talarów na ich miejsce, (bo acz jednakiej wagi są, ale dla złości materii w duplonach, tedy jeno za pół talara idą) po których dość długich, przezwyciężyła stateczność Elearów w upominaniu się, na łaskawości, pańskoszczodrobliwem baczeniu arcyksiążęcia, iż jako daleko zatrudzonym, nie nazbyt sprzeczny był, tak, że po 6 talarach, albo 3 czerwone złote (bo to w obozie pospolitym obyczajem jednako ważyło) dawano miesięczny żołd na koń. Pod czasem tedy tych traktatów wyprawiono na czatę N. Wojkowskiego porucznika czerwonej chorągwie, który szedłszy mimo Spir do Frankentalu zacnej fortecy albo twierdzy, a rajtary z tego miasta wywabiwszy, mimo tych co ich nasiekli,
talarów na ich miejsce, (bo acz jednakiej wagi są, ale dla złości materyi w duplonach, tedy jeno za pół talara idą) po których dość długich, przezwyciężyła stateczność Elearów w upominaniu się, na łaskawości, pańskoszczodrobliwem baczeniu arcyksiążęcia, iż jako daleko zatrudzonym, nie nazbyt sprzeczny był, tak, że po 6 talarach, albo 3 czerwone złote (bo to w obozie pospolitym obyczajem jednako ważyło) dawano miesięczny żołd na koń. Pod czasem tedy tych traktatów wyprawiono na czatę N. Wojkowskiego porucznika czerwonej chorągwie, który szedłszy mimo Spir do Frankentalu zacnej fortecy albo twierdzy, a rajtary z tego miasta wywabiwszy, mimo tych co ich nasiekli,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 95
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
słuszną nazywają nadgrodą, za nieludzkie się obchodzenie, którym nasz Król, według ich powieści, Moskiewskich potykać każe więźniów. Najżałośniejszym utrapieniem, któregośmy, Polskie przebywszy granice, doznali, był niedostatek świeżej wody, ponieważeśmy często bagniska omijając, piaszczystą okoliczą okrążać musieli. Mój wszystek dostatek zawisł przez czas mego pojmania w dwudziestu Talarach, którymi mię prosty żołnierz Szwedzki nie dawno obdarzył. Miesiącem prędzej niżeśmy do miasta Moskwy przybyli, umarł na ranę, i właśnie w nocy, którąśmy pod gołym Niebem strawić musieli. W tym Marszu wielce mi się przysługiwał, przez tom jego nadgrodził wierność, żem całą noc u niego został, modląc się
słuszną nazywaią nadgrodą, za nieludzkie śię obchodzenie, ktorym nasz Krol, według ich powieśći, Moskiewskich potykać każe więzniow. Nayżałośnieyszym utrapieniem, ktoregośmy, Polskie przebywszy granice, doznali, był niedostatek swieżey wody, ponieważeśmy często bagniska omiiaiąc, piaszczystą okoliczą okrążać muśieli. Moy wszystek dostatek zawisł przez czas mego poymania w dwudziestu Talarach, ktorymi mię prosty żołnierz Szwedzki nie dawno obdarzył. Mieśiącem prędzey niżeśmy do miasta Moskwy przybyli, umarł na ranę, i właśnie w nocy, ktorąśmy pod gołym Niebem ztrawić muśieli. W tym Marszu wielce mi śię przysługiwał, przez tom iego nadgrodźił wierność, żem całą noc u niego został, modląc śię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 87
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
lecz daremnie. Chrystyan, albo z swojej nieostrożności, albo z kołysania okrętu, dopuścił w naszych oczach szkatule w morze upaść, i on w tym momencie lub z strachu, lub że się barzo przez krawędź przechylił, wpadł za nią, Mieliśmy dość trudności jego ratować życie, a skarb więcej niż o piąciudziesiąt tysięcy talarach w jednym oka mgnieniu zginął. Kochasz mię WMPan, zaczęła tedy Amalia do swego Męża, gdy już Chrystyan znowu był w bacie, kochasz mię WMPan tak serdecznie jeszcze, jak przedtym? Stelej tak ją upewniał, że ledwie nie przysiągł, i tym się uspokoiła. Lubo Staruszek Stelej nie ślepo pieniądze lubił, przecież
lecz daremnie. Chrystyan, albo z swoiey nieostrożnośći, albo z kołysania okrętu, dopuśćił w naszych oczach szkatule w morze upaść, i on w tym momencie lub z strachu, lub że śię barzo przez krawędź przechylił, wpadł za nią, Mieliśmy dość trudnośći iego ratować życie, a skarb więcey niż o piąćiudzieśiąt tyśięcy talarach w iednym oka mgnieniu zginął. Kochasz mię WMPan, zaczęła tedy Amalia do swego Męża, gdy iuż Chrystyan znowu był w bacie, kochasz mię WMPan tak serdecznie ieszcze, iak przedtym? Steley tak ią upewniał, że ledwie nie przyśiągł, i tym śię uspokoiła. Lubo Staruszek Steley nie ślepo pieniądze lubił, przećież
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 179
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Dyskurować popieli się Niemczyska na ów śmiech. A na zajutrz dopiero w traktat. Pokazałem im Regestr Komisarski jak wiela pługów na którą wieś położył i już żadnej niebyło sprzeczki i zaprzeć nic niemogli kiedy widzieli ze nie mój wymysł ale Komisarska taka jest ordynacja Wedwoch dniach złożyli piniądze zapierwszy miesiąc A już kiedy o Talarach jaka była mowa to ich nie mianowali Talerami ale Interpretes. Które piniądze kazałem im zaraz od wieść do Chorągwie posławszy przy nich trzech Pachołków chciałem i sam jechać ale prosili bardzo że by nie jeździć Bo się bali że by ich Brandoborskie czaty nie infestowaly którzy za 6 mil tylko stali jakoż i bywali potym ale szkody
dyszkurować popieli się Niemczyska na ow smiech. A na zaiutrz dopiero w traktat. Pokazałęm im Regestr kommissarski iak wiela pługow na ktorą wies połozył y iuz zadney niebyło sprzeczki y zaprzec nic niemogli kiedy widzieli ze nie moy wymysł ale kommissarska taka iest ordynacyia Wedwoch dniach złozyli piniądze zapierwszy miesiąc A iuz kiedy o Talarach iaka była mowa to ich nie mianowali Talerami ale Interpretes. Ktore piniądze kazałęm im zaraz od wieść do Chorągwie posławszy przy nich trzech Pachołkow chciałęm y sąm iechać ale prosili bardzo że by nie iezdzić Bo się bali że by ich Brandoborskie czaty nie infestowaly ktorzy za 6 mil tylko stali iakosz y bywali potym ale szkody
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 64
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688