktach na umartwienie Państwa młodego, w tym nie przeszkadzał. Po obiedzie pojechaliśmy na spacer, a wprawdzie do Pana R -, który razem z moim Mężem peregrinował, a teraz w małej wiosce kilka mil od nas, osiadszy mieszkał. Mój Mąż kochał tego Pana R - - nad
sześćią lub ośmią potrawami. Te były wszystkie szczegulnośći, i ta mego wesela pompa. Niektorym młodym Pannam zdać śie będzie to wesele moie śmiechu godne, i ubostwa postać maiące. Jam jednak z tego wcale była kontenta. Byłam spokoyną, albo raczey mogłam być właśnie pieszczotliwie nie spokoyną, bo mi ten szumiący szelest, ktory zwyczaynie na weselnych bywa Aktach na umartwienie Państwa młodego, w tym nie przeszkadzał. Po obiedzie poiechaliśmy na spacer, a wprawdzie do Pana R -, ktory razem z moim Mężem peregrinował, a teraz w małey wiosce kilka mil od nas, osiadszy mieszkał. Moy Mąż kochał tego Pana R - - nad
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 11
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Raduję się temu serdecznie, i kogoś z WMPaństwa wprzód ścisnę? --- Barzo mi się ćmi w oczach, lecz oprócz tego wcale mi dobrze; wcale---. Przy tym słowie mdłość na niego przypadła, i zaraz skonał. HRABINY SZWEDZKIEJ G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEJ G** PRZYPADKI
Początek tedy naszego się bawienia w Londonie był żałosny, i szelest Miasta, i nawiedzania były nam tak przykre, żeśmy się po pogrzebie zaraz namyślili ostatek jesieni, i całą zimę w Steleja dobrach kilka mil od Londonu odległych strawić.
Zyliśmy tam połroka barzo spokojnie, i najwięcej samotnie, oprócz, żeśmy czasem siostrę przeszłej oblubienicy naszego Steleja nawiedzali, i ona nas wzajemnie nawiedzała.
Raduię śię temu serdecznie, i kogoś z WMPaństwa wprzod ścisnę? --- Barzo mi śię ćmi w oczach, lecz oprocz tego wcale mi dobrze; wcale---. Przy tym słowie mdłość na niego przypadła, i zaraz skonał. HRABINY SZWEDZKIEY G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEY G** PRZYPADKI
Początek tedy naszego śię bawienia w Londonie był żałosny, i szelest Miasta, i nawiedzania były nam tak przykre, żeśmy śię po pogrzebie zaraz namyślili ostatek ieśieni, i całą zimę w Steleia dobrach kilka mil od Londonu odległych strawić.
Zyliśmy tam połroka barzo spokoynie, i naywięcey samotnie, oprocz, żeśmy czasem śiostrę przeszłey oblubienicy naszego Steleia nawiedzali, i ona nas wzaiemnie nawiedzała.
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 182
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Drugie się drzewa kwieciem ozdobnym odziały, A insze pokazują owoc niedojżrzały: Zjednegoż prawie drzewa grona wiszą rane, A z tegoż dobrze doszłe, i wpół farbowane. Wdzięczne Mirty, i Laury, Cedry, i Libany, I Cypryssy; i wszytkie drzewa niesłychany Zapach czynią, a kiedy cichi Zefir wstaje, Luby szelest po polu, i szmer liście daje. Były też w tymże polu krzesła postawione, I złotem, i kamieńmi pięknie ozdobione Drogiemi, które z siebie jasny blask ciskały. Przytym ozdobne łoża w innych miejscach stały, Które miały nad sobą krycie złotem tkane, A dziwnym były kształtem ukoronowane. Rzeki bystre w zielonej
. Drugie się drzewá kwiećiem ozdobnym odźiały, A insze pokázuią owoc niedoyżrzáły: Ziednegoż práwie drzewá groná wiszą ráne, A z tegoż dobrze doszłe, y wpoł fárbowáne. Wdźięczne Mirty, y Laury, Cedry, y Lybány, Y Cypryssy; y wszytkie drzewá niesłychány Zápách czynią, á kiedy ćichi Zephir wstáie, Luby szelest po polu, y szmer liśćie dáie. Były też w tymże polu krzesłá postáwione, Y złotem, y kámieńmi pięknie ozdobione Drogiemi, ktore z śiebie iásny blásk ćiskáły. Przytym ozdobne łożá w innych mieyscách stały, Ktore miáły nád sobą kryćie złotem tkáne, A dźiwnym były kształtem vkoronowáne. Rzeki bystre w źieloney
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 231
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Pojechał ze owyuczynic deklarował et Interim powiedziałem nie którym konfidentom że tu wnet będziemy mieli trwogę tylko nic niemowcie doświadczemy tu się wnet dobrych Pachołków, przyjezdzamy już wieczorem przed wioskę aż ów wyrostek zapalił kopę konopi ułozonych wogrodzie jak to zwyczajnie wiesieni układają opodal od chałup kiedy to huknie dopieroż cale rozumieli że to Tatarowie Uczynił się szelest powsi hałas. Ja Mówię MŚCi Panowie donich, A MŚCi Panowie odnich każdy wswoję drogę co żywo. Namnie Wołają MŚCi Panie komendancie Lepiej uchodzić bo i nas zgubisz i Wojsko zawiedziesz i króla kiedy na sobie przyprowadziemy nieprzyjaciela. Ja postaremu mówię Ej niewytrwam skoczę pod ogień dowiem się co się dzieje
Poiechał ze owyuczynic deklarował et Interim powiedziałęm nie ktorym konfidentom że tu wnet będziemy mieli trwogę tylko nic niemowcie doswiadczęmy tu się wnet dobrych Pachołkow, przyiezdzamy iuz wieczorem przed wioskę asz ow wyrostek zapalił kopę konopi ułozonych wogrodzie iak to zwyczaynie wiesięni układaią opodal od chałup kiedy to huknie dopieroz cale rozumieli że to Tatarowie Uczynił się szelest powsi hałas. Ia Mowię MSCi Panowie donich, A MSCi Panowie odnich kozdy wswoię drogę co żywo. Namnie Wołaią MSCi Panie kommendancie Lepiey uchodzić bo y nas zgubisz y Woysko zawiedziesz y krola kiedy na sobie przyprowadzięmy nieprzyiaciela. Ia postaręmu mowię Ey niewytrwam skoczę pod ogięn dowięm się co się dzieie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 238
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Mamkę dzieciom przysposobi. Tu słowik wdzięczne przemiany w swym głosie, Posyła Echu, które chętnie niesie, Przyjemny koncert porankowej rosie, Słychać go w Łozach słychać wciemnym lesie, A gdzie strumyczek szemrząc płynie wąski, Pleszcze skrzydełka skoczywszy z gałązki. W lasach cienistych, w Puszczach, Kniejach, Borze, Słychać Ryk zwierząt, szelest szybkich biegów, Jak skoro z świtem wstaną jasne zorze, Co żywo z swoich rusza się noclegów, Zaspać niemyśli żadne powinności, Oddać naturze przypłodek z miłości. W krótce z ukrytych łożysk wiodą młodzież, Łanie Jelonki, a Sarny Koźlęta,
Nic się nie troszczą Matki o ich odziesz, Lwica wpułnagie prowadzi szczenięta, Każde
Mamkę dzieciom przysposobi. Tu słowik wdzięczne przemiany w swym głosie, Posyła Echu, ktore chętnie niesie, Przyiemny koncert porankowey rosie, Słychać go w Łozach słychać wciemnym lesie, A gdzie strumyczek szemrząc płynie wąski, Plesżcze skrzydełka skoczywszy z gáłąski. W lásach cienistych, w Puszczach, Knieiach, Borze, Słychać Ryk zwierząt, szelest szybkich biegow, Ják skoro z świtem wstáną iasne zorze, Co żywo z swoich rusza się noclegow, Záspać niemyśli żadne powinności, Oddać náturze przypłodek z miłości. W krotce z ukrytych łożysk wiodą młodzież, Łánie Jelonki, á Sarny Koźlęta,
Nic się nie troszczą Mátki o ich odziesż, Lwica wpułnagie prowádzi szczenięta, Każde
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 103
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752