, Nie mając już co w gębę razu włożyć zgoła, Z uprzejmym nabożeństwem poszedł do kościoła. Tam padszy krzyżem, modli, prosi, żebrze z płaczem, Na jego Bóg ubóstwo żeby wejźrał, a czem Opatrzył, więc że robić nie uczył się z młodu, Zbijać mu nie dopuścił albo kraść od głodu. Że tamtecznej patrona święto było fary, Rzęsiste na ołtarzu kładziono ofiary, Gdzie każdy, z nabożeństwa, który przystępował, Relikwije owego świętego całował; Że też i ów, wspomnione odprawiwszy wota, Szepcąc swoje paciorki, kiedy nie miał złota, Idzie, kędy pieniądze leżą, ku ofierze: Całując ołtarz, pełną gębę ich nabierze.
, Nie mając już co w gębę razu włożyć zgoła, Z uprzejmym nabożeństwem poszedł do kościoła. Tam padszy krzyżem, modli, prosi, żebrze z płaczem, Na jego Bóg ubóstwo żeby wejźrał, a czem Opatrzył, więc że robić nie uczył się z młodu, Zbijać mu nie dopuścił albo kraść od głodu. Że tamtecznej patrona święto było fary, Rzęsiste na ołtarzu kładziono ofiary, Gdzie każdy, z nabożeństwa, który przystępował, Relikwije owego świętego całował; Że też i ów, wspomnione odprawiwszy wota, Szepcąc swoje paciorki, kiedy nie miał złota, Idzie, kędy pieniądze leżą, ku ofierze: Całując ołtarz, pełną gębę ich nabierze.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 220
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
obce kraje, Zamki wszytkie i wszytkie miasta rodzonemu I rząd na wszytkiej wyspie porucza swojemu,
LXXXVII.
Gotując się nawiedzić znowu Zelandią I wziąć z sobą małżonkę swoję, Olimpią, Skąd zasię do Fryzjej namyślał żeglować I tam szczęścia swojego skusić i sprobować, Mając już w swoich ręku zakład sporządzony, Przez który mógł łatwie dość tamtecznej korony: Córkę króla fryskiego, tam między inszemi Od niego nalezioną więźniami zacnemi.
LXXXVIII.
I udawa do ludzi, że ją rodzonemu Za żonę bratu oddać zamyśla młodszemu. Pan z Anglantu tegoż dnia, którego wybawił Birena, stamtąd w drogę swoję się wyprawił; I między zdobyczami nie chciał wziąć wszytkiemi Od siebie dostanemi
obce kraje, Zamki wszytkie i wszytkie miasta rodzonemu I rząd na wszytkiej wyspie porucza swojemu,
LXXXVII.
Gotując się nawiedzić znowu Zelandyą I wziąć z sobą małżonkę swoję, Olimpią, Skąd zasię do Fryzyej namyślał żeglować I tam szczęścia swojego skusić i sprobować, Mając już w swoich ręku zakład sporządzony, Przez który mógł łatwie dość tamtecznej korony: Córkę króla fryskiego, tam między inszemi Od niego nalezioną więźniami zacnemi.
LXXXVIII.
I udawa do ludzi, że ją rodzonemu Za żonę bratu oddać zamyśla młodszemu. Pan z Anglantu tegoż dnia, którego wybawił Birena, stamtąd w drogę swoję się wyprawił; I między zdobyczami nie chciał wziąć wszytkiemi Od siebie dostanemi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 193
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
takrocznej, w 8 rozdziale opisanej, cesarza i wszystek dwór jego opanowała, gdy to sromotne pokuszenie Węgrów o Eleary, opacznie po wszystkich Rakuzach, Morawie i Czechach gruchnęło, jakoby Węgrowie wszystkich mieli byli zbić, i Strażnicę ich stanowisko osieść. Ale i odmiana fałszywych nowin, oznajmieniem o wiktorii. nad Węgrami, nie mniejszą tamtecznej radością cesarza pocieszyła. Albowiem skoro gruchnęło przez usta heretyckie, iż wszyscy Polacy zginęli, i już ich w smrodliwych grobach gąb swoich drugi raz po onym w 8 rozdz. opisanym, pogrzebli, alić posłowie Stanisław Strojnowski rotmistrz, Jerzy Chełmski sędzia, i Delpowski towarzysz w kilkadziesiąt koni ze 28 chorągwi Węgrom wydartych bieżą,pod
takrocznej, w 8 rozdziale opisanej, cesarza i wszystek dwór jego opanowała, gdy to sromotne pokuszenie Węgrów o Eleary, opacznie po wszystkich Rakuzach, Morawie i Czechach gruchnęło, jakoby Węgrowie wszystkich mieli byli zbić, i Strażnicę ich stanowisko osieść. Ale i odmiana fałszywych nowin, oznajmieniem o wiktoryi. nad Węgrami, nie mniejszą tamtecznej radością cesarza pocieszyła. Albowiem skoro gruchnęło przez usta heretyckie, iż wszyscy Polacy zginęli, i już ich w smrodliwych grobach gąb swoich drugi raz po onym w 8 rozdz. opisanym, pogrzebli, alić posłowie Stanisław Strojnowski rotmistrz, Jerzy Chełmski sędzia, i Delpowski towarzysz w kilkadziesiąt koni ze 28 chorągwi Węgrom wydartych bieżą,pod
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 42
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
czas na ś. Michał traktować o cenie onego zacnego u nieb, tak rodem jako i urzędem więźnia. Pod tym czasem, to jest dzień albo dwa przed ś. Michałem, chorągwie od cesarzu między inszemi kondycjami pod Pragą ustanowionemi obiecane, przysłał arcyksiążę Leopold. Które z wielką pompą przy obecności posła jego i wielu szlachty tamtecznej, (nie bez wielkiego ich dziwowania się) błogosławione były w dzień ś. Michała, w ten sposób, jako się na dokończeniu książki położy, (jeżeli czas zdarzy). Tegoż tedy dnia zaraz po błogosławieniu onych chorągwi, poszło ich kilku z pułkownikiem Elearskim na wyżej pomienione traktaty onego więźnia pod Frankental; do
czas na ś. Michał traktować o cenie onego zacnego u nieb, tak rodem jako i urzędem więźnia. Pod tym czasem, to jest dzień albo dwa przed ś. Michałem, chorągwie od cesarzu między inszemi kondycyami pod Pragą ustanowionemi obiecane, przysłał arcyksiążę Leopold. Które z wielką pompą przy obecności posła jego i wielu szlachty tamtecznej, (nie bez wielkiego ich dziwowania się) błogosławione były w dzień ś. Michała, w ten sposób, jako się na dokończeniu książki położy, (jeżeli czas zdarzy). Tegoż tedy dnia zaraz po błogosławieniu onych chorągwi, poszło ich kilku z pułkownikiem Elearskim na wyżej pomienione traktaty onego więźnia pod Frankental; do
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 110
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
.
124. k. 56vSub eodem acto, anno et die, ut supra scriptum est. — Decretum est przy niniejszich aktach pracowitej Rozalyjej Szigutownej ze wszy nazwana Pewlaa. Która wnosziła instancją na pomienianego Bartłomienia Mizię a połbratka swego o polankę. Którą ociec jej wlasni kupił, a gdi umierał, odkazował przy ludzach przysięglich tamtecznej wszy, abi ta polanka zostawała w posesji czorek jego, gdis sina nie biło. A ze tedy stało się tak, ze matka tichze czorek zastawiła tęs polankę w czudze ręczę za pieniądze złotych 40 curenta monitae, do złotego po groszi 30, ze tedy uznalizmi tak, abi Rozalia czorka, jako prawdziwa haeres successiuo modo
.
124. k. 56vSub eodem acto, anno et die, ut supra scriptum est. — Decretum est przi ninieyszich actach praczowitey Rozalyiey Szigutowney ze wszi nazwana Pewlaa. Ktora wnosziła instantią na pomieniąnego Bartłomienia Mizię a połbratka swego o polankę. Ktorą ociec iey wlasni kupił, a gdi umierał, odkazował przi ludzach przysieglich tamteczney wszi, abi ta polanka zostawała w posesyey czorek iego, gdis sina nie biło. A ze tedi stało sie tak, ze matka tichze czorek zastawiła tęs polankę w czudze ręczę za pieniądze złotich 40 curenta monitae, do złotego po groszi 30, ze tedi uznalizmi tak, abi Rozalia czorka, iako prawdziwa haeres successiuo modo
Skrót tekstu: KsŻyw
Strona: 76
Tytuł:
Księga sądowa państwa żywieckiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1681 a 1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1752
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Karaś, Ludwik Łysiak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1978
: odprawują tu Zakonnicy Msze ś. za dusze zmarłe/ także Wigilie/ Kazania czasów pewnych/ z tej Familii mają tu pogrzeby swoje. W tę Kaplicę wniesiony jest Obraz ś. Dominika de Suriano, (w tym Surianie przerzeczonego Świętego jest Obraz/ który Naś: Panna Maria sama z nieba malowany przyniosła/ i Braci tamtecznej darowała za wielki upominek: przed którym lampę gorającą kazała mieć/ sama wprzód oliwy w nią cudownie nalawszy/ i onę zapaliła; z której oliwy biorą chorzy na różne choroby swe uleczenia) z tamtego proportionaliter wymalowany/ przy tym tam cuda różne się stają/ i tu przy tym w Krakowie nie mniejsze/ których co dzień
: odpráwuią tu Zakonnicy Msze ś. zá dusze zmárłe/ tákże Wigilie/ Kazánia czásow pewnych/ z tey Fámiliey máią tu pogrzeby swoie. W tę Káplicę wnieśiony iest Obraz ś. Dominiká de Suriano, (w tym Suryánie przerzeczonego Swiętego iest Obraz/ ktory Naś: Pánná Márya sámá z niebá málowány przyniosłá/ y Bráći támteczney dárowáłá zá wielki vpominek: przed ktorym lámpę goráiącą kazáłá mieć/ sámá wprzod oliwy w nię cudownie nálawszy/ y onę zápaliłá; z ktorey oliwy biorą chorzy ná rożne choroby swe vleczenia) z támtego proportionaliter wymálowány/ przy tym tám cudá rożne się sstáią/ y tu przy tym w Krákowie nie mnieysze/ ktorych co dźień
Skrót tekstu: PruszczKlejn
Strona: 45
Tytuł:
Klejnoty stołecznego miasta Krakowa
Autor:
Piotr Hiacynt Pruszcz
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
których się przedtem bał, tych w domowej niezgodzie znieważa. Zaczem jest zaprawdę za co dziękować tym miłośnikom Rzpltej naszej, którzy takowymi niezbędnymi afektami swymi nie tylko domowych ludzi do tumultów i mieszanin poburzyli, rozrywając po dwa sejmy wszelakie rady i obmyśliwania Rzpltej, ale i temu chciwemu poganinowi do pustoszenia kwitnącego kraju z krwawym prawie tamtecznej braci naszej płaczem, z polżeniem tak wielu białych głów i zapędzeniem niezliczonej liczby dusz chrześcijańskich w wieczną niewolą pogańską okazją dali.
A stałyż za to one bełskie urazy i suspicje, które prędko sam czas w plotki obrócił, że tak szczęśliwe i znaczne błogosławieństwo w panowaniu tego naszego pana ci dobrzy ludzie przerwali, które ze
których się przedtem bał, tych w domowej niezgodzie znieważa. Zaczem jest zaprawdę za co dziękować tym miłośnikom Rzpltej naszej, którzy takowymi niezbędnymi afektami swymi nie tylko domowych ludzi do tumultów i mieszanin poburzyli, rozrywając po dwa sejmy wszelakie rady i obmyślawania Rzpltej, ale i temu chciwemu poganinowi do pustoszenia kwitnącego kraju z krwawym prawie tamtecznej braci naszej płaczem, z polżeniem tak wielu białych głów i zapędzeniem niezliczonej liczby dusz chrześcijańskich w wieczną niewolą pogańską okazyą dali.
A stałyż za to one bełskie urazy i suspicye, które prędko sam czas w plotki obrócił, że tak szczęśliwe i znaczne błogosławieństwo w panowaniu tego naszego pana ci dobrzy ludzie przerwali, które ze
Skrót tekstu: DyskZacCz_II
Strona: 383
Tytuł:
Dyskurs o zawziętych teraźniejszych zaciągach, skąd in Republica urosły, i o postępku sejmu 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
odda z winszowaniem i już mu się marzy, Że nasz carem królewic w Moskwie gospodarzy. I mogło było być co z tego, lecz złe rady Trzy lata u smoleńskiej te rzeczy osady Trzymały, a Moskwa też tymczasem nasz głupi Kredyt rada do czasu Smoleńskiem okupi. Nim Władysław do pompy aparaty zbierze, Nim żołnierzów, tamtecznej nie ufając wierze, Moskwa siodła pozbywszy i z węża zanadrze Uwolniwszy, do góry twardy ogon zadrze, Moskiewska transakcja WOJNA CHOCIMSKA
Grzywę jeży; nie tylko siodłać się już nie da, Ale wierzga, co gorsza, już nam odpowieda; A my wiersze piszemy, a my się już sadzim W koncepty, królewicza do Moskwy
odda z winszowaniem i już mu się marzy, Że nasz carem królewic w Moskwie gospodarzy. I mogło było być co z tego, lecz złe rady Trzy lata u smoleńskiej te rzeczy osady Trzymały, a Moskwa też tymczasem nasz głupi Kredyt rada do czasu Smoleńskiem okupi. Nim Władysław do pompy aparaty zbierze, Nim żołnierzów, tamtecznej nie ufając wierze, Moskwa siodła pozbywszy i z węża zanadrze Uwolniwszy, do góry twardy ogon zadrze, Moskiewska transakcyja WOJNA CHOCIMSKA
Grzywę jeży; nie tylko siodłać się już nie da, Ale wierzga, co gorsza, już nam odpowieda; A my wiersze piszemy, a my się już sadzim W koncepty, królewica do Moskwy
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 83
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
prowadzono. Patrzać tylko co się w Helweciej/ a osobliwie w Niderlandach dzieje/ i jako tam umiano wody zażyć ale na co mi Cudzych Krain dowody/ kiedy w domu onie nie trudno/ zatamowane aniby Wałami otoczone Pruskie Zuławy/ milcząc opowiadają pracowitą pilność niegdyś Obywatelów swoich/ których liczbę według wielkości/ i osiadłości tamtecznej/ kiedy do Wielkiego X. Litewskiego/ albo i do Korony Polskiej Obywatelów przyrównać przyjdzie/ żadnej do tej ostatniej wielkości nie będzie proporcji/ bo podobno stokroć Obywatele tuteczni choć zrujnowani/ tamecznych przemogą/ a pracy setnej części nie masz tu/ jako tam kiedyś była/ i co raz jeszcze bywa/ kiedy się nawalność Wisły
prowadzono. Pátrzáć tylko co się w Helweciey/ á osobliwie w Niderlándách dźieie/ y iáko tam vmiáno wody záżyć ále ná co mi Cudzych Kráin dowody/ kiedy w domu onie nie trudno/ zátámowáne ániby Wáłámi otoczone Pruskie Zułáwy/ milcząc opowiádáią prácowitą pilność niegdyś Obywátelow swoich/ ktorych liczbę według wielkośći/ y ośiádłośći támteczney/ kiedy do Wielkiego X. Litewskiego/ álbo y do Korony Polskiey Obywátelow przyrownáć przyidźie/ żadney do tey ostátniey wielkośći nie będźie proportiey/ bo podobno stokroć Obywátele tuteczni choć zruinowáni/ támecznych przemogą/ á pracy setney częśći nie masz tu/ iáko tam kiedyś byłá/ y co raz ieszcze bywa/ kiedy się náwálność Wisły
Skrót tekstu: FredKon
Strona: 117
Tytuł:
Potrzebne konsyderacje około porządku wojennego
Autor:
Andrzej Maksymilian Fredro
Drukarnia:
Franciszek Glinka
Miejsce wydania:
Słuck
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
ochotą bieżąc. Inkomodowali nieprzyjaciela ustawicznie, bili, wyspać się nigdy nie dali, że od samego nie wczasu marli Sasi i mało co owych pieniędzy w ruskich krajach wybrali, co sobie. byli założyli. ROK 1716.
§. 6. Wracam się do Litwy. Pociej perterritus wsiadaniem na koń Litwy, widząc zelum magnum tamtecznej szlachty, nuż on znowu przerabiać rzeczy: posłał do Leduchowskiego citissimis passibus prosząc, aby nie akceptować traktatu rawskiego, deklarując, że wszelkiemi sposobami asystować dobru pospolitemu będzie, i cara przywiedzie, że nie odstąpi interesu rzeczypospolitej wolności; jakoż zaraz pobiegł do Rygi. Jak prędko zaś stanął marszałek Leduchowski w Lubomli, zbiegł Pociej do
ochotą bieżąc. Inkomodowali nieprzyjaciela ustawicznie, bili, wyspać się nigdy nie dali, że od samego nie wczasu marli Sasi i mało co owych pieniędzy w ruskich krajach wybrali, co sobie. byli założyli. ROK 1716.
§. 6. Wracam się do Litwy. Pociéj perterritus wsiadaniem na koń Litwy, widząc zelum magnum tamtecznéj szlachty, nuż on znowu przerabiać rzeczy: posłał do Leduchowskiego citissimis passibus prosząc, aby nie akceptować traktatu rawskiego, deklarując, że wszelkiemi sposobami assystować dobru pospolitemu będzie, i cara przywiedzie, że nie odstąpi interesu rzeczypospolitéj wolności; jakoż zaraz pobiegł do Rygi. Jak prędko zaś stanął marszałek Leduchowski w Lubomli, zbiegł Pociéj do
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 259
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849