Bo dzień i noc ichmość ich targując strawili.
Bruki same warszawskie gdyby snadź umiały Mówić, każdego by z was palcem ukazały. Nie mogli się Niebierscy w gospodach wczasować, Dla tych waszych włóczęgów czas spania zachować. Tak kuligiem stały się targowiny nocne, Rady wasze uchronne, promocyje mocne. Ale cóż po tych waszych nocnych targowiskach? Sami szczerze powiedzcie, co z nich macie w zyskach Azaście nie wiedzieli, że te male parta Bez pożytku waszego iść miały do czarta? ... Aleć już czas zamilczeć; z fakcyji intraty Wracam się, brat wasz Satyr, do sejmowej straty. Choć w odległych a dzikich przemieszkiwam kniejach. O
Bo dzień i noc ichmość ich targując strawili.
Bruki same warszawskie gdyby snadź umiały Mówić, każdego by z was palcem ukazały. Nie mogli się Niebierscy w gospodach wczasować, Dla tych waszych włóczęgów czas spania zachować. Tak kuligiem stały się targowiny nocne, Rady wasze uchronne, promocyje mocne. Ale cóż po tych waszych nocnych targowiskach? Sami szczerze powiedzcie, co z nich macie w zyskach Azaście nie wiedzieli, że te male parta Bez pożytku waszego iść miały do czarta? ... Aleć już czas zamilczeć; z fakcyji intraty Wracam się, brat wasz Satyr, do sejmowej straty. Choć w odległych a dzikich przemieszkiwam kniejach. O
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 728
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Czasy jest pospolita. Pań Matka się droży. I mówi/ niechaj mi się Młodzieńcy kłaniają/ Godna jest Córka moja/ aby się kłaniano/ I długo czołem bito/ nisz ją kto otrzyma. Tym czasem po Kościołach/ po Rynkach/ Ulicach Po Zjazdy i Publiki Córkę praesentuje/ I przewodzi/ jak owo więc na targowiskach Roztrucharze konie swe wszytkim pokazują. Aszci się też kto trafi/ po długim czekaniu/ Długim także staraniu/ bo to wprzód iść musi Że tandem zamysłów swych effectum odniesie/ I że mu Pannę w święty stan dać obiecują Za Rok albo pułtora/ tym czasem Młodzieniec Barwy daje/ a przy tym co raz Marcepany Co raz
Czásy iest pospolita. Páń Mátká się droży. Y mowi/ niechay mi się Młodźieńcy kłaniáią/ Godna iest Corká moiá/ áby się kłaniáno/ Y długo czołem bito/ nisz ią kto otrzymá. Tym czásem po Kośćiołách/ po Rynkách/ Vlicách Po Ziazdy y Publiki Corkę praesentuie/ Y przewodźi/ iák owo więc ná tárgowiskách Rostruchárze konie swe wszytkim pokazuią. Aszći się tesz kto trafi/ po długim czekániu/ Długim tákże stárániu/ bo to wprzod iść muśi Że tandem zamysłow swych effectum odnieśie/ Y że mu Pánnę w święty stan dáć obiecuią Zá Rok álbo pułtora/ tym czásem Młodźieniec Bárwy dáie/ á przy tym co raz Marcepány Co raz
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 24
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650