cię każdy zgolą Z głosu osądzi pewnie za anioła, Byłeś grała za zasłoną. DO JANA SZOMOWSKIEGO
Nie smuć się, Janie, choć czas niespokojny Z panną cię przywiódł do niechętnej wojny; Nie smuć się, bracie, i w dobrej otusze Czekaj pogody po tej zawierusze: Słońce deszcz zwiedzie i po gromów trzasku Wypogodzony szum będzie na lasku. II NADGROBEK OTWINOWSKIEMIU NADGROBEK JEGOMOŚCI PANU WALERIANOWI OTWINOWSKIEMU, PODCZASZEMU SandomierSKIEMU 1647 AD MANES
Dziadu mój drogi, takaż to zapłata Za to, żeś młode piastował me lata I do Febowej drogę podał lutnie, Że-ć wiersz nad grobem muszę śpiewać smutnie? Słuszniejsza było, aby wdzięcznym była Wierszem twym
cię każdy zgolą Z głosu osądzi pewnie za anioła, Byłeś grała za zasłoną. DO JANA SZOMOWSKIEGO
Nie smuć się, Janie, choć czas niespokojny Z panną cię przywiódł do niechętnej wojny; Nie smuć się, bracie, i w dobrej otusze Czekaj pogody po tej zawierusze: Słońce deszcz zwiedzie i po gromów trzasku Wypogodzony szum będzie na lasku. II NADGROBEK OTWINOWSKIEMIU NADGROBEK JEGOMOŚCI PANU WALERIANOWI OTWINOWSKIEMU, PODCZASZEMU SENDOMIRSKIEMU 1647 AD MANES
Dziadu mój drogi, takaż to zapłata Za to, żeś młode piastował me lata I do Febowej drogę podał lutnie, Że-ć wiersz nad grobem muszę śpiewać smutnie? Słuszniejsza było, aby wdzięcznym była Wierszem twym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 124
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i z nim chodzę. DYSKRECJA
Kiedy pobożnej piesek Erygony Zetlałe palił role i zagony, Tam gdzie krynica przezroczyste swoje Między drzewami pędzi żywe zdroje, Zdybałem śpiącą kochaną dziewczynę Za poduszkę jej trawa, za pierzynę Cień był dębowy, a szum z bliskiej wody Smaku dodawał do snu i ochłody. Zefir jej suknią poddymał, a mali Kupidynowie nakoło igrali:
Jeden jej włosy trafił, drugi w ucho Coś o miłości poszepty wał głucho; Ten na nią wieje, ten urwane zioła W śliczne natyka warkocze dokoła, Ten różą równa z rumieńcem, ten śliczną Białą lilią
miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i z nim chodzę. DYSKRECJA
Kiedy pobożnej piesek Erygony Zetlałe palił role i zagony, Tam gdzie krynica przezroczyste swoje Między drzewami pędzi żywe zdroje, Zdybałem śpiącą kochaną dziewczynę Za poduszkę jej trawa, za pierzynę Cień był dębowy, a szum z bliskiej wody Smaku dodawał do snu i ochłody. Zefir jej suknią poddymał, a mali Kupidynowie nakoło igrali:
Jeden jej włosy trafił, drugi w ucho Coś o miłości poszepty wał głucho; Ten na nię wieje, ten urwane zioła W śliczne natyka warkocze dokoła, Ten różą równa z rumieńcem, ten śliczną Białą liliją
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 159
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu tak się bardzo topię, Że trunnę sobie klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże to zgryzę, samże to popsuję. SERENADA
Już słońce padło, już horyzont ciemny, Już płucze Feba ocean podziemny, Już ptak spoczywa, szum ustał i głuchem Las się dębowy odzywa posłuchem, Już wszytkich skrzydły okrył sen słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo
dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu tak się bardzo topię, Że trunnę sobie klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże to zgryzę, samże to popsuję. SERENADA
Już słońce padło, już horyzont ciemny, Już płucze Feba ocean podziemny, Już ptak spoczywa, szum ustał i głuchem Las się dębowy odzywa posłuchem, Już wszytkich skrzydły okrył sen słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 182
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zdroju/ do słuchania górnych muzikantów/ słodkich głosów/ miłych mutem/ wdzięcznych pieni/ które zwykły człowieka wielce ucieszać/ baj o zdrowie czasem przyprawować, jako czytam/ że Saul gdy go czart dręczył Dawidowa Arsą bywał uwolniony od niego; przypadnie do drzwi/ zawarte zastanie/ i ostatnie głosów kończących się usłysz finały/ potym szum wielki; przyzowie paraecclesiarcha/ ten Cerkiew otworzy/ świce niebieskim ogniem i ręką zaśweicone znajdzie/ zapachu górnego Jeruzalimu pełną/ i woni rozmaitych dostatkiem napełnioną; potym pomyśliwszy nieco zsobą/ padnie na oblicze swoje; stropi pawiment obfitemi łez potokami/ i rzecze do Braciej/ na ten Cud święty patrzać się zeszłej: Zgrzeszylismy wszyscy
zdroiu/ do słuchánia gornych muzikántow/ słodkich głosow/ miłych mutem/ wdźięcznych pieni/ ktore zwykły człowieká wielce vćieszáć/ báy o zdrowie czásem przypráwowáć, iáko czytam/ żę Saul gdy go czárt dręczył Dáwidowa Arsą bywał vwolniony od niego; przypádnie do drzwi/ záwárte zástánie/ y ostátnie głosow kończących się vsłysz finały/ potym szum wielki; przyzowie páráecclesiárchá/ ten Cerkiew otworzy/ świce niebieskim ogniem y ręką záśweicone znaydźie/ zapáchu gornego Ieruzalimu pełną/ y woni rozmáitych dostátkiem nápełnioną; potym pomyśliwszy nieco zsobą/ pádnie ná oblicze swoie; stropi páwiment obfitemi łez potokámi/ y rzecze do Bráćiey/ ná ten Cud święty pátrzáć się zeszłey: Zgrzeszylismy wszyscy
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 139.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
czasie, póki tej pogody, Kończą je co najpredzej. A zwłaszcza od wody Rozrażewskiej Kwatery. Wszytka tedy była Noc w-tumulcie, póki się nie ustanowiła Ta nawałność. Bowiem tym Chmielnicki wieczorem, I z-Hanem, i Armatą i wszytkim Taborem Przyszedł niepomierzonym, jako następuje Kiedy Chmura burzliwa, wprzód jej kredensuje Szum zdaleka, i na kształt w-kotle wiec ukropu, Rumor wre po obłokach, z-którego roztopu leżli trafią w-tej drodze uwarzone wody Na powietrze oziebłe, obrócą się w-lody, I grad srogi uczynią. Do takiego końca Huk ów przyszedł, gdy jutro na zemknieniu słońca Żarliwego z-pół nieba, w-same welgnie
czasie, poki tey pogody, Kończą ie co naypredzey. A zwłaszcza od wody Rozrażewskiey Kwatery. Wszytka tedy była Noc w-tumulćie, poki sie nie ustanowiła Ta nawałność. Bowiem tym Chmielnicki wieczorem, I z-Hanem, i Armatą i wszytkim Taborem Przyszedł niepomierzonym, iáko nástepuie Kiedy Chmurá burzliwa, wprzod iey kredensuie Szum zdáleká, i ná kształt w-kotle wiec ukropu, Rumor wre po obłokach, z-ktorego roztopu leżli tráfią w-tey drodze uwárzone wody Ná powietrze oźiebłe, obrocą sie w-lody, I grad srogi uczynią. Do tákiego końca Huk ow przyszedł, gdy iutro ná zemknieniu słońca Żárliwego z-poł niebá, w-same welgnie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 58
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
odszedł, gdy w brytfanie wrzały, Powyłaziwszy z panwie, do łasa bieżały. Owo zgoła już się tam nie masz na co chować, Próżno sobie nadzieją apetytu psować. Jarzynkami też nie śmiem częstować waszmości, Tak wielkich, a w tym domu bardzo wdzięcznych gości. Drugim podobno doktor zakazał jeść świnie, Rychlej też tak szum z głowy albo z kości zginie. Więc do wetów nie masz co włoskiego dołożyć, To jaki przypiekany małdrzyczek położyć. A gdy się obiad skończy, w taniec, muzykowie, Zagrajcie co grzecznego! Rządni pachołkowie
Są gotowi z pannami ksztaltownie wywijać, A kto by zaś nie dojadł, wolno mu dopijać. ^ Każcież go
odszedł, gdy w brytfanie wrzały, Powyłaziwszy z panwie, do łasa bieżały. Owo zgoła już się tam nie masz na co chować, Próżno sobie nadzieją apetytu psować. Jarzynkami też nie śmiem częstować waszmości, Tak wielkich, a w tym domu bardzo wdzięcznych gości. Drugim podobno doktor zakazał jeść świnie, Rychlej też tak szum z głowy albo z kości zginie. Więc do wetów nie masz co włoskiego dołożyć, To jaki przypiekany małdrzyczek położyć. A gdy się obiad skończy, w taniec, muzykowie, Zagrajcie co grzecznego! Rządni pachołkowie
Są gotowi z pannami ksztaltownie wywijać, A kto by zaś nie dojadł, wolno mu dopijać. ^ Każcież go
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 256
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
zarobki/ i naukaby precz poszła/ stanęło na tym/ aby do tych niektóry dojechawszy Lazien/ te na drzwiach/ u Lazien przybite poodzierali karty/ jakoż też tak uczynili. Którzy nazad do Domu powracając się/ przypadkiem od nawałności morskich wszyscy zatopieni. Tu stąd poszedszy na Gurę/ La Solforata nazwanej/ gdzie szum i brzask usłyszysz/ że się prawie lękać będziesz/ stąd tak ciepła wybiega woda/ że w nie jajo włożywszy/ za barzo małą możesz uwarzyć chwilę. Przytym obaczysz Ogień napoły z dymem/ z tej wybuchający góry/ na co patrzającego strach zdejmuje: Piekłu się po części niejako równając. Stamtąd/ niedaleko/
zarobki/ y náukáby precz poszłá/ stánęło ná tym/ áby do tych niektory doiechawszy Láźien/ te ná drzwiách/ v Láźien przybite poodźieráli kárty/ iákosz tesz ták vczynili. Ktorzy názad do Domu powracáiąc się/ przypadkiem od náwáłnośći morskich wszyscy zátopieni. Tu stąd poszedszy ná Gurę/ La Solforata názwáney/ gdźie szum y brzask vsłyszysz/ że się práwie lękáć będźiesz/ ztąd ták ćiepła wybiega wodá/ że w nie iáio włożywszy/ zá bárzo máłą możesz vwárzyć chwilę. Przytym obaczysz Ogień nápoły z dymem/ z tey wybucháiący gory/ ná co pátrzáiącego strách zdeymuie: Piekłu się po częśći nieiáko rownáiąc. Ztámtąd/ niedáleko/
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 197
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
białemi czyni, Teste Plinio lib. 3. Tej Rzece Poganie na ofiarę białych Wołów dawali. CEFISUS zaś w Boecyj Owce białe czyni, Jonstinus.
DANUBIUS Dunaj Rzeka w Niemczech, jest to Princeps Fluviorum w Europie, będąc największą. Wziął Imię od słowa Teutońskiego, albo Niemieckie Done, albo Donaw, co znaczy Szum Wody; z tej racyj i teraz tymże językiem zowie się DONAW; albo też nazwał się od Narodów Duni rzeczonych po nad siebie mieszkających, Innym zowie się Imieniem ISTER, od Istra Króla według Berosa Autora. ZRZODŁO pierwsze Dunaja jest pod Górami Recyj Kraju, blisko Don Eschingen w Hrabstwie Firstemberskim: Skąd począwszy się
białemi czyni, Teste Plinio lib. 3. Tey Rzece Poganie na ofiarę białych Wołow dawali. CEPHISUS zaś w Boecyi Owce białe czyni, Ionstinus.
DANUBIUS Dunay Rzeká w Niemczech, iest to Princeps Fluviorum w Europie, będąc naywiększą. Wzioł Imie od słowa Teutońskiego, albo Niemieckie Done, albo Donaw, co znaczy Szum Wody; z tey racyi y teraz tymże ięzykiem zowie się DONAW; albo też nazwał się od Narodow Duni rzeczonych po nad siebie mieszkaiących, Innym zowie się Imieniem ISTER, od Istra Krola według Berosa Autora. ZRZODŁO pierwsze Dunaia iest pod Gorami Rhecyi Kraiu, blisko Don Eschingen w Hrabstwie Firstemberskim: Zkąd począwszy się
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 559
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
500 . Funt Sterlings/ Angelskiej Monety/ Dnia 10. t. m. Wielce nigdy sławny Kwakier Wilhelm Pen. W Grafstwie Berks/ w Własnej swojej Plesancji/ to jest Letnym ogrodowym budynku/ albo Virydarzu/ Umarł. Tegoż właśnie Dnia/ pod sam prawie Wieczor/ powstał tu był/ tak wielki Sturm/ Szum/ Deszcz/ i niepogoda. Zgęstymi bardzo Piorunami i łyskawicami/ że tu jeszcze takiej nikt nie pamięta/ i narobilby był ten Szturm i Wiatr niechybnie wszędzie nigdy nieoszacowanej Szkody/ gdyby był nie Deszcz/ gwałtowny który to moderował. z Hagi/ 23. Augusti.
Na miejsce I. M. P. Grafa
500 . Funt Sterlings/ Angelskiey Monety/ Dńiá 10. t. m. Wielce nigdy sławny Kwákier Wilhelm Pen. W Graffstwie Berks/ w Własney swoiey Plesántiey/ to iest Letnym ogrodowym budynku/ álbo Viridarzu/ Umarł. Tegosz właśńie Dńiá/ pod sąm práwie Wiećzor/ powstał tu był/ ták wielki Sturm/ Szum/ Deszćz/ y niepogodá. Zgęstymi bárdzo Piorunámi y łyskawicámi/ że tu ieszcże takiey nikt ńie pamięta/ y nárobilby był ten Szturm y Wiátr niechybnie wszędzie nigdy nieoszácowáney Szkody/ gdyby był nie Deszcż/ gwałtowny ktory to moderował. z Hagi/ 23. Augusti.
Na mieysce I. M. P. Graffá
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 34
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Symich Sierszeń w południe kąsa, przed wieczorem mszyca, Mucha cały dzień, w nocy przykra komorzyca, U wody się bój węża, jaszczurki przy krzaku, Mnie przy chróście. Co mówisz, szalony prostaku? Soboń Zufała Erifila mijając mię wczora Cisnęła na mię jabłkiem, skąd mi głowa chora. Tęsknica na mię bije, szum przelata uszy, Spać nie mogę, lice mi blednie, a mdło duszy. Symich I mnie w tańcu Testylis przydeptała nogę, Od tego czasu wszystek jakoby niemogę. Jeśli mi to na pośmiech tylko udziałała, Bodaj krzemienie gryzła, w pokrzywach sypiała. Soboń Kupido, co ogniste rzucasz w serca strzałki! Przed laty
Symich Sierszeń w południe kąsa, przed wieczorem mszyca, Mucha cały dzień, w nocy przykra komorzyca, U wody się bój węża, jaszczurki przy krzaku, Mnie przy chróście. Co mówisz, szalony prostaku? Soboń Zufała Erifila mijając mię wczora Cisnęła na mię jabłkiem, skąd mi głowa chora. Tęsknica na mię bije, szum przelata uszy, Spać nie mogę, lice mi blednie, a mdło duszy. Symich I mnie w tańcu Testylis przydeptała nogę, Od tego czasu wszystek jakoby niemogę. Jeśli mi to na pośmiech tylko udziałała, Bodaj krzemienie gryzła, w pokrzywach sypiała. Soboń Kupido, co ogniste rzucasz w serca strzałki! Przed laty
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 152
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964