o jakim sposobie, abyś wojsko swoje posilić raczył, które coraz słabsze ustawicznemi pracami, każdodziennemi czatami musi być tem bardziej nędzniejsze. Dziś już prima Septembris a przecie ani tych od W. K. Mści, Pana mego miłościwego, niewidać obiecanych pieniędzy, ani Ich Mości Panów Komisarzów; zaczem nie mały jest szmer po wojsku, których prośbą i nadzieją, aby cierpliwi byli, trzymam: co przedłużyli się, obawiać się, aby wielkiej w wojsku konfuzji a nieprzyjacielowi pociechy nieuczyniło. Prowiantu za dwadzieścia kilka tysięcy, które wziął z skarbu W. K. Mści, Jego Mość Pan Starosta Brański jeszcze dotąd nieodesłał: co nie
o jakim sposobie, abyś wojsko swoje posilić raczył, które coraz słabsze ustawicznemi pracami, każdodziennemi czatami musi być tém bardziéj nędzniejsze. Dziś już prima Septembris a przecie ani tych od W. K. Mści, Pana mego miłościwego, niewidać obiecanych pieniędzy, ani Ich Mości Panów Kommissarzów; zaczém nie mały jest szmer po wojsku, których prośbą i nadzieją, aby cierpliwi byli, trzymam: co przedłużyli się, obawiać się, aby wielkiéj w wojsku confusiej a nieprzyjacielowi pociechy nieuczyniło. Prowiantu za dwadzieścia kilka tysięcy, które wziął z skarbu W. K. Mści, Jego Mość Pan Starosta Brański jeszcze dotąd nieodesłał: co nie
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 118
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Nabuchodonozor na swym siedział tronie Lat trzynaście, gdy go myśl wzięła ku obronie Plonoru swego oraz i o ukaraniu, Gdy skutek chciał uczynić już swojemu zdaniu. Dwudziestego drugiego dnia, a zaś miesiąca Pierwszego już się bierze do imprezy końca. Wyszło bando od króla na jego pałacu, Żeby każdy gotowy był do Marsa placu.
Szmer wprzód, a potem słowo na pokojach stawa, Że wojenna się zewsząd gotuje wyprawa; Pierworodnych wprzód zwołać i ludu starszyny, I z nimi wodzów mężnych, znakomitych w czyny, Zgoła, co było ludzi do wojennej zwady Stanąć kazał przed siebie do tajemnej rady; Tak państwa obszernego i rada być mnoga Musiała, i cnych
Nabuchodonozor na swym siedział tronie Lat trzynaście, gdy go myśl wzięła ku obronie Plonoru swego oraz i o ukaraniu, Gdy skutek chciał uczynić już swojemu zdaniu. Dwudziestego drugiego dnia, a zaś miesiąca Pierwszego już się bierze do imprezy końca. Wyszło bando od króla na jego pałacu, Żeby każdy gotowy był do Marsa placu.
Szmer wprzód, a potem słowo na pokojach stawa, Że wojenna się zewsząd gotuje wyprawa; Pierworodnych wprzód zwołać i ludu starszyny, I z nimi wodzów mężnych, znakomitych w czyny, Zgoła, co było ludzi do wojennej zwady Stanąć kazał przed siebie do tajemnej rady; Tak państwa obszernego i rada być mnoga Musiała, i cnych
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 527
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
złymi nazwał. nieboi się gniewu Augustyn, jakoby mówiąc gniewajcie się wprzód na Chrystusa, bo on siebie dobrym pasterzem nazywając, przyciął i przymowił złym. 5. PASTOR BONUS. Jam jest pasterz dobry. Kłopotu się nabawia kto chwały szuka, chwalą cię drudzy, ściga cię nienawiść, chwaliż się sam, aż szmer między ludźmi: A to skąd? Nie zda mi się to? Nie wiem o tym? i każdy się o racją, każdy o dowód pyta. Chwali się Pan. Ego sum pastor bonus. Jam pasterz dobry. Da probandi Panie: i dowodzi tego Chrystus mówi Chryzostom Święty: Quae cum nullio niti tessimonto
złymi názwał. nieboi się gniewu Augustyn, iákoby mowiąc gniewayćie się wprzod ná Chrystusá, bo on siebie dobrym pásterzem názywáiąc, przyćiął i przymowił złym. 5. PASTOR BONUS. Iam iest pásterz dobry. Kłopotu się nábáwia kto chwały szuka, chwalą ćię drudzy, śćiga ćię nienawiść, chwaliż się sąm, áż szmer między ludźmi: A to zkąd? Nie zda mi się to? Nie więm o tym? i kożdy się o rácyią, kożdy o dowod pyta. Chwali się Pan. Ego sum pastor bonus. Iam pásterz dobry. Da probandi Pánie: i dowodźi tego Christus mowi Chryzostom Swięty: Quae cum nullio niti tessimonto
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 60
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
w dzień ś. Franciszka, przyjechał p. Gajewski z tym od nich responsem, to przydawszy, że już do tego czasu sami Wisłę przeszli. Ledwie doczytano pisma, kiedy wieść przyszła do IMP. wojewody bracławskiego, że w szyku stoją i czekają, chcący się z ludźmi IKMci zetrzeć. Zaczym miedzy wszytkiemi jął być szmer; wozów obłąkanych drudzy szukać kazali, gdzie nie spodziewając się, tej takiej tragediej aby taki koniec miał być, zbroje mieli senatorowie, którzy pokoju życząc i spodziewając się go, w karetach pozad jechali, a niektórzy, skoro koni dopadszy, do IKMci przypadli. Piechota ich niemal wszytka, iż inszym gościńcem szła, spieszniej
w dzień ś. Franciszka, przyjechał p. Gajewski z tym od nich responsem, to przydawszy, że już do tego czasu sami Wisłę przeszli. Ledwie doczytano pisma, kiedy wieść przyszła do JMP. wojewody bracławskiego, że w szyku stoją i czekają, chcący się z ludźmi JKMci zetrzeć. Zaczym miedzy wszytkiemi jął być szmer; wozów obłąkanych drudzy szukać kazali, gdzie nie spodziewając się, tej takiej tragedyej aby taki koniec miał być, zbroje mieli senatorowie, którzy pokoju życząc i spodziewając się go, w karetach pozad jechali, a niektórzy, skoro koni dopadszy, do JKMci przypadli. Piechota ich niemal wszytka, iż inszym gościńcem szła, spieszniej
Skrót tekstu: OpisDostCz_III
Strona: 160
Tytuł:
Opisanie prawdziwe i dostateczne rozwiedzienia rokoszu pod Janowcem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
gotowe do Polski; lub Posła wyprawić, Któryby mógł się w kroku ich imprezie stawić. Jeżeli ją obalić, czy odwlec na dali, Pokibyśmy się w lepszych siłach nie uznali. Zwłaszcza że sama Porta ztym się słyszeć dała. Żeby rada w tych kłotniach Posła od nas miała. Skończył Kanclerz; wtym lekki szmer izby obieży, Jednym czasu niestaje, choć się serce jezy, Do tak nagłej odwagi, inni w głowie knują Posiłki pograniczne, ale że ich czują Do tąd, wstecz się cofają. tym już na języku Pospolite ruszenie, lecz że wtakim szyku, Gdzie serca rozdwojone, błaha jest podpora, Język za zemby zemkną
gotowe do Polski; lub Posłá wypráwić, Ktoryby mogł się w kroku ich impreźie stáwić. Jeżeli ią obálić, czy odwlec ná dali, Pokibyśmy się w lepszych siłách nie uználi. Zwłaszcza że sáma Porta ztym się słyszeć dáłá. Zeby rádá w tych kłotniách Posłá od nas miałá. Skończył Kánclerz; wtym lekki szmer izby obieży, Jednym czásu niestáie, choć się serce iezy, Do ták nágłey odwagi, inni w głowie knuią Posiłki pográniczne, ále że ich czuią Do tąd, wstecz się cofáią. tym iuz ná języku Pospolite ruszenie, lecz że wtákim szyku, Gdźie sercá rozdwoione, błaha iest podpora, Język za zemby zemkną
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 26
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
i nasienia nie miewa. Liście do Loczygi gorzkiej płonnej podobne/ tylko bielsze/ i ostrzejsze/ a Korzeń krótki. Liście. Korzeń. Miejsce.
ROzmaryny dwa pierwsze/ na górach płonnych/ i skalistych pospolicie się znajdują/ zwłaszcza w krainach cieplejszych/ jako w Burgundyej/ w Grecji. Trzeci na borowinach/ gdzie i Szmer/ roście. Ziemie nasze tych Rozmarynów/ a ile pierwszych dwu/ nie znają. Rosną w Syriej/ około Selewcjej: Różną w Lusitaniej/ około Toletu miasta: w Armenii mniejszej/ około Samasatry/ tak rzeczonego miasta. Księgi Pierwsze. Czas kopania i zbiernia.
KOrzenie ma być kopane w Kwietniu/ gdy Słońce
y naśienia nie miewa. Liśćie do Loczygi gorzkiey płonney podobne/ tylko bielsze/ y ostrzeysze/ á Korzeń krotki. Liśćie. Korzeń. Mieysce.
ROzmáryny dwá pierwsze/ ná gorách płonnych/ y skálistych pospolićie sie znáyduią/ zwłasczá w kráinách ćiepleyszych/ iáko w Burgundyey/ w Grecyey. Trzeći ná borowinách/ gdźie y Szmer/ rośćie. Ziemie násze tych Rozmárynow/ á ile pierwszych dwu/ nie znáią. Rosną w Syryey/ około Selewcyey: Rozną w Lusitániey/ około Toletu miástá: w Armeniey mnieyszey/ około Sámásátry/ ták rzeczonego miástá. Kśięgi Pierwsze. Czás kopánia y zbiernia.
KOrzenie ma być kopáne w Kwietniu/ gdy Słońce
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 162
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Do Piwa bywa kładziony.
Do piwa kładziony/ smaczny trunek czyni/ ale bolenie głowy zatym niezmierne przywodzi. Molom.
Szat od molów broni i zachowywa/ kładąc go miedzy nie. Rozsądek.
Bagnem to ziele zowiemy/ przeto że na Bagniskach przy Borach roście. Szmerem drudzy zowią/ że piwo które z nim warzą/ szmer czyni w głowie pijącym go. Rozmarynkiem/ albo Rozmarynem dzikim/ dla podobieństwa/ które ma z Rozmarynem naszym ogródnym. Księgi Pierwsze. Niedzwiedzia łapa/ albo Wodny i płonny Barszcz/ Rozdział52.
Sphondylium. Sphondylis. Chamaeplatanus. Rutinalis herba. Verticularis et verticilarys herba. Beerenklawe. Beerentacz.
TO ziele/ Miarzowi jest barzo
Do Piwá bywa kłádźiony.
Do piwa kłádźiony/ smáczny trunek czyni/ ále bolenie głowy zátym niezmierne przywodźi. Molom.
Szat od molow broni y záchowywa/ kłádąc go miedzy nie. Rozsądek.
Bágnem to źiele zowiemy/ przeto że ná Bágniskách przy Borách rośćie. Szmerem drudzy zowią/ że piwo ktore z nim wárzą/ szmer czyni w głowie piiącym go. Rozmárynkiem/ álbo Rozmárynem dźikim/ dla podobieństwá/ ktore ma z Rozmárynem nászym ogrodnym. Kśięgi Pierwsze. Niedzwiedzia łápá/ álbo Wodny y płonny Barscz/ Rozdźiał52.
Sphondylium. Sphondylis. Chamaeplatanus. Rutinalis herba. Verticularis et verticilaris herba. Beerenklawe. Beerentacz.
TO źiele/ Miarzowi iest bárzo
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 171
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
uszczknąć kwiecia pochniącego: Ach (powiedzieć czy zamylczeć) na spodzie Ujźrzę w różowym Kupidyna chłodzie: Włosy i pióra wszytkie krwią z klejone/ Na ciele były rany niezliczone. Kolczan na stronie leżał haftowany/ Miasto strzał strzmielu/ tkwiał szpatel strugany. Ozdoba jego wszytka poszpecona/ Moc jego wniwecz była obrócona. Gdy mu zabrzmiał szmer stop mych koło głowy/ Ocknął się ze snu/ i przez dalsze rowy Uciekał śpieszno: a w dolnych zwierzyńcach Tułał się błędny po kiściastych trzcińcach. Poszedłem dalej gdzie na wielkiej fali/ Długimi rzędy tablice wisiały: Na nich siedm grzechów śmiertelnych obrazy Prawe źwierciadła duszy mojej skazy. Napierwszej. Pycha w złocistej koronie
vszczknąć kwiećia pochniącego: Ach (powiedźieć czy zámylczeć) ná spodźie Vyźrzę w rożowym Kupidyna chłodźie: Włosy y piora wszytkie krwią z kliione/ Ná ćiele były rány niezliczone. Kolczan ná stronie leżał hawtowány/ Miásto strzał strzmielu/ tkwiał szpatel strugány. Ozdobá iego wszytka poszpecona/ Moc iego wniwecz była obrocona. Gdy mu zabrzmiał szmer stop mych koło głowy/ Ocknął się ze snu/ y przez dalsze rowy Vćiekał śpieszno: a w dolnych źwierzyńcach Tułał się błędny po kiśćiastych trzćińcach. Poszedłem daley gdźie na wielkiey fali/ Długimi rzędy tablice wiśiały: Ná nich śiedm grzechow śmiertelnych obrázy Práwe źwierćiadłá duszy moiey skázy. Napierwszey. Pychá w złoćistey koronie
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: Dv
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
gwiazd niebo zdobiących, a od ziemi ciemności nocy odpędzających, ludu niezwoływa. Gdy zaś nieźwyczajna stanie się odmiana, na owczas wszystkich oczy w niebo są wlepione. Kto się Słońcu, gdy świeci przypatruje? a gdy księżyc wschodzi albo zasypiamy, albo do snu zabieramy się. Skoro się i zaś zaćmią, trwoga i szmer w miastach, każdy na owczas dla próżnej zabobonności o siebie się lęka. O jako nierównie większa, i podziwienia naszego rzecz godniejsza, iz słońce tyle; iz tak rzekę, stopniami, ile dni jest, postępuje, a całym swym obrotem rok otwiera, zamyka, i wymierza: że po przesileniu dnia stępując,
gwiazd niebo zdobiących, á od ziemi ciemności nocy odpędzaiących, ludu niezwoływa. Gdy zaś nieźwyczayna stanie się odmiana, na owczas wszystkich oczy w niebo są wlepione. Kto się Słońcu, gdy świeci przypatruie? á gdy księżyc wschodzi albo zasypiamy, albo do snu zabieramy się. Skoro się i zaś zaćmią, trwoga y szmer w miastach, każdy na owczas dla prożney zabobonności o siebie się lęka. O iako nierownie większa, y podziwienia naszego rzecz godnieysza, iz słońce tyle; iz tak rzekę, stopniami, ile dni iest, postępuie, á całym swym obrotem rok otwiera, zamyká, y wymierza: że po przesileniu dnia ztępuiąc,
Skrót tekstu: BohJProg_I_Wstęp
Strona: 7
Tytuł:
Bohomolec Jan, Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770, wstęp
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
ku gorze, my idziem ku dołu. Jeźli nas pomyślności smaruje balsamem, Brykamy, nieczujemy ciężaru pod tramem, W niepamięć poszło, żeśmy niedawno skrzypieli, Bez smarowidła osi wytarte ciągnęli. Natura ludzka jest to Morze niespokojne, Ustawiczną z wichrami zwykło toczyć wojnę, Skołatane przez burzą z wierzchu się uciszy, Wewnątrz szmer, huk, stękanie, kto zegluje, słyszy. Skoro sobie odpocznie, wnet cichość przemieni W szturm, bałwanami rzuca, i całe zapieni. Nie stęka, ale ryczy, nie szepce, lecz szumi, Nabrawszy sił na nowe pokaże, co umi. Tak człowiek, którym Dawid był, skłonnym do boju Niedługo
ku gorze, my idziem ku dołu. Jeźli nas pomyślności smaruie balsamem, Brykamy, nieczuięmy ciężaru pod tramem, W niepamięć poszło, żeśmy niedawno skrzypieli, Bez smarowidła osi wytarte ciągneli. Natura ludzka iest to Morze niespokoyne, Ustawiczną z wichrami zwykło toczyć woynę, Skołatane przez burzą z wierzchu się uciszy, Wewnątrz szmer, huk, stękanie, kto zegluie, słyszy. Skoro sobie odpocznie, wnet cichość przemieni W szturm, bałwanami rzuca, y całe zapieni. Nie stęka, ale ryczy, nie szepce, lecz szumi, Nabrawszy sił ná nowe pokaże, co umi. Tak człowiek, ktorym Dawid był, skłonnym do boju Niedługo
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 131
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752