sprawie. Skądże-ć to? Czy-ć żal, że cię obłapiano? Czy że tylko raz i że poprzestano? DO ZOŚKI
Kiedy postrzeżesz, że mię Wenus pali, Że się wzdęty róg równa twardej stali, Natenczas wszytko łakomstwo wywierasz I niepodobnych rzeczy się napierasz, I póki-ć to dać nie przysięgę, znikasz Sztychów i słodkiej wygody umykasz. Gdyby też balwierz, że oskrobie włoski, Naparł się skarbów ode mnie i wioski, Wtenczas gdy brzytwą igra po gardzielu, Rzekłbym: „Przysięgam, że-ć dam, przyjacielu!” Ale zaś potem, za kijową bitwą, Nauczyłby się targować pod brzytwą. Tobie-ć ja
sprawie. Skądże-ć to? Czy-ć żal, że cię obłapiano? Czy że tylko raz i że poprzestano? DO ZOŚKI
Kiedy postrzeżesz, że mię Wenus pali, Że się wzdęty róg równa twardej stali, Natenczas wszytko łakomstwo wywierasz I niepodobnych rzeczy się napierasz, I póki-ć to dać nie przysięgę, znikasz Sztychów i słodkiej wygody umykasz. Gdyby też balwierz, że oskrobie włoski, Naparł się skarbów ode mnie i wioski, Wtenczas gdy brzytwą igra po gardzielu, Rzekłbym: „Przysięgam, że-ć dam, przyjacielu!” Ale zaś potem, za kijową bitwą, Nauczyłby się targować pod brzytwą. Tobie-ć ja
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 320
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
który ją zabawił, Żeby z niem pomieszkała, radby jako sprawił,
XXXI.
Przerażony na sercu z anielskiej gładkości, Która w niem oziębione zagrzała wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie
który ją zabawił, Żeby z niem pomieszkała, radby jako sprawił,
XXXI.
Przerażony na sercu z anielskiej gładkości, Która w niem oziębione zagrzała wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 155
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ostrymi rogami w pierś zmierzającymi na barana się zapędził. Pasterz zgromił go krzyknąwszy: hola, stój, racjami, nie rogami! I stąd to poszło przysłowie. Przeto i ja, Ezopowych prawd pamiętny, strzegłem się nikomu, w szczególności żadnej do urazy nie dawać okazji, czekam więc zobopólnie racji na racje, nie
sztychów, nie ciosów, o które nic łatwiejszego. Acz i te na ostatek ani mnie dziwić, ani niecierpliwić nie będą, pomniąc na Ambrożego Medyjolańskiego słowa, że często invidia civicae charitatis oblita in odia causas amoris inflectit. Uspokajam się i nad drugim polityka sentymentem: homines, quantumlibet mali essent, non possent hostes esse virtutis
ostrymi rogami w pierś zmierzającymi na barana się zapędził. Pasterz zgromił go krzyknąwszy: hola, stój, racyjami, nie rogami! I stąd to poszło przysłowie. Przeto i ja, Ezopowych prawd pamiętny, strzegłem się nikomu, w szczególności żadnej do urazy nie dawać okazyi, czekam więc zobopólnie racyi na racyje, nie
sztychów, nie ciosów, o które nic łatwiejszego. Acz i te na ostatek ani mnie dziwić, ani niecierpliwić nie będą, pomniąc na Ambrożego Medyjolańskiego słowa, że często invidia civicae charitatis oblita in odia causas amoris inflectit. Uspokajam się i nad drugim polityka sentymentem: homines, quantumlibet mali essent, non possent hostes esse virtutis
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 294
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
co bogate/ co zacne nie dadzą pewnie na jednej nodze
Uskarżałam się Damie, której ja rad służę, Ze się tylko na płonne obietnice dłużę. Uśmiechnie się i rzecze: znać to że w miłości. Nowicjat odprawiasz, nie dziw że w przykrości. Z tego bierz sobie miarę (krosienka odkryje;) Bez sztychów tu igielnych wzoru nie wyszyje. Różne wytrzymać stoły w miłości nie zdradza. Nie kochać dla frasunków, nie bić się dla rany, I gach, i Żołnierz wierz mi taki podejrzany. Wam tedy Panowie cobyście to chcieli jeść kołacze/ bez prace/ co to jak Włoszy mówią; Chcielibyście jeść
co bogáte/ co zacne nie dádzą pewnie ná iedney nodze
Vskarżáłám się Dámie, ktorey ia rad służę, Ze się tylko ná płonne obietnice dłużę. Vśmiechnie się y rzecze: znáć to że w miłośći. Nowicyat odpráwiasz, nie dźiw że w przykrośći. Z tego bierz sobie miárę (krośienká odkryie;) Bez sztychow tu igielnych wzoru nie wyszyie. Rożne wytrzymáć stoły w miłośći nie zdrádza. Nie kocháć dlá frásunkow, nie bić się dla rány, Y gách, y Zołnierz wierz mi táki podeyrzány. Wam tedy Pánowie cobyśćie to chćieli ieść kołacze/ bez prace/ co to iák Włoszy mowią; Chćielibyśćie ieść
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 69
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
.
XXI.
Głos najmocniejszych razów po różnej się stronie Rozlega, raz w łeb trafią, a drugi raz w skronie; Miąższe u zbroje jasnej już puszczają nity, Przecina miecz żelazo twarde nieodbity. Jeśli ten ostrą bronią, okiem nieścignioną, Rany surowe czyni ręką wyćwiczoną, Niemniej drugi naciera ani się hamuje, Znaki śmiertelnych sztychów straszne zostawuje. PIEŚŃ XXXI.
XXII.
Na półtory godziny bitwa przykra trwała I już noc wypędziwszy dzień, następowała, Słońce zapadło jasne, a wieczorne zorze Powoli w nieprzebrnione zakryły się morze: A ci jeszcze dźwięk straszny mieczami czynili; Hełmy posiekli, tarcze mocne zdziurawili; Choć nie gniew ani żadne wzbudzają ich jady,
.
XXI.
Głos najmocniejszych razów po różnej się stronie Rozlega, raz w łeb trafią, a drugi raz w skronie; Miąższe u zbroje jasnej już puszczają nity, Przecina miecz żelazo twarde nieodbity. Jeśli ten ostrą bronią, okiem nieścignioną, Rany surowe czyni ręką wyćwiczoną, Niemniej drugi naciera ani się hamuje, Znaki śmiertelnych sztychów straszne zostawuje. PIEŚŃ XXXI.
XXII.
Na półtory godziny bitwa przykra trwała I już noc wypędziwszy dzień, następowała, Słońce zapadło jasne, a wieczorne zorze Powoli w nieprzebrnione zakryły się morze: A ci jeszcze dźwięk straszny mieczami czynili; Hełmy posiekli, tarcze mocne zdziurawili; Choć nie gniew ani żadne wzbudzają ich jady,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 433
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
miano: Boga Palemona Ten ma przezwisko/ a zaś Lewkotocy ona Towarzyszki Sydosnkie mężnie ją zganiały: Koniec śladu na pierwszym kamieniu ujźrzały: Mając za to że po niej/ dom opłakiwały Kadmów: włosy nasobie/ i szaty drapały: W zazdrość Boginią wiodąc jak niesprawiedliwą/ I lubo nad gamratką w byt nielitościwą. Juno sztychów nie zniosła: toż rzekła/ wam sprawię/ I wieczną was pamiątką swej srogości stawię. Toż skutkiem potwierdziła. Bo co szczeba była/ Ja z królową i w morze/ tylko wymówiła/ Cisnać sobą chcąc z miejca/ ani postąpiła/ W skałę wrosła. w pierś druga prać się pomierzyła Aż okamiałe barki uczuła
miáno: Bogá Pálemoná Ten ma przezwisko/ á záś Lewkotocy oná Towárzyszki Sydosnkie mężnie ią zgániáły: Koniec śladu ná pierwszym kámieniu vyźrzáły: Máiąc zá to że po niey/ dom opłákiwáły Kádmow: włosy násobie/ y száty drapáły: W zazdrość Boginią wiodąc iák niespráwiedliwą/ Y lubo nád gámrátką w byt nielitośćiwą. Iuno sztychow nie zniosłá: toż rzekłá/ wam spráwię/ Y wieczną was pámiątką swey srogośći stáwię. Toż skutkiem potwierdźiłá. Bo co szczeba byłá/ Ia z krolową y w morze/ tylko wymowiłá/ Cisnać sobą chcąc z mieycá/ áni postąpiłá/ W skáłę wrosłá. w pierś druga práć się pomierzyłá Aż okámiáłe bárki vczułá
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 96
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
te strony zadane. Lecz cóż mięszkam opłokac rany przebodzione Kacernie? i krwią srogą lice oszpecone? Rzekszy/ babskim ku brzegu przystoga się krokiem; Drąć sięza łeb. Trojanki wiadra dajcie skokiem: Wyrzekła mizernica; wody nabrać chcący. Ujźrzy Polidorów trup/ na brzegu leżący; W nim gwałt ran srogich jakie z Trackich sztychów podjął. Wrzasną Trojanki: mowę jej ból ciężki odjął: I głos/ i wszczęte/ wewnątrz łzy żałość pożera: I twardemu głazowi równa obumiera. I to raz opuszczone k ziemi składa oczy: To zasepione lice mruczno górą toczy: To i na synowską twarz/ to na rany wzgląda: Na też więcej, zbroi
te strony zádáne. Lecz coż mięszkam opłokác rány przebodźione Kácernie? y krwią srogą lice oszpecone? Rzekszy/ bábskim ku brzegu przystoga się krokiem; Drąć sięzá łeb. Troiánki wiádrá dayćie skokiem: Wyrzekłá mizernicá; wody nábráć chcący. Vyźrzy Polidorow trup/ ná brzegu leżący; W nim gwałt ran srogich iakie z Tráckich sztychow podiął. Wrzasną Troiánki: mowę iey bol ćiężki odiął: Y głos/ y wszczęte/ wewnatrz łzy żałość pożera: Y twárdemu głazowi rowna obumiera. Y to raz opuszczone k źiemi skłáda oczy: To zasepione lice mruczno gorą toczy: To y na synowską twarz/ to na rány wzgląda: Na też więcey, zbroi
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 332
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636