boju Krew podle siebie lali i zasię w pokoju
Niejeden dzień i z nocą złączony przepili, A zato że nas trwi czas, my go trawili. Mianowicie czy pomnisz, gdy ono w namiecie Ostatnią wytrząsł, potym dano nam po grzbiecie. My szczęśliwi chocieśmy stracili, że sami Uszliśmy i nie padli z drugimi trupami. Ty nie wiem jakoś uszedł, ale mnie się zdało, Że jakoby mię stamtąd coś za łeb wyrwało. Dziękujmyż tedy Bogu, że te obie głowie Jeszcze żywe zostały, a za spolne zdrowie Wypijmy choć po jednej. Ja dziś wesoł będę, Gdy podle mego druha dawnego usiądę. 701. Z
boju Krew podle siebie lali i zasię w pokoju
Niejeden dzień i z nocą złączony przepili, A zato że nas trwi czas, my go trawili. Mianowicie czy pomnisz, gdy ono w namiecie Ostatnią wytrząsł, potym dano nam po grzbiecie. My szczęśliwi chocieśmy stracili, że sami Uszliśmy i nie padli z drugimi trupami. Ty nie wiem jakoś uszedł, ale mnie się zdało, Że jakoby mię ztamtąd coś za łeb wyrwało. Dziękujmyż tedy Bogu, że te obie głowie Jeszcze żywe zostały, a za spolne zdrowie Wypijmy choć po jednej. Ja dziś wesoł będę, Gdy podle mego druha dawnego usiędę. 701. Z
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 440
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, tu Magara, tu AEgina, ledwo znak został że te tu miasta siedziały które niekiedy longè prolato Imperio wszytkiemu światu straszne były. Ciesząc zatym przyjaciela swego in morte filiae tym konkluduje: Nos homunculi indignamur, si quis nostrum interiit, quorum vita brevior esse debet, cùm uno loco tot urbium cadavera projecta jaceant. Słusznie trupami nazwał ruinas urbium. Bo jako ten już więcej non redit ad vitam tak i upadłe Rzeczyp: i Królestwa nie powstają. Dziwują się Politycy czemu Rzym z-małych początków wielkim się stał/ i do tak zacnej przyszedł doskonałości/ a ex ruinis które więtsze były niźli orientis civitatis początki/ nie mógł się ratować/ nie
, tu Magara, tu AEgina, ledwo znák został że te tu miástá siedźiały ktore niekiedy longè prolato Imperio wszytkiemu świátu strászne były. Ciesząc zátym przyiaćielá swego in morte filiae tym konkluduie: Nos homunculi indignamur, si quis nostrum interiit, quorum vita brevior esse debet, cùm uno loco tot urbium cadavera projecta jaceant. Słusznie trupámi názwał ruinas urbium. Bo iáko ten iuż więcey non redit ad vitam ták i upádłe Rzeczyp: i Krolestwá nie powstáią. Dźiwuią się Politycy czemu Rzym z-máłych początkow wielkim się stał/ i do tak zacney przyszedł doskonáłośći/ á ex ruinis ktore więtsze były niźli orientis civitatis początki/ nie mogł się rátowáć/ nie
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 56
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
nieprzyjaciele Tak waży, jako owiec by najwiętsze stada Wilk, szukając głodnemu brzuchowi obiada.
LXXIX.
Trzymał w potężnej ręce straszliwy miecz goły, Którem na głowę wszytkie bił nieprzyjacioły, Że ktoby porachować i liczbę chciał wiedzieć Pobitych, długo nad tem musiałby posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte; Śmierć w wielkiej liczbie twarzy straszliwych igrzyska Odprawuje i leje krwią pobojowiska
nieprzyjaciele Tak waży, jako owiec by najwiętsze stada Wilk, szukając głodnemu brzuchowi obiada.
LXXIX.
Trzymał w potężnej ręce straszliwy miecz goły, Którem na głowę wszytkie bił nieprzyjacioły, Że ktoby porachować i liczbę chciał wiedzieć Pobitych, długo nad tem musiałby posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte; Śmierć w wielkiej liczbie twarzy straszliwych igrzyska Odprawuje i leje krwią pobojowiska
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 268
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Lizbonie nieszkodliwe.
13 Września w Martynice po odmianach wiatrów o 10 god: wiecz: Niebo z obłoków siarkę z materią kleistą lać zaczęło. W północ wiry powietrzne ostatnią zgubą groziły. Nastąpiło trzęsienie ziemi, a o 3 zrana postrzeżono domy na kupę w stosy zwalone, uIce zarzucone, brzegi okryte kawałami okrętów, i trupami, drogi drzewem, rzeki kamieniami zawalone. O 5 godzinie cbłok wiszący nad górą Pele rozerwał się, i zmiotł tę górę na pola, i z niemi zrównał. Ognie z ziemi wypadały. 90 osób zginęło, więcej niż 200 ranionych. W porcie utonęło 35 Brygantynów.
Tegoż nieszczęścia uczestnikami były Carbet, Case-Pilot,
Lizbonie nieszkodliwe.
13 Września w Martynice po odmianach wiatrow o 10 god: wiecz: Niebo z obłokow siarkę z materyą kleistą lać zaczęło. W północ wiry powietrzne ostatnią zgubą groziły. Nastąpiło trzęsienie ziemi, a o 3 zrana postrzeżono domy na kupę w stosy zwalone, uJice zarzucone, brzegi okryte kawałami okrętow, y trupami, drogi drzewem, rzeki kamieniami zawalone. O 5 godzinie cbłok wiszący nad górą Pele rozerwał się, y zmiotł tę gorę na pola, y z niemi zrownał. Ognie z ziemi wypadały. 90 osob zgineło, więcey niż 200 ranionych. W porcie utonęło 35 Brygantynow.
Tegoż nieszczęścia uczestnikami były Carbet, Case-Pilot,
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 239
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
zawarło. Miedzy Lew był którymi znakomitszy Wojną: Ci owszem obierając sobie śmierć przystojną, Tak długo się bronili, póki dawszy rece Trwogi w-tym posłyszeli i Trąby Książece; Z-czego serca podniósłszy i wysokie duchy, Dobyli się nakoniec z-takiej zawieruchy, I przy zdrowiu zostali. Kiedy za owymi Książę goniąc, trupami przepada krwawymi Do samego Taboru; który z-tamte stronę Stał za Miastem, i niż mu przyspieszy obronę, Strwożony tym Krzywonos swoich uciekaniem, Tylkoż go nie przełomi. luż upadał na niem Uniesiony ochotnik; już brał za Armate, Gdy samże Wojewoda mając snadź prywate O Gumna zachowanie, i całoiść swych Włości, Żeby
zawarło. Miedzy Lew był ktorymi znakomitszy Woyną: Ci owszem obieraiąc sobie śmierć przystoyną, Ták długo sie bronili, poki dawszy rece Trwogi w-tym posłyszeli i Trąby Xiążece; Z-czego serca podnioższy i wysokie duchy, Dobyli sie nakoniec z-takiey zawieruchy, I przy zdrowiu zostali. Kiedy zá owymi Xiąże goniąc, trupami przepada krwáwymi Do sámego Táboru; ktory z-tamte strone Stał zá Miastem, i niż mu przyspieszy obrone, Strwożony tym Krzywonos swoich ućiekaniem, Tylkoż go nie przełomi. luż upadał na niem Uniesiony ochotnik; iuż brał za Armate, Gdy samże Woiewodá maiąc snadź prywate O Gumna záchowanie, i całoiść swych Włośći, Zeby
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 19
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
słońce wszytko nam oświeca/ tak i nauka od rzeczy szkodliwych na dobre nawodzi: Z złego razu wyrywa i zdobi/ srogie i porywcze umysły miękczy/ do łaskawości/ do zgody prowadzi/ do zacnych spraw drogę ukazuje/ umysł zaostrza; a naostatek godnym i pożytecznym sługą Rzeczypospolitej czyni. I miałżeby Szlachcic miedzy trupami leżeć: zachowaj tego Boże/ świadkiem nauki Epaminondeszowej jego Ojczyzna. Świadkiem Filopemenowej Grecja/ Świadkiem Juliusza Cesarza Rzym. A nakoniec świadkiem i ty cna Korono Polska/ wiecznie żyjącego Jana Zamojskiego Kanclerza i Hetmana Wielkiego. Który uprzyjmie tego życząc/ abyś wiele takich/ jako on był/ Synów miała/ i wiedząc o
słońce wszytko nam oświeca/ ták y náuká od rzeczy szkodliwych ná dobre náwodzi: Z złego rázu wyrywa y zdobi/ srogie y porywcze vmysły miękczy/ do łáskáwośći/ do zgody prowádzi/ do zacnych spraw drogę vkázuie/ vmysł záostrza; á náostátek godnym y pożytecznym sługą Rzeczypospolitey czyni. Y miałżeby Szláchćic miedzy trupámi leżeć: záchoway tego Boże/ świádkiem náuki Epaminondeszowey iego Oyczyzná. Swiádkiem Philopemenowey Grecia/ Swiádkiem Iuliuszá Cesárzá Rzym. A nákoniec świádkiem y ty cna Korono Polska/ wiecznie żyiącego Ianá Zamoyskiego Kánclerzá y Hetmaná Wielkiego. Ktory vprziymie tego życząc/ ábyś wiele tákich/ iáko on był/ Synow miáłá/ y wiedząc o
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: B
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
Wojewodami i przedniejszemi Bojarami zwyciężony: który gdy Królowi Panu odpor chciał dać/ a Smolenszczan oblężenców ratować. Pontusa Delawilę Książąt cudzożyemskich zbrojnego ludu kilkanaście tysięcy zaciągnąwszy/ by tym snadniej pychę i hardość swą pokazał/ a nad szlachetnym i walecznym narodem tyraństwo wykonał. Co jako mu opacznie poszło/ wyświadczają Kłuszyńskie krwią skropione pola/ i trupami ich szeroko napełnione. Gdzie męstwem przedziwnym Rycerstwa I. K. M starty jest nieprzyjaciel Szujski/ od dzielnego Hetmana więźniem zasłany. Zatym Stolica Moskiewska w ręce przyszła. Królewiczowi I. M. Władysławowi przysięgę oddawszy. Naród Moskiewski/ Zamek żołnierstwem osadzony: którym jako długo wiary dotrzymali zmienniej Moskalowie? jako ich prędko znieść zdradnie
Woiewodámi y przednieyszemi Boiárámi zwyćiężony: ktory gdy Krolowi Pánu odpor chćiał dáć/ á Smolensczán oblężencow rátowáć. Pontusa Deláwilę Kśiążąt cudzożiemskich zbroynego ludu kilkánaśćie tyśięcy záćiągnąwszy/ by tym snádniey pychę y hárdość swą pokazał/ á nád szláchetnym y walecznym narodem tyránstwo wykonał. Co iáko mu opácznie poszło/ wyświadczáią Kłuszynskie krwią skropione polá/ y trupámi ich szeroko nápełnione. Gdźie męstwem przedźiwnym Rycerstwá I. K. M stárty iest nieprzyiaćiel Szuyski/ od dźielnego Hetmáná więźniem zásłány. Zátym Stolicá Moskiewska w ręce przyszłá. Krolewicowi I. M. Włádysłáwowi przyśięgę oddawszy. Narod Moskiewski/ Zamek żołnierstwem osádzony: ktorym iáko długo wiáry dotrzymáli zmienniey Moskalowie? iáko ich prędko znieść zdrádnie
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Bv
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
płomieniami.
Perfumów wonnych teraz zażywają ludzie rozkoszni, tam ich przypłacają. Parkotu teraz wąchają brzydkiego, jak smrodliwego: ze wszytkich ścierwów, trupów i zgniłości zebrane smrody wszytkie do jedności nic prawie nie są względem piekielnego smrodu srogiego. Śmierdzi grobowiec, w który trup włożony, cóż grób piekielny, co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi, jak śmierdzącymi! Gdyby z nich jeden był tu postawiony, świat jego smrodem byłby zarażony; wszytkich ciał smrodu, którzy tam mieszkają, w piekle wąchają. Wiatr nie przechodzi przez pieczary one, żeby powietrze czynił przeczyszczone. Jadem śmiertelnym ludzie oddychają, on połykają. Cuchną kałuże nigdy niespuszczane; o, jako
płomieniami.
Perfumów wonnych teraz zażywają ludzie rozkoszni, tam ich przypłacają. Parkotu teraz wąchają brzydkiego, jak smrodliwego: ze wszytkich ścierwów, trupów i zgniłości zebrane smrody wszytkie do jedności nic prawie nie są względem piekielnego smrodu srogiego. Śmierdzi grobowiec, w który trup włożony, cóż grób piekielny, co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi, jak śmierdzącymi! Gdyby z nich jeden był tu postawiony, świat jego smrodem byłby zarażony; wszytkich ciał smrodu, którzy tam mieszkają, w piekle wąchają. Wiatr nie przechodzi przez pieczary one, żeby powietrze czynił przeczyszczone. Jadem śmiertelnym ludzie oddychają, on połykają. Cuchną kałuże nigdy niespuszczane; o, jako
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 70
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Cudzoziemskie wnoszą zwyczaje, maniery i rządów Maksymy, i wszystko czynią do novo. Wilhelm Król Neapolitański i Sycylijski, Francuzów preferując nad Patriotów, gdy im wszystkie zdał rządy w Sicylii, Siculis Vesperis, dał originem: bo Sycylijczykowie exotici regiminis, spiknąwszy się sub sino zadzwonienia na Nieszpor, uczynili fatelną Kompletę, komplendo wszystkie miejsca trupami Francuzów, jako piszą Historycy. Obywatele zawsze są posłusniejsi swojemu, niżeli cudzej Nacyj człekowi, mówi Patritius w Księdze de Republica. Polacy oeste Herburto in Chronicis więcej niż 900 lat Ziomków mieli Monarchów (wyjąwszy Wacława Czecha) aż do Kazimierza. A co większa przestrzega Polityk Lipsius: Ut in quam domum Vespertitiones veniunt, signum
Cudzoziemskie wnoszą zwyczaie, maniery y rządow Maxymy, y wszystko czynią do novo. Wilhelm Krol Neapolitański y Sycyliyski, Francuzow preferuiąc nad Patriotow, gdy im wszystkie zdał rządy w Sicylii, Siculis Vesperis, dał originem: bo Sycyliyczykowie exotici regiminis, spiknąwszy się sub sino zadzwonienia na Nieszpor, uczynili fatelną Kompletę, complendo wszystkie mieysca trupami Francuzow, iako piszą Historycy. Obywatele zawsze są posłusnieysi swoiemu, niżeli cudzey Nacyi człekowi, mowi Patritius w Księdze de Republica. Polacy oeste Herburto in Chronicis więcey niż 900 lat Ziomkow mieli Monarchow (wyiąwszy Wacława Czecha) aż do Kazimierza. A co większa przestrzega Polityk Lipsius: Ut in quam domum Vespertitiones veniunt, signum
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 352
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, sam na Concilium Florenckim praesens. Za jego Panowania Mahomet II obległ Konstantynopol. Obiecał mu Konstantyn Haracz, ale Mahomet Carogrodu pretendował, dając mu Insu- Series Cesarzów Tureckich
łę Mereę, lecz Konstantyn wolał zginąć Cesarzem Jakoż Mahomet wziął Konstantynopol, Konstantyn zbroją i Saracenami umocniony, żkilkunastu Kawalerami do ostatniego bronił się i zginął. Między trupami znaleziony, z Obuwia Fiałkowego i Orłów haftowanych poznany, splendyde z rozkazu Mahometa pochowany. Po wzięciu, zajadłość Turków więcej niż na 40 tysięcy różnej kondycyj i stanu Ludzi wygubiła, w niewolę wzięła więcej niż na 60 tysięcy. Trzy dni Mahomet pozwolił rabo. wać Stolicę Greków i Skarbów.
A tak CESARSTWO GRECKIE pięknie kwitnące
, sam na Concilium Florenckim praesens. Za iego Panowania Machomet II obległ Konstantynopol. Obiecał mu Konstantyn Haracz, ale Mahomet Carogrodu pretendował, daiąc mu Insu- Series Cesarzow Tureckich
łę Mereę, lecz Konstantyn wolał zginąć Cesarzem Iakoż Mahomet wzioł Konstantynopol, Konstantyn zbroią y Saracenami umocniony, żkilkunastu Kawalerami do ostatniego bronił się y zginął. Między trupami znaleziony, z Obuwia Fiałkowego y Orłow haftowanych poznany, splendidè z roskazu Mahometá pochowany. Po wzięciu, zaiadłość Turkow więcey niż na 40 tysięcy rożney kondycyi y stanu Ludzi wygubiła, w niewolę wzięła więcey niż na 60 tysięcy. Trzy dni Mahomet pozwolił rabo. wać Stolicę Grekow y Skarbow.
A tak CESARSTWO GRECKIE pięknie kwitnące
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 491
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755