przywodzi/ Do kropelki jak się godzi. Za nim hajda kto z gości/ mąż doświadczony/ Do przeciwnej wypal strony. Postrzelonych niemało w oboim szyku/ Niebezpiecznie od Massyku. A żeby nieczuć razów; to wszyscy krzyczą/ Stoi za zdrowie (bo go życzą) Za twe Królu/ Kanczlerzu/ Wodzu z Marszałkiem/ Trunek duszkiem/ a skło całkiem. Tak zdrowia życząc grono uprzejmych Braci/ Przy tyż pełny swoje traci. Czyli zdrowie jak nurek po pełnych pływa? A na suszy go nie bywa. Rozum w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Na lały po szyję kiszki. W głowie się ćmi/ mózg kręci/ lice czerwieni
przywodźi/ Do kropelki iák się godźi. Zá nim háydá kto z gośći/ mąż doświádczony/ Do przećiwney wypal strony. Postrzelonych niemáło w oboim szyku/ Niebeśpiecznie od Mássyku. A zeby nieczuć rázow; to wszyscy krzyczą/ Stoi za zdrowie (bo go życzą) Zá twe Krolu/ Kánczlerzu/ Wodzu z Márszałkiem/ Trunek duszkiem/ á skło całkiem. Ták zdrowia życząc grono vprzeymych Bráći/ Przy tyż pełny swoie tráći. Czyli zdrowie iák nurek po pełnych pływa? A ná suszy go nie bywa. Rozum w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Ná lały po szyię kiszki. W głowie się ćmi/ mozg kręći/ lice czerwieni
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 204
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Za łaską Bożą w piwnicy dostanie.
Ta recepta na frasunki: Dobrze wykisałe trunki. Kto o ubóstwie, kto myśli o nędzy, Podpiwszy sobie, dość w dzbanku pieniędzy.
Choć ostatni grosz utraci I karczmarce nie dopłaci, Przecię: „Dawaj go konwią!” — gościom woła. Więcej animusz niźli mieszek zdoła.
Trunek ostrzy rozum w głowie, Trunek pomaga wymowie, Ojcem szczerości, matką jest nadzieje (Tylko że ją gdzieś sen z głowy wywieje).
Nalewajże, chłopcze, hojnie, A żeby skończyć przystojnie, Każcie nam w skrzypki rznąć, a my dokoła Wypocim sobie zarudzone czoła.
Panny niech przyjdą, i one Mają przy
Za łaską Bożą w piwnicy dostanie.
Ta recepta na frasunki: Dobrze wykisałe trunki. Kto o ubóstwie, kto myśli o nędzy, Podpiwszy sobie, dość w dzbanku pieniędzy.
Choć ostatni grosz utraci I karczmarce nie dopłaci, Przecię: „Dawaj go konwią!” — gościom woła. Więcej animusz niźli mieszek zdoła.
Trunek ostrzy rozum w głowie, Trunek pomaga wymowie, Ojcem szczerości, matką jest nadzieje (Tylko że ją gdzieś sen z głowy wywieje).
Nalewajże, chłopcze, hojnie, A żeby skończyć przystojnie, Każcie nam w skrzypki rznąć, a my dokoła Wypocim sobie zarudzone czoła.
Panny niech przyjdą, i one Mają przy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 168
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.
Ta recepta na frasunki: Dobrze wykisałe trunki. Kto o ubóstwie, kto myśli o nędzy, Podpiwszy sobie, dość w dzbanku pieniędzy.
Choć ostatni grosz utraci I karczmarce nie dopłaci, Przecię: „Dawaj go konwią!” — gościom woła. Więcej animusz niźli mieszek zdoła.
Trunek ostrzy rozum w głowie, Trunek pomaga wymowie, Ojcem szczerości, matką jest nadzieje (Tylko że ją gdzieś sen z głowy wywieje).
Nalewajże, chłopcze, hojnie, A żeby skończyć przystojnie, Każcie nam w skrzypki rznąć, a my dokoła Wypocim sobie zarudzone czoła.
Panny niech przyjdą, i one Mają przychętki pieszczone: Kieliszek włudzić,
.
Ta recepta na frasunki: Dobrze wykisałe trunki. Kto o ubóstwie, kto myśli o nędzy, Podpiwszy sobie, dość w dzbanku pieniędzy.
Choć ostatni grosz utraci I karczmarce nie dopłaci, Przecię: „Dawaj go konwią!” — gościom woła. Więcej animusz niźli mieszek zdoła.
Trunek ostrzy rozum w głowie, Trunek pomaga wymowie, Ojcem szczerości, matką jest nadzieje (Tylko że ją gdzieś sen z głowy wywieje).
Nalewajże, chłopcze, hojnie, A żeby skończyć przystojnie, Każcie nam w skrzypki rznąć, a my dokoła Wypocim sobie zarudzone czoła.
Panny niech przyjdą, i one Mają przychętki pieszczone: Kieliszek włudzić,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 168
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
— nowe to teraz katechizmy.” Więc że kiermasz wedle ich następował schizmy, Sama kneszów napiekła, on też zabił skopa; Krótko mówiąc, częstował zaprosiwszy popa. A potem duży garniec postawiwszy moczu, Poi go. Skosztowawszy, rzecze pop: „Nie choczu.” Toż chłop: „Z tej to winnice trunek, co za winę Braliście z niej od mojej żonki dziesięcinę. Pijcie, proszę. W ostatku, pijże — rzecze — popie, Jakoś tłoczył, boć w brzuchu siekierę utopię.”
I musiał do ostatniej spełnić odrobiny, Ani potem wytykał takiej dziesięciny. Snadź mu nie smakowała małmazyja słona, Bo
— nowe to teraz katechizmy.” Więc że kiermasz wedle ich następował schizmy, Sama kneszów napiekła, on też zabił skopa; Krótko mówiąc, częstował zaprosiwszy popa. A potem duży garniec postawiwszy moczu, Poi go. Skosztowawszy, rzecze pop: „Nie choczu.” Toż chłop: „Z tej to winnice trunek, co za winę Braliście z niej od mojej żonki dziesięcinę. Pijcie, proszę. W ostatku, pijże — rzecze — popie, Jakoś tłoczył, boć w brzuchu siekierę utopię.”
I musiał do ostatniej spełnić odrobiny, Ani potem wytykał takiej dziesięciny. Snadź mu nie smakowała małmazyja słona, Bo
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 356
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Niż kiedy ją lada co podpiwszy obrazi. Wspak idą wszytkich rzeczy na świecie bieguny: Co przed laty brzemiona, dziś winny kołtuny. Jakoż, nie zbiją-li ich prędko z jednochody, Niedługo i w tym będą chciały swej wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci bym miał dotychczas wszytko siano w brogu, Gdyś w Plejadach Gradywa złączywszy z Saturnem, Nadzwyczaj niebem niski świat postraszył chmurnem, I niedobrze lotnych gwiazd zrozumiawszy biegi, W pełni sierpnia po górach obiecałeś śniegi.
Niż kiedy ją leda co podpiwszy obrazi. Wspak idą wszytkich rzeczy na świecie bieguny: Co przed laty brzemiona, dziś winny kołtuny. Jakoż, nie zbiją-li ich prędko z jednochody, Niedługo i w tym będą chciały swej wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci bym miał dotychczas wszytko siano w brogu, Gdyś w Plejadach Gradywa złączywszy z Saturnem, Nadzwyczaj niebem niski świat postraszył chmurnem, I niedobrze lotnych gwiazd zrozumiawszy biegi, W pełni sierpnia po górach obiecałeś śniegi.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 399
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
„WIERSZE ZBIERANEJ DRUŻYNY” DE EBRIO
Różne sztuki wyprawiać zwykły pijanicy, Kiedy się im zagrzeje trunek w mózgownicy: Śpiewa ten, drugi płacze, trzeci bluźni Boga, Czwarty pieje paciorki, piątemu drga noga W taniec; ten Dyskuruje o Rzeczpospolitej, Choć widzieć w Polsce pokój, ów ma kord dobyty Na zwadę, ten żartuje, ten zaś do podwiki Przybliża się, sięgając podołka Zosinki; Tamten wąs z gębą
„WIERSZE ZBIERANEJ DRUŻYNY” DE EBRIO
Różne sztuki wyprawiać zwykły pijanicy, Kiedy się im zagrzeje trunek w mózgownicy: Śpiewa ten, drugi płacze, trzeci bluźni Boga, Czwarty pieje paciorki, piątemu drga noga W taniec; ten dyszkuruje o Rzeczpospolitej, Choć widzieć w Polszczę pokój, ów ma kord dobyty Na zwadę, ten żartuje, ten zaś do podwiki Przybliża się, sięgając podołka Zosinki; Tamten wąs z gębą
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 589
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
tak jako twe, Wenero, zaraźliwe strzały, albo jak gdy pod pianką w kufle nalewają – chmielnych zbytki napojów wielu zabijają. Patrz, jak mi piersi spuchły hardością i pychą, jakom marnie znędzniona nadętością lichą! Którym tedy mam źrzódłem żądze upragnione i wnętrzności trucizną gasić zapalone? Ach, bez Ciebie pragnienia mego żaden trunek nie ugasi, tylko Twój szczególny ratunek! Wiadoma bowiem Tobie, Kochanku, chęć moja, że tak pragnę do Ciebie, jak jeleń do zdroja, który więc, uciekając przed złymi brytany, często wpada w obierze, lubo nie nagnany, a gdy widzi, że kupą zewsząd otoczony, na sieci i oszczepy leci jak
tak jako twe, Wenero, zaraźliwe strzały, albo jak gdy pod pianką w kufle nalewają – chmielnych zbytki napojów wielu zabijają. Patrz, jak mi piersi spuchły hardością i pychą, jakom marnie znędzniona nadętością lichą! Którym tedy mam źrzódłem żądze upragnione i wnętrzności trucizną gasić zapalone? Ach, bez Ciebie pragnienia mego żaden trunek nie ugasi, tylko Twój szczególny ratunek! Wiadoma bowiem Tobie, Kochanku, chęć moja, że tak pragnę do Ciebie, jak jeleń do zdroja, który więc, uciekając przed złymi brytany, często wpada w obierze, lubo nie nagnany, a gdy widzi, że kupą zewsząd otoczony, na sieci i oszczepy leci jak
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 162
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
oczy. Kto na prawdzie gra, skrzypce mu o łeb tłuką.
Lisie pomknij się; kuno przed stół; sobolu za stół; baranie za piec.
Żyd mówi: Bodaj cię Bóg złym sąsiadem skarał.
Co dobre znamy, a nie działamy.
Gwałt na gwałt.
Lepiej podczas swego ustąpić.
Na frasunek, dobry trunek.
Dobre się samo chwali. Dobremu piwu wiechy nie trzeba.
Godność cnocie, nie urodzie ma być dana.
Litość dobrych ludzi przymiot.
Nie miała baba Kłopotu, kupiła sobie prosię.
Zle daleko omiń. Lepiej ominąć niż się powinąć.
Zonęś pojął z wielki wianem, wiedz, że nie będziesz jej Panem.
oczy. Kto na prawdzie gra, skrzypce mu o łeb tłuką.
Liśie pomkniy śię; kuno przed stoł; sobolu za stoł; baranie za piec.
Zyd mowi: Boday cię Bog złym sąsiadem skarał.
Co dobre znamy, a nie działamy.
Gwałt na gwałt.
Lepiey podczas swego ustąpić.
Na frasunek, dobry trunek.
Dobre śię samo chwali. Dobremu piwu wiechy nie trzeba.
Godność cnoćie, nie urodźie ma być dana.
Lutość dobrych ludzi przymiot.
Nie miała baba Kłopotu, kupiła sobie prośię.
Zle daleko omiń. Lepiey ominąć niż śię powinąć.
Zonęś pojął z wielki wianem, wiedz, że nie będziesz jey Panem.
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 184
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
nim uczęstuje, a za dwa umorzy, Tym się więc psują zdrowi, tym się leczą chorzy. Rosa solis to lepsza, którą Anglikowie Do nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy, Wypiję, wiem że mnie znasz dawno, żem prawdziwy Twój przyjaciel i z dawna czczę cię i miłuję, Coć się kolwiek podoba, wszytkim cię daruję. Do stołu, chiopiąteczka, rychło nagotujcie, Jedno, proszę was, srebra i szklanic szanujcie! Zimnej wody do wina
nim uczęstuje, a za dwa umorzy, Tym się więc psują zdrowi, tym się leczą chorzy. Rosa solis to lepsza, którą Anglikowie Do nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy, Wypiję, wiem że mnie znasz dawno, żem prawdziwy Twój przyjaciel i z dawna czczę cię i miłuję, Coć się kolwiek podoba, wszytkim cię daruję. Do stołu, chiopiąteczka, rychło nagotujcie, Jedno, proszę was, srebra i szklanic szanujcie! Zimnej wody do wina
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 254
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
cały wytchnie jednym jego wzrokiem. To bóg tak, a wy, ludzie, co wam ziemia rodzi, Ten napój pijcie, niech wam gardziel w winie brodzi. Bo lub szpikanardowe wódki i różane, Albo też i z drogiego złota przepalane, Serca nam nie ochłodzą, lecz zdrój wina żywy To jest nasze lekarstwo i trunek prawdziwy. Pomnę-ć ja, w jakiej było przedtem wino cenie, Gdy się jego poczęło wynurzać nasienie. Pierwszy ociec napadł był na takie jagody, Gdy pomagał swym synkom gnać na pole trzody, Których skoruchno starzec sędziwy skosztował, Zaraz mu wyciśniony sok z nich zasmakował. Jak je zobie, tak zobie, aż
cały wytchnie jednym jego wzrokiem. To bóg tak, a wy, ludzie, co wam ziemia rodzi, Ten napój pijcie, niech wam gardziel w winie brodzi. Bo lub szpikanardowe wódki i różane, Albo też i z drogiego złota przepalane, Serca nam nie ochłodzą, lecz zdrój wina żywy To jest nasze lekarstwo i trunek prawdziwy. Pomnę-ć ja, w jakiej było przedtem wino cenie, Gdy się jego poczęło wynurzać nasienie. Pierwszy ociec napadł był na takie jagody, Gdy pomagał swym synkom gnać na pole trzody, Których skoruchno starzec sędziwy skosztował, Zaraz mu wyciśniony sok z nich zasmakował. Jak je zobie, tak zobie, aż
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 258
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965