i najwierniejszego; Jakoż miał być ten, jeśli dobrodziejstw tak wiele, Jako on wziął od niego, czynią przyjaciele.
XIII.
Ten miał w dzień naznaczony na zbrojnem okręcie Pojechać i wykonać jego przedsięwzięcie; Jam też zamierzonego kresu pilnowała I z zamkum do ogrodu umyślnie jechała. Odoryk wtem, mając już od spólnego szpiega Wiadomość, żem tam była, w ciemną noc do brzega Okręt przybił pod miasto i wysiadszy z wody, Poszedł cicho z kilkąset zbrojnych pod ogrody.
XIV.
Stamtąd mię do okrętu do morza porwano Pierwej, niżli się o tem w mieście dowiedziano. Ludzie moje bezzbrojne i nagie pobili, Drudzy pouciekali i pouchodzili;
i najwierniejszego; Jakoż miał być ten, jeśli dobrodziejstw tak wiele, Jako on wziął od niego, czynią przyjaciele.
XIII.
Ten miał w dzień naznaczony na zbrojnem okręcie Pojechać i wykonać jego przedsięwzięcie; Jam też zamierzonego kresu pilnowała I z zamkum do ogrodu umyślnie jechała. Odoryk wtem, mając już od spólnego szpiega Wiadomość, żem tam była, w ciemną noc do brzega Okręt przybił pod miasto i wysiadszy z wody, Poszedł cicho z kilkąset zbrojnych pod ogrody.
XIV.
Stamtąd mię do okrętu do morza porwano Pierwej, niżli się o tem w mieście dowiedziano. Ludzie moje bezzbrojne i nagie pobili, Drudzy pouciekali i pouchodzili;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 276
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przyprowadzić Turków, koło których (na co hisce oculis patrzałem się) chodzili rękę na rękę zakładając, a dziwując się, co to za Polacy. To się działo przed batalią (w poniedziałek) na tydzień, pod Tulnem, gdzieśmy się przeprawili. Nazajutrz zaraz łapają w namiotach królewskich pod-
czas samego obiadu tureckiego szpiega, Wołoszyna, od samego Wezyra przysłanego, który expedite umiał po polsku, bo przed tym u dworzanina królewskiego służył. Ten szpieg takowym sposobem przebrał się do naszego obozu. Naprzód przyjachał do przedniej straży naszej i postawił sobie konia u Wołochów, których na tenczas w służbie naszej było siła pod lekkiemi chorągwiami i poszedł sobie piechoto
przyprowadzić Turków, koło których (na co hisce oculis patrzałem się) chodzili rękę na rękę zakładając, a dziwując się, co to za Polacy. To się działo przed batalią (w poniedziałek) na tydzień, pod Tulnem, gdzieśmy się przeprawili. Nazajutrz zaraz łapają w namiotach królewskich pod-
czas samego obiadu tureckiego szpiega, Wołoszyna, od samego Wezyra przysłanego, który expedite umiał po polsku, bo przed tym u dworzanina królewskiego służył. Ten szpieg takowym sposobem przebrał się do naszego obozu. Naprzód przyjachał do przedniej straży naszej i postawił sobie konia u Wołochów, których na tenczas w służbie naszej było siła pod lekkiemi chorągwiami i poszedł sobie piechoto
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 49
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Za najmniejszą jaszczurki i żmije urazą Z gęby mu, jeśli pomścić nie może się, lazą. Jeśli może, tak długo gniewem kordiaczy, Póki krwie na zajadłej ręce nie obaczy. Nie lubi łakomego, wolałby sam pojeść: Właśnie miecz ołowiany, żelazna rękojeść. Pacierz z ust, diabeł w usta. Darmo szukać szpiega: Wie, co kto je. Ociec się własny nie wybiega. Za istą prawdę swoje udając figmenty, Oszczeka cnotliwszego od głowy do pięty. Co niedziela, co święto będzie się spowiadał, Jakoby co trzeci dzień z Panem Bogiem gadał. Nabożny, nie pobożny. Skępiec, kutwa, sknera, Żadnej cnoty: obłuda
Za najmniejszą jaszczurki i żmije urazą Z gęby mu, jeśli pomścić nie może się, lazą. Jeśli może, tak długo gniewem kordyjaczy, Póki krwie na zajadłej ręce nie obaczy. Nie lubi łakomego, wolałby sam pojeść: Właśnie miecz ołowiany, żelazna rękojeść. Pacierz z ust, diabeł w usta. Darmo szukać szpiega: Wie, co kto je. Ociec się własny nie wybiega. Za istą prawdę swoje udając figmenty, Oszczeka cnotliwszego od głowy do pięty. Co niedziela, co święto będzie się spowiadał, Jakoby co trzeci dzień z Panem Bogiem gadał. Nabożny, nie pobożny. Skępiec, kutwa, sknera, Żadnej cnoty: obłuda
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 175
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
do którego się wojsko powoli ściągało, dla czego tam niedziel kilka stać musiał.
Gusztaw wysiadszy z morza, a w Elblągu sobie odpocząwszy, dowiedział się, iż Butler osadzony był w tych szańcach we 400 piechoty, z których byli Gdańszczanie wypędzeni, na którego we 3000 piechoty w nocy wodą podpadszy uderzył; lecz on od szpiega (którego miał na Żuławic) wziąwszy wiadomość za dnia czekał już, ostrożnym będąc, (rozsadziwszy porządnie piechotę) na Gusztawa, z którym tak mocno się podtkał, że ze wstydem Szwedowie nazad ustąpić musieli straciwszy swoich do 500. Tamże Grofa Tuma wpuł, a Gusztawa w nogę postrzelono.
Gdy się wojsko już na miejsce
do którego się wojsko powoli ściągało, dla czego tam niedziel kilka stać musiał.
Gusztaw wysiadszy z morza, a w Elblągu sobie odpocząwszy, dowiedział się, iż Butler osadzony był w tych szańcach we 400 piechoty, z których byli Gdańsczanie wypędzeni, na którego we 3000 piechoty w nocy wodą podpadszy uderzył; lecz on od szpiega (którego miał na Żuławic) wziąwszy wiadomość za dnia czekał już, ostrożnym będąc, (rozsadziwszy porządnie piechotę) na Gusztawa, z którym tak mocno się podtkał, że ze wstydem Szwedowie nazad ustąpić musieli straciwszy swoich do 500. Tamże Groffa Tumma wpuł, a Gusztawa w nogę postrzelono.
Gdy się wojsko już na miejsce
Skrót tekstu: DiarKwarKoniec
Strona: 26
Tytuł:
Diariusz ...wojska kwarcianego...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1626
Data wydania (nie wcześniej niż):
1626
Data wydania (nie później niż):
1626
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
świetniejsza niebu; ic tak twej duszy nie ozdobi/ jako gdy one jak napodlejszą szmatą przykryjesz. Wzgarda samego siebie jak najgłębsza/ do wielkiej duszo/ wynosi chwały. XI. HEród nie trafi do zguby jedynego Mariej Syna/ zasłoni mu to Dziecię oczy rozumu/ że ani z Królmi puści się w drogę/ ani żadnego szpiega nie pośle swojego/ aby się temu którego oni szukali Królowie przypatrzył/ i poznał miejsce/ gdzieby go potym szukać na zgubę. Jednak Duchowie nie byli leniwszy nad tych którzy trzem Królom świecili/ czekali i ci i inszych wielePana z pochodniami/ aby go w ciemnej nocy do Egiptu prowadzili/ i pewnie samym skutkiem to
świetnieysza niebu; ic ták twey duszy nie ozdobi/ iako gdy one iák napodleyszą szmátą przykryiesz. Wzgárda sámego siebie iák naygłębsza/ do wielkiey duszo/ wynośi chwały. XI. HErod nie trafi do zguby iedynego Máryey Syná/ zásłoni mu to Dźiećię oczy rozumu/ że áni z Krolmi puśći się w drogę/ áni żadnego szpiegá nie pośle swoiego/ áby się temu ktorego oni szukali Krolowie przypátrzył/ y poznał mieysce/ gdźieby go potym szukáć ná zgubę. Iednak Duchowie nie byli leniwszy nad tych ktorzy trzem Krolom świećili/ czekali y ći y inszych wielePáná z pochodniámi/ áby go w ćiemney nocy do Egiptu prowadźili/ y pewnie samym skutkiem to
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 43
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
w tak małej kwocie ludzi nie chciał się odważyć ośm mil iść przez Brandenburgią od Lubawy, bo Brandenburscy, gdy mogli, znosili polskie wojska, choć im szkód żadnych przechodząc lasami wielkiemi nie czynili. Szwedzi wypadłszy z Elbląga znieśli kilkaset ludzi Skotnickiego komendy, w Gutsztadzie nieostrożnie zapijających się, a to przez pomoc stało się owego szpiega żyda, który w Chełmnie towarzysza zabił. Immanissime się tam Szwedzi obchodzili z naszymi, bo wpadłszy w miasto tylnią fórtą, z okien, rynien, wziąwszy za łeb albo za nogi, zrzucali Polaków na dół. Gdy zaś w Serburgu miasteczku ten żyd przebrawszy się po polsku szpiegował znowu od Szwedów, tam był pojmany i
w tak małéj kwocie ludzi nie chciał się odważyć ośm mil iść przez Brandeburgią od Lubawy, bo Brandeburscy, gdy mogli, znosili polskie wojska, choć im szkód żadnych przechodząc lasami wielkiemi nie czynili. Szwedzi wypadłszy z Elbląga znieśli kilkaset ludzi Skotnickiego komendy, w Gutsztadzie nieostrożnie zapijających się, a to przez pomoc stało się owego szpiega żyda, który w Chełmnie towarzysza zabił. Immanissime się tam Szwedzi obchodzili z naszymi, bo wpadłszy w miasto tylnią fórtą, z okien, rynien, wziąwszy za łeb albo za nogi, zrzucali Polaków na dół. Gdy zaś w Serburgu miasteczku ten żyd przebrawszy się po polsku szpiegował znowu od Szwedów, tam był pojmany i
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 142
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
na to: — „Ta twoja mowa nie jest po mnie, aniś mi tak odpowiedział, jakem sobie życzył. Czyś nie słychał, że kto sprawiedliwie szafuje, tego przy liczbie nikt nie szacuje? Więc starzy powiedaja: „Czworo jest co się czworga boi: rozbójnik króla, złodziej stróża, pijanica szpiega, wszetecznica subaszego.” Lecz kto się w czem nie czuje, tego nikt nie winuje.”
„Ostrożnie-ć a po lekku postępować trzeba, Pragniesz-li, abyś przyszedł za czasem do chleba, A nieprzyjaciel nie miał do ciebie przyczyny I nie cieszył się z żadnej życia twego winy. Jakoż
na to: — „Ta twoja mowa nie jest po mnie, aniś mi tak odpowiedział, jakem sobie życzył. Czyś nie słychał, że kto sprawiedliwie szafuje, tego przy liczbie nikt nie szacuje? Więc starzy powiedaja: „Czworo jest co się czworga boi: rozbójnik króla, złodziéj stróża, pijanica szpiega, wszetecznica subaszego.” Lecz kto się w czém nie czuje, tego nikt nie winuje.”
„Ostrożnie-ć a po lekku postępować trzeba, Pragniesz-li, abyś przyszedł za czasem do chleba, A nieprzyjaciel nie miał do ciebie przyczyny I nie cieszył się z żadnéj życia twego winy. Jakoż
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 39
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879