, alias odmienia skorę.
ASPIS Zmia, której jadiest nad wszystkie gadu ukąszenie najgorszy, nieugojony, chyba ucięciem członka. Stąd Morsus Aspidis mówi się, gdy co jest irreparabile. Ródzi się w Libii i Egipcie. Jest to ostróżna bestia, osobliwie Palamnis nazwana z samego zdania Dawida w Psalmie 57, że słysząc przymawianie, szepty, wróżki, czarnoksiężnika, czarownika, jedne ucho ku ziemi przytuli, drugie nakrywa ogonem. Furor illis secundum similitudinem Serpentis: sicut Aspidis surdae obturantis aures suas,quae non exaudiet vocem incantantium, jako tłumaczą Z Augustyn, Teodoretus,Eutymius, Piccinellus, świadczy, że od Zmii ukąszeni, bez bólu umierają; dlatego i
, alias odmienia skorę.
ASPIS Zmiia, ktorey iadiest nad wszystkie gadu ukąszenie naygorszy, nieugoiony, chyba ucięciem członka. Ztąd Morsus Aspidis mowi się, gdy co iest irreparabile. Rodzi się w Lybii y Egypcie. Iest to ostrożna bestya, osobliwie Palamnis nazwana z samego zdania Dawida w Psalmie 57, że słysząc przymawianie, szepty, wrożki, czarnoksiężnika, czarownika, iedne ucho ku ziemi przytuli, drugie nakrywa ogonem. Furor illis secundum similitudinem Serpentis: sicut Aspidis surdae obturantis aures suas,quae non exaudiet vocem incantantium, iako tłumaczą S Augustyn, Theodoretus,Eutymius, Piccinellus, świadczy, że od Zmii ukąsżeni, bez bolu umieraią; dlatego y
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 602
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
kontrahencji czopowego brzeskiego, kilka tysięcy jemu czyniącej, z łaski księcia hetmana konferowanej, nie utracił. Ja mu tedy taki podałem sposób, ażeby gdy inne będą uspokojone kontradykcje, on na sam koniec z swoją zatrzymał się kontradykcją, gdy go zaś będziemy prosić, aby ustąpił, tedy aby się głośno, a nie na szepty, referował do Buchowieckiego, pisarza ziemskiego brzeskiego, jeżeli on pozwala i bierze na siebie wiekskuzowanie jego przed księciem hetmanem; a gdy Buchowiecki pozwoli i weźmie to na siebie, tedy aby tegoż momentu ustąpił, a marszałek sejmikowy Sosnowski, ponieważ laski pretendował, zaraz zasiądzie, deputatów poda i deputaci w krótkich słowach podziękują.
kontrahencji czopowego brzeskiego, kilka tysięcy jemu czyniącej, z łaski księcia hetmana konferowanej, nie utracił. Ja mu tedy taki podałem sposób, ażeby gdy inne będą uspokojone kontradykcje, on na sam koniec z swoją zatrzymał się kontradykcją, gdy go zaś będziemy prosić, aby ustąpił, tedy aby się głośno, a nie na szepty, referował do Buchowieckiego, pisarza ziemskiego brzeskiego, jeżeli on pozwala i bierze na siebie wyekskuzowanie jego przed księciem hetmanem; a gdy Buchowiecki pozwoli i weźmie to na siebie, tedy aby tegoż momentu ustąpił, a marszałek sejmikowy Sosnowski, ponieważ laski pretendował, zaraz zasiądzie, deputatów poda i deputaci w krótkich słowach podziękują.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 303
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Ciężkim się wstydem morduję i silę. W tym widzę w okręt wsiadających ludzi Nie pytam do kąd, i po co popłyną? Tu mię nieczysty znowu Duch podbudzi, Stanie przy uchu prędko z tą nowiną, Nie próżnuj, nie czyń krzywdy swej urodzie, Łowisz na ziemi, dopieroż na wodzie. Prędko pozwalam na szepty zawodne, Wpraszam się z niemi; zaraż okiem rzuce, Czy tu jest jakie stworzenie doródne, Całą myśl z wolą do grzechu obrócę. Właśniem się zdała Flisom za Szafarkę, Bom tu i z wierzchem przepełniła miarkę, Słyszę mówiących, że do ziemie Świętej Swoję zeglugę czynią z nabożeństwa, Modlą się z
Cięszkim się wstydem morduię y silę. W tym widzę w okręt wsiadaiących ludzi Nie pytam do kąd, y po co popłyną? Tu mię nieczysty znowu Duch podbudzi, Stánie przy uchu prętko z tą nowiną, Nie proznuy, nie czyń krzywdy swey urodzie, Łowisz ná ziemi, dopieroż ná wodzie. Prędko pozwálam ná szepty záwodne, Wprászam się z niemi; záraż okiem rzuce, Czy tu iest iakie stworzenie dorodne, Cáłą myśl z wolą do grzechu obrocę. Właśniem się zdáła Flisom zá Szafarkę, Bom tu y z wierzchem przepełniła miarkę, Słyszę mowiących, że do ziemie Swiętey Swoię zeglugę czynią z nábożeństwa, Modlą się z
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 170
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
wolność wszelką popuściwszy lecy, Byle się dobył do pięknej Fortecy, Przyrzekł wakanse przez najwyższe stopnie: Ministrem będziesz mego gabinetu, Kiedy tak umiesz poradzić roztropnie, Wszelkiegoć od tąd powierzę sekretu, Intratyć znaczne obiecuję przy tem, Co większa moim będziesz faworytem. Poleciał Szatan nazwan biegłym Szachem, Z przydatkiem pochwał, że dobry na szepty,
Zważa Fortecę, czy pod skrytym dachem Ma się utaić? czy wniść w gęsto chepty? Wkradł się pod Bramę słyszenia nieznacznie, Słowiczym głosem piosnkę śpiewać zacznie: Śliczna strukturo, fabryko kosztowna, Któż cię z przymiotów twych wychwalić zdoła, Własność rozumu jest rzecz niewymowna, Którym pięknego dochodzisz Anioła, Roztropność, biegłość,
wolność wszelką popuściwszy lecy, Byle się dobył do piękney Fortecy, Przyrzekł wakanse przez náywyższe stopnie: Ministrem będziesz mego gabinetu, Kiedy ták umiesz poradzić rostropnie, Wszelkiegoć od tąd powierzę sekretu, Jntrátyć znaczne obiecuię przy tem, Co większa moim będziesz faworytem. Poleciał Szatan názwan biegłym Szachem, Z przydatkiem pochwał, że dobry ná szepty,
Zważa Fortecę, czy pod skrytym dachem Ma się utaić? czy wniść w gęsto chepty? Wkradł się pod Brámę słyszęnia nieznacznie, Słowiczym głosem piosnkę śpiewać zácznie: Sliczna strukturo, fabryko kosztowna, Ktoż cię z przymiotow twych wychwálić zdoła, Własność rozumu iest rzecz niewymowna, Ktorym pięknego dochodzisz Anioła, Rostropność, biegłość,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 184
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
książęcy Pewnie umie piastować! Jać nie wiem, atoli Coś w tym jest za mankament, prędko-li pozwoli Dać się słyszeć«. — Więc książę coś skonfundowany Poszedł precz z pokoiku od swojej kochanej.
A onać zaraz legła prawie bez pamięci, Gdzie koło niej się doktor i bab kupa kręci, Ten lekarstwy, te szepty dźwigając jej zdrowie, Czynią, co każdy według swej nauki powie. Bo w tej hipokondriej species już jawnej Była epilepsjej znać z przyczyny dawnej Natenczas z recydywą. By nie ratowały Jej z szkarłatem przyprawnem insze kordiały, Jużeż Lachezis z pewnem naglądała targiem Mając ją ukołysać śmiertelnym letargiem. I takci się zaś zwlokła blada jako
książęcy Pewnie umie piastować! Jać nie wiem, atoli Coś w tym jest za mankament, prędko-li pozwoli Dać sie słyszeć«. — Więc książę coś skonfundowany Poszedł precz z pokoiku od swojej kochanej.
A onać zaraz legła prawie bez pamięci, Gdzie koło niej się doktor i bab kupa kręci, Ten lekarstwy, te szepty dźwigając jej zdrowie, Czynią, co kożdy według swej nauki powie. Bo w tej hipokondryej species już jawnej Była epilepsyej znać z przyczyny dawnej Natenczas z recydywą. By nie ratowały Jej z szkarłatem przyprawnem insze kordyały, Jużeż Lachezis z pewnem naglądała targiem Mając ją ukołysać śmiertelnym letargiem. I takci się zaś zwlokła blada jako
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 51
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
gotowiono Wszystko co prędzej; nie wie nędznik oszukany, Że na jawną śmierć tem jest przemysłem wydany. Bo tak bodzie serce żal w troskliwej sierocie, Iż chce najprędzej czynić skutek w złej robocie.
LXI
Miała z sobą Druzylla białą głowę starą, Co z dziecinnych lat szczerość przysięgła jej z wiarą; Tej zawoławszy, sobie szepty najciższemi Rozkazuje napełnić jady śmiertelnemi Kubek z winem i schować do czasu pewnego, Ufając, że sekretu nie wyda wielkiego. Bo tem sposobem żywot chce odjąć srogiemu Mężobójcy, synowi Marganorowemu.
LX
Bieży baba z najwiętszą, jak może, ochotą A maże nieszczęśliwą swe palce robotą; Przyprawia wnet truciznę, wina kandyjskiego Przymieszawszy do soku
gotowiono Wszystko co prędzej; nie wie nędznik oszukany, Że na jawną śmierć tem jest przemysłem wydany. Bo tak bodzie serce żal w troskliwej sierocie, Iż chce najprędzej czynić skutek w złej robocie.
LXI
Miała z sobą Druzylla białą głowę starą, Co z dziecinnych lat szczerość przysięgła jej z wiarą; Tej zawoławszy, sobie szepty najciszszemi Rozkazuje napełnić jady śmiertelnemi Kubek z winem i schować do czasu pewnego, Ufając, że sekretu nie wyda wielkiego. Bo tem sposobem żywot chce odjąć srogiemu Mężobójcy, synowi Marganorowemu.
LX
Bieży baba z najwiętszą, jak może, ochotą A maże nieszczęśliwą swe palce robotą; Przyprawia wnet truciznę, wina kandyjskiego Przymieszawszy do soku
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 144
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w serca ich obiedwie, że bez siebie szaleją i żyć mogą ledwie. A kiedy wżdy poczciwie, że ochmistrzem cnota strzeże ogrodzonego cierzniem wkoło płota, ale tam wstyd na śliskim stoi barzo ledzie, kędy ślepe w maszkarach tańce Wenus wiedzie. Tam się mieniąc oboja płeć w zdradliwym stroju, ma więc wszystko po woli i szepty w pokoju; tam dziw, jeśli kto swojej nie powinie nogi, obchodząc tam, gdzie wiedzą gładkich panien progi. Lepsze owe kaptury i biczyki w dłoni, co po nich z grzbietów krwawych kropla kroplę goni, a wizerunk przed nimi w postawie żałosnej, jako Bóg nasz na drzewie za grzech umarł sprosny. Ale
w serca ich obiedwie, że bez siebie szaleją i żyć mogą ledwie. A kiedy wżdy poczciwie, że ochmistrzem cnota strzeże ogrodzonego cierzniem wkoło płota, ale tam wstyd na śliskim stoi barzo ledzie, kędy ślepe w maszkarach tańce Wenus wiedzie. Tam się mieniąc oboja płeć w zdradliwym stroju, ma więc wszystko po woli i szepty w pokoju; tam dziw, jeśli kto swojej nie powinie nogi, obchodząc tam, gdzie wiedzą gładkich panien progi. Lepsze owe kaptury i biczyki w dłoni, co po nich z grzbietów krwawych kropla kroplę goni, a wizerunk przed nimi w postawie żałosnéj, jako Bóg nasz na drzewie za grzech umarł sprosny. Ale
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 341
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
noc stanął, i właśnie w tej gospodzie, gdzieśmy z Arymantem stanąć mieli. Czuły Kapitan wołającego Bellarysa po głosie poznał, a domyslając się ze z Arymantem w kupie być musiał, ludzi swoich przestrzegł, aby, skoroby weszli do gospody, zaraz obu w koło obsaczyli. Ale ostróżny Bellarys, słysząc u drzwi szepty jakieś w gospodzie, a podejrzenie mając, co by to za zasadzka byłą, ponieważ dla gospody przodem chodzi, aby z Gospodarzem się rozmówiwszy, jeżeli miejsce i w czas będzie, upatrzył, namyslnie głośno wyrzekł: dobrze dobrze, zaraz tu mój Pan przyjedzie. Kapitan, który już czekał pogotowiu, jakoby obudwu schwytać,
noc stanął, y właśnie w tey gospodźie, gdźiesmy z Arymántem stanąć mieli. Czuły Kápitan wołaiącego Bellarysa po głośie poznał, á domyslaiąc się ze z Arymántem w kupie bydź muśiáł, ludźi swoich przestrzegł, áby, skoroby weszli do gospody, zaraz obu w koło obsaczyli. Ale ostrożny Bellarys, słysząc u drzwi szepty iákieś w gospodźie, á podeyrzenie máiąc, co by to zá zásadzka byłą, ponieważ dla gospody przodem chodźi, áby z Gospodarzem się rozmowiwszy, ieżeli mieysce y w czas będźie, upatrzył, namyslnie głosno wyrzekł: dobrze dobrze, zaraz tu moy Pán przyiedźie. Kapitan, ktory iuż czekał pogotowiu, iakoby obudwu schwytáć,
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 188
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
1621.
WM. mego M. Pana Sługa naniższy Stan. Serafin Jagodyński.
Auxilium á Dńo. Racz grzesznym ku dobremu pomoc Panie Boże: A do złego i sam się Człek domyślić może.
Białegłowy i ich mowy. Gdyby ta rzecz nie pismem była potwierdzona/ Ze niewiasta jest z męskiej kości uczyniona. Uważając ich szepty/ i tak żwawe mowy/ Rzekłbych iż Bóg z języka stworzył Białegłowy.
Biesiady bez przysady. Niewiem dobrzeli z Polska nazwana Biesiada/ Aza to w posiedzeniach naszych i Bies siada? Lepiej wżdy od uczczenia/ nazwać to ucztami: Albo od pełnych owych baniek/ bankietami. Lecz od których to baniek mamy
1621.
WM. mego M. Páná Sługá naniższy Stán. Seráphin Iágodynski.
Auxilium á Dńo. Rácz grzesznym ku dobremu pomoc Pánie Boże: A do złego y sam śię Człek domyślić może.
Białegłowy y ich mowy. Gdyby tá rzecz nie pismem byłá potwierdzona/ Ze niewiástá iest z męskiey kośći vczyniona. Vważáiąc ich szepty/ y ták żwáwe mowy/ Rzekłbych iż Bog z ięzyká stworzył Białegłowy.
Bieśiady bez przysády. Niewiem dobrzeli z Polská nazwana Bieśiádá/ Aza to w pośiedzeniách nászych y Bies śiada? Lepiey wżdy od vczczenia/ názwáć to vcztámi: Albo od pełnych owych baniek/ bánkietámi. Lecz od ktorych to bániek mamy
Skrót tekstu: JagDworz
Strona: A
Tytuł:
Dworzanki
Autor:
Serafin Jagodyński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
mógł sobie. Znał się na ptaszym locie, umiał ich szczebioty, Na co pies przez sen szczeka, przecz się liżą koty, Łacno dociekł wszytkiego swoją myślą wieszczą, Na co się ogień żarzy i tragarze trzeszczą, Umiał na miękkim wosku, umiał na ołowiu Cudzem kiedykolwiek praktykować zdrowiu, Leczył ludzi przez gusła i kryjome szepty — W sobie go samym wszytkie odbiegły koncepty. To dziś jego niech będzie najpewniejsza wróżka, Że nas tak z nóg, jako śmierć w ziemię kładzie z łóżka. 23. PIWOSZOWI Z AKWISTĄ
Jako widzę (chybaby w nagrobku omyłka), Sączypiwo tu leży i Lubihoryłka. Mnieć nieszczęsnej dupliki półachtelek zalał; Jam
mógł sobie. Znał się na ptaszym locie, umiał ich szczebioty, Na co pies przez sen szczeka, przecz się liżą koty, Łacno dociekł wszytkiego swoją myślą wieszczą, Na co się ogień żarzy i tragarze trzeszczą, Umiał na miękkim wosku, umiał na ołowiu Cudzem kiedykolwiek praktykować zdrowiu, Leczył ludzi przez gusła i kryjome szepty — W sobie go samym wszytkie odbiegły koncepty. To dziś jego niech będzie najpewniejsza wróżka, Że nas tak z nóg, jako śmierć w ziemię kładzie z łóżka. 23. PIWOSZOWI Z AKWISTĄ
Jako widzę (chybaby w nagrobku omyłka), Sączypiwo tu leży i Lubihoryłka. Mnieć nieszczęsnej dupliki półachtelek zalał; Jam
Skrót tekstu: PotNagKuk_I
Strona: 440
Tytuł:
Nagrobki
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987