co oczom szkodzi, Wypadają łez obfitych powodzi.
Gdzież one czasy gdyś był po czwartaku? Dziś jakie czasy nieszczęsne nastają, Że cię jako ryż na funty przedają.
Chociaż się czasem zanurzysz rybaku, Przecię masz z wody swoje pożywienie, My gdzie co weźmiem w tak wielkie ściśnienie?
Jako łódź płynąc nie zostawi szlaku, Jako ptak lecąc, tak my dni trawimy, To mamy w zysku, co się narobimy.
Czubek u dudka, u ciebie ślimaku Rożki na głowie; stanieć nam za rogi, W panieńskich ręku fasulec tak srogi.
Ciężkać nam praca, ale w niej przysmaku To nam dodaje, że i w tym żywocie,
co oczom szkodzi, Wypadają łez obfitych powodzi.
Gdzież one czasy gdyś był po czwartaku? Dziś jakie czasy nieszczęsne nastają, Że cię jako ryż na funty przedają.
Chociaż się czasem zanurzysz rybaku, Przecię masz z wody swoje pożywienie, My gdzie co weźmiem w tak wielkie ściśnienie?
Jako łodź płynąc nie zostawi szlaku, Jako ptak lecąc, tak my dni trawimy, To mamy w zysku, co się narobimy.
Czubek u dudka, u ciebie ślimaku Rożki na głowie; stanieć nam za rogi, W panieńskich ręku fasulec tak srogi.
Ciężkać nam praca, ale w niej przysmaku To nam dodaje, że i w tym żywocie,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 369
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Mógł się już z nią daleko oddalić niecnota Z tego miejsca, przez insze uwiódszy ją wrota”. Z tą myślą biegł na łąkę wielką, która koło Zamku była i wszytek okrążała wkoło.
XIV.
Tak około leśnego pałacu biegając, Co raz twarz pochyloną ku ziemi trzymając, Z prawej i z lewej strony patrząc pilnie szlaku I jakiego świeżego nowej drogi znaku, Usłyszał, że nań z okna głosem coś wołało: Podnosi wzgórę oczy i tak mu się zdało, Że słyszał głos i widział swą dziewkę kochaną, Dla której beł śmiertelną obrażony raną.
XV.
Zdało mu się, jakoby żałośnie płakała, I „Rata! przebóg, rata
Mógł się już z nią daleko oddalić niecnota Z tego miejsca, przez insze uwiódszy ją wrota”. Z tą myślą biegł na łąkę wielką, która koło Zamku była i wszytek okrążała wkoło.
XIV.
Tak około leśnego pałacu biegając, Co raz twarz pochyloną ku ziemi trzymając, Z prawej i z lewej strony patrząc pilnie szlaku I jakiego świeżego nowej drogi znaku, Usłyszał, że nań z okna głosem coś wołało: Podnosi wzgórę oczy i tak mu się zdało, Że słyszał głos i widział swą dziewkę kochaną, Dla której beł śmiertelną obrażony raną.
XV.
Zdało mu się, jakoby żałośnie płakała, I „Rata! przebóg, rata
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 252
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
została I zdrowa zachowana od szturmu morskiego, Żem jeszeze mogła widzieć Zerbina mojego.
XIX.
Chociam złoto i perły i klejnotów siła I wszytkie swe w okręcie szaty zostawiła, Kiedy mi o Zerbinie nadzieja została, Nicem, że wszytko morze pożarło, nie dbała. Tam, kędyśmy wysiedli, żadnegośmy szlaku Ludzkich stóp nie widzieli i żadnego znaku Krom góry, której nogi morze, a wysoki Wierzch głowy i zielone wiatry tłukły boki.
XX.
Tu dopiero na nasze złe zawżdy gotowa Miłość, która nikomu nie dotrzyma słowa I zawsze o tem myśli, jakoby jej wyszły Jej chytrości, i nasze zmieszała zamysły, Moje wszytkie nadzieje
została I zdrowa zachowana od szturmu morskiego, Żem jeszeze mogła widzieć Zerbina mojego.
XIX.
Chociam złoto i perły i klejnotów siła I wszytkie swe w okręcie szaty zostawiła, Kiedy mi o Zerbinie nadzieja została, Nicem, że wszytko morze pożarło, nie dbała. Tam, kędyśmy wysiedli, żadnegośmy szlaku Ludzkich stóp nie widzieli i żadnego znaku Krom góry, której nogi morze, a wysoki Wierzch głowy i zielone wiatry tłukły boki.
XX.
Tu dopiero na nasze złe zawżdy gotowa Miłość, która nikomu nie dotrzyma słowa I zawsze o tem myśli, jakoby jej wyszły Jej chytrości, i nasze zmieszała zamysły, Moje wszytkie nadzieje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 278
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby bieżał nogami suchemi, A gdy się w zawód puści, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy nie karmił owsem, ani sianem, Ale szczerem powietrzem, Rabikan
, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby bieżał nogami suchemi, A gdy się w zawód puści, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy nie karmił owsem, ani sianem, Ale szczerem powietrzem, Rabikan
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 340
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
daleko przyośka niskiego podziemnego, który Astrologowie polum antarcticum zowią. Nnn Między tym dwojgiem się dzierż. To jest, nie spuszczaj się nisko wozem Słonecznym ku Ołtarzowi, który jest z gwiazd na niebie pod ziemią, ani też nazbyt wysoko się wzbijaj ku wężowi, który jest niedaleko przyośka górnego: ale śrzedniego toru i szlaku trzymamy się, to jest koła zwierzęcego. Ooo Wilgotna noc dotkła się kresów położonych na brzegu Hesperyjskim. Hesperia bywa rzeczona Włoska Ziemia, od Hespera brata Atlantowego. Hesperia tez bywa rzeczona Hispania, dlatego, że Hesperus, wieczorna gwiazda, w tamtej stronie naprzód wschodzi. Hesperyjskiemi tedy brzegami, zowie brzegi morza Hiszpańkiego, abo
dáleko przyośká niskiego podźiemnego, ktory Astrologowie polum antarcticum zowią. Nnn Między tym dwoygiem się dźierż. To iest, nie spuszczay się nisko wozem Słonecznym ku Ołtarzowi, ktory iest z gwiazd na niebie pod ziemią, áni też názbyt wysoko się wzbiiay ku wężowi, ktory iest niedáleko przyośká gornego: ále śrzedniego toru y szláku trzymamy się, to iest kołá źwierzęcego. Ooo Wilgotna noc dotkłá się kresow położonych ná brzegu Hesperiyskim. Hesperia bywa rzeczona Włoska Ziemiá, od Hesperá brátá Atlántowego. Hesperia tez bywa rzeczona Hispania, dlatego, że Hesperus, wieczorna gwiazdá, w támtey stronie naprzod wschodźi. Hesperiyskiemi tedy brzegámi, zowie brzegi morzá Hiszpáńkiego, ábo
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
serca poważając w dającym, w takich tylko zwykł smakować daninach, a jako je ochotnie i mile przyjmował, tak stokrotnie wypłacał pracowitym ludziom i poddanym naszym. W granicach bowiem własności swojej oni trzymali się przedtem, z jednej rąk pracy obficie życie swoje gnarując. Nie brał jeden drugiemu nowym fortelem wytycznej w polu. Nie tracił szlaku od gumna, obory i ogrodu. A jeżeli ziarno cudze przez bliskość zagona na własną upadło mu skibę, zaraz ją był gotów odorać, mając za śnieć i zarazę całego osiewku swojego jeden kłosek albo ziarno nieswoje. Nie trapiła przez zazdrość sąsiada tłuściejsza i żyźniejsza ziemia sąsiedzka ani sąsiadki pod pretekstem węża albo przez gusła
serca poważając w dającym, w takich tylko zwykł smakować daninach, a jako je ochotnie i mile przyjmował, tak stokrotnie wypłacał pracowitym ludziom i poddanym naszym. W granicach bowiem własności swojej oni trzymali się przedtem, z jednej rąk pracy obficie życie swoje gnarując. Nie brał jeden drugiemu nowym fortelem wytycznej w polu. Nie tracił szlaku od gumna, obory i ogrodu. A jeżeli ziarno cudze przez bliskość zagona na własną upadło mu skibę, zaraz ją był gotów odorać, mając za śnieć i zarazę całego osiewku swojego jeden kłosek albo ziarno nieswoje. Nie trapiła przez zazdrość sąsiada tłuściejsza i żyźniejsza ziemia sąsiedzka ani sąsiadki pod pretekstem węża albo przez gusła
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 46
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
dońdziesz, sposobów i wykrętów oszukania, zemsty, wysztukowania i dogodzenia sobie nie pojmiesz, przebiegów nabycia lada jakiego nie potrafisz, uporu i zawziętości nie przekonasz. Ma on na wołu boty, na kapłona wędę, na szczupaka misterne jarzmo, na plebana bicz, na sąsiada rogi, na żonę kłódkę. Ukradnie i wprowadzi bez szlaku, uchwyci i zdementuje fortelem, ułowi, nikt nie zgadnie jako, mesznego nie odda i klątwy się nie boi, cudzej się lada jako tyczy, własnej żony dobrze pilnuje. Słowem, każdego oszuka, sobie krzywdy nie dopuści. Wiary dobrej nie pytaj, pobożności nie masz, bojaźni Bożej nie znajdziesz, praca szczyra i
dońdziesz, sposobów i wykrętów oszukania, zemsty, wysztukowania i dogodzenia sobie nie pojmiesz, przebiegów nabycia lada jakiego nie potrafisz, uporu i zawziętości nie przekonasz. Ma on na wołu boty, na kapłona wędę, na szczupaka misterne jarzmo, na plebana bicz, na sąsiada rogi, na żonę kłódkę. Ukradnie i wprowadzi bez szlaku, uchwyci i zdementuje fortelem, ułowi, nikt nie zgadnie jako, mesznego nie odda i klątwy się nie boi, cudzej się lada jako tyczy, własnej żony dobrze pilnuje. Słowem, każdego oszuka, sobie krzywdy nie dopuści. Wiary dobrej nie pytaj, pobożności nie masz, bojaźni Bożej nie znajdziesz, praca szczyra i
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 209
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazji, Która w łożnicy jest bez zelozji, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść, wolno urwać smaku. Wżdyć to nie Rodał, jest Rodzaju księga, Stary na niego Zakon nie przysięga; Młodych wersyja powiada, przystoi Pomoc słabemu, kiedy w Piśmie stoi. Prawo naturze dała polityka, Szanować, głaskać i omamić bzdyka, A młodszych, którzy dogadzają modzie, Podać
jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazyi, Która w łożnicy jest bez zelozyi, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść, wolno urwać smaku. Wzdyć to nie Rodał, jest Rodzaju księga, Stary na niego Zakon nie przysięga; Młodych wersyja powiada, przystoi Pomoc słabemu, kiedy w Piśmie stoi. Prawo naturze dała polityka, Szanować, głaskać i omamić bzdyka, A młodszych, którzy dogadzają modzie, Podać
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 220
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
wolność stanu mojego głęboko we wszytkich jestem sercem i okiem do miary powołania i sumnienia pozwolonym. A jako mi się tego obojga przez przywilej stuły nie zawiązała żona, tak wolne i bezpieczne w płeć tę powabną wpatrowanie się musi nie być bez pożytku niniejszego, o której tu mówi się, prawdy. Nie ganię ich stroju do szlaku i wieku teraźniejszego, bo jako mnie nie tak podło rzeczy politycznych wiadomość mieć chciała, tak też mierzić się tym nie mogę, co ludziom zacnym w zażywaniu albo w taksie podobać się może. Niechaj krój krojem będzie bez odmiany, pozwalam, bo jest bardzo powabny, dostatni i poważny, i nad zamiar szacowny, do
wolność stanu mojego głęboko we wszytkich jestem sercem i okiem do miary powołania i sumnienia pozwolonym. A jako mi się tego obojga przez przywilej stuły nie zawiązała żona, tak wolne i bezpieczne w płeć tę powabną wpatrowanie się musi nie bydź bez pożytku niniejszego, o której tu mówi się, prawdy. Nie ganię ich stroju do szlaku i wieku teraźniejszego, bo jako mnie nie tak podło rzeczy politycznych wiadomość mieć chciała, tak też mierzić się tym nie mogę, co ludziom zacnym w zażywaniu albo w taksie podobać się może. Niechaj krój krojem będzie bez odmiany, pozwalam, bo jest bardzo powabny, dostatni i poważny, i nad zamiar szacowny, do
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 287
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
się jeszcze, skąd przecie koszt i dochody na to? Maciek zrobi, Maciek zje, wół za granicę nie pociągnie, skiba do Gdańska nie wyprawi, gęba i potrzeba potoczna dosyć nie mają, dzieci zadkami połyskują, niedostatek w domu świta, a przecie w nim Musiu Mikiel przy kaganku kraje, deseń układa, do szlaku, jako stronę baranią, defekt materii wyciąga, JejMć do miary coraz się nadstawia, JegoMć jak na ukropie gołym zadkiem siedzi niecierpliwy i bojaźliwy, aby znowu po przydatek do szlaku, na kliny albo falbany do kramu posyłać nie musiał, zostawiwszy na dwa łokcia ostatniego pół chłopa. Pytam na ostatek, skąd nieuważne na siebie
się jeszcze, skąd przecie koszt i dochody na to? Maciek zrobi, Maciek zje, wół za granicę nie pociągnie, skiba do Gdańska nie wyprawi, gęba i potrzeba potoczna dosyć nie mają, dzieci zadkami połyskują, niedostatek w domu świta, a przecie w nim Musiu Mikiel przy kaganku kraje, deseń układa, do szlaku, jako stronę baranią, defekt materyi wyciąga, JejMć do miary coraz się nadstawia, JegoMć jak na ukropie gołym zadkiem siedzi niecierpliwy i bojaźliwy, aby znowu po przydatek do szlaku, na kliny albo falbany do kramu posyłać nie musiał, zostawiwszy na dwa łokcia ostatniego pół chłopa. Pytam na ostatek, skąd nieuważne na siebie
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 288
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962