wniku okowany Wykrzyka słowik. Jak w Turskie kajdyny Ubogi braniec/ odymie Ojczyzny Duma muttetę: swe pokrywszy bliżny. Tak i ja lubo Zyżyfowym znoju Suchym Biskokcie i ze drew napoju W ciężkim gąsiorze/ lub za szyję dyszę/ Sonet nie smaczny dumając Rytm piszę. Nietak pałają Etnejskie kominy Kiedy w nich Vulkan swe wygrzewa Szyny/ Nietak i owe/ a straszne zaiste/ Z Wezuwia lochy istrzą się siarczyste. Jako ja nędzny pałam Wogniu żywym Wsadzu zamkniony nieźmiernie tęskliwym Szkodliwą wilgoć wypędzając razem/ Z mokrego Ciała/ Ogniem i Żelazem. Ale cóż czynić przez ognie przez miecze Nabywaj zdrowia mizerny człowiecze/ Przez srogie Syttes scylle i Charybdy/
wniku okowány Wykrzyka słowik. Iák w Turskie káydyny Vbogi brániec/ odymie Oyczyżny Duma muttetę: swe pokrywszy bliżny. Ták y ia lubo Zyżyphowym znoiu Suchym Biskokćie y ze drew napoiu W ćięzkim gąśiorze/ lub zá szyię dyszę/ Sonet nie smáczny dumáiąc Rythm piszę. Nieták pałáią Ethneyskie kominy Kiedy w nich Vulkąn swe wygrzewa Szyny/ Nieták y owe/ á strászne záiste/ Z Wezuwia lochy istrzą się śiárczyste. Iáko ia nędzny pałam Wogniu żywym Wsadzu zámkniony nieźmiernie tęskliwym Szkodliwą wilgoć wypędzáiąc rázęm/ Z mokrego Ciáłá/ Ogniem y Zelázem. Ale coż czynić przez ognie przez miecze Nábyway zdrowia mizerny człowiecze/ Przez srogie Syttes scylle y Chárybdy/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 212.
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
na tyle leżało.
Potym czas upatrzywszy weźmie to i skuje W nocy: zwłaszcza na ten czas gdy stróż nie pilnuje. Toć ich jest własny krankgelt/ oni to za żniwo Mają sobie: kiedy co ukradną na piwo.
I w ten czas ich doględać trzeba z każdej strony/ Kiedy owo więc robią żelazo na szyny: Bo gdy stróż nie pilnuje prędko w wodę wrzuci Miedzy koła i szerbel/ gdy szrotyzn podwróci. I Koszytarz też czasem wrzuci w hamraj szynę/ Tam kędy ma zmieszaną z wodą tłustą glinę: Abo wrzuci pod koja abo napogrodki/ A któżby w tym wybaczył ich fortyle wszytki. O Gospodarstwie
Czasem też kęs żelaza
ná tyle leżáło.
Potym czás vpátrzywszy weźmie to y skuie W nocy: zwłasczá ná ten czás gdy stroż nie pilnuie. Toć ich iest własny kránkgelt/ oni to zá żniwo Máią sobie: kiedy co ukrádną ná piwo.
Y w ten czás ich doględáć trzebá z káżdey strony/ Kiedy owo więc robią żelázo ná szyny: Bo gdy stroż nie pilnuie prędko w wodę wrzući Miedzy kołá y szerbel/ gdy szrotyzn podwroći. Y Koszytarz też czásem wrzući w hámray szynę/ Tám kędy ma zmieszáną z wodą tłustą glinę: Abo wrzući pod koiá ábo nápogrodki/ A ktożby w tym wybaczył ich fortyle wszytki. O Gospodárstwie
Czásem też kęs żelázá
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: K
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Albo lądem, zegnawszy narody do kupy, Bierze z świata całego niezmierzone łupy; Próżno się Aleksander o drugi świat pytał, Próżno się należytej Bogu chwały chwytał: Nie to u mnie bohatyr. Niech Herkules one Stawia swej sławy słupy, gdzie Morze Czerwone Świata nieobeszłego zawiera kończyny: Nie to u mnie bohatyr. Niechaj kręci szyny, Rwie łańcuchy, lwów srogich rozdziera i goni, A razem tysiąc ludzi zabija bez broni: Nie to u mnie bohatyr. Niechaj Dawid młody Dawi straszne niedźwiedzie, pasąc owce, trzody;
Nawet dziecko obrzyma szkaradego wali: Nie to u mnie bohatyr. Próżno się stąd chwali. I którykolwiek z ludzi lub ręką,
Albo lądem, zegnawszy narody do kupy, Bierze z świata całego niezmierzone łupy; Próżno się Aleksander o drugi świat pytał, Próżno się należytej Bogu chwały chwytał: Nie to u mnie bohatyr. Niech Herkules one Stawia swej sławy słupy, gdzie Morze Czerwone Świata nieobeszłego zawiera kończyny: Nie to u mnie bohatyr. Niechaj kręci szyny, Rwie łańcuchy, lwów srogich rozdziera i goni, A razem tysiąc ludzi zabija bez broni: Nie to u mnie bohatyr. Niechaj Dawid młody Dawi straszne niedźwiedzie, pasąc owce, trzody;
Nawet dziecko obrzyma szkaradego wali: Nie to u mnie bohatyr. Próżno się stąd chwali. I którykolwiek z ludzi lub ręką,
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 483
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nie zagrzeje przy świecy żaden kowal szyny Ani po achtelowym czopie mielą młyny; Węgla trzeba tamtemu, strugi temu sporej, Żeby tamten kuł szynę, ten wytrząsał wory. Żle się Rakocy kiedyś, pan na Siedmiogrodzie, Porachował, zawiódszy na węglu i wodzie: Chcąc sieść na tronie (piękniej Węgrom na łogoszu), Odbiegł szyny w kominie i worka na koszu. Uciekł z Polskiej, straciwszy w niej wojsko niemężne; Okupić się i musi zapłacić posiężne. Ani pieniędzy, ani ludzi mając tyle, Wraz początek i koniec czyni krotofile. Ani mu tak haramzy, jako luto wołów: Złych był sobie do rady przybrał apostołów. 513. CO SIĘ
Nie zagrzeje przy świecy żaden kowal szyny Ani po achtelowym czopie mielą młyny; Węgla trzeba tamtemu, strugi temu sporej, Żeby tamten kuł szynę, ten wytrząsał wory. Żle się Rakocy kiedyś, pan na Siedmigrodzie, Porachował, zawiódszy na węglu i wodzie: Chcąc sieść na tronie (piękniej Węgrom na łogoszu), Odbiegł szyny w kominie i worka na koszu. Uciekł z Polskiej, straciwszy w niej wojsko niemężne; Okupić się i musi zapłacić posiężne. Ani pieniędzy, ani ludzi mając tyle, Wraz początek i koniec czyni krotofile. Ani mu tak haramzy, jako luto wołów: Złych był sobie do rady przybrał apostołów. 513. CO SIĘ
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 313
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Co piąte albo szóste łóżko/ Sypia Eunuch miedzy nimi trochę wyżej od drugich/ żeby mógł snadno usłyszeć/ i obaczyć/ jeśliby się co miedzy nimi nieprzystojnego działo. Rozdział V.
Kiedy już w takim ćwiczeniu do doskonalszej siły przychodzą/ że mogą mężniejszym dziełom wydołać/ uczą ich Piki albo Kopij zażywać/ żelazne szyny wielkie ciskać/ z łuku strzelać/ i Dziryty rzucać. Każdego dnia na tych zabawach kilka godzin trawią/ albo do wszytkich razem/ albo do niektórych tylko/ podług sposobności każdego/ aplikując się. Eunuchowie ich surowie karzą/ gdzieby się lenić albo zaniedbywać mieli. Znajduje się ich siła/ co większą część czasu obracają
. Co piąte álbo szoste łożko/ Sypiá Evnuch miedzy nimi trochę wyżey od drugich/ żeby mogł snádno vsłyszeć/ y obáczyć/ ieśliby się co miedzy nimi nieprzystoynego dźiało. Rozdźiał V.
Kiedy iuż w tákim ćwiczeniu do doskonálszey śiły przychodzą/ że mogą mężnieyszym dźiełom wydołáć/ vczą ich Piki álbo Kopiy záżywáć/ żelázne szyny wielkie ćiskáć/ z łuku strzeláć/ y Dźirity rzucáć. Kożdego dnia ná tych zábáwach kilká godźin tráwią/ álbo do wszytkich rázem/ álbo do niektorych tylko/ podług sposobnośći kożdego/ ápplikuiąc się. Evnuchowie ich surowie karzą/ gdźieby się lenić álbo zániedbywáć mieli. Znayduie się ich śiłá/ co większą część czásu obracáią
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 35
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Zwało się to Miasto pierwej Tessaloniką. Czapki mają ciemne z sierści Królikowej/ jako Kapelusze robią/ na kształt głowy Cukrowej. Uczą też czytać i pisać/ kiedy w którym dowcip dobry/ i sposobność do nauki obaczą/ ale pospolicie im barziej ciało niż umysł polerują. I dla tego ich uczą biegać/ pasować się/ szyny żelazne rzucać/ skakać/ i tym podobnych zabaw/ które chyżości i siły człowiekowi dodają. Mieszkają w różnych chatach podłuż murów Sarajowych. Karmią ich mięsem/ i Ryżem/ dosyć dostatkiem/ ale bez wymysłów. Niebiorą nigdy Adziamoglana żadnego za Janczara/ ale czasem za wierną wysługę/ wychodzą na służbę do Baszów/ gdzie
Zwáło się to Miásto pierwey Thessaloniką. Czápki máią ćiemne z śierśći Krolikowey/ iáko Kápelusze robią/ ná kształt głowy Cukrowey. Vczą też czytáć y pisáć/ kiedy w ktorym dowćip dobry/ y sposobność do náuki obáczą/ ále pospolićie im bárźiey ćiało niż vmysł poleruią. Y dla tego ich vczą biegáć/ pássować się/ szyny żelázne rzucać/ skákáć/ y tym podobnych zábaw/ ktore chyżośći y śiły człowiekowi dodáią. Mieszkáią w rożnych chátách podłuż murow Sáráiowych. Karmią ich mięsem/ y Ryżem/ dosyć dostátkiem/ ále bez wymysłow. Niebiorą nigdy Adźiamoglana żadnego zá Iánczárá/ ále czásem zá wierną wysługę/ wychodzą ná służbę do Bászow/ gdźie
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 51
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
dziąsła obracającej/ który nie mogąc mieć inędy wyjścia swego/ podle zębów samych/ mając jakikolwiek sposób przemknienia się/ wynika do zębów i dziąsł przytulając się/ a one okrywając. Tej chorobie/ ponieważ umieją wszyscy niemal kowale łacno zabieżeć/ ono zdzierając żelazkiem abo nożykiem na to przygotowanym/ aż do krwie: kładąc też zarazem szyny żelazne w gębę/ aby one żując/ mogło tym więcej krwie złej/ zgęstwiałej/ zjadłej/ koło dziąsł zgromadzonej wystąpić/ i zęby powierzchu tym kąsaniem barziej oczyścić/ a octem z solą na ostatku te zerznienia opłokiwając. Przeto też mnie o tym szerzyć więcej niepotrzebna rzecz jest. O Nosatym. Rozdział 11.
TO
dźiąsłá obracáiącey/ ktory nie mogąc mieć inędy wyszćia swego/ podle zębow sámych/ máiąc iákikolwiek sposob przemknienia się/ wynika do zębow y dźiąsł przytuláiąc się/ á one okrywáiąc. Tey chorobie/ ponieważ vmieią wszyscy niemal kowale łácno zábieżeć/ ono zdźieráiąc żelazkiem ábo nożykiem ná to przygotowánym/ áż do krwie: kłádąc też zárázem szyny żelázne w gębę/ áby one żuiąc/ mogło tym więcey krwie złey/ zgęstwiáłey/ ziádłey/ koło dźiąsł zgromádzoney wystąpić/ y zęby powierzchu tym kąsániem bárźiey oczyśćić/ á octem z solą ná ostátku te zerznienia opłokiwáiąc. Przeto też mnie o tym szerzyć więcey niepotrzebna rzecz iest. O Nosátym. Rozdział 11.
TO
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Mivv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
święte czoła, skroń ci królewską odzieje koroną, stróżem swojego obrawszy Kościoła. Niech się źli boją, zazdrościwi płoną, nikt nie usłyszy inszej odpowiedzi, niech dobrzy tobą cieszą się sąsiedzi.
171 Wjeżdżaj, gdzieć świętej zaprawny modlitwy mocą, straszniejszy niźli serpentyny, co ostrzem przejdzie najbystrzejsze brzytwy, nie z Wulkanowej miecz podaje szyny,
żebyś nim Boskie odprawował bitwy, ale którem padł obrzym od dzieciny. Ten dzisia z ręku bierz Achimelecha, prawdziwy synu cnotliwego Lecha.
172 Wjeżdżaj i złoty frukt, któryć do dłoni biskup podaje, bierz do drugiej ręki. To jabłko z onej urwane jabłoni, na krórej żadne nie postoją sęki, obraz pokoju
święte czoła, skroń ci królewską odzieje koroną, stróżem swojego obrawszy Kościoła. Niech się źli boją, zazdrościwi płoną, nikt nie usłyszy inszej odpowiedzi, niech dobrzy tobą cieszą się sąsiedzi.
171 Wjeżdżaj, gdzieć świętej zaprawny modlitwy mocą, straszniejszy niźli serpentyny, co ostrzem przejdzie najbystrzejsze brzytwy, nie z Wulkanowej miecz podaje szyny,
żebyś nim Boskie odprawował bitwy, ale którem padł obrzym od dzieciny. Ten dzisia z ręku bierz Achimelecha, prawdziwy synu cnotliwego Lecha.
172 Wjeżdżaj i złoty frukt, któryć do dłoni biskup podaje, bierz do drugiej ręki. To jabłko z onej urwane jabłoni, na krórej żadne nie postoją sęki, obraz pokoju
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 61
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996