Jako Nie było tak i teraz żadnego niemasz na mnie podobieństwa; wszystkie Cyrkumstancyje czynią mię wolnym i mówię tak. Jako WMM Pan odchodząc a sacrificio missae ufasz w sobie że masz świętą duszę tak ja teraz sam Boga wyswiadczam się Imieniem żem jest Niewinny tej kalumniej. Ja i tam tych Gazetów non erubescam te wszystkie Tumany okami Nie zaproszą i pogroszki nie ustraszą kiedym nie winny w czym się WMM Panu Justyfikuję szczerze jako bym sub sigillo Confessionis inaczej powiedzieć nie mógł I przed samym królem Jo MŚCią Panem miłościwym moim jeżeli tego godzien będę Justyfikować się inaczej Niemogę i szczerzej jako przed WMM Panem którys tego sine fuco adulationis godzien oto
Iako Nie było tak y teraz żadnego niemasz na mnie podobienstwa; wszystkie Cyrkumstancyie czynią mię wolnym y mowię tak. Iako WMM Pan odchodząc a sacrificio missae ufasz w sobie że masz swiętą duszę tak ia teraz sam Boga wyswiadczam się Imięniem żem iest Niewinny tey kalumniey. Ia y tam tych Gazetow non erubescam te wszystkie Tumany okami Nie zaproszą y pogroszki nie ustraszą kiedym nie winny w czym się WMM Panu Iustyfikuię szczerze iako bym sub sigillo Confessionis inaczey powiedziec nie mogł I przed samym krolem Io MSCią Panem miłosciwym moim iezeli tego godzięn będę Iustyfikować się inaczey Niemogę y szczerzey iako przed WMM Panem ktorys tego sine fuco adulationis godzięn oto
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 145
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Jako Mongibel ogniem opalony Ze się na przyszłe animując łowy W pierże, paznokty, odrasta i spony; Któż mu powabem? iżalisz nie złoty? Puklerz Twój do dzieł; i takiej ochoty? 12. Już na Tatarskie świszcze nielękliwy By nań i wszytkie wysuli kołczany Sajdaczny Strzelec; już u niego dziwy I rogatego Księżyca tumany Pójdzie za toba; ruin swoich mściwy Na te harpije; dzikie Bissurmany. Pewien że go Twa; zasłoni paiza Pod którą się on tuli, i uniża. 13. O niezrownany, i Rzymskiemu Numie Alcydo Polski, tak w pociechy żyzny Jakże się w podłym pomieścisz rozumie I w głuchym dźwięku Ojcze tej Ojczyzny? Niech
Iáko Mongibel ogniem opalony Ze się ná przyszłe animuiąc łowy W pierże, páznokty, odrasta y spony; Ktoż mu powabem? iżálisz nie złoty? Puklerz Twoy do dźieł; y tákiey ochoty? 12. Iuż ná Tátárskie świszcze nielękliwy By nań y wszytkie wysuli kołczany Sáydáczny Strzelec; iuż v niego dźiwy Y rogátego Xiężycá tumány Poydźie zá tobá; ruin swoich mśćiwy Ná te hárpije; dźikie Bissurmány. Pewien że go Twá; zásłoni páizá Pod ktorą się on tuli, y vniża. 13. O niezrownány, y Rzymskiemu Numie Alcydo Polski, ták w poćiechy zyzny Iákże się w podłym pomieśćisz rozumie Y w głuchym dźwięku Oycze tey Oyczyzny? Niech
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: Bv
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Z czym acz jeszcze chromego oczekuje, ale Rzadkoż się złe nowiny, rzadko mienią żale! Serce wojsku upadło, nie masz królewicza. Gdy tak swoje Chodkiewicz kłopoty wylicza, Dają znać posłuchowie, że wzburzone prochy Czy Tatary, czy zbójce wydają Wołochy. Larmo zatem otrąbią i gotowość każą, Lecz gdy się bliżej one tumany pokażą, Pod chorągwie uderzą, które nim się ruszą, O języka się chyżo ochoczy pokuszą. Pułk jeden szedł kozacki obciążony łupy, Co rabował, od swej się oderwawszy kupy. Ci upewnią, że wojsko tylko o mil kilka; Toż naszy psa szarego widzą miasto wilka. Bo Brodawka, kozacki wódz chocimskiej drogi,
Z czym acz jeszcze chromego oczekuje, ale Rzadkoż się złe nowiny, rzadko mienią żale! Serce wojsku upadło, nie masz królewicza. Gdy tak swoje Chodkiewicz kłopoty wylicza, Dają znać posłuchowie, że wzburzone prochy Czy Tatary, czy zbójce wydają Wołochy. Larmo zatem otrąbią i gotowość każą, Lecz gdy się bliżej one tumany pokażą, Pod chorągwie uderzą, które nim się ruszą, O języka się chyżo ochoczy pokuszą. Pułk jeden szedł kozacki obciążony łupy, Co rabował, od swej się oderwawszy kupy. Ci upewnią, że wojsko tylko o mil kilka; Toż naszy psa szarego widzą miasto wilka. Bo Brodawka, kozacki wódz chocimskiej drogi,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 103
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
wraz zmelonym. Pomykając się coraz dalej w Polskę, nie tak szkodziła zbożom już dostałym jak tym, które jeszcze napadła zielone, łąkom i ogrodom, mając większy apetyt do świeżej zielenizny niż do suchej słomy. Ciągnęła niezmiernymi tłumami na kilka mil w szerz i w dłuż tak gęsto, iż ćmiła słońce na kształt chmury. Tumany te straszne następowały jedne po drugich, w przedziale dni kilku. Gdzie zapadła na popas, który regularnie odprawiała o południu, bawiąc najwięcej parę godzin, tam była mniejsza szkoda. Gdzie na noc zapadła, tam nierównie większa. Z noclegu nie ruszała się, aż po opadnięciu rosy. Padała grubo na ziemię na pół łokcia
wraz zmelonym. Pomykając się coraz dalej w Polskę, nie tak szkodziła zbożom już dostałym jak tym, które jeszcze napadła zielone, łąkom i ogrodom, mając większy apetyt do świeżej zielenizny niż do suchej słomy. Ciągnęła niezmiernymi tłumami na kilka mil w szerz i w dłuż tak gęsto, iż ćmiła słońce na kształt chmury. Tumany te straszne następowały jedne po drugich, w przedziale dni kilku. Gdzie zapadła na popas, który regularnie odprawiała o południu, bawiąc najwięcej parę godzin, tam była mniejsza szkoda. Gdzie na noc zapadła, tam nierównie większa. Z noclegu nie ruszała się, aż po opadnięciu rosy. Padała grubo na ziemię na pół łokcia
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 48
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak