gwiazda z niego światło bierze; A tyś gładkości sama monarchini I twoja-ć o to płeć sporu nie czyni: Każda przy twarzy, która świeci jaśnie, Jako przy słońcu drobne gwiazdy gaśnie. Słońce oświeca świat, rozpędza cienie; A twoje jedno, dziewczyno, pojrzenie Wieczne południe w smutnych myślach rodzi I chmury tęsknic moich wypogodzi. Słońce jest zdrojem światła i choć czyste Oblicze jego skryją podczas dżdżyste
Obłoki i mgły, kiedy je zwycięży, Tym z ciemnych zasłon weselsze wybieży; A tyś błyszczącej urody krynica, A chociaż podczas na zgniewane lica Zaciągniesz burze, deszcze z zawieruchą, Tym milszy twój wzrok, ubłagany skruchą. Słońce odżywia
gwiazda z niego światło bierze; A tyś gładkości sama monarchini I twoja-ć o to płeć sporu nie czyni: Każda przy twarzy, która świeci jaśnie, Jako przy słońcu drobne gwiazdy gaśnie. Słońce oświeca świat, rozpędza cienie; A twoje jedno, dziewczyno, pojrzenie Wieczne południe w smutnych myślach rodzi I chmury tęsknic moich wypogodzi. Słońce jest zdrojem światła i choć czyste Oblicze jego skryją podczas dżdżyste
Obłoki i mgły, kiedy je zwycięży, Tym z ciemnych zasłon weselsze wybieży; A tyś błyszczącej urody krynica, A chociaż podczas na zgniewane lica Zaciągniesz burze, deszcze z zawieruchą, Tym milszy twój wzrok, ubłagany skruchą. Słońce odżywia
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 242
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dowodem to moje pisanie I wszytkie oddawane dotychczas usługi, Krew tę i zdrowie tobie zapisane w długi Przyjmi wdzięcznie w zakładzie a w tej odległości, Nie ustawaj w zawziętej ku mnie życzliwości, I w łasce przyrzeczonej czekając tęskliwa, Kiedy mię stawi tobie godzina szczęśliwa. Natenczas ja do ciebie mile się przysiędę, I wetować mych tęsknic wycierpianych będę. Często całując rączkę i usta pieszczone, Nad tureckie serbety wdzięczniej osłodzone. W tych pociechach gdy serce będzie opływało, Na on czas mi samemu tak się będzie zdało, Że zwyciężca narodów w zamek na złoconych Wjeżdżam wozach, srogimi słońmi zaprzężonych; I zbieram perły z brzegów morza wschodowego, I że mi rzeki
dowodem to moje pisanie I wszytkie oddawane dotychczas usługi, Krew tę i zdrowie tobie zapisane w długi Przyjmi wdzięcznie w zakładzie a w tej odległości, Nie ustawaj w zawziętej ku mnie życzliwości, I w łasce przyrzeczonej czekając teskliwa, Kiedy mię stawi tobie godzina szczęśliwa. Natenczas ja do ciebie mile się przysiędę, I wetować mych tęsknic wycierpianych będę. Często całując rączkę i usta pieszczone, Nad tureckie serbety wdzięczniej osłodzone. W tych pociechach gdy serce będzie opływało, Na on czas mi samemu tak się będzie zdało, Że zwyciężca narodow w zamek na złoconych Wjeżdżam wozach, srogimi słońmi zaprzężonych; I zbieram perły z brzegow morza wschodowego, I że mi rzeki
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 238
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
nawet gadali, Miłość niech trwa przedsięwzięta; Cień cnoty zazdrość przeklęta. 777. Na krótką konwersacją.
Jako więc w ciężkim znoju mały kubek wody Nie tylko, że nie doda pragnieniu ochłody, Owszem barziej zapala usta wysuszone, Wtąż i konwersacje krótko odprawione Swych pociech żywy obraz sercu wystawiają, Przez co mu większych żalów i tęsknic dodają. I ja lwowskie wspominam gdy konwersacje, Te słowa wyciskają serdeczne pasje: Niech się nie chlubi z swymi damami Francja, Niech i swe domicelle skryje Wenecja, I Anglią w tak piękne bogatą towary, Ruski nasz Lwów bez chyby przechodzi z tej miary. Tu śliczne meluzyny, tu nimfy pieszczone, Tak gęste,
nawet gadali, Miłość niech trwa przedsięwzięta; Cień cnoty zazdrość przeklęta. 777. Na krotką konwersacyą.
Jako więc w ciężkim znoju mały kubek wody Nie tylko, że nie doda pragnieniu ochłody, Owszem barziej zapala usta wysuszone, Wtąż i konwersacje krotko odprawione Swych pociech żywy obraz sercu wystawiają, Przez co mu większych żalow i tęsknic dodają. I ja lwowskie wspominam gdy konwersacje, Te słowa wyciskają serdeczne pasye: Niech się nie chlubi z swymi damami Francya, Niech i swe domicelle skryje Wenecya, I Anglią w tak piękne bogatą towary, Ruski nasz Lwow bez chyby przechodzi z tej miary. Tu śliczne meluzyny, tu nimfy pieszczone, Tak gęste,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 269
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
i równiny przestrzennje otwierały się. 19v
Wyjechawszy z tych gór właśnie jakobyśmy się odrodzili, bo przez niedziel cztyry circiter i więcej miedzy skałami jadąc, nic nie widzieli prócz nieba nad sobą, a z boków skały i kamienie, przed sobą zaś barzo wąskie spatium, gdzie droga idzie. Z owych tęsknic wyjechawszy na równiny, ujźrzelichmy amoenitatem wszelaką. Bochmy ujźrzeli pałaców włoskich, i dziardynów w sobie mających, niemało, lubo w zimie jednak zieleniusieńkie od cyprysów, laurów i innego ziela. Lasy zaś oliwkowe in decembry zieleniusieńkie i jagody, to jest oliwki, na sobie mające, summam oczom naszym attulerunt amoenitatem.
Dnia 2
i równiny przestrzennie otwierały się. 19v
Wyjechawszy z tych gór właśnie jakobyśmy się odrodzili, bo przez niedziel cztyry circiter i więcej miedzy skałami jadąc, nic nie widzieli prócz nieba nad sobą, a z boków skały i kamienie, przed sobą zaś barzo wąskie spatium, gdzie droga idzie. Z owych tesknic wyjechawszy na równiny, ujźrzelichmy amoenitatem wszelaką. Bochmy ujźrzeli pałaców włoskich, i dziardynów w sobie mających, niemało, lubo w zimie jednak zieleniusieńkie od cyprysów, laurów i innego ziela. Lasy zaś oliwkowe in decembry zieleniusieńkie i jagody, to jest oliwki, na sobie mające, summam oczom naszym attulerunt amoenitatem.
Dnia 2
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 144
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
ś listkiem cisnął, aniś słówka pisnął, O, serce okrutne!
Kędy teraz twe usługi, kędy ukłony, Kędy lutniej słodkobrzmiącej głos upieszczony, Który bez przestanku zmierzchem do poranku Słyszecieś mi dawał? Przy nim winszowania i ciche wzdychania Lekuchnoś podawał.
Nie masz teraz dawnych zabaw, nie słychać pienia, Pełne serce tęsknic, uszy pełne milczenia. Gdzie zwyczajne śmiechy, gdzie dawne uciechy?
Niebaczny człowiecze, Nie wiesz, że pogoda i godzina młoda Prędziuchno uciecze!
Przeto, żeś mi nie winszował szczęśliwej nocy, Nie uznały snu miłego biedne me oczy; Także ty wzajemnie łaskawej przeze mnie Nocy nie zakusisz, Lecz przykre niespania i częste
ś listkiem cisnął, aniś słówka pisnął, O, serce okrutne!
Kędy teraz twe usługi, kędy ukłony, Kędy lutniej słodkobrzmiącej głos upieszczony, Który bez przestanku zmierzchem do poranku Słyszecieś mi dawał? Przy nim winszowania i ciche wzdychania Lekuchnoś podawał.
Nie masz teraz dawnych zabaw, nie słychać pienia, Pełne serce tesknic, uszy pełne milczenia. Gdzie zwyczajne śmiechy, gdzie dawne uciechy?
Niebaczny człowiecze, Nie wiesz, że pogoda i godzina młoda Prędziuchno uciecze!
Przeto, żeś mi nie winszował szczęśliwej nocy, Nie uznały snu miłego biedne me oczy; Także ty wzajemnie łaskawej przeze mnie Nocy nie zakusisz, Lecz przykre niespania i częste
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 41
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
zatym. DWUDZIESTY DZIEWIĄTY: TYMOS
Wdzięczny Zefirze, lecąc śrzodkiem Ukrainy Nie zapomnij ode mnie pozdrowić Maryny! Nie zapomnij łagodnym szeptem twego ducha Tę piosnkę jej zaśpiewać cichuchno do ucha:
„I takeś barzo sobie, moje dziewczę lube, Umiliła w odległych krajach kąty grube, Że też do leonowych budynków przezacnych Bynamniej w sobie tęsknic nie czujesz niesmacznych?
Izaż nie wiesz, że alkierz z okienkiem przychylnym, Z któregoś ty strzelała na mię okiem pilnym, Którym do ciebie moje zalatały chęci, Ustawicznie się z twojej niebytności smęci?
Dla ciebie ogródeczka mego bujne zioła Frasobliwe nadzwyczaj pomarszczyły czoła,
Do ciebie z liliami fiołki steskniły, Drzewa niedonoszone płody poroniły.
zatym. DWUDZIESTY DZIEWIĄTY: TYMOS
Wdzięczny Zefirze, lecąc śrzodkiem Ukrainy Nie zapomnij ode mnie pozdrowić Maryny! Nie zapomnij łagodnym szeptem twego ducha Tę piosnkę jej zaśpiewać cichuchno do ucha:
„I takeś barzo sobie, moje dziewczę lube, Umiliła w odległych krajach kąty grube, Że też do leonowych budynków przezacnych Bynamniej w sobie tesknic nie czujesz niesmacznych?
Izaż nie wiesz, że alkierz z okienkiem przychylnym, Z któregoś ty strzelała na mię okiem pilnym, Którym do ciebie moje zalatały chęci, Ustawicznie się z twojej niebytności smęci?
Dla ciebie ogródeczka mego bujne zioła Frasobliwe nadzwyczaj pomarszczyły czoła,
Do ciebie z lilijami fijołki steskniły, Drzewa niedonoszone płody poroniły.
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 96
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
– ten prawi – wiążecie, na co, napee, nacz mię srodze krępujecie? Sfolgujcie, proszę, nieco sfolgujcie łaskawie, sfolgujcie, niechaj się wam z wszytkiego wyprawię! Jam Damofon. Tu zawsze pod te piękne gaje, lubo Tytan spoczywa lub z różanej wstaje łożnice, zawsze chodzę. Tych mię nabawiła tęsknic i troszczek, która sercu memu miła. Cóż czynię? Nie lża, jedno siły wycieńczone jakożkolwiek zabawiać, dokąd pocieszone nie będą. Przetoż oto sobie przyśpiewuję, sobie i swej Filidzie, którą ja miłuję nad inne, lubo ona przenosi mię okiem, lubo stroni ode mnie swojem pańskiem krokiem. Tej śpiewam, lubo
– ten prawi – wiążecie, na co, napeae, nacz mię srodze krępujecie? Sfolgujcie, proszę, nieco sfolgujcie łaskawie, sfolgujcie, niechaj się wam z wszytkiego wyprawię! Jam Damofon. Tu zawsze pod te piękne gaje, lubo Tytan spoczywa lub z różanej wstaje łożnice, zawsze chodzę. Tych mię nabawiła tesknic i troszczek, która sercu memu miła. Cóż czynię? Nie lża, jedno siły wycieńczone jakożkolwiek zabawiać, dokąd pocieszone nie będą. Przetoż oto sobie przyśpiewuję, sobie i swej Filidzie, którą ja miłuję nad inne, lubo ona przenosi mię okiem, lubo stroni ode mnie swojem pańskiem krokiem. Tej śpiewam, lubo
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 36
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
miłości, Pełna bojaźni, pełna różnych wątpliwości.
LXXIX.
Bo przez ten czas Rugiera czekała samego, Nie listu, który musi wziąć na miejscu jego; Twarzą nażałościwszą nieba wyjaśnione Smutna dziewka zarazem czyni zachmurzone. List do serca przyciska i po tysiąc razy Całuje, na Rugiera choć ma swe urazy, A iż go ogniem tęsknic wnętrznych nie spaliła, Łzy bronią, które z oczu obficie cedziła.
LXXX.
Po sześć, siedmkroć kartę przewraca i czyta I o kochanku swojem ustawicznie pyta; Rozkazuje Hipalce, aby powiedała Poselstwo znowu, które w swem zleceniu miała. Wzdycha ciężko i żalu uspokoić swego Nie chce, póki Rugiera nie ujrzy samego. Hipalka
miłości, Pełna bojaźni, pełna różnych wątpliwości.
LXXIX.
Bo przez ten czas Rugiera czekała samego, Nie listu, który musi wziąć na miejscu jego; Twarzą nażałościwszą nieba wyjaśnione Smutna dziewka zarazem czyni zachmurzone. List do serca przyciska i po tysiąc razy Całuje, na Rugiera choć ma swe urazy, A iż go ogniem tesknic wnętrznych nie spaliła, Łzy bronią, które z oczu obficie cedziła.
LXXX.
Po sześć, siedmkroć kartę przewraca i czyta I o kochanku swojem ustawicznie pyta; Rozkazuje Hipalce, aby powiedała Poselstwo znowu, które w swem zleceniu miała. Wzdycha ciężko i żalu uspokoić swego Nie chce, póki Rugiera nie ujrzy samego. Hipalka
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 423
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wiary po terminie swojej, Już on niełaski w ten czas będzie godzien twojej”. PIEŚŃ XXX.
LXXXVI.
Tak mówi sługa wierna, a nie myśli o tem, Iż Rugier, przerażony niemniejszem kłopotem, Przysięgę złamać musi i przerwać ustawy, Kiedy tak niefortuna, los chce niełaskawy. Na łóżku w ciemnem miejscu, tęsknic pełen, leży, Gdzie sam nędznik nie może, tam myśl prędka bieży: Miedzy śmiercią i zdrowiem na poły wątpliwy, Swej Bradamanty stawia w oczach obraz żywy.
LXXXVII.
Ta zaś, miłością zjęta, gdy darmo czekała Dni kilka, które dosyć pilno rachowała, Gryzie się, inszej znowu iż niema nowiny
wiary po terminie swojej, Już on niełaski w ten czas będzie godzien twojej”. PIEŚŃ XXX.
LXXXVI.
Tak mówi sługa wierna, a nie myśli o tem, Iż Rugier, przerażony niemniejszem kłopotem, Przysięgę złamać musi i przerwać ustawy, Kiedy tak niefortuna, los chce niełaskawy. Na łóżku w ciemnem miejscu, tesknic pełen, leży, Gdzie sam nędznik nie może, tam myśl prędka bieży: Miedzy śmiercią i zdrowiem na poły wątpliwy, Swej Bradamanty stawia w oczach obraz żywy.
LXXXVII.
Ta zaś, miłością zjęta, gdy darmo czekała Dni kilka, które dosyć pilno rachowała, Gryzie się, inszej znowu iż niema nowiny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 425
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bierne serce, ale zaś bojaźń niecierpliwa Wnet ją gasi. Nakoniec przypomniawszy sobie, Tak jej Rugier w tysiącznem przysięgał sposobie, Chce zwyciężyć swej wiary słabość statecznością I dłużej jeszcze czekać nań lub to z ciężkością.
XX
Czeka stroskana dziewka dni dwadzieścia drugich, Wzdycha, oczy w łzach topi, a nie mogąc długich Tęsknic w cichości chować, jako zwyczaj miała, Zawsze na wielką drogę bez panien chadzała, Aby, jeśli nie potka Rugiera samego, Wzięła jaką wieść o niem i o sprawach jego. Ma, co chce, ale słyszy nieszczęsną nowinę, Która z ostatniej zdarła nadzieje chudzinę.
XXVII.
Gaszkona, co z obozu szedł afrykańskiego
bierne serce, ale zaś bojaźń niecierpliwa Wnet ją gasi. Nakoniec przypomniawszy sobie, Tak jej Rugier w tysiącznem przysięgał sposobie, Chce zwyciężyć swej wiary słabość statecznością I dłużej jeszcze czekać nań lub to z ciężkością.
XX
Czeka stroskana dziewka dni dwadzieścia drugich, Wzdycha, oczy w łzach topi, a nie mogąc długich Tesknic w cichości chować, jako zwyczaj miała, Zawsze na wielką drogę bez panien chadzała, Aby, jeśli nie potka Rugiera samego, Wzięła jaką wieść o niem i o sprawach jego. Ma, co chce, ale słyszy nieszczęsną nowinę, Która z ostatniej zdarła nadzieje chudzinę.
XXVII.
Gaszkona, co z obozu szedł afrykańskiego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 8
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905