a w nagłej przygodzie Padł koń, inszego niemasz na powodzie, Masz być językiem u nieprzyjaciela, Swój ci w łeb strzela.
A kiedy przyjdzie do walnej potrzeby, Niech kto przysięga, nie uwierzę, żeby Pod kolany mu, lub wiele lub mało, Zadrżeć nie miało.
Śmierć przed oczyma lata, gdy się szyki Straszne mieszają, brzmią nieba okrzyki, Świata nie widać, dzień z nocą zrownany, Z piaskiem zmieszany.
Tak rzeki szumią, kiedy z gór spadają, Tak wiatry, kiedy drzewa wywracają, Tak huczy nagłym wichrem poruszone Morze szalone.
Tak niebo trzaska, gdy straszne powodzi Z gradem spadają a piorun ugodzi W zamek wyniosły
a w nagłej przygodzie Padł koń, inszego niemasz na powodzie, Masz być językiem u nieprzyjaciela, Swoj ci w łeb strzela.
A kiedy przyjdzie do walnej potrzeby, Niech kto przysięga, nie uwierzę, żeby Pod kolany mu, lub wiele lub mało, Zadrżeć nie miało.
Śmierć przed oczyma lata, gdy się szyki Straszne mieszają, brzmią nieba okrzyki, Świata nie widać, dzień z nocą zrownany, Z piaskiem zmieszany.
Tak rzeki szumią, kiedy z gor spadają, Tak wiatry, kiedy drzewa wywracają, Tak huczy nagłym wichrem poruszone Morze szalone.
Tak niebo trzaska, gdy straszne powodzi Z gradem spadają a piorun ugodzi W zamek wyniosły
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 343
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
trzymają. Wszytko to twa misterna zrobiła prawica, Co widzim i czego dojść nie może zrzenica. Widzim świętych kościołów sklepienia złocone, Widzimy wieczną ręką gwiazdy rozsadzone, Ozdobę świata, a co nie dojrzymy okiem, Więcej jest tego w łonie natury głębokim. Sceptra, trony, bez liku tobie podrzucone, Wojsk i wodzów niebieskich szyki niezwalczone. Tych wszytkich twa przezorna piecza opatruje, Skąd cię bogów i ludzi ojcem pokazuje. Ale większe nad wszytkie twe ręce sprawują Dzieło, któremu same nieba się dziwują, Nad które nic milszego, nic okazalszego, Któremu wszytko daje dank kształtu pięknego. Byłciby był kształt wszytkich rzeczy najpiękniejszy W myśli twej urodzony, gdybyś
trzymają. Wszytko to twa misterna zrobiła prawica, Co widzim i czego dojść nie może zrzenica. Widzim świętych kościołow sklepienia złocone, Widzimy wieczną ręką gwiazdy rozsadzone, Ozdobę świata, a co nie dojrzymy okiem, Więcej jest tego w łonie natury głębokim. Sceptra, trony, bez liku tobie podrzucone, Wojsk i wodzow niebieskich szyki niezwalczone. Tych wszytkich twa przezorna piecza opatruje, Zkąd cię bogow i ludzi ojcem pokazuje. Ale większe nad wszytkie twe ręce sprawują Dzieło, ktoremu same nieba się dziwują, Nad ktore nic milszego, nic okazalszego, Ktoremu wszytko daje dank kształtu pięknego. Byłciby był kształt wszytkich rzeczy najpiękniejszy W myśli twej urodzony, gdybyś
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 409
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
uczona Wymowa i milczy na tym miejscu, nie rzecze i słowa. Prośby, sztuki, cherchele i datek niemały żadnej sprawy w Twym sądzie nie korumpowały. Któż bowiem zacznie produkt przed tak sądem srogiem i sercem niestrwożonym ozwie się przed Bogiem? Nie tak by twoje, Marsie, straszne sądy były, choćby mię wojsk twych szyki wkoło otoczyły, i luboby z dziesiątek po mnie przyszło warty, szłabym na setny dekret jak na jedne żarty. Ani bym na twe sądy, Kasj, narzekała i twych stolic niesławnych nie przypominała. Nie bałabym się sądu Radamantowego ani też ław swarliwych starca dyktyjskiego, i tam bym –
uczona Wymowa i milczy na tym miejscu, nie rzecze i słowa. Prośby, sztuki, cherchele i datek niemały żadnej sprawy w Twym sądzie nie korumpowały. Któż bowiem zacznie produkt przed tak sądem srogiem i sercem niestrwożonym ozwie się przed Bogiem? Nie tak by twoje, Marsie, straszne sądy były, choćby mię wojsk twych szyki wkoło otoczyły, i luboby z dziesiątek po mnie przyszło warty, szłabym na setny dekret jak na jedne żarty. Ani bym na twe sądy, Kassy, narzekała i twych stolic niesławnych nie przypominała. Nie bałabym się sądu Radamantowego ani też ław swarliwych starca dyktyjskiego, i tam bym –
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 55
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
szykowaniu wojska te zwyczajnie zamyka części. Samo Corpus wojska, to jest część średnią i i najpotężniejszą, w której sam wódz się lokuje. Front wojska, albo pierwszą straż. Tył wojska albo zadnią straż. Prawe i lewe skrzydło wojska, to jest pobocznie części, samego korpusu. Rogi frontu, albo pierwszej straży pobocznie szyki. 8vo. W samej potyczce wódz bez wszelkiego zapalenia ogniem wojennym, albo zdjęcia bojaznią trwogi, ma mieć największą na ten czas prezencją, przezorność, radę po gotowiu w wszelkim przypadku. Rozporządzonych kurierów, aby czego okiem sam nie dojrzy, miał wszelkich procederów potyczki doskonałą relacją. Aby jeżeli która część słabieje, wcześnie ją
szykowániu woyska te zwyczainie zamyka części. Samo Corpus woyska, to iest część szrednią y y naypotężnieyszą, w ktorey sam wodz się lokuie. Front woyska, álbo pierwszą straż. Tył woyska álbo zadnią straż. Prawe y lewe skrzydło woyska, to iest pobocznie części, samego korpusu. Rogi frontu, álbo pierwszey straży pobocznie szyki. 8vo. W samey potyczce wodz bez wszelkiego zapalenia ogniem woiennym, álbo zdięcia boiaznią trwogi, ma mieć naywiększą ná ten czas prezencyą, przezorność, rádę po gotowiu w wszelkim przypadku. Rozporządzonych kuryerow, áby czego okiem sam nie doirzy, miał wszelkich procederow potyczki doskonáłą relacyą. Aby ieżeli ktora część słábieie, wczesnie ią
Skrót tekstu: BystrzInfTak
Strona: Mv
Tytuł:
Informacja taktyczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Cornua, albo Rogi, ALE, to jest Skryjdła Lewe, Prawe. FRONS, albo Czoło, po Włosku Anty-Gvardia, TERGUM Tył, po Włosku Retro Gvardia. De TACTICA
Po USZYKOWANIU Wojska w samej Potyczcze, observanda. 1. Niżeli prżyidzie do ognia dawania z ręcznej strzelby, pierwej z Armat same na rogach stojące Szyki powinny debilitari, i być łamane. 2. Co raz się podsuwając pod Nieprzyjacielą przez letkiego żołnierza z obuch stron bywają utarczki, tak z Piechoty, jako Jazdy. Potym FRONS, albo Anty Gwardia bije całą siłą na Nieprzyjacieła. A skrzydła. mają się tylko defensive zmiejsca się nie ruszając. 3 Z Armat potym
Cornua, albo Rogi, ALAE, to iest Skryydła Lewe, Prawe. FRONS, albo Czoło, po Włosku Anti-Gvardia, TERGUM Tył, po Włosku Retro Gvardia. De TACTICA
Po USZYKOWANIU Woyska w samey Potyczcze, observanda. 1. Niżeli prżyidzie do ognia dawania z ręczney strzelby, pierwey z Armat same na rogach stoiące Szyki powinny debilitari, y bydź łamane. 2. Co raz się podsuwaiąc pod Nieprzyiacielą przez letkiego żołnierza z obuch stron bywaią utarczki, tak z Piechoty, iako Iazdy. Potym FRONS, albo Anti Gwardia biie całą siłą na Nieprzyiacieła. A skrzydła. maią się tylko defensive zmieysca się nie ruszaiąc. 3 Z Armat potym
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 342
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Celerynie. Troista Historia, Próżerpina. Eptalamium Palladyuszowi i Celerynie. Troista Historia. FENIKs
Oceani summo circumfluus aquore lucus Trans Indos Eurumq viret etc. Claud. De Phaenice. Wiecznie zielony gdzie Oceanowe Gaj krążą brzegi, skąd ranna wschodowe Jutrzenka wiatry, w dalekiej wywodzi Indyj: kiedy po okropnych wschodzi Febus ciemnościach; a pomniejszych szyki Ogniów, słoneczne spędzają woźniki. Nader szczęśliwy tam się przelatuje Ptak ukochany słońcu, ani czuje (gdzie żadne z zwierząt nie będzie bez skazy:) Śmiertelnej świata naszego zarazy. Równa się Bogom, i wiek swój z gwiazdami Coraz świeżemi prowadzi latami- Żadnych napojów, pokarmu żadnego Nie potrzebuje, wolny słonecznego Upał promienia, i
Celerynie. Troista Historya, Prozerpiná. Epthalamium Pálládyuszowi y Celerynie. Troista Historya. FENIX
Oceani summo circumfluus aquore lucus Trans Indos Eurumq viret etc. Claud. De Phaenice. Wiecznie źielony gdźie Oceánowe Gay krążą brzegi, skąd ránna wschodowe Iutrzenka wiátry, w dálekiey wywodźi Indyi: kiedy po okropnych wschodźi Febus ćięmnośćiách; a pomnieyszych szyki Ogniow, słoneczne spędzáią woźniki. Náder szczęśliwy tám się przelátuie Ptak ukochány słońcu, áni czuie (gdźie żadne z zwierząt nie będźie bez skázy:) Smiertelney świátá nászego zarázy. Rowna się Bogom, y wiek swoy z gwiazdámi Coraz świeżemi prowádźi látámi- Zadnych napoiow, pokármu żadnego Nie potrzebuie, wolny słonecznego Vpał promieniá, y
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 57
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
każdej okazji trupa legło, niż w teraźniejszych potyczkach i bataliach, w których huku z armat i ręcznej strzelby, a z prochu dymu az nazbyt siła, a krwi rozlanej bardzo mało, i kto po odprawionych bataliach na placu uważał ległego trupa, to przyzna, że w tych szeregach, jak się z sobą, konne szyki potykają, mało co bywa trupa, i lubo z obustron ognia do siebie razem dawają, tak, żeby rozumiał na ten czas każdy, iż ledwo kto w owych potykających się liniach ocaleje, postaremuż z eksperiencyj się pokazuje, że ten proch wojenny, mało kogo w proch śmiertelny przemieni. I stądci to pospolite przyslowie urosło
każdey okázyi trupa legło, niż w teraźnieyszych potyczkach y bátaliach, w ktorych huku z ármat y ręczney strzelby, á z prochu dymu az názbyt siła, á krwi rozlaney bárdzo máło, y kto po odpráwionych bátaliach ná placu uważał ległego trupa, to przyzna, że w tych szeregach, iák się z sobą, konne szyki potykaią, máło co bywa trupa, y lubo z obustron ognia do siebie rázem dáwaią, ták, żeby rozumiał ná ten czas każdy, iż ledwo kto w owych potykaiących się liniach ocáleie, postáremuż z experyencyi się pokázuie, że ten proch woienny, máło kogo w proch smiertelny przemieni. Y ztądci to pospolite przyslowie urosło
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 174
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
nimi, i lub na Cesarza Respekt mają, przecięż to bodzie gospodarza, J dowód swych niechęci, już niektórzy dali, Gdy naszych, lub to kradli, lub w Jasach sprzątali. Co większa, ludzi wprzykrej słot, i mrozów, chwili Gubi choroba, gdy się co raz bardziej sili; Tak że gdzie szyki przedtym i namioty były, Polskich trupów okropne zostały mogiły. Zdrugiej strony, granice Polskiej przebydz trudno, Na której gęsty furwach, porządnie i ludno Przed wojskiem pilno czuje na Tureckie brzegi, J by nainiespodziańsze w sekwestr bierze szpiegi. A tudzież pogotowiu stoi z obozami, Polskim, Litewskim, strona przeciwna z Sasami.
nimi, y lub ná Cesarza Respekt maią, przecięż to bodzie gospodarza, J dowod swych niechęci, iuż niektorzy dali, Gdy naszych, lub to kradli, lub w Iasach sprzątali. Co większa, ludzi wprzykrey słot, y mrozow, chwili Gubi choroba, gdy się co raz bardziey sili; Tak że gdzie szyki przedtym y namioty były, Polskich trupow okropne zostały mogiły. Zdrugiey strony, granice Polskiey przebydz trudno, Na ktorey gęsty furwach, porządnie y ludno Przed woiskiem pilno czuie ná Tureckie brzegi, J by nainiespodziańsze w sekwestr bierze szpiegi. A tudzież pogotowiu stoi z obozami, Polskim, Litewskim, strona przeciwna z Sasami.
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 17
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Nie chciał spróbować Kozak przed wieczorem. Wszakże, jako noc przyniosła swe cienie, Wszedł w obóz żołnierz na krótkie wytchnienie. Nazajutrz znowu w wilią dwóch świętych, Piotra i Pawła, równo w niebo wziętych, W sam dzień piątkowy, skoro tylko okiem Po niebie spojrzy Jutrzenka szerokiem, Zaraz z obozu pułki się ruszyły I szyki swoje w sprawie zastąpiły. Które Król Pan nasz (o! jak nie masz cnocie Łoża i Panu wytchnienia w robocie!) — Pilnie objeżdża, a klęską i szkodą — Z cnym czerniechowskim jeżdżąc wojewodą — Jak prorok groził ordzie i chanowi I kłamliwemu w wierze Kozakowi: „Ziemio! ach! ziemio! pod przestronnym
Nie chciał spróbować Kozak przed wieczorem. Wszakże, jako noc przyniosła swe cienie, Wszedł w obóz żołnierz na krótkie wytchnienie. Nazajutrz znowu w wiliją dwóch świętych, Piotra i Pawła, równo w niebo wziętych, W sam dzień piątkowy, skoro tylko okiem Po niebie spojrzy Jutrzenka szerokiem, Zaraz z obozu pułki się ruszyły I szyki swoje w sprawie zastąpiły. Które Król Pan nasz (o! jak nie masz cnocie Łoża i Panu wytchnienia w robocie!) — Pilnie objeżdża, a klęską i szkodą — Z cnym czerniechowskim jeżdżąc wojewodą — Jak prorok groził ordzie i chanowi I kłamliwemu w wierze Kozakowi: „Ziemio! ach! ziemio! pod przestronnym
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 116
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kaleczy, Giną w ludziach przykłady do cnót, giną księgi; Cóż za dziw, że pokrzywy, że rosną ostręgi, Wiecznym urągowiskiem szkaradząc Sarmaty, Kędy dotąd kwitnęły zapaszyste kwiaty. 142. ZAMEK KRAKOWSKI
Chcąc kiedyś głupi ludzie imię swoje wsławić, Umyślą wieżą Babel do nieba przystawić; Lecz się im na początku pomyliły szyki, Skoro im Bóg rozśmiawszy pomiesza języki. Lepszą takiego kunsztu imprezę w tej mierze, Chcąc zostawić pamiątkę, Bonar przedsiębierze: Wziął przed Babelem Wąwel met swoją machiną, Aż o niebo się samo oparszy drabiną; Gdzie i sam wszedł, i wszyscy chwalcy boży wchodzą (Na to wszytkie, co ich jest, języki się
kaleczy, Giną w ludziach przykłady do cnót, giną księgi; Cóż za dziw, że pokrzywy, że rostą ostręgi, Wiecznym urągowiskiem szkaradząc Sarmaty, Kędy dotąd kwitnęły zapaszyste kwiaty. 142. ZAMEK KRAKOWSKI
Chcąc kiedyś głupi ludzie imię swoje wsławić, Umyślą wieżą Babel do nieba przystawić; Lecz się im na początku pomyliły szyki, Skoro im Bóg rozśmiawszy pomiesza języki. Lepszą takiego kunsztu imprezę w tej mierze, Chcąc zostawić pamiątkę, Bonar przedsiębierze: Wziął przed Babelem Wąwel met swoją machiną, Aż o niebo się samo oparszy drabiną; Gdzie i sam wszedł, i wszyscy chwalcy bozy wchodzą (Na to wszytkie, co ich jest, języki się
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 459
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987