; Lecz Pani/ zatrzymała onegoż/ ustami. Po spowiedzi/ gdy cale rozgrzeszona była/ Wszystka owa Gadzina do ust jej wróciła. Nic/ co się ż Panią działo/ Spowiednik nie wiedział: Wszystko widział towarzysz/ co z daleka siedział. A gdy już mile byli odprawili drogi/ W tym opowie towarzysz/ trafunek on srogi. Sturbowany Spowiednik/ rzecze: Powracajmy/ Znać czegoś zataiła/ więc jej pomoc dajmy. Aleć nim pomoc ona/ z Spowiednikiem przyszła/ Tym nieszczęsiwa dusza z Penitentki wyszła. Zasmuceni/ obadwa padną na kolana/ Postami/ Modlitwami/ wołajądo Pana: A by straszne widzenie wytłumaczyć raczył Czemu/ żaby
; Lecz Páni/ zátrzymała onegoż/ vstámi. Po spowiedźi/ gdy cále rozgrzeszoná byłá/ Wszystká owá Gádźiná do vst iey wroćiłá. Nic/ co się ż Pánią dźiało/ Spowiednik nie wiedźiał: Wszystko widźiał towárzysz/ co z dáleká śiedźiáł. A gdy iuż mile byli odpráwili drogi/ W tym opowie towárzysz/ tráfunek on srogi. Zturbowány Spowiednik/ rzecze: Powrácaymy/ Znáć czegoś zátáiłá/ więc iey pomoc daymy. Aleć nim pomoc oná/ z Spowiednikiem przyszłá/ Tym nieszczęśiwá duszá z Penitentki wyszłá. Zásmuceni/ obádwá pádną ná koláná/ Postámi/ Modlitwami/ wołáiądo Páná: A by strászne widzenie wytłumáczyć ráczył Czemu/ żáby
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
, mało albo nic nas nie determinują do usilnego utrzymywania sejmów. Jakaż ich więc nadzieja? Kiedy ich się doczeka Rzplita?
Jeden zaś lub drugi sejm co warte, które by być mogły w lat kilkadziesiąt nieskończonym Dworu i Panów sklecone staraniem i utrzymane ażardem? Bo Czyż to
nie ażard, nie własny i prawdziwy trafunek, że się kiedy trafi, iż jeden z kilkuset ludzi, między którymi nie podobna przez naturę ludzką, aby i źli lub skorrumpowani nie byli, nie wypadnie z protestor — i już-ci po wszystkim. Oczywista więc rzecz, że jeżeli kiedy sejm który stanie, to prawdziwie będzie niespodziany trafunek. Bo czyż
, mało albo nic nas nie determinują do usilnego utrzymywania sejmów. Jakaż ich więc nadzieja? Kiedy ich się doczeka Rzplita?
Jeden zaś lub drugi sejm co warte, które by być mogły w lat kilkadziesiąt nieskończonym Dworu i Panów sklecone staraniem i utrzymane ażardem? Bo Czyż to
nie ażard, nie własny i prawdziwy trafunek, że się kiedy trafi, iż jeden z kilkuset ludzi, między którymi nie podobna przez naturę ludzką, aby i źli lub skorrumpowani nie byli, nie wypadnie z protestor — i już-ci po wszystkim. Oczywista więc rzecz, że jeżeli kiedy sejm który stanie, to prawdziwie będzie niespodziany trafunek. Bo czyż
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 126
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
nie własny i prawdziwy trafunek, że się kiedy trafi, iż jeden z kilkuset ludzi, między którymi nie podobna przez naturę ludzką, aby i źli lub skorrumpowani nie byli, nie wypadnie z protestor — i już-ci po wszystkim. Oczywista więc rzecz, że jeżeli kiedy sejm który stanie, to prawdziwie będzie niespodziany trafunek. Bo czyż nie osobliwy kazus, kiedy się przytrafi, że potencyj sąsiedzkich fakcyje, że prywatne interesa i emulacyje, na ostatek że i Żydzi jakoś się niespodzianie uśpią i dojść dopuszczą sejmowi? To tedy ażard jest, nie żaden ludzkiego rozumu skutek. „Boć to jest azard i fortuna, czego nie jest
nie własny i prawdziwy trafunek, że się kiedy trafi, iż jeden z kilkuset ludzi, między którymi nie podobna przez naturę ludzką, aby i źli lub skorrumpowani nie byli, nie wypadnie z protestor — i już-ci po wszystkim. Oczywista więc rzecz, że jeżeli kiedy sejm który stanie, to prawdziwie będzie niespodziany trafunek. Bo czyż nie osobliwy kazus, kiedy się przytrafi, że potencyj sąsiedzkich fakcyje, że prywatne interessa i emulacyje, na ostatek że i Żydzi jakoś się niespodzianie uśpią i dojść dopuszczą sejmowi? To tedy ażard jest, nie żaden ludzkiego rozumu skutek. „Boć to jest azard i fortuna, czego nie jest
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 126
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
rozumu ułożenie dzieje.” Ułożyć zaś i zrobić tak pewną i nieuchybną plantę, żeby z kilkuset ludzi, pomieszanych ze złymi, nikt sejmu, ile w wielkich interesach, nie zerwał, żeby sąsiedzkie i domowe dopuściły go fakcyje, któryż to ministra lub senatora w to rozum potrafi? A kiedy to jest tak szczery trafunek, nie mają tedy racji ani Dwór na Panów, ani Panowie na Dwór, ani na obydwóch szlachta tak bardzo narzekać, że czy Dwór, czy Panowie nie czynią, co mogą, ale na samę naturę i formę sejmowania sprawiedliwie narzekać potrzeba. § 6 Kontynuacja o Panach
... Supponować trzeba, jako rzecz niewątpliwą
rozumu ułożenie dzieje.” Ułożyć zaś i zrobić tak pewną i nieuchybną plantę, żeby z kilkuset ludzi, pomieszanych ze złymi, nikt sejmu, ile w wielkich interessach, nie zerwał, żeby sąsiedzkie i domowe dopuściły go fakcyje, któryż to ministra lub senatora w to rozum potrafi? A kiedy to jest tak szczery trafunek, nie mają tedy racyi ani Dwór na Panów, ani Panowie na Dwór, ani na obydwóch szlachta tak bardzo narzekać, że czy Dwór, czy Panowie nie czynią, co mogą, ale na samę naturę i formę sejmowania sprawiedliwie narzekać potrzeba. § 6 Kontynuacyja o Panach
... Supponować trzeba, jako rzecz niewątpliwą
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 126
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
światu, grzechom, złym żądzom na służbę oddany. Do kościoła nie chodził, szyderstwa pilnował, gdy go kto upominał, z gniewem to przyjmował. Od ubogich oczy swe, brzydząc się, odwracał, cokolwiek miał, na błazny, kuglarze obracał. Ten, chcąc w domu używać kompana swojego, przyszedł z prędka straszliwy trafunek na niego: niosąc pokarm do gęby, nie mógł spuścić ręki, mówiąc, iż: “Mię śmiertelne ogarnęły męki”. Zatym upadł na ziemię, nic się nie ruchając, iż umarł rzeczywiście, znaki wszytkie dając. Przypadnie prędko czeladź, potrawy zbierają, jego porwą; że umarł, zdumiali wołają. Gospodarz płacze
światu, grzechom, złym żądzom na służbę oddany. Do kościoła nie chodził, szyderstwa pilnował, gdy go kto upominał, z gniewem to przyjmował. Od ubogich oczy swe, brzydząc się, odwracał, cokolwiek miał, na błazny, kuglarze obracał. Ten, chcąc w domu używać kompana swojego, przyszedł z prędka straszliwy trafunek na niego: niosąc pokarm do gęby, nie mógł spuścić ręki, mówiąc, iż: “Mię śmiertelne ogarnęły męki”. Zatym upadł na ziemię, nic się nie ruchając, iż umarł rzeczywiście, znaki wszytkie dając. Przypadnie prędko czeladź, potrawy zbierają, jego porwą; że umarł, zdumiali wołają. Gospodarz płacze
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 85
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
w nieprzebrnione zakryły się morze: A ci jeszcze dźwięk straszny mieczami czynili; Hełmy posiekli, tarcze mocne zdziurawili; Choć nie gniew ani żadne wzbudzają ich jady, Ale najsłodsza sława do haniebnej zwady.
XXIII.
Patrzy Rynald i takie myśli ma sam w sobie, Coby to beł za rycerz, którego w tej dobie Trafunek jakiś zesłał, tak mocny i śmiały, Bo mu się nieczłowiecze siły jego zdały. Dziwuje się i jużby rad poprzestał wojny, Pot z najniebezpieczniejszej prącej płynie hojny, A choć nie trwoży sobą, ale powątpiwa O zwycięstwie, co go chęć pragnie, sławy chciwa.
XXIV.
I bohatyr nieznany także z drugiej strony
w nieprzebrnione zakryły się morze: A ci jeszcze dźwięk straszny mieczami czynili; Hełmy posiekli, tarcze mocne zdziurawili; Choć nie gniew ani żadne wzbudzają ich jady, Ale najsłodsza sława do haniebnej zwady.
XXIII.
Patrzy Rynald i takie myśli ma sam w sobie, Coby to beł za rycerz, którego w tej dobie Trafunek jakiś zesłał, tak mocny i śmiały, Bo mu się nieczłowiecze siły jego zdały. Dziwuje się i jużby rad poprzestał wojny, Pot z najniebezpieczniejszej prącej płynie hojny, A choć nie trwoży sobą, ale powątpiwa O zwycięstwie, co go chęć pragnie, sławy chciwa.
XXIV.
I bohatyr nieznany także z drugiej strony
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 434
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Zabija, kogo potka, nie dba, lub to swoi Zastąpili na drodze lub kto z naszych stoi. PIEŚŃ XXXI.
XCIV.
Już się przez namocniejsze wojsko przebił, woła Rynalda, co dać głosu duże garło zdoła; Gdzie najgęstszy trup leży, prosto się udaje, Nieuleczone rany z obu stron zadaje. A jako trafunek chciał, zeszli się i razem, Aż skry do obłoków szły, swem ścięli żelazem; Bo drzewa ich w tysiąc sztuk tak się zdruzgotały, Iż trzaski nieba i gwiazd jasnych dosięgały.
XCV.
Jako poznał Rynalda Serykan zacnego, Nie z znaku, co we śrzodku beł puklerza jego, Lecz przez najokrutniejsze razy, gdy
Zabija, kogo potka, nie dba, lub to swoi Zastąpili na drodze lub kto z naszych stoi. PIEŚŃ XXXI.
XCIV.
Już się przez namocniejsze wojsko przebił, woła Rynalda, co dać głosu duże garło zdoła; Gdzie najgęstszy trup leży, prosto się udaje, Nieuleczone rany z obu stron zadaje. A jako trafunek chciał, zeszli się i razem, Aż skry do obłoków szły, swem ścięli żelazem; Bo drzewa ich w tysiąc sztuk tak się zdruzgotały, Iż trzaski nieba i gwiazd jasnych dosięgały.
XCV.
Jako poznał Rynalda Serykan zacnego, Nie z znaku, co we śrzodku beł puklerza jego, Lecz przez najokrutniejsze razy, gdy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 452
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
miał potrzebować Wmści, ale co mówię człowieka sami Bogowie beż faworu Wmści za figę by nie stali. B. Rzekłś rzecz wyrazniejszą nad istotę prawdy, nadowód twej mowy słuchaj co mi się przydało, wdzień dzisiejszą chwilą już oddalony. T. To znać albo wczoraj późno, albo dziś zrana ten trafunek swój skutek okazał, wiem dobrze, rozumie każdy, żadnego to nie mija wiadomości, że Wmść każdemu, który siękolwiek nawinie, okazujesz hojnie dobrodziejstwa, a co większa, iż zaraż bez odwłoki, jako należy, nie obietnicami zaciągając w lata, czego na sobie doznawam, zawiedziony niecnotliwie od osoby Wmści Bohatyrskiej Panie
miał potrzebowáć Wmśći, ále co mowię człowieká sámi Bogowie beż fáworu Wmści zá figę by nie stali. B. Rzekłś rzecz wyraznieyszą nád istotę prawdy, nádowod twey mowy słuchay co mi się przydáło, wdźień dźiśieyszą chwilą iuż oddalony. T. To znáć álbo wczoray pozno, álbo dźiś zráná ten tráfunek swoy skutek okazał, wiem dobrze, rozumie kázdy, zadnego to nie miia wiádomośći, że Wmść kozdemu, ktory siękolwiek náwinie, okázuiesz hoynie dobrodźieystwá, á co większa, iż záraż bez odwłoki, iáko nalezy, nie obietnicámi záćiągáiąc w látá, czego ná sobie doznawam, záwiedźiony niecnotliwie od osoby Wmśći Bohátyrskiey Pánie
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 86
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
trzcinie/ zażyć jej będą mogli do rozmaitej potrzeby. Ale tu w Stajni z tymi tańcować orężami/ spkrzykrzy się Matce/ która lubo wie/ że wy Duchowie/ ćwiczeni będąc w tych skokach/ żadnej urazy nie zadacie naczyniem Dziecineczce/ ostróżnie musi czuć zawsze nad nią/ wiedząc że biegły w skoku czasem uchybi/ i trafunek czasem nabawia kłopotu ciężkiego. Do tego/ sam ten niepokój/ i ustawiczną muzyka/ komuby się chociaż niebiesk/ nie uprzykrzyła. wszak to baczemy/ że ten tryb Boga na świecie/ raz dawać uciechy/ raz je ujmować: aby to co w sobie wdzięczno/ ustawicznością nie zbrzydło człowiekowi. IV. MAtko Prześwietna
trzćinie/ záżyć iey będą mogli do rozmáitey potrzeby. Ale tu w Stáyni z tymi táńcowáć orężami/ zpkrzykrzy się Matce/ ktora lubo wie/ że wy Duchowie/ ćwiczeni będąc w tych skokach/ żadney vrázy nie zádaćie naczyniem Dźiećineczce/ ostrożnie muśi czuć zawsze nad nią/ wiedząc że biegły w skoku czasem vchybi/ y trafunek czasem nábawia kłopotu ćiężkiego. Do tego/ sam ten niepokoy/ y vstáwiczną muzyká/ komuby się choćiaż niebiesk/ nie vprzykrzyłá. wszak to baczemy/ że ten tryb Bogá ná świećie/ raz dáwáć vćiechy/ raz ie vymowáć: áby to co w sobie wdźięczno/ vstawicznośćią nie zbrzydło człowiekowi. IV. MAtko Prześwietna
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 336
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
żalów niepogody; Nie z strachu, bo nie jeno Rynalda dużego Nie boi się, lecz przy niem Orlanda samego.
LXIX.
Ale widzi, zna dobrze, że jest bratem onej Najserdeczniejszej dziewki jego ulubionej, Która codziennem pismem wzrusza go i bodzie, Aby z Rynaldem zawarł przyjaźń, mieszkał w zgodzie; Teraz - jaki trafunek! - wadzić się z niem musi. Spólna potrzeba, własne uczciwe go dusi I jeśli szczęście zdarzy, że go zdrowia zbawi, Gniew pozyszcze, straconej łaski nie naprawi.
LXX.
Tak się milczkiem zrze, gryzie, drogi nie najduje Wyniść z ciężkiego żalu, który go przejmuje. Tem czasem Bradamanta, gdy się
żalów niepogody; Nie z strachu, bo nie jeno Rynalda dużego Nie boi się, lecz przy niem Orlanda samego.
LXIX.
Ale widzi, zna dobrze, że jest bratem onej Najserdeczniejszej dziewki jego ulubionej, Która codziennem pismem wzrusza go i bodzie, Aby z Rynaldem zawarł przyjaźń, mieszkał w zgodzie; Teraz - jaki trafunek! - wadzić się z niem musi. Spólna potrzeba, własne uczciwe go dusi I jeśli szczęście zdarzy, że go zdrowia zbawi, Gniew pozyszcze, straconej łaski nie naprawi.
LXX.
Tak się milczkiem zrze, gryzie, drogi nie najduje Wyniść z ciężkiego żalu, który go przejmuje. Tem czasem Bradamanta, gdy się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 176
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905