wieczny Panie dasz się nam przeprosić? Ze złoty wrócisz pokoj/ tej naszej Ojczyźnie/ Przy którym wszytko z ręki twej/ mieliśmy zyżnie. I ciebiesz to odjachać przydzie droga Zono? Jedno ciało; a jakoż może być dzielono? I jasz to sprzymierzonej odjadę Łoźnice? I polubionych w czasów? Trudnosz bez tęsknice Być/ do zwykłych delicij i miękkiej pościeli/ Zawsze ludzie co lubo obierać woleli. Niech się Hektor uwija w Greckich hufców środku; Parysowi się przespać wygodniej w Namiotku. Lub kiedy południowym snem rozmarzon bywa/ Wachlarzem nań Helena dla chłodu powiwa. Bo komusz/ by był z stali serca się niechwyci? Gdy
wieczny Pánie dasz sie nam przeprośić? Ze złoty wroćisz pokoy/ tey nászey Oyczyźnie/ Przy ktorym wszytko z ręki twey/ mieliśmy zyżnie. Y ćiebiesz to odiácháć przydźie droga Zono? Iedno ćiáło; á iákosz może bydź dźielono? Y iasz to zprzymierzoney odiádę Łoźnice? Y polubionych w czásow? Trudnosz bez tęsknice Bydź/ do zwykłych deliciy y miękkiey pośćieli/ Záwsze ludźie co lubo obieráć woleli. Niech się Hektor vwiia w Graeckich hufcow środku; Párysowi się przespáć wygodniey w Namiotku. Lub kiedy południowym snem rozmárzon bywa/ Wáchlarzem nąń Helená dla chłodu powiwa. Bo komusz/ by był z stali sercá się niechwyći? Gdy
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 180
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
masztalerz, który cię fartuje, Co cię nakrywa i co cię dekuje; Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was, o wymowne oczy, Żadna iskra nie wyskoczy, Niech gdzie wam patrzać najsłodzej Rozum was trzyma na wodzy: W miłości w jednej są cenie Mowa i chciwe pojrzenie. I wy, serdeczne westchnienia, Świadome mego cierpienia, Wiadome same i tego, Żem przecię dokazał swego,
masztalerz, który cię fartuje, Co cię nakrywa i co cię dekuje; Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was, o wymowne oczy, Żadna iskra nie wyskoczy, Niech gdzie wam patrzać najsłodzéj Rozum was trzyma na wodzy: W miłości w jednej są cenie Mowa i chciwe pojrzenie. I wy, serdeczne westchnienia, Świadome mego cierpienia, Wiadome same i tego, Żem przecię dokazał swego,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 11
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Lotniejsze niż ptak, jako żółw leniwe, Spokojne jak wiatr albo srebro żywe. Pytasz: Z kim miłą kompani ją wiodę? Ja lament, serce ogień, oczy wodę Od ciebie wziąwszy w wieczne towarzystwo, Z nimi mieszkamy, to nasze myślistwo; A przy tym skarga na twe obietnice I bladość twarzy, i serca tęsknice. Taki mój żywot, taka jest drużyna, I co jest złego od strzał Kupidyna. Ale ty, Jago, kiedy o mym zdrowiu Pytasz, miejże wraz leki pogotowiu, Bo tak i doktor wprzód pulsu spróbuje, Pyta chorego, a potem ratuje. SERENATA
Dobranoc, dziewczę moje! Już brudnym cieniem okryły się
Lotniejsze niż ptak, jako żółw leniwe, Spokojne jak wiatr albo srebro żywe. Pytasz: Z kim miłą kompani ją wiodę? Ja lament, serce ogień, oczy wodę Od ciebie wziąwszy w wieczne towarzystwo, Z nimi mieszkamy, to nasze myślistwo; A przy tym skarga na twe obietnice I bladość twarzy, i serca tęsknice. Taki mój żywot, taka jest drużyna, I co jest złego od strzał Kupidyna. Ale ty, Jago, kiedy o mym zdrowiu Pytasz, miejże wraz leki pogotowiu, Bo tak i doktor wprzód pulsu spróbuje, Pyta chorego, a potem ratuje. SERENATA
Dobranoc, dziewczę moje! Już brudnym cieniem okryły się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 272
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tak dekret znosiłem surowy) Śliczne oko wprawiło, któremu ni bronić Mogłem się, ni przed jego promieńmi się schronić, A nie bardzom też i chciał, bo mi się tak zdało, Że bez niego w wieczną śmierć zmierzchnąć mi się miało.
Jakżem siła ucierpiał, jakież na mię biły Ustawiczne tęsknice, jakie na mię siły I trój pot występował, cóżem musiał znosić, Niżem się rezolwował o receptę prosić! Lecz i z tym gorzej było, i co leczyć miała Ta śmiałość, tym mię w większe paroksyzmy wdała. Szczęśliwe to zaloty i wolności strata, Za którą idzie w jej trop nietrudna zapłata; Szczęśliwe
tak dekret znosiłem surowy) Śliczne oko wprawiło, któremu ni bronić Mogłem się, ni przed jego promieńmi się schronić, A nie bardzom też i chciał, bo mi się tak zdało, Że bez niego w wieczną śmierć zmierzchnąć mi się miało.
Jakżem siła ucierpiał, jakież na mię biły Ustawiczne tęsknice, jakie na mię siły I trój pot występował, cóżem musiał znosić, Niżem się rezolwował o receptę prosić! Lecz i z tym gorzej było, i co leczyć miała Ta śmiałość, tym mię w większe paroksyzmy wdała. Szczęśliwe to zaloty i wolności strata, Za którą idzie w jej trop nietrudna zapłata; Szczęśliwe
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 324
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
żądła i słodkości, Hołdownikiem mię czynią pieszczonej miłości. Więc iż trudno, jak mówią, płynąć przeciw wodzie, Przyjdzie i mnie swe żagle tej zwierzyć pogodzie I tym wiatrom, które mię pędzą do wdzięcznego Portu samej Cypridzie złotej zwierzonego. Być może, iż sajdaczny bożek brańca swego Rozweseli korzyścią łupu kosztownego, W którym moje tęsknice będą spoczywały A jego zacność przez wiersz wiekom podawały. 751. Do Kupidyna.
Już mi nie żal, Kupido, żem z twego postrzału Dziś się stał niewolnikiem nowego zapału. Szczęśliwy to był moment, gdy twa złota strzała Taką łaskawą ranę w serce mi zadała, Przeciw której pociechy wszytkie wystawione Gasną i ledwo mogą
żądła i słodkości, Hołdownikiem mię czynią pieszczonej miłości. Więc iż trudno, jak mowią, płynąć przeciw wodzie, Przyjdzie i mnie swe żagle tej zwierzyć pogodzie I tym wiatrom, ktore mię pędzą do wdzięcznego Portu samej Cypridzie złotej zwierzonego. Być może, iż sajdaczny bożek brańca swego Rozweseli korzyścią łupu kosztownego, W ktorym moje tesknice będą spoczywały A jego zacność przez wiersz wiekom podawały. 751. Do Kupidyna.
Już mi nie żal, Kupido, żem z twego postrzału Dziś się stał niewolnikiem nowego zapału. Szczęśliwy to był moment, gdy twa złota strzała Taką łaskawą ranę w serce mi zadała, Przeciw ktorej pociechy wszytkie wystawione Gasną i ledwo mogą
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 222
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
swój dar niespodziewanie Pokazuje, że o mnie pilne ma staranie: Naprzód mi tego brata mojego posłała, Z któremem tu bezpieczna mej czci przyjachała; A teraz, co za szczęście najwiętsze poczytam, Zdarza mi, że się z tobą potykam i witam Prawie na czas; bo by kęs beła omieszkała, Umrzećbym była z wielkiej tęsknice musiała”.
XIII.
I dalej zła niewiasta słowy łagodnemi, Chytrością niesłychaną wynalezionemi, Tak dobrze one skargi swoje prowadziła, Że na Gryfona wszytkę winę obróciła. Wierzy, że ów nie tylko brat, jako udawa, Ale jest jako ociec, ani zdrad poznawa, Tak weń wszytko Orgilla złośliwa wmówiwszy, Że mu
swój dar niespodziewanie Pokazuje, że o mnie pilne ma staranie: Naprzód mi tego brata mojego posłała, Z któremem tu bezpieczna mej czci przyjachała; A teraz, co za szczęście najwiętsze poczytam, Zdarza mi, że się z tobą potykam i witam Prawie na czas; bo by kęs beła omieszkała, Umrzećbym była z wielkiej tesknice musiała”.
XIII.
I dalej zła niewiasta słowy łagodnemi, Chytrością niesłychaną wynalezionemi, Tak dobrze one skargi swoje prowadziła, Że na Gryfona wszytkę winę obróciła. Wierzy, że ów nie tylko brat, jako udawa, Ale jest jako ociec, ani zdrad poznawa, Tak weń wszytko Orgilla złośliwa wmówiwszy, Że mu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 360
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pisarza; Jana gnieźnieńskjego, krakowskjegokanonika, Ludwika J.K.M. sekretarzów; Andrzeja i drugiego Andrzeja stężyckich podstarościch; Jana, Piotra, Mikołaja Kochanowskich etc. wielkich Kawalerów Malteńskich, chorążych, Homerów sarmackich nieśmiertelnej pamięci – prawnuczką, wnuczką, synowicą, siostrą; nie bez żalu Małżeńskiego, nie bez tęsknice Synowskiej, kiedy liście opada, ach, właśnie w te czasy, pozbawiwszy rodziny i żywej okrasy, dnia 26 roku 1649 sprawiła od Adriana z Wieszczyc Wieszczyckiego, brata i szwagra nie farbami, ale łzami wystawiona I
Omne aurum in comparatione eius arena est exigua et argentum tanquam lutum aestimabitur in comparatione illius. Perdidisti animae solacium
pisarza; Jana gnieźnieńskiego, krakowskiegokanonika, Ludwika J.K.M. sekretarzów; Andrzeja i drugiego Andrzeja stężyckich podstarościch; Jana, Piotra, Mikołaja Kochanowskich etc. wielkich Kawalerów Malteńskich, chorążych, Homerów sarmackich nieśmiertelnej pamięci – prawnuczką, wnuczką, synowicą, siostrą; nie bez żalu Małżeńskiego, nie bez tesknice Synowskiej, kiedy liście opada, ach, właśnie w te czasy, pozbawiwszy rodziny i żywej okrasy, dnia 26 roku 1649 sprawiła od Adriana z Wieszczyc Wieszczyckiego, brata i szwagra nie farbami, ale łzami wystawiona I
Omne aurum in comparatione eius arena est exigua et argentum tanquam lutum aestimabitur in comparatione illius. Perdidisti animae solacium
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 49
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
. A krwie niewinnej przelać/ i zabić niesłusznie Człowieka/ za grzech nie masz: i owszem bezdusznie Zapamiętawszy/ nierzkąc zakonu i prawa/ Lecz i samego Boga/ który zakon dawa. Krwią napełnionych ręku/ na swesz pokolenie/ Na Mesjasza podnieść/ nie masz za sumnienie. Przysłuchajciesz się sprawie niesłychanej/ proszę: Tęsknice tu słuchaczom chętnym nie przynoszę. A ty przytomnym/ Chryste życz pomocy swojej: Niech rzewni serca smętne/ srogość męki twojej. Mamy za to/ że/ których dziś żałość rozkwili/ Wesele ich na potym wieczne nie omyli. Męki Pańskiej. Trzeci sąd Pański u Piłata, i skargi Żydowskie.
Exiit ergo foras Pilatus
. A krwie niewinney przelać/ y zábić niesłusznie Człowieká/ zá grzech nie masz: y owszem bezdusznie Zápámiętawszy/ nierzkąc zakonu y práwá/ Lecz y sámego Bogá/ ktory zakon dawa. Krwią nápełnionych ręku/ ná swesz pokolenie/ Ná Messyaszá podnieść/ nie masz zá sumnienie. Przysłuchayćiesz się spráwie niesłycháney/ proszę: Tesknice tu słucháczom chętnym nie przynoszę. A ty przytomnym/ Chryste życz pomocy swoiey: Niech rzewni sercá smętne/ srogość męki twoiey. Mamy zá to/ że/ ktorych dźiś żáłość rozkwili/ Wesele ich ná potym wieczne nie omyli. Męki Páńskiey. Trzeći sąd Páński v Piłatá, y skárgi Zydowskie.
Exiit ergo foras Pilatus
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 38.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
nie były/ Niektóre z nich na ten zjazd: za czym żałowali Jedni/ a drudzy się zaś temu dziwowali: Ze czyniąc takie cuda/ Bożym palcem prawie: Dał się na ten hak przywieść/ i ku tej niesławie; Nie dziw: bo niewiedzieli Boskiej tajemnice/ Żeby Chrystus miał umrzeć; ale bym tęsknice Nie uczynił: wracam się do zaczętej sprawy/ Jaki triumf i radość/ pokazał lud krwawy. Wymówić trudno/ wszyscy Eja/ krzyczą/ Eja; I Mistrzowi/ i uczniom upadła nadzieja. Teraz/ którzyściekolwiek Chrystusem go zwali/ I królem Izraelskim: podźcie za nim dalej: Ze Mesjasza swego i króla ujźrzycie/ Tam
nie były/ Niektore z nich ná ten ziazd: zá czym żałowáli Iedni/ á drudzy się záś temu dźiwowáli: Ze czyniąc tákie cudá/ Bożym pálcem práwie: Dał się ná ten hak przywieść/ y ku tey niesławie; Nie dźiw: bo niewiedźieli Boskiey táiemnice/ Zeby Chrystus miał vmrzeć; ále bym tesknice Nie vczynił: wrácam się do záczętey spráwy/ Iáki tryumf y rádość/ pokazał lud krwáwy. Wymowić trudno/ wszyscy Eiá/ krzyczą/ Eiá; I Mistrzowi/ y vczniom vpádłá nádźieiá. Teraz/ ktorzyśćiekolwiek Chrystusem go zwáli/ I krolem Izráelskim: podźćie zá nim dáley: Ze Messyásza swego y krola vyźrzyćie/ Tám
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 60.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
/ ślicznym ozdobiony Helmem wielkiego wodza: każdy skoro zoczy Ten to znak nieprzyjaciel/ na stronę wyboczy. Abo niedoścignionym pędem pierzchać musi: Ani się o ten hufiec uderzyć pokusi. Niemieszkana Symonie: nieś za Panem śmiele: Zaprawdęć już w nim siły zostało niewiele. Jednak/ gdy towarzysza miłego obaczy/ Snadź gorzko jadowitej tęsknice zabaczy. I posilony chęcią/ owa dźwignąć może/ Tym więcej/ gdy mu kompan wiernie dopomoże. Przygrzewają siepacze: nuż jeno do góry/ Sami nasuwnie miecą i zawoje z pióry. Przenika ich ciepły pot: czoła się im znoją: Jednak/ nie rachują się z tą fatygą swoją/ Jaką z przykrości góry cierpią
/ slicznym ozdobiony Helmem wielkiego wodzá: káżdy skoro zoczy Ten to znák nieprzyiaćiel/ ná stronę wyboczy. Abo niedośćignionym pędem pierzcháć muśi: Ani się o ten hufiec vderzyć pokuśi. Niemieszkána Symonie: nieś zá Pánem śmiele: Záprawdęć iuż w nim śiły zostáło niewiele. Iednák/ gdy towárzyszá miłego obaczy/ Snadź gorzko iádowitey tesknice zábaczy. I pośilony chęćią/ owa dźwignąć może/ Tym więcey/ gdy mu kompan wiernie dopomoże. Przygrzewáią śiepácze: nuż ieno do gory/ Sámi nasuwnie miecą y zawoie z piory. Przenika ich ćiepły pot: czołá się im znoią: Iednák/ nie ráchuią się z tą fátygą swoią/ Iáką z przykrośći gory ćierpią
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 70.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610