.
Słoma.
Kres.
III. III. III. Porucznik.
Więznie.
Ufiec. 45.
Gdy Koń jeszcze nie obieżdzony/ a bystrem się pokaże wstanowieniu. Już więcej o nim możesz dzierżeć/ i obiecować sobie/ a niż o statecznym. Gdyż my ta bystrość zdobrej i ze zdrowej dyzpozycyjej przychodzi/ że i trwałym może być w pracej/ co stateczny tego nie może dowieść/ czego i znaki niżej opisane. Koń drobnego stąpienia rzadko zły. Także Koń który dzierżenie ma/ i chodziwy/ bywa dobry. Konia statecznego jeźdźcowi płochemu/ a bystrego zaś/ bacznemu na szkołę oddaj. W bystrym Koniu powolna dzielność prędzej będzie a niż w
.
Słomá.
Kres.
III. III. III. Porucznik.
Więznie.
Vfiec. 45.
Gdy Koń ieszcze nie obieżdzony/ á bystrem sie pokaże wstánowieniu. Iuż więcey o nim możesz dźierżeć/ y obiecowáć sobie/ á niż o státecznym. Gdyż my tá bystrość zdobrey y ze zdrowey dyspozycyey przychodźi/ że y trwáłym może bydź w pracey/ co státeczny tego nie może dowieść/ czego y znáki niżey opisáne. Koń drobnego stąpienia rzadko zły. Tákże Koń ktory dźierżenie ma/ y chodźiwy/ bywá dobry. Koniá státecznego ieźdźcowi płochemu/ á bystrego záś/ bacznemu ná szkołę odday. W bystrym Koniu powolna dźielność prędzey będźie á niż w
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 24
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
jako ognie, które po powietrzu wiatr miota, ale pewnym i wymierzonym krokiem postępują.
Różnej figury sq komety? ale wszystkich jedna natura, we wszystkim równe gwiazdom, nie równym tylko światłem otoczone: ukazują się każdego czasu, i w każdej części nieba, najwięcej jednak ku północy. Są jako inne istoty niebieskie dziełem natury trwałym, i wiecznym. Pioruny zaś i gwiazdy po powietrzu latające i inne powietrzne światła są jej dziełem doczesnym, i znikomym, w tenczas tylko ukazują się gdy spadąją, i giną. Komety zaś z drogi swej nie wyboczają: oddalają się od nas, nie od kresu, nikną, nie niszczeją.
Mówisz iż gdyby były
iako ognie, które po powietrzu wiatr miota, ale pewnym y wymierzonym krokiem postępuią.
Różney figury sq komety? ale wszystkich iedna natura, we wszystkim rowne gwiazdom, nie równym tylko światłem otoczone: ukazuią się każdego czasu, y w każdey części nieba, naywięcey iednak ku północy. Są iako inne istoty niebieskie dziełem natury trwałym, y wiecznym. Pioruny zaś y gwiazdy po powietrzu lataiące y inne powietrzne światła są iey dziełem doczesnym, y znikomym, w tenczas tylko ukazuią się gdy spadąią, y giną. Komety zaś z drogi swey nie wyboczaią: oddalaią się od nas, nie od kresu, nikną, nie niszczeią.
Mówisz iż gdyby były
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 64
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Rodzicom swoim; prze to w Rzymie zostawiwszy nieśmiertelną pamięć swojej nauki, w tyle wspaniałych strukturach, Ródziom swoim jako Bogom wysławił ołtarz, na pokazanie wdzięczności, że go w młodości, do Geometryj aplikowali, z której wziął znaczny pochop i łatwość, do tej nauki, której strukturom świat się dziwuje, tak wspaniałym i tak trwałym. Cóż dopiero i ziaką szkodą! popełniać defekta budujący musi, prze to że nei obejrzał się na te maksymy nauki, które najcelniejsi w świecie Architekci zebrali, i przez doświadczenie zgromadzili podając to do wiecznej pamięci, co ich inwencyj kosztowało. Tak tedy potrzebną naukę, tak wygodną, i która nas aż do śmierci nie
Rodzicom swoim; prze to w Rzymie zostawiwszy nieśmiertelną pámięć swoiey nauki, w tyle wspaniáłych strukturach, Rodziom swoim iáko Bogom wysłáwił ołtarz, ná pokazánie wdzięczności, że go w młodości, do Geometryi applikowáli, z ktorey wziął znáczny pochop y łátwość, do tey nauki, ktorey strukturom świát się dziwuie, ták wspaniáłym y ták trwáłym. Coż dopiero y ziáką szkodą! popełniać defekta buduiący musi, prze to że nei obeyrzał się ná te máxymy nauki, które naycelnieysi w świecie Architekci zebráli, y przez doświadczenie zgromadzili podáiąc to do wieczney pamięci, co ich inwencyi kosztowáło. Ták tedy potrzebną naukę, ták wygodną, y która nás áż do śmierci nie
Skrót tekstu: ŻdżanElem
Strona: 2
Tytuł:
Elementa architektury domowej
Autor:
Kajetan Żdżanski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
architektura
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
kto w sercu osłodził - Oprócz mnie, którym do niej w dziewosłąby chodził. Jam pierwszy oczy wasze do siebie nakłonił, Jam pilnował, aby wzrok gdzie indziej nie stronił, Jam usta wasze poił obfitą wdzięcznością,
Jam zaloty cukrował wasze przyjemnością. Oświeciłem miłością w sercach drogi skryte, Skruszyłem trwałym statkiem zamki niedobyte. Dwie duszy w jedno ciało takem mocno spoił, Żeby ich wróg zawisny żaden nie rozdwoił. Chociaż mokre obłoki powodzią rozpłyną, Chociaż morze i rzeki wody z brzegów liną, Choć Eolus powietrze wzburzy wszytko właśnie, Ten ogień w sercach waszych nigdy nie zagaśnie. Darmo tedy Kupido o was się pokusi
kto w sercu osłodził - Oprócz mnie, którym do niej w dziewosłąby chodził. Jam pierwszy oczy wasze do siebie nakłonił, Jam pilnował, aby wzrok gdzie indziej nie stronił, Jam usta wasze poił obfitą wdzięcznością,
Jam zaloty cukrował wasze przyjemnością. Oświeciłem miłością w sercach drogi skryte, Skruszyłem trwałym statkiem zamki niedobyte. Dwie duszy w jedno ciało takem mocno spoił, Żeby ich wróg zawisny żaden nie rozdwoił. Chociaż mokre obłoki powodzią rozpłyną, Chociaż morze i rzeki wody z brzegów liną, Choć Eolus powietrze wzburzy wszytko właśnie, Ten ogień w sercach waszych nigdy nie zagaśnie. Darmo tedy Kupido o was się pokusi
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 22
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
. Słyszeć było w Konstantynopolu/ że mu Baszowie wszyscy od tej wojny odradzali/ ale iże odradzić niemogli żadnemi sposobami i przykładami/ jako pod Chocimiem/ i inszemi dawnemi. Tedy Cesarzowi powiedzieli: Jeśli chcesz z Polaki wojnę zacząć/ z takim jaszczurcym Narodem/ złym/ i mściwym/ potężnym/ odważnym/ walecznym/ trwałym bitnym/ wojującym zawsze/ ćwiczonym w bojach i dziełach Rycerskich/ tedyć się było trzeba gotować na to kilkanaście lat a dobrze/ i porządnie i odważnie/ tak w swej ziemi/ jako w Hordach Tatarskich wszytkich/ a miawszy gotowość już przystojną i dobrą/ tedy było za słuszną przyczyną/ opowiedzieć przez Gońca i Posta wielkiego
. Słyszeć było w Konstantynopolu/ że mu Bászowie wszyscy od tey woyny odradzáli/ ále iże odrádźić niemogli żadnemi sposobámi y przykłádámi/ iáko pod Choćimiem/ y inszemi dawnemi. Tedy Cesárzowi powiedźieli: Ieśli chcesz z Polaki woynę zácząć/ z tákim iászcżurcym Narodem/ złym/ y mśćiwym/ potężnym/ odważnym/ walecznym/ trwáłym bitnym/ woiuiącym záwsze/ ćwiczonym w boiách y dźiełách Rycerskich/ tedyć się było trzebá gotowáć ná to kilkánaśćie lat á dobrze/ y porządnie y odważnie/ ták w swey źiemi/ iáko w Hordách Tátárskich wszytkich/ á miawszy gotowość iuż przystoyną y dobrą/ tedy było zá słuszną przycżyną/ opowiedźieć przez Gońcá y Postá wielkiego
Skrót tekstu: StarWyp
Strona: D
Tytuł:
Wyprawa i wyiazd sułtana Amurata cesarza tureckiego na wojnę do Korony Polskiej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
T. Panie mój, te łańcuchy z honorów zdadzą mi się być zrobione z kruszca, który nie może być trwały, zmieni się w ogniu, nie wytrzyma młotu, ponieważ ten honor, przez taki i owaki, jako więc bywa nabyty sposób, zasadzony jest na opiniej pospólstwa i rozumieniu ludźkim, które jest kruszcem nie trwałym, i słabszym na skło.
B. Chcesz i zacząłeś głęboko brodzić, honor, część, sława, jest tak kosztowna rzecz, iż w nagrodzie każdemu, chyba cnocie się dostawa i samej cnocie należy.
T. Cnota nie ma tak podłego animuszu, aby miała kiedy za Pannę Francimmernę słożyć, sławię, czci
T. Pánie moy, te łancuchy z honorow zdádzą mi się być zrobione z kruszczá, ktory nie może być trwáły, zmięni się w ogniu, nie wytrzyma młotu, ponieważ ten honor, przez táki y owáki, iáko więc bywa nábyty sposob, zásádzony jest ná opiniey pospolstwá y rozumieniu ludźkim, ktore iest kruszczem nie trwáłym, y słábszym ná skło.
B. Chcesz y zacząłeś głęboko brodźić, honor, część, sławá, iest ták kosztowna rzecz, iż w nagrodźie káżdemu, chybá cnoćie się dostawa y sámey cnoćie należy.
T. Cnotá nie ma ták podłego ánimuszu, aby miáłá kiedy zá Pánnę Fráncimmernę słożyć, sławię, czći
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 73
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
przednie furfury robią. A iż tak długo tego czekają, przeto też takie furfury w cenie i wadze są. Także ptaszek, skoro z jaja się wyzwoli, zaraz pożywienia szuka, a małe dziecię długo bez rozumu i rozsądku, nie umiejąc złego od dobrego rozeznać, bywa; jednak gdy czas przyjdzie, rychłego dowcipu ptaszego trwałym rozumem swoim dochodzi, i zaś przechodzi. Nie w skok robią furfury i nie z każdej gliny, Ani z rozumem małe rodzą się dzieciny.
Każda robota nieskwapliwa koniec dobry bierze, a ten co skwapliwie co czyni, abo nie dokończy, abo sam zginie.
Widziałem w dzikich polach, gdy wolno idący Rychlej na
przednie furfury robią. A iż tak długo tego czekają, przeto też takie furfury w cenie i wadze są. Także ptaszek, skoro z jaja się wyzwoli, zaraz pożywienia szuka, a małe dziecię długo bez rozumu i rozsądku, nie umiejąc złego od dobrego rozeznać, bywa; jednak gdy czas przyjdzie, rychłego dowcipu ptaszego trwałym rozumem swoim dochodzi, i zaś przechodzi. Nie w skok robią furfury i nie z kożdéj gliny, Ani z rozumem małe rodzą się dzieciny.
Każda robota nieskwapliwa koniec dobry bierze, a ten co skwapliwie co czyni, abo nie dokończy, abo sam zginie.
Widziałem w dzikich polach, gdy wolno idący Rychléj na
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 240
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
czub/ taki śmiałym i rączym się pokazuje.
Koń ciała twardego każdy duży i nieprzepadzisty.
Koń płaskiego grzbietu i zadu/ duży/ trwały/ i do skoków dobry. Kości zaś ostrej/ którą świnią nazywają/ słabego biegu/ nie pracowity/ acz bywa żartkim z miejsca.
Koń karku wyniosłego/ dużym w przedzie/ trwałym/ i do skoków sposobnym/ ale nieco przytępszym bywa/ i do biegu długiego niepochopnym. Szyje zasię cienkiej/ taki do biegu podobny.
Koń który jądra małe ma/ abo one w się rad wciąga i kryje/ bywa pochopnym do wszytkiego/ rączym/ i barzo długo żyjącym.
Wszytkie te znaki i wzwyż pomienione przymioty
czub/ táki śmiáłym y rączym się pokázuie.
Koń ćiáłá twárdego káżdy duży y nieprzepádźisty.
Koń płáskiego grzbietu y zádu/ duży/ trwáły/ y do skokow dobry. Kośći záś ostrey/ ktorą świnią názywáią/ słábego biegu/ nie prácowity/ ácz bywa żártkim z mieyscá.
Koń kárku wyniosłego/ dużym w przedźie/ trwáłym/ y do skokow sposobnym/ ále nieco przytępszym bywa/ y do biegu długiego niepochopnym. Szyie zásię ćienkiey/ táki do biegu podobny.
Koń ktory iądrá máłe ma/ ábo one w śię rad wćiąga y kryie/ bywa pochopnym do wszytkiego/ rączym/ y bárzo długo żyiącym.
Wszytkie te znáki y wzwysz pomienione przymioty
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Biv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
/ ostrogami i głosem popychając w przód przy tymże zaraz. Ale w głowę bijąc palcatem abo prętem/ namniej nie chwalę/ bo oprócz tego że oślepić może łacno z nieobaczenia/ jeszcze mu i uporu to czasem dodawa. Wierzgania zadem podobnym sposobem oduczać zwykło się/ każąc pieszemu po zadnich goleniach prętem abo palcatem dużym i trwałym dobrze go nawiedzać/ tyle ile razów wierzgnie: ostatek sam czas z pracą mierną i z dalszym opatrznym ćwiczeniem wszytko łacno odejmie/ zwłaszcza gdy nie upor ale rozum z cierpliwością rządzić jeźdźcem będą.
Kiedy się koń rad kładzie pod człowiekiem do jakiejkolwiek wody abo kałuże przyszedszy/ na takim wiezdżając ostróżnie siedzieć trzeba: a skoro
/ ostrogámi y głosem popycháiąc w przod przy tymże záraz. Ale w głowę biiąc pálcatem ábo prętem/ namniey nie chwalę/ bo oprocz tego że oślepić może łácno z nieobaczenia/ ieszcze mu y vporu to czásem dodawa. Wierzgánia zádem podobnym sposobem oduczáć zwykło się/ każąc pieszemu po zádnich goleniách prętem ábo pálcatem dużym y trwáłym dobrze go náwiedzáć/ tyle ile rázow wierzgnie: ostátek sam czás z pracą mierną y z dálszym opátrznym ćwiczeniem wszytko łácno odeymie/ zwłaszczá gdy nie vpor ále rozum z ćierpliwośćią rządźić ieźdźcem będą.
Kiedy się koń rad kłádźie pod człowiekiem do iákieykolwiek wody ábo káłuże przyszedszy/ ná tákim wiezdżáiąc ostrożnie śiedźieć trzebá: á skoro
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Iv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603