Libiej I z Hiszpaniej wyszli i z Etiopiej. Dlatego różne roty, różne się tułały Narody i bez wodzów pewnych się mieszały; Teraz, aby to wszytko w porządek wprawiono, Wojska wszytkie z różnych leż na popis zwodzono.
LXXXIII.
Na miejsce tych, co w bojach zginęli surowych, I tych, którzy polegli w szturmach, inszych nowych Do Afryki Agramant zbierać, a Marsyli Do Hiszpaniej swoje ludzie wyprawili; Które potem na pułki różne rozdzielono I wodze jem i starsze głowy naznaczono. - Ale iż, jako słyszę, mam w sobie tę wadę, Żem długi, w drugiej pieśni na popis wyjadę.
KONIEC PIEŚNI TRZYNASTEJ. PIEŚŃ CZTERNASTA
Libiej I z Hiszpaniej wyszli i z Etyopiej. Dlatego różne roty, różne się tułały Narody i bez wodzów pewnych się mieszały; Teraz, aby to wszytko w porządek wprawiono, Wojska wszytkie z różnych leż na popis zwodzono.
LXXXIII.
Na miejsce tych, co w bojach zginęli surowych, I tych, którzy polegli w szturmach, inszych nowych Do Afryki Agramant zbierać, a Marsyli Do Hiszpaniej swoje ludzie wyprawili; Które potem na pułki różne rozdzielono I wodze jem i starsze głowy naznaczono. - Ale iż, jako słyszę, mam w sobie tę wadę, Żem długi, w drugiej pieśni na popis wyjadę.
KONIEC PIEŚNI TRZYNASTEJ. PIEŚŃ CZTERNASTA
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 294
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
cztery kroć sto tysięcy ludzi do boju gotowego/ wyprowadził był pod Chocim? Tenże to/ który Chama Tatarskiego z ośmiądziesiąt tysięcy z sobą przywiódł/ aby jako ogar jaki/ z lasów ubogie kmiotki wyganiał/ i wygnane zabijał? Tenże to Osman/ który Słonie zsobą dla pompy prowadził; (bo ich przy szturmach nie ukazował) który tak wiele tysięcy wielbłądów/ mułów/ osłów/ koni/ niezliczoną rzecz zaciągnął/ na to/ abyśmy wszyscy po dnogami szkap jego byli? Tenże to był/ który mostem prędko barzo/ mocnym/ długim/ przewiązał bystre rzeki/ Dunaj/ Dniestr/ Prut? Tenże to Osman/
cztery kroć sto tyśięcy ludźi do boiu gotowego/ wyprowádźił był pod Choćim? Tenże to/ ktory Chámá Tátárskiego z ośmiądźieśiąt tyśięcy z sobą przywiodł/ áby iáko ogar iáki/ z lásow vbogie kmiotki wygániał/ y wygnáne zábiiał? Tenże to Osman/ ktory Słonie zsobą dla pompy prowádźił; (bo ich przy szturmách nie vkázował) ktory ták wiele tyśięcy wielbłądow/ mułow/ osłow/ koni/ niezliczoną rzecz záćiągnął/ ná to/ ábysmy wszyscy po dnogámi szkap iego byli? Tenże to był/ ktory mostem prędko bárzo/ mocnym/ długim/ przewiązał bystre rzeki/ Dunay/ Dniestr/ Prut? Tenże to Osman/
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 46
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
rasieńskiego, jakoż kilkunastu ludzi wszelkim monderunkiem opatrzonych dałem. Był zatem jarmark rozdwojony, jeden w Rasnej, a drugi w Wysokiem, czym rodzice moje generała artylerii w czasie rewolucyjnym mocno na siebie obruszyli i wiele potem na siebie kłopotów, jako się to niżej wyrazi, ściągnęli.
W tymże czasie Moskwa po wielu straconych szturmach i wielkiej stracie ludzi Gdańsk przez kapitulacją wzięła. Minich, feldtmarszałek moskiewski, wielki żołnierz, wziął w Gdańsku w areszt księcia prymasa Potockiego, posła francuskiego de Monty. Inni zaś panowie koronni i litewscy, których wielka liczba przy królu Stanisławie była, musieli na wierność królowi Augustowi przysięgać i jedni do Warszawy, jako to Mniszek
rasieńskiego, jakoż kilkunastu ludzi wszelkim monderunkiem opatrzonych dałem. Był zatem jarmark rozdwojony, jeden w Rasnej, a drugi w Wysokiem, czym rodzice moje generała artylerii w czasie rewolucyjnym mocno na siebie obruszyli i wiele potem na siebie kłopotów, jako się to niżej wyrazi, ściągnęli.
W tymże czasie Moskwa po wielu straconych szturmach i wielkiej stracie ludzi Gdańsk przez kapitulacją wzięła. Minich, feldtmarszałek moskiewski, wielki żołnierz, wziął w Gdańsku w areszt księcia prymasa Potockiego, posła francuskiego de Monty. Inni zaś panowie koronni i litewscy, których wielka liczba przy królu Stanisławie była, musieli na wierność królowi Augustowi przysięgać i jedni do Warszawy, jako to Mniszek
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 86
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Elearów, od Zwej bruku leżących i Frankental zabawiających, żadnych odsieczy obawiać nie było potrzeba (zwłaszcza po zniesieniu przez Eleary wyżej pomienionego mostu Manhejmskiego przez Ren od Frankentalu) postąpił był pod Hejdelberg ze wszystkim swym ludem (do którego kilka chorągwi Elearów, na postrach nieprzyjacielowi aby się po polach błyskali, wezwawszy), po wielu szturmach wielką go mocą dobył. Zaczem Hejdelberg opatrzywszy, gdy pod Manhejm ostatnią nadzieję Frydrychowego ludu podstąpił, iż się już Elearom nie było z kim zabawiać, nazajutrz po niedzieli w którą przypadała Ewangelia ś, jako wstąpiwszy P. Jezus w łódkę przeprawił się i przyszedł do miasta swego, to jest 19 dnia września, nowina
Elearów, od Zwej bruku leżących i Frankental zabawiających, żadnych odsieczy obawiać nie było potrzeba (zwłaszcza po zniesieniu przez Eleary wyżej pomienionego mostu Manhejmskiego przez Ren od Frankentalu) postąpił był pod Hejdelberg ze wszystkim swym ludem (do którego kilka chorągwi Elearów, na postrach nieprzyjacielowi aby się po polach błyskali, wezwawszy), po wielu szturmach wielką go mocą dobył. Zaczem Hejdelberg opatrzywszy, gdy pod Manhejm ostatnią nadzieję Frydrychowego ludu podstąpił, iż się już Elearom nie było z kim zabawiać, nazajutrz po niedzieli w którą przypadała Ewangelia ś, jako wstąpiwszy P. Jezus w łódkę przeprawił się i przyszedł do miasta swego, to jest 19 dnia września, nowina
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 106
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
to nowe łaski, takby do dzięk czynienia przyuczyć miały, żeby się całe życie moje w jedno wdzięczności zamieniło Echo. Przecież miarkować nieporownane równemi słowy, jako u każdego, tak i u mnie, nic inszego nie jest, tylko na niezbrodzone za wiatrem puścić się morze, na którym przy nie uciszonych łaski z wdzięcznością szturmach, pomieszany odgłos, nie wie kiedy i kędy zawinąć do portu. Tak ciężka na usta, dopieroż na serca hojność, sam jej tylko żadnemi nie ścisniony terminami afekt, szczególnie korespondować może. Nie masz języka i skarbu, żeby ów z wysilonej mowy, ten z wywnętrzonych fortun, wysokiej Dobrodziejstwa cenie, mógł równą
to nowe łáski, tákby do dzięk czynięnia przyuczyć miały, żeby się całe życie moie w iedno wdzięczności zámieniło Echo. Przecież miarkowáć nieporownáne rownemi słowy, iáko u każdego, ták y u mnie, nic inszego nie iest, tylko ná niezbrodzone zá wiátrem puścić się morze, ná ktorym przy nie uciszonych łaski z wdzięcznością szturmach, pomieszany odgłos, nie wie kiedy y kędy záwinąć do portu. Ták cięszka ná ustá, dopieroż ná sercá hoyność, sam iey tylko żadnemi nie ścisniony terminámi áffekt, szczegulnie korrespondowáć może. Nie masz ięzyká y skarbu, żeby ow z wysiloney mowy, ten z wywnętrzonych fortun, wysokiey Dobrodzieystwa cenie, mogł rowną
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 30
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
lecz nauklerowie, że nic na morzu nie widzą, z tęskności ziemskie sobie ozdoby i przechadzki wspominają. Potym się z okrętami olenderskiemi, których siedm płynęło, z radością potykają. Z któremi jako się pominęli, w niedługim czasie delfinowie morscy z wody się pokazują i z sobą igrają, czemu się jeden bosman przypatrując o bliskich szturmach z tego praktykuje. Ale Marynarz, połajawszy go o to, sam wszytkich cieszy i nazajutrz przeciwko Roztokowi przypłynąwszy — dobrej myśli z Polakami zażywa. Którzy rozumiejąc, że prędko w Lubeku stanąć mieli, wszystkich — prowijantu nie żałując — hojnie częstują. A wtym szturm wielki uderzył, tak że nie tylko ludzie, ale i
lecz nauklerowie, że nic na morzu nie widzą, z tęskności ziemskie sobie ozdoby i przechadzki wspominają. Potym się z okrętami olenderskiemi, których siedm płynęło, z radością potykają. Z ktoremi jako się pominęli, w niedługim czasie delfinowie morscy z wody się pokazują i z sobą igrają, czemu się jeden bosman przypatrując o bliskich szturmach z tego praktykuje. Ale Marynarz, połajawszy go o to, sam wszytkich cieszy i nazajutrz przeciwko Roztokowi przypłynąwszy — dobrej myśli z Polakami zażywa. Którzy rozumiejąc, że prędko w Lubeku stanąć mieli, wszystkich — prowijantu nie żałując — hojnie częstują. A wtym szturm wielki uderzył, tak że nie tylko ludzie, ale i
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 56
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wiatrów bojem, Kiedy już czujem Neptuna lepszego, Spodziewając się popławu pięknego, Co prędzej spiesząc — okręt zasiadamy I ów prowijant z sobą wprowadzamy Chcąc już uczynić koniec ckliwej drogi A na bezpiecznym stawić porcie nogi. A wtym czterdzieści i siedm Niemców społem Wziąwszy swe wszytkie tłomoki ogółem Od nas wychodzą — bojąc się dalszego Obaczyć w szturmach morza szalonego. Spólnej się drogi z nami wyrzekają, A zsiadszy na brzeg wszytkich nas żegnają Żal swój słusznemi obmawiając słowy, Iż słabe mieli do pływania głowy, Za czym po ziemi chodzić w bezpieczności Woleli, niźli pływać w głębokości. Tam miedzy temi wyszedł Gotfred młody, Młodzieniec strojny i pięknej urody, Brat Fryderyka kochany
wiatrów bojem, Kiedy już czujem Neptuna lepszego, Spodziewając się popławu pięknego, Co prędzej spiesząc — okręt zasiadamy I ów prowijant z sobą wprowadzamy Chcąc już uczynić koniec ckliwej drogi A na bezpiecznym stawić porcie nogi. A wtym czterdzieści i siedm Niemców społem Wziąwszy swe wszytkie tłomoki ogołem Od nas wychodzą — bojąc się dalszego Obaczyć w szturmach morza szalonego. Spólnej się drogi z nami wyrzekają, A zsiadszy na brzeg wszytkich nas żegnają Żal swój słusznemi obmawiając słowy, Iż słabe mieli do pływania głowy, Za czym po ziemi chodzić w bezpieczności Woleli, niźli pływać w głębokości. Tam miedzy temi wyszedł Gotfred młody, Młodzieniec strojny i pięknej urody, Brat Fryderyka kochany
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 97
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na morzu stojąc posnęliśmy i nie ocknęliśmy się aż nazajutrz pod południe. Gorącość i pogoda słoneczna. Okręt drugi niedaleko nas stojący obaczyliśmy, na którym Polacy siedzieli. Z któremi się z dala obaczywszy, do nich na bacie popłynęliśmy. Tameśmy się z Zbigniewem Gorayskim przywitali i na pytanie jego o naszych szturmach powiedzieliśmy mu. Gorayski także swoje niebezpieczeństwa przed nami opowiada, jako okręt błądził, co ludzie z strachu czynili, jako reja porwawszy się jednego zabiła, jako w morze drudzy dla uspokojenia onego relikwie ciskają, insi się do desek przypasowali. A tu Gorayski skończywszy strachy morskie o szczęśliwej wojnie pod Berestecz- kijem powiada.
na morzu stojąc posnęliśmy i nie ocknęliśmy się aż nazajutrz pod południe. Gorącość i pogoda słoneczna. Okręt drugi niedaleko nas stojący obaczyliśmy, na którym Polacy siedzieli. Z któremi się z dala obaczywszy, do nich na bacie popłynęliśmy. Tameśmy się z Zbigniewem Gorayskim przywitali i na pytanie jego o naszych szturmach powiedzieliśmy mu. Gorayski także swoje niebezpieczeństwa przed nami opowiada, jako okręt błądził, co ludzie z strachu czynili, jako reja porwawszy sie jednego zabiła, jako w morze drudzy dla uspokojenia onego relikwie ciskają, insi się do desk przypasowali. A tu Gorayski skończywszy strachy morskie o szczęśliwej wojnie pod Berestecz- kiem powiada.
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 130
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
oblawszy się łzami —- swój upadek i niewiarę Arnolfowę z ciężkim żalem, jako z nią postępował, obszernie opowiada. Którą rzecz Marynarz wyrozumiawszy — na Arnolfa się o to sroży i wszytkę przyczynę, że okręt szturmami dla niego Pan Bóg karał, nań kładąc, w łańcuch go osadzić każe. A potym po srogich szturmach i rzechotaniach diabelskich skoro się morze uspokoiło, na przyczynę niektórych ludzi Marynarz Arnolfa za tą kondycyją, żeby się z Praksedą ożenił, z łańcucha uwalnia. Zatym też i okręt u portu pod Lubekiem stanie. Po pożegnaniu ich wsiedliśmy w okręt, lecz nam wiatr nie chciał służyć, owszem, ledwo na morzu powiewał,
oblawszy się łzami —- swój upadek i niewiarę Arnolfowę z ciężkim żalem, jako z nią postępował, obszernie opowiada. Którą rzecz Marynarz wyrozumiawszy — na Arnolfa się o to sroży i wszytkę przyczynę, że okręt szturmami dla niego Pan Bóg karał, nań kładąc, w łańcuch go osadzić każe. A potym po srogich szturmach i rzechotaniach diabelskich skoro się morze uspokoiło, na przyczynę niektórych ludzi Marynarz Arnolfa za tą kondycyją, żeby się z Praksedą ożenił, z łańcucha uwalnia. Zatym też i okręt u portu pod Lubekiem stanie. Po pożegnaniu ich wsiedliśmy w okręt, lecz nam wiatr nie chciał służyć, owszem, ledwo na morzu powiewał,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 176
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
— przenikasz czystym swoim okiem, Która największych monarchów koroną Jesteś i sierot wzgardzonych obroną, Która z płaczących łzy Heraklitowe Zwykłaś osuszać przez ciepło Febowe — Tobie ja, Panno, żeś mię strapionego Przyprowadziła do portu wdzięcznego, Teraz, kiedy się na ziemi być czuję, Pokornie za Twój ratunek dziękuję! Ty w wielkich szturmach, w ciężkich niepogodach Na morskich często widzący nas wodach W straszliwą niemal Scyllę wpadających I koło Syrty okrętem krążących — Samaś nas wsparła, a z swojej litości Piastowałaś nas w każdej nawałności. Choć i Portumnus bonty czynił nowe W morzu i kłócił kompany Forkowe, Choć Panopea z Cimotoą wały Z gruntu wyniózszy na nasz
— przenikasz czystym swoim okiem, Która największych monarchów koroną Jesteś i sierot wzgardzonych obroną, Która z płaczących łzy Heraklitowe Zwykłaś osuszać przez ciepło Febowe — Tobie ja, Panno, żeś mię strapionego Przyprowadziła do portu wdzięcznego, Teraz, kiedy się na ziemi być czuję, Pokornie za Twój ratunek dziękuję! Ty w wielkich szturmach, w ciężkich niepogodach Na morskich często widzący nas wodach W straszliwą niemal Scyllę wpadających I koło Syrty okrętem krążących — Samaś nas wsparła, a z swojej litości Piastowałaś nas w każdej nawałności. Choć i Portumnus bonty czynił nowe W morzu i kłócił kompany Forkowe, Choć Panopea z Cimotoą wały Z gruntu wyniózszy na nasz
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 204
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971