są świata zdradliwego sztuki, Jakie fortele, którymi on ludzi Do siebie łudzi.
Jako tu na nim niemasz nic trwałego, Cień tylko, owszem sen cienia marnego, A jak godzina idzie za godziną, Tak lata płyną.
Jako dostatki, którym to dufamy I w nich nadzieję wszytkę pokładamy, Oraz przepadną za lada trafunkiem Z wielkim frasunkiem.
Jak i uroda i zdrowie i siły Często tych, co im ufają, zdradziły, Kiedy to wszytko w jednejże godzinie Choroba zwinie.
Jako i sława, co ją to zowiemy Nieskazitelną a barzo błądzimy, Dym tylko, który kiedy wiatr rozwieje, Gdzież się podzieje?
Jako i wojska i wielcy
są świata zdradliwego sztuki, Jakie fortele, ktorymi on ludzi Do siebie łudzi.
Jako tu na nim niemasz nic trwałego, Cień tylko, owszem sen cienia marnego, A jak godzina idzie za godziną, Tak lata płyną.
Jako dostatki, ktorym to dufamy I w nich nadzieję wszytkę pokładamy, Oraz przepadną za lada trafunkiem Z wielkim frasunkiem.
Jak i uroda i zdrowie i siły Często tych, co im ufają, zdradziły, Kiedy to wszytko w jednejże godzinie Choroba zwinie.
Jako i sława, co ją to zowiemy Nieskazitelną a barzo błądzimy, Dym tylko, ktory kiedy wiatr rozwieje, Gdzież się podzieje?
Jako i wojska i wielcy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 340
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko. Jak się czyta tak i mknie z ust tak i wspak ślisko. 80. INTER CAECOS MONOCULUS REX
Królem być rzecz, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniósł żabę chłop do miasta. Przedawszy — sypie grzyby. Aż się ów gad szasta: Kupiec zbrzydził; chłop grzyby z żabskiem, co się kręci, Biorąc — rzekł: „Gdyś grzyb, w kobiel leź!” — To z tej pamięci. 82. ŁGARZOWI NAGROBEK
Siste gradum viator, Bo
prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko. Jak się czyta tak i mknie z ust tak i wspak ślisko. 80. INTER CAECOS MONOCULUS REX
Królem być rzecz, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniosł żabę chłop do miasta. Przedawszy — sypie grzyby. Aż się ów gad szasta: Kupiec zbrzydził; chłop grzyby z żabskiem, co się kręci, Biorąc — rzekł: „Gdyś grzyb, w kobiel leź!” — To z tej pamięci. 82. ŁGARZOWI NAGROBEK
Siste gradum viator, Bo
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 26
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Ale w onej dobie, Nie mając brzytwy ani nożyczek przy sobie, Ucieka się do szable, co tak ostra była, Że mógł dobrze powiedzieć o niej, że goliła.
LXXXVII.
I za nos w jednej ręce szpetny łeb trzymając I z przodku go i z tyłu często obracając, Ogolił wszytkie włosy i między inszemi Trafunkiem nalazł i on włos pogolonemi. Twarz brzydkiej głowy zbladła i wszytka sczerniała I widomy znak śmierci zaraz ukazała; I tułów, co łeb goni i szuka swej szyje, Spada z siodła i martwy ziemię sobą bije.
LXXXVIII.
Astolf, gdzie beł rycerze i panie zostawił, Z martwą się głową w ręku Orylową stawił,
Ale w onej dobie, Nie mając brzytwy ani nożyczek przy sobie, Ucieka się do szable, co tak ostra była, Że mógł dobrze powiedzieć o niej, że goliła.
LXXXVII.
I za nos w jednej ręce szpetny łeb trzymając I z przodku go i z tyłu często obracając, Ogolił wszytkie włosy i między inszemi Trafunkiem nalazł i on włos pogolonemi. Twarz brzydkiej głowy zbladła i wszytka sczerniała I widomy znak śmierci zaraz ukazała; I tułów, co łeb goni i szuka swej szyje, Spada z siodła i martwy ziemię sobą bije.
LXXXVIII.
Astolf, gdzie beł rycerze i panie zostawił, Z martwą się głową w ręku Orylową stawił,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 352
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się symptomata. Jednym słowem, mało nam po doszłym jednym i drugim sejmie, kiedy po trzecim i czwartym zerwanym znowu wszystko do góry się wywróci. Będzie taż sama nieraz w swoich miejscach potrzebnie powtórzona materia.
Teraz tylko nie łudźmy się, proszę, jeżeliby czy ten, co następuje, czy który inszy sejm trafunkiem, daj Boże, stanął, boć i te, co niepodobne zdają się rzeczy, czasem podobnymi się stają, ale myślmy raczej i czyńmy tak, aby zawsze sejmy stawały i nie stawać nie mogły, abyśmy zawsze pewną i nieuchybną radę w wolnym mieli Królestwie. Idzie tu więc o coś daleko więcej niż o
się symptomata. Jednym słowem, mało nam po doszłym jednym i drugim sejmie, kiedy po trzecim i czwartym zerwanym znowu wszystko do góry się wywróci. Będzie taż sama nieraz w swoich miejscach potrzebnie powtórzona materyja.
Teraz tylko nie łudźmy się, proszę, jeżeliby czy ten, co następuje, czy który inszy sejm trafunkiem, daj Boże, stanął, boć i te, co niepodobne zdają się rzeczy, czasem podobnymi się stają, ale myślmy raczej i czyńmy tak, aby zawsze sejmy stawały i nie stawać nie mogły, abyśmy zawsze pewną i nieuchybną radę w wolnym mieli Królestwie. Idzie tu więc o coś daleko więcej niż o
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 115
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
lat zupełnych przyszedł, o mnie samym opisując, wyżej wyraziłem, za czym o tychże siostrach moich i o innych rzeczach, okolicznościach do wyższego mego referuję się opisania.
Teraz cnoty i dobre uczynki ojca mego opisuję. Był miłosierny, jałmużnik wielki i na chwałę boską nie żałujący. Zdarzyło się nieraz słyszeć, jak trafunkiem powiedał, bo się nigdy tym nie chlubił, o swoich uczynkach miłosiernych. Raz, będąc w cudzych krajach, gdy we Włoszech barzo ciężka była przeprawa przez skaliste góry, a powódź wtenczas była, woda wielkimi, szumiącymi i bystrymi strumieniami przez owe przepaściste skały w poprzek drogi płynęła, tak dalece, że ludzie tameczni —
lat zupełnych przyszedł, o mnie samym opisując, wyżej wyraziłem, za czym o tychże siostrach moich i o innych rzeczach, okolicznościach do wyższego mego referuję się opisania.
Teraz cnoty i dobre uczynki ojca mego opisuję. Był miłosierny, jałmużnik wielki i na chwałę boską nie żałujący. Zdarzyło się nieraz słyszeć, jak trafunkiem powiedał, bo się nigdy tym nie chlubił, o swoich uczynkach miłosiernych. Raz, będąc w cudzych krajach, gdy we Włoszech barzo ciężka była przeprawa przez skaliste góry, a powódź wtenczas była, woda wielkimi, szumiącymi i bystrymi strumieniami przez owe przepaściste skały w poprzek drogi płynęła, tak dalece, że ludzie tameczni —
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 398
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
niedoskonałość/ i nie byłby jego rozum doskonalszy nad rozum ludzki/ czego się nie godzi mówić. Toż rozumieć mamy o miłości nieskończonej Boskiej/ która przez wolą Bożą jako rozumienie przez rozum Boski pochodzi: Ponieważ tedy to rozumienie/ i ta miłość jest samą istotą/ samą substancją Boską/ a nie żadnym przypadkiem albo trafunkiem/ jakom powiedział: przyznać musisz że tam są trzy Substancje/ trzy Osoby w jednej naturze Boskiej/ które się dzielą nie naturą Boską/ która jest szczególna/ we wszytkich trzech Osobach/ ale same między sobą/ relationibus originis, to jest pochodzeniem jednej osoby od drugiej/ albowiem Pater est â se, Filius â
niedoskonáłość/ y nie byłby iego rozum doskonálszy nád rozum ludzki/ czego się nie godźi mowić. Toż rozumieć mamy o miłośći nieskończoney Boskiey/ ktora przez wolą Bożą iáko rozumienie przez rozum Boski pochodźi: Ponieważ tedy to rozumienie/ y tá miłość iest sámą istotą/ sámą substántią Boską/ á nie żadnym przypadkiem álbo tráfunkiem/ iákom powiedźiał: przyznáć muśisz że tám są trzy Substáncye/ trzy Osoby w iedney náturze Boskiey/ ktore się dźielą nie náturą Boską/ ktora iest szczegulna/ we wszytkich trzech Osobách/ ále sáme między sobą/ relationibus originis, to iest pochodzeniem iedney osoby od drugiey/ álbowiem Pater est â se, Filius â
Skrót tekstu: KorRoz
Strona: 41
Tytuł:
Rozmowa teologa katolickiego z rabinem żydowskim przy arianinie nieprawym chrześcijaninie
Autor:
Marek Korona
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
jest różnica słowa przedwiecznego/ od słowa naszego/ albowiem Bóg Ociec podając z siebie to słowo/ daje mu wszytkę naturę swoję Boską/ i wolą którą zowiemy faecundam, płodną według pierwszego jej opisania: Lecz słowo nasze/ to jest rozumienie/ że nie jest substantia, ani żadną istnością natury/ i owszem jest przypadkiem i trafunkiem/ et transit in praeteritum et in futurum, przeto w tej sprawie nie może mieć społeczności cum voluntate, które jest Causa amoris, przyczyną miłości/ zaczym nie masz proporcji. Arian.
KIedyby Duch święty pochodził od Ojca i od Syna/ ponieważ Syn rodzi się od Ojca/ a Duch święty od Syna/ mogli
iest rożnicá słowá przedwiecznego/ od słowá nászego/ álbowiem Bog Oćiec podáiąc z śiebie to słowo/ dáie mu wszytkę náturę swoię Boską/ y wolą ktorą zowiemy faecundam, płodną według pierwszego iey opisánia: Lecz słowo násze/ to iest rozumienie/ że nie iest substantia, áni żadną istnośćią nátury/ y owszem iest przypadkiem y tráfunkiem/ et transit in praeteritum et in futurum, przeto w tey spráwie nie może mieć społecznośći cum voluntate, ktore iest Causa amoris, przyczyną miłośći/ záczym nie mász proporcyey. Aryan.
KIedyby Duch święty pochodźił od Oycá y od Syná/ ponieważ Syn rodźi się od Oycá/ á Duch święty od Syná/ mogli
Skrót tekstu: KorRoz
Strona: 51
Tytuł:
Rozmowa teologa katolickiego z rabinem żydowskim przy arianinie nieprawym chrześcijaninie
Autor:
Marek Korona
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
bywają wyciągnione/ ani na kamieniu/ ani na niczym twardym/ niech nie siada/ ani nic ciężkiego niech nie dźwiga/ wszytkich też smrodów/ i świeczkowych niech się wystrzega/ i zbytniego apetitu do rzeczy zakazany/ do ogrodów/ sadów/ niech też nie uczęścia/ a to dla dwu przyczyn. Pierwsza/ aby trafunkiem na ziołko nie usiadła/ któreby jej mogło poronienie sprawić. Druga/ aby niepożądała owoców/ abo ziół które jeśli będą im pozwolone/ mogą szkodzić/ abo jeśli pożądanych nie będzie jadła/ płód umrze: krwi też płynienie abo z nosa/ abo z złotych żeł/ abo z któregokolwiek miejsca brzemiennej/ zawżdy na
bywáią wyćiągnione/ áni ná kámieniu/ áni ná niczym twárdym/ niech nie śiada/ áni nic ćiężkiego niech nie dźwiga/ wszytkich też smrodow/ y świeczkowych niech się wystrzega/ y zbytniego appetitu do rzeczy zákazány/ do ogrodow/ sádow/ niech też nie vczęśćia/ á to dla dwu przyczyn. Pierwsza/ áby tráfunkiem ná źiołko nie vśiádłá/ ktoreby iey mogło poronienie spráwić. Druga/ áby niepożądáłá owocow/ ábo źioł ktore ieśli będą im pozwolone/ mogą szkodźić/ ábo ieśli pożądánych nie będźie iádłá/ płod vmrze: krwi też płynienie ábo z nosá/ ábo z złotych żeł/ ábo z ktoregokolwiek mieyscá brzemienney/ záwżdy ná
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: H3
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
m się pamiętała, a na swoje zdrowie dbała.
Wtym ów, już nieraz wspomniony, co od ojca zostawiony Przyjaciel, gdy to usłyszy, bieży prędko, aż się zdyszy. Co się stało, już chce wiedzieć; idzie staremu powiedzieć. Wróciwszy się i ratuje, a w owym żalu hamuje. P. Bieniecki trafunkiem napadł i dał znać p. Krakowskiemu.
Stary bieży zażalony, gniew mając nieuśmierzony Na Ezopa, gdzie go szuka, choć nie widzi, srodze fuka. Leć on w kąt się skrył za łóżko; już podobno i pod łóżko Miał był wolą, leć mu stary dał po grzbiecie słuszne kary. P. Krakowski przybiegszy
m się pamiętała, a na swoje zdrowie dbała.
Wtym ów, już nieraz wspomniony, co od ojca zostawiony Przyjaciel, gdy to usłyszy, bieży prędko, aż się zdyszy. Co się stało, już chce wiedzieć; idzie staremu powiedzieć. Wróciwszy się i ratuje, a w owym żalu hamuje. P. Bieniecki trafunkiem napadł i dał znać p. Krakowskiemu.
Stary bieży zażalony, gniew mając nieuśmierzony Na Ezopa, gdzie go szuka, choć nie widzi, srodze fuka. Leć on w kąt się skrył za łóżko; już podobno i pod łóżko Miał był wolą, leć mu stary dał po grzbiecie słuszne kary. P. Krakowski przybiegszy
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 42
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
? Prędko po ich odjeździe jechałam do Gułowskiej Woli i tam niespodzianie z nim zjechałam się. TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
Bom tak sobie umyśliła - jeśli wola boska była, Żeby się tu wiedzieć dała, jak mną dysponować chciała. Tuś, Fortuno, powiedziała, iżeś tak sporządzić chciała! Czyli to było trafunkiem? czy losów twoich szafunkiem? Tamem tę intencyją ofiarowała, aby mi Bóg w tym wolą swoję pokazał.
Jeśli to w twej mocy było, więc już to zaczęte dziło Racz szczęśliwie koronować, progresami kontentować! Więc i ów sobie winczuje, że go tak szczęście piastuje, Że same nieba zdarzyły, tu mię witać
? Prędko po ich odjeździe jechałam do Gułowskiej Woli i tam niespodzianie z nim zjechałam się. TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
Bom tak sobie umyśliła - jeśli wola boska była, Żeby się tu wiedzieć dała, jak mną dysponować chciała. Tuś, Fortuno, powiedziała, iżeś tak sporządzić chciała! Czyli to było trafunkiem? czy losów twoich szafunkiem? Tamem tę intencyją ofiarowała, aby mi Bóg w tym wolą swoję pokazał.
Jeśli to w twej mocy było, więc już to zaczęte dziło Racz szczęśliwie koronować, progresami kontentować! Więc i ów sobie winczuje, że go tak szczęście piastuje, Że same nieba zdarzyły, tu mię witać
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 148
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935