strwożę się choć inaczej Niż ja chcę respons będzie Którą mi Bóg mój przeznaczy Ta mi przy boku siędzie. A ci co mi rozradzali Tępiąc moje zawody/ Przy pieknej mię widząc Hali Pójdą z sitem do wody. Lirycorum Polskich Księgi Wtóre. Pieśń VI. TESKLIWA DUMA Chorego Żołnierza na Kwarcianą ospę,
Ciężka chorobo/ niemocy tęskliwa/ W której już dusza ledwie tchnie źle żywa. W której i Duchy i żyjące siły/ się wysieliły.
Rozum szwankuje/ pamięć schnie/ moc ginie. Mieszek się kurczy; ból za bólem płynie/ Zdawnych nowy się co raz defekt rodzi/ A zdrowiu szkodzi.
Wędrowny Doktor i Medyk ucząny/ Lekarskie stare zwartował
ztrwożę się choć ináczey Niż ia chcę respons będźie Ktorą mi Bog moy przeznáczy Tá mi przy boku siędźie. A ći co mi rozradzáli Tępiąc moie zawody/ Przy piekney mię widząc Hali Poydą z śitem do wody. Lyricorum Polskich Kśięgi Wtore. PIESN VI. TESKLIWA DVMA Chorego Zołnierzá ná Quárćiáną ospę,
CIęszka chorobo/ niemocy tęskliwa/ W ktorey iuż duszá ledwie tchnie źle żywa. W ktorey y Duchy y żyiące śiły/ śię wyśieliły.
Rozum szwánkuie/ pámięć schnie/ moc ginie. Mieszek się kurczy; bol zá bolem płynie/ Zdawnych nowy się co raz defekt rodźi/ A zdrowiu szkodźi.
Wędrowny Doktor y Medyk vcząny/ Lekárskie stáre zwártował
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 157
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
dziewczę ulubione, Której samej me serce wiecznie zniewolone, Widząc chęć mą uprzejmą i szczyre kochanie, Któregoć jest dowodem to moje pisanie I wszytkie oddawane dotychczas usługi, Krew tę i zdrowie tobie zapisane w długi Przyjmi wdzięcznie w zakładzie a w tej odległości, Nie ustawaj w zawziętej ku mnie życzliwości, I w łasce przyrzeczonej czekając tęskliwa, Kiedy mię stawi tobie godzina szczęśliwa. Natenczas ja do ciebie mile się przysiędę, I wetować mych tęsknic wycierpianych będę. Często całując rączkę i usta pieszczone, Nad tureckie serbety wdzięczniej osłodzone. W tych pociechach gdy serce będzie opływało, Na on czas mi samemu tak się będzie zdało, Że zwyciężca narodów w zamek na
dziewczę ulubione, Ktorej samej me serce wiecznie zniewolone, Widząc chęć mą uprzejmą i szczyre kochanie, Ktoregoć jest dowodem to moje pisanie I wszytkie oddawane dotychczas usługi, Krew tę i zdrowie tobie zapisane w długi Przyjmi wdzięcznie w zakładzie a w tej odległości, Nie ustawaj w zawziętej ku mnie życzliwości, I w łasce przyrzeczonej czekając teskliwa, Kiedy mię stawi tobie godzina szczęśliwa. Natenczas ja do ciebie mile się przysiędę, I wetować mych tęsknic wycierpianych będę. Często całując rączkę i usta pieszczone, Nad tureckie serbety wdzięczniej osłodzone. W tych pociechach gdy serce będzie opływało, Na on czas mi samemu tak się będzie zdało, Że zwyciężca narodow w zamek na
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 238
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
porannym wschodzie O wiecznym smutku wroży i więzieniu! Ach! ciężko ten dzień serce twoje bodzie, Który mię w strasznym pragnie udręczeniu, Na mię słonecznym niech nie patrzy okiem, Jeśli mię krwawym chce napoić sokiem! 35
Przebog! jako jest miłość niecierpliwa! Jednę godzinę całym rokiem mierzą! Na łóżku sobie cknie Dama tęskliwa Ani też nocy okropnej domierza. Nazajutrz w drogę idzie nieszczęśliwa, Miłość serdeczną krwią własną uśmierza,
Strofuje czarne nocy długiej cienie, Od której cierpi rany i więzienie. 36
Ledwie czarnawa noc z miękkiego łona Wielkiej macierze na świat wychodziła I od wielkiego wiatru prowadzona Nieprzepłaconą rosę wynosiła I z wilgotnego rąbku winne grona, Zboża i
porannym wschodzie O wiecznym smutku wroży i więzieniu! Ach! ciężko ten dzień serce twoje bodzie, Ktory mię w strasznym pragnie udręczeniu, Na mię słonecznym niech nie patrzy okiem, Jeśli mię krwawym chce napoić sokiem! 35
Przebog! jako jest miłość niecierpliwa! Jednę godzinę całym rokiem mierzą! Na łożku sobie cknie Dama teskliwa Ani też nocy okropnej domierza. Nazajutrz w drogę idzie nieszczęśliwa, Miłość serdeczną krwią własną uśmierza,
Strofuje czarne nocy długiej cienie, Od ktorej cierpi rany i więzienie. 36
Ledwie czarnawa noc z miękkiego łona Wielkiej macierze na świat wychodziła I od wielkiego wiatru prowadzona Nieprzepłaconą rosę wynosiła I z wilgotnego rąbku winne grona, Zboża i
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 15
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
, Znowu chce jak najrętszem stamtąd wybiec krokiem. PIEŚŃ XXX.
XCIV.
Ryciardota, Alarda bierze, Ryciardyna W drogę i kęs starszego z niemi Gwyciardyna; Malagiz też, Wiwian tak ochoczy byli: W domu jeszcze swe zbroje na grzbiety włożyli. Umyślnie Bradamanta przy matce została: Tkwi jej w głowie czas, co go tęskliwa czekała, Braciej się wymówiwszy, iż dla zdrowia złego Nie może towarzystwa dopomóc lubego.
XCV.
I prawdę ona mówi, bo tak chora była, Iż ledwie wątłą głowę we mdłościach trzeźwiła; Ale miłość przyczyną zdrowia jest słabego, Nie febry, nie gorączka, nie co przeciwnego. Potem wyjeżdża Rynald z Montalba swojego Z
, Znowu chce jak najrętszem stamtąd wybiedz krokiem. PIEŚŃ XXX.
XCIV.
Ryciardota, Alarda bierze, Ryciardyna W drogę i kęs starszego z niemi Gwyciardyna; Malagiz też, Wiwian tak ochoczy byli: W domu jeszcze swe zbroje na grzbiety włożyli. Umyślnie Bradamanta przy matce została: Tkwi jej w głowie czas, co go teskliwa czekała, Braciej się wymówiwszy, iż dla zdrowia złego Nie może towarzystwa dopomódz lubego.
XCV.
I prawdę ona mówi, bo tak chora była, Iż ledwie wątłą głowę we mdłościach trzeźwiła; Ale miłość przyczyną zdrowia jest słabego, Nie febry, nie gorączka, nie co przeciwnego. Potem wyjeżdża Rynald z Montalba swojego Z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 427
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Bellica. To Ludziom sprawuje Ze im i insze Cnoty tak Akomoduje Jak sama kardynalna ma wtym gust niemały Aby wszystkie jednemu wraz pożytkowały Lubo cię Fortitudo pozbawiła nogi I wtobie ja to widzę mój starosto drogi Alec jednak sowicie szkodę nagrodziła Gdy do ciebie wszelakie cnoty zgromadziła Z tobą Onym najmilsza jest konwersacja W tobie i mnie tęskliwa jest Rezydencja Sławie dobrej dla rządu Buzdygan oddała I Porucznikowac jej utwych cnot kazała Tys Rotmistrzem cnoty są twoja kompania Nigdy sława skomputu takiego niemia Tak sforną kompanią kędykolwiek czuje Tam się bawi tam mieszka tam Porucznikuje Po seczyńskiej okazji mieli nasi appetit na Proszów i koszyce ale że czas największą był przeszkodą że zima zachodziła. A Do tego
Bellica. To Ludziom sprawuie Ze im y insze Cnoty tak Akkommoduie Iak sama kardynalna ma wtym gust niemały Aby wszystkie iednemu wraz pozytkowały Lubo cię Fortitudo pozbawiła nogi I wtobie ia to widzę moy starosto drogi Alec iednak sowicie szkodę nagrodziła Gdy do ciebie wszelakie cnoty zgromadziła Z tobą Onym naymilsza iest konwersacyia W tobie y mnie tęskliwa iest Rezydencyia Sławie dobrey dla rządu Buzdygąn oddała I Porucznikowac iey utwych cnot kazała Tys Rotmistrzem cnoty są twoia kompania Nigdy sława skomputu takiego niemia Tak sforną kompanią kędykolwiek czuie Tam się bawi tam mieszka tam Porucznikuie Po seczynskiey okazyiey mieli nasi appetit na Proszow y koszyce ale że czas naywiększą był przeszkodą że zima zachodziła. A Do tego
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 275
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
dokazali. »Już to mój pewny ptaszek!« — przystępem do ucha Znacznie się umizgając, mówi do eunucha. A potym z fidelisem przestawszy rozmowy, Asumpt z swegoż więzienia wziąwszy — temi słowy Pisze do Kawalera dość mu afekt szczerze Świadczący inquartowej kartki na papierze:
A Monseigneur Monseigneur. Niewolnica kłania-ć się tęskliwa Z więzienia. Niechaj mego żywota przędziwa Nieubłaganej Parki Wprzód utnie nożyca, Niechaj mi ostatecznie zaświeci gromnica, Jeżeli nieżyczliwie z tobą się obchodzę I jeśli — jak rozumiesz — zdradą na cię godzę. Ostatek, co się może zejść na nasze stronę, Oddawca listu ustnie ma to powierzone.
Więc w trąbkę zwity listek szczypiąc informuje
dokazali. »Już to moj pewny ptaszek!« — przystępem do ucha Znacznie sie umizgając, mowi do eunucha. A potym z fidelisem przestawszy rozmowy, Assumpt z swegoż więzienia wziąwszy — temi słowy Pisze do Kawalera dość mu affekt szczerze Świadczący inquartowej kartki na papierze:
A Monseigneur Monseigneur. Niewolnica kłania-ć sie teskliwa Z więzienia. Niechaj mego żywota przędziwa Nieubłaganej Parki wprzod utnie nożyca, Niechaj mi ostatecznie zaświeci gromnica, Jeżeli nieżyczliwie z tobą sie obchodzę I jeśli — jak rozumiesz — zdradą na cię godzę. Ostatek, co sie może zejść na nasze stronę, Oddawca listu ustnie ma to powierzone.
Więc w trąbkę zwity listek szczypiąc informuje
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 37
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949