Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Które w krainy morzami oddzielne Życzliwe skryło od nas przyrodzenie, Kto cię na rodu naszego stracenie, Kto cię na brzeg nasz przywiózł łodzią krzywą I świat zaraził trucizną smrodliwą? Nie dosyć było, że i wojny krwawe,
Blade choroby, głody niełaskawe, I sama starość, i straszne trucizny Króciły nam wiek bez tego nieżyzny, Żeś i ty naszym latom, brzydkie ziele, Musiało kresu uszczerbić tak wiele! Któż by twą brzydkość godnie i gotowy Jad zganił, i dym posłany do głowy? Taka zaraza z piekielnej otchłani Bucha, której zwierz ani minie, ani Żywo przeleci ptak, której żarliwy Dech drzewa
Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Które w krainy morzami oddzielne Życzliwe skryło od nas przyrodzenie, Kto cię na rodu naszego stracenie, Kto cię na brzeg nasz przywiózł łodzią krzywą I świat zaraził trucizną smrodliwą? Nie dosyć było, że i wojny krwawe,
Blade choroby, głody niełaskawe, I sama starość, i straszne trucizny Króciły nam wiek bez tego nieżyzny, Żeś i ty naszym latom, brzydkie ziele, Musiało kresu uszczerbić tak wiele! Któż by twą brzydkość godnie i gotowy Jad zganił, i dym posłany do głowy? Taka zaraza z piekielnej otchłani Bucha, której zwierz ani minie, ani Żywo przeleci ptak, której żarliwy Dech drzewa
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 356
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Same do niej, choć dzikie, schodzą się jelenie. Albo tak źle, Polacy? Dwie koronie w trumnę, Dwie na tron. Niech z tym nową stawiają kolumnę, Że nie zawsze Jan stoi z Maryją pod krzyżem: Tamten ojczyznę swoim zaszczyci paiżem; Ta, ponieważ jelenie bezoary rodzą, Sprawi, że nam trucizny żadne nie zaszkodzą. W ostatku, niech okrutna śmierć potrząsa grobem: Wara Niemcy, albo się nie złożym Jakobem? 305 (P). WET ZA WET
Ktoś przyniósszy w zanadrzu cytrynę umyśnie, Dając królowi, prosi o starostwo Wiśnie. A król (że żył starosta) odpowie jak z proce: „Bardzo słuszna
Same do niej, choć dzikie, schodzą się jelenie. Albo tak źle, Polacy? Dwie koronie w trumnę, Dwie na tron. Niech z tym nową stawiają kolumnę, Że nie zawsze Jan stoi z Maryją pod krzyżem: Tamten ojczyznę swoim zaszczyci paiżem; Ta, ponieważ jelenie bezoary rodzą, Sprawi, że nam trucizny żadne nie zaszkodzą. W ostatku, niech okrutna śmierć potrząsa grobem: Wara Niemcy, albo się nie złożym Jakobem? 305 (P). WET ZA WET
Ktoś przyniósszy w zanadrzu cytrynę umyśnie, Dając królowi, prosi o starostwo Wiśnie. A król (że żył starosta) odpowie jak z proce: „Bardzo słuszna
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 321
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie jest gość bezpieczny Od gospodarza/ ani w przyjaźni stateczny Zięć przeciwko Świerkowi/ nie często stychana Zgoda/ by między Bracią miała być chowana. Mąż na zgubę swej własnej żony się udawa/ Zona o zdrowiu męża niemniej przemyślawa. Mąż na zgubę swej własnej żony się udawa/ Zona o zdrowiu męża niemniej przemyślawa. Straszne trucizny robią okrutne macochy: Lata sobie ojcowskie obmierzył syn płochy. Już na głowę pobożność leży zwyciężona. Już i Panna ostatnia z Bogiń urażona Niewdzięcznością/ B Astrea/ z świata ustąpieła/ I ziemię poruszoną mordem opuścieła. Księgi Pierwsze. A Spolną przed tym ziemię. Taka pierwszego wieku wolność i miłość była między ludźmi, że
nie iest gość bespieczny Od gospodarzá/ áni w przyiáźni stateczny Zięć przećiwko Swierkowi/ nie często stychána Zgodá/ by między Bráćią miáła bydź chowána. Mąż ná zgubę swey własney żony się vdawa/ Zoná o zdrowiu mężá niemniey przemyślawa. Mąż ná zgubę swey własney żony się vdawa/ Zoná o zdrowiu mężá niemniey przemyślawa. Strászne trućizny robią okrutne macochy: Látá sobie oycowskie obmierźił syn płochy. Iuż ná głowę pobożność leży zwyćiężona. Iuż y Pánná ostátniá z Bogiń vrażona Niewdzięcznośćią/ B Astrea/ z świátá vstąpiełá/ Y źiemię poruszoną mordem opuśćiełá. Kśięgi Pierwsze. A Spolną przed tym źiemię. Táka pierwszego wieku wolność y miłość byłá między ludźmi, że
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 11
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
para czartów czarnych ukazała, których piekielną sprosność wszyscy by pisarze opisać i wyrazić nie mogli malarze: ostre żelazne ości w pazurach trzymając, z ust swych siarczysty ogień z dymem wypuszczając, zęby swe jako haki straszne wydawają, z ich nozdrzy jadowite żmije wypadają; oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
długie i brzydkie rogi na swych głowach mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego wielką radość mieli. Skacząc i weseląc się, Duszę przywiązali, wszytkę klejowatymi powrozy związali;
para czartów czarnych ukazała, których piekielną sprosność wszyscy by pisarze opisać i wyrazić nie mogli malarze: ostre żelazne ości w pazurach trzymając, z ust swych siarczysty ogień z dymem wypuszczając, zęby swe jako haki straszne wydawają, z ich nozdrzy jadowite żmije wypadają; oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
długie i brzydkie rogi na swych głowach mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego wielką radość mieli. Skacząc i weseląc się, Duszę przywiązali, wszytkę klejowatymi powrozy związali;
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 43
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
im, że przez Anioła Stróża jej, zaniesione były do Nieba, od Chrystusa Pana piastowane, z nadaniem im błogosławieństwa, i łask różnych. Działo się Roku 1523. Przy tych Paciorkach, lub przy jednym z nich, lub pocieranym o tamte, te łaski się wiążą, i doświadczone są. Czarci, czary, trucizny, strachy, przed niemi uciekają. Pokusy, trwogę sumnienia, febry oddalają, oczy, głowy bolenie, i Serca leczą, przeciw nawałnościom wód: O SS. Relikwiach
ogniom, piorunom, deszczom gwałtownym, burzom są pomocne: przeciw nagłej śmierci, przeciw chorobom zdesperowanym, paraliżom są obroną. Ródzącym matronom do łatwiejszego rodzenia
im, że przez Aniołá Stroża iey, zaniesione były do Niebá, od Chrystusá Páná piástowáne, z nádániem im błogosłáwieństwá, y łásk rożnych. Dziáło się Roku 1523. Przy tych Paciorkách, lub przy iednym z nich, lub pocieránym o támte, te łáski się wiążą, y doświadczone są. Czárci, czary, trucizny, stráchy, przed niemi uciekáią. Pokusy, trwogę sumnieniá, febry oddáláią, oczy, głowy bolenie, y Sercá leczą, przeciw nawáłnościom wod: O SS. Relikwiach
ogniom, piorunom, deszczom gwáłtownym, burzom są pomocne: przeciw nágłey śmierci, przeciw chorobom zdesperowánym, páráliżom są obroną. Rodzącym mátronom do łátwieyszego rodzeniá
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 163
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, francowata i zła, Tać będzie łeb zębami, nie językiem gryzła. Lepiej było z najgorszą trwać na świecie żoną Niż się męczyć po śmierci z babą tak mierzioną. Co włos, to żądlisty wąż; każdym kąsa włosem; Jadowite padalce wyglądają nosem; Z gęby patrzą jaszczury, morderce swej matki; Z uszu pełne trucizny wylazą niedźwiadki; Z obudwu oczu ogień płaczorody bucha; Rysie u rąk pazury: co zacz, pani druha! 27. BABA Z WĄSAMI
W siedmiudziesiąt lat babę widzący na stypie, A czarnawy na gębie wąsik się jej sypie: „Nierząd to — rzekę — księże; dziewki z młodą cerą Jałmużnę starych ludzi w imię
, francowata i zła, Tać będzie łeb zębami, nie językiem gryzła. Lepiej było z najgorszą trwać na świecie żoną Niż się męczyć po śmierci z babą tak mierzioną. Co włos, to żądlisty wąż; każdym kąsa włosem; Jadowite padalce wyglądają nosem; Z gęby patrzą jaszczury, morderce swej matki; Z uszu pełne trucizny wylazą niedźwiadki; Z obudwu oczu ogień płaczorody bucha; Rysie u rąk pazury: co zacz, pani druha! 27. BABA Z WĄSAMI
W siedmiudziesiąt lat babę widzący na stypie, A czarnawy na gębie wąsik się jej sypie: „Nierząd to — rzekę — księże; dziewki z młodą cerą Jałmużnę starych ludzi w imię
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 535
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
esse malum, at saepe est mali remedium. Co że prawdziwie i do inwencyj prochów służy, dowodzę, tego i na drugi punkt Obiekcyj odpowiadam. Najprzód że od lada kogo, i tchurza, najlepszy ginąć musi Kawaler, to nie jest samego prochu przywara. Były, i są nato insze sposoby, jako to trucizny, niespodziane podejścia, sztu- ki, fortele, zdrady, przez które, choć bez prochów ginęli i giną najznaczniejsi Kawalerowie. Proszę się przejzrzeć w Rozdziale dziesiątym Księgi pierwszej Liwiusza, jakim fortelem, jeden Horacjusz, trzech Kurcjuszów zażył, i zgubił, a zatym jako przed tym wymyślne, i przypadkowe sposoby, niebrały estymacyj
esse malum, at saepe est mali remedium. Co że práwdziwie y do inwencyi prochow służy, dowodzę, tego y ná drugi punkt Objekcyi odpowiadam. Náyprzod że od láda kogo, y tchurza, náylepszy ginąć musi Káwaler, to nie iest samego prochu przywára. Były, y są náto insze sposoby, iáko to trucizny, niespodziane podeyścia, sztu- ki, fortele, zdrády, przez ktore, choć bez prochow ginęli y giną náyznacznieysi Káwalerowie. Proszę się przeyzrzeć w Rozdziale dziesiątym Xięgi pierwszey Liwiusza, iákim fortelem, ieden Horacyusz, trzech Kurcyuszow zażył, y zgubił, á zátym iako przed tym wymyślne, y przypadkowe sposoby, niebráły estymacyi
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 171
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
ganią i owszem Muret o nim mówił: Machiavellus in Historia Florentina divinus est. Więc i na Liwiusza dyskursy jego przechodzą wszystkich naszego wieku naukę. O tej książce De principe wielki jeden człowiek, który go nieźle umiał, zwykł był mawiać, że jest jako łąka; na tejże łące rodzą się i zioła lekarskie i trucizny. Aleć ja powiem, że nie tylko aby król miał tym kształtem nas rządzić, ale nie wiem, jeśli go widział. Bo tak te trzy księgi są związane, że jednych bez drugich rozumieć nie może, a czytaćby też zabawy królewskie nie dopuściły, bo przy nich inszych starych ksiąg siła trzeba czytać,
ganią i owszem Muret o nim mówił: Machiavellus in Historia Florentina divinus est. Więc i na Liwiusza dyskursy jego przechodzą wszystkich naszego wieku naukę. O tej książce De principe wielki jeden człowiek, który go nieźle umiał, zwykł był mawiać, że jest jako łąka; na tejże łące rodzą się i zioła lekarskie i trucizny. Aleć ja powiem, że nie tylko aby król miał tym kształtem nas rządzić, ale nie wiem, jeśli go widział. Bo tak te trzy księgi są związane, że jednych bez drugich rozumieć nie może, a czytaćby też zabawy królewskie nie dopuściły, bo przy nich inszych starych ksiąg siła trzeba czytać,
Skrót tekstu: DeklPisCz_II
Strona: 317
Tytuł:
Deklaracya pisma pana Wojewody krakowskiego, w Stężycy miedzy ludzie podanego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Od wściekłych bestii obrażonym.
Tenże Sok z Smołą plastowany na ranę/ od wściekłych beztjy zadaną/ leczy. (Diosc:) To jest: Wziąć tego Soku trzy łoty/ a Smoły dwanaście łotów: Sok w mocnym occie naprzód rozpuścić/ potym ze smołą spuścić/ a na ranę przykładać. (Tabe.) Trucizny i jady wszelakie z ciała wy:
Truciznę i Jad wszelaki z ciała wywodzi/ Sok z Stosiłu Herkulesowego/ biorąc go na raz kwintę/ z ciepłym winem białym starym. Toż też służy. Uszczknionym od Parka.
Uszczknionym od jadowitego węża/ którego Aspidem Łacinnicy zowią/ co narychlej ten trunek pijąc/ natychmiast po uszczknieniu
Od wśćiekłych bestiy obráżonym.
Tenże Sok z Smołą plastowány ná ránę/ od wśćiekłych bestjy zádáną/ leczy. (Diosc:) To iest: Wźiąć tego Soku trzy łoty/ á Smoły dwánaśćie łotow: Sok w mocnym ocćie naprzod rospuśćić/ potym ze smołą spuśćić/ á ná ránę przykłádáć. (Tabe.) Trućizny y iády wszelákie z ćiáłá wy:
Trućiznę y Iad wszeláki z ćiáłá wywodźi/ Sok z Stośiłu Herkulesowego/ biorąc go ná raz kwintę/ z ćiepłym winem białym stárym. Toż też służy. Vsczknionym od Párká.
Vsczknionym od iádowite^o^ węża/ ktore^o^ Aspidem Láćinnicy zowią/ co narychley ten trunek piiąc/ nátychmiast po vsczknieniu
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 229
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
: doznasz, jako moje Umiejętności wielkie mają ceny swoje; Czyń probę, chceszli zaraz, choć na mojem ciele: Jam nadstawić gotowa szyje własnej śmiele.
XXIV.
Ja chcę, abyś na mnie Wprzód moc lekarstwa tego Zrozumiał, póki siebie nie natrzesz samego; Bobyś mógł mniemać, iż to trucizny są jakie, Do wyścia ducha drogi co dają dwojakie. Atoż namażę głowę, piersi, szyję sobie, Którą uciąć pozwalam, będzieszli mógł, tobie. Ujrzysz wnet, iż i ta moc twoja przyrodzona I szabla nic nie sprawi, chocia wyostrzona”.
XXV.
To rzekszy, z ochotą się sama namazuje, Potem
: doznasz, jako moje Umiejętności wielkie mają ceny swoje; Czyń probę, chceszli zaraz, choć na mojem ciele: Jam nadstawić gotowa szyje własnej śmiele.
XXIV.
Ja chcę, abyś na mnie wprzod moc lekarstwa tego Zrozumiał, póki siebie nie natrzesz samego; Bobyś mógł mniemać, iż to trucizny są jakie, Do wyścia ducha drogi co dają dwojakie. Atoż namażę głowę, piersi, szyję sobie, Którą uciąć pozwalam, będzieszli mógł, tobie. Ujrzysz wnet, iż i ta moc twoja przyrodzona I szabla nic nie sprawi, chocia wyostrzona”.
XXV.
To rzekszy, z ochotą się sama namazuje, Potem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 389
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905