I 1. FRASZKI
Pytasz mnie: co to są fraszki? — — Dawno rzekł ktoś: adamaszki. Po nich zaraz kładę bajki: Wszelkich kolorów kitajki. Za bajkami chodzą baśnie: Francuskie tabinki właśnie.
A me też co są lanczaflty? — Są tok mocne jako tafty. Cóż tedy nazwiem płotkami? — Materyjki z pozłotkami.
Nad wszytko- grunt — historia, Owa -stara karazyja, To o niej z przodków podanie, A w kramach jej nie dostanie. 2. INDULT
Indultum napisano za żart w trybunale Szlachcicowi, co miał dać na tablice w cale
Złotych półosma, że rzekł: „
I 1. FRASZKI
Pytasz mnie: co to są fraszki? — — Dawno rzekł ktoś: adamaszki. Po nich zaraz kładę bajki: Wszelkich kolorów kitajki. Za bajkami chodzą baśnie: Francuskie tabinki właśnie.
A me też co są lanczaflty? — Są tok mocne jako tafty. Coż tedy nazwiem płotkami? — Materyjki z pozłotkami.
Nad wszytko- gront — historyja, Owa -stara karazyja, To o niej z przodków podanie, A w kramach jej nie dostanie. 2. INDULT
Indultum napisano za żart w trybunale Szlachcicowi, co miał dać na tablice w cale
Złotych półosma, że rzekł: „
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 3
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
. Cieszy się afekt, piersi radość czują. Jak gdy spragniony zimną pije wodę, Tak dnia przyszłego ci oczekiwają, Dnia — jak umarli życia — pożądają. 31
Dzień był pogodny na pieszczoty lube, Nieba umknęły czarne portyjery, W kłębek się chmury pozwijały grube, Piękne się na świat ukazały cery. Brudne opony i tafty nielube Zniknęły z nieba. A to był Wenery I Kupidynów ten dzień należyty, W pogodę jasny a w rozkosz obfity. 32
Fawonijusze i Zefiry wieją, Wypogodzoną świat twarz pokazuje, Cieszy się ziemia, niebiosa się śmieją, Obłoki grube z nieba ekskluduje Wiatrek przyjemny — a tu larwy mdleją I chmura dżdżowa na dół ustępuje
. Cieszy się afekt, piersi radość czują. Jak gdy spragniony zimną pije wodę, Tak dnia przyszłego ci oczekiwają, Dnia — jak umarli życia — pożądają. 31
Dzień był pogodny na pieszczoty lube, Nieba umknęły czarne portyjery, W kłębek się chmury pozwijały grube, Piękne się na świat ukazały cery. Brudne opony i tafty nielube Zniknęły z nieba. A to był Wenery I Kupidynów ten dzień należyty, W pogodę jasny a w rozkosz obfity. 32
Fawonijusze i Zefiry wieją, Wypogodzoną świat twarz pokazuje, Cieszy się ziemia, niebiosa się śmieją, Obłoki grube z nieba ekskluduje Wiatrek przyjemny — a tu larwy mdleją I chmura dżdżowa na doł ustępuje
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 13
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
z pilnością/ i suszą na słońcu/ i posyłają do Hiszpaniej; który towar czyni przynamniej po 300000. szkutów na rok. Gdy figę potrząsną tamtym nasieniem/ już onego roku nie rodzi inszego owocu/ oprócz tych robaków. Nowa Hiszpania handluje też z Chiną. Przywożą stamtąd lny/ miedź/ cynę/ wosk biały/ tafty białe/ złoto na kupiectwo/ papier: i rozmaite insze osobliwe rzeczy/ które wożą do Peru na frymark za srebro/ bo tam srebro naprzedniejsza jest kupia/ którą wożą stąd do Chiny/ kędy ziemia więcej rodzi złota/ a niż srebra: ale piękność jego nie przechodzi 19. karatów/ a gdy je szmelcują w
z pilnośćią/ y suszą ná słońcu/ y posyłáią do Hiszpániey; ktory towar czyni przynamniey po 300000. szkutow ná rok. Gdy figę potrząsną támtym naśieniem/ iuż onego roku nie rodźi inszego owocu/ oprocz tych robakow. Nowa Hiszpánia hándluie też z Chiną. Przywożą ztámtąd lny/ miedź/ cynę/ wosk biały/ táfty białe/ złoto ná kupiectwo/ pápier: y rozmáite insze osobliwe rzeczy/ ktore wożą do Peru ná frymárk zá srebro/ bo tám srebro naprzednieysza iest kupia/ ktorą wożą ztąd do Chiny/ kędy źiemiá więcey rodźi złotá/ á niż srebrá: ále piękność iego nie przechodźi 19. kárátow/ á gdy ie szmelcuią w
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 283
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609