. Mat: 14. 11. Suet: et Eutr. Traktatu wtórego, CVD IV. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1594. Aprilis 15. die.
Lub to nasz grzech choroby na nas pasmem wlecze; Jednak tych ujdzie, kto się do Boga uciecze. TEn Rok był piąty Archimandritstwa Pieczarokijowskiego/ wielebnego Ojca Nicefora Tura/ którego przyprowadzony był człowiek z Turowa na imię Sawa/ obiedwie oczy nienawisną mając ślepotą pomraczone/ z dziecinnych jeszcze pieluch/ dotego i lewą nogę chorobą tak skurczoną/ iż jej tyle naszczudle do powinności swej zażyć nie mógł. I tak w Pieczarskim już będąc Monastyru/ przywiedziony był wedle zwyczaju do Zakrystiana/
. Matt: 14. 11. Suet: et Eutr. Tráctatu wtorego, CVD IV. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1594. Aprilis 15. die.
Lub to nász grzech choroby ná nas pásmem wlecze; Iednák tych vydźie, kto się do Bogá vćiecze. TEn Rok był piąty Archimándritstwá Pieczárokiiowskiego/ wielebnego Oycá Nicephorá Turá/ ktorego przyprowádzony był człowiek z Turowá ná imię Sawá/ obiedwie oczy nienawisną máiąc ślepotą pomráczone/ z dźiećinnych ieszcze pieluch/ dote^o^ y lewą nogę chorobą ták skurczoną/ iż iey tyle nászczudle do powinnośći swey záżyć nie mogł. Y ták w Pieczárskim iuż będąc Monástyru/ przywiedziony był wedle zwyczáiu do Zákrystianá/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 106.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
i tych się boją jak tchórze. Jedna kobita tak jadowita w swej mierze, Że jej nie zrówna bestyja główna w cholerze. Przez złość humoru, sprzyczki uporu i zbytku. Jak z pustej roli nic nie pozwoli pożytku. Darmo się, miły, ze wszytkiej siły sposobisz, Nie chce natura, toć małpki z tura nie zrobisz. O jako taniej my niż cygani chodziemy, Co się z żonami jak z bestjami rządziemy. Skaczą do miary na ich fujary niedźwiedzie, Sam się i póty w takt nic z ochoty nie wiedzie. Za nic wdzięk wszytek i ognia zbytek z ochłodą, I kanar w ustach, czas i brak w
i tych się boją jak tchórze. Jedna kobita tak jadowita w swej mierze, Że jej nie zrówna bestyja główna w cholerze. Przez złość humoru, sprzyczki uporu i zbytku. Jak z pustej roli nic nie pozwoli pożytku. Darmo się, miły, ze wszytkiej siły sposobisz, Nie chce natura, toć małpki z tura nie zrobisz. O jako taniej my niż cygani chodziemy, Co się z żonami jak z bestyjami rządziemy. Skaczą do miary na ich fujary niedźwiedzie, Sam się i póty w takt nic z ochoty nie wiedzie. Za nic wdzięk wszytek i ognia zbytek z ochłodą, I kanar w ustach, czas i brak w
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 261
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
ludzi do Kamieńca pod pretekstem nabożeństwa, dokąd i ociec mój wziąwszy mię z sobą pojechał. Tam tedy dwa listy, jeden do Ogińskiego, marszałka konfederackiego, drugi do Pocieja strażnika, regimentarza generalnego, z oświadczeniem ochoty konfederowania się przy królu Stanisławie wszyscy podpisali i ja podpisałem się, z którymi listami Suzin stolnik nieboszczyka Ludwika Tura wysłał. Za tymi listami z znaczną dywizją pospieszył w województwo brzeskie Paszkowski, strażnik polny, a stanąwszy w Czarnawczycach, o dwie mile od Brześcia, wysłał dla wzięcia języka Marcina Korsaka, rotmistrza nowogródzkiego, który porucznika Tyszkowskiego regimentu konnego buławy wielkiej lit., polującego pod Tuchini-
czarni, złapał, jale tego nie postrzegł,
ludzi do Kamieńca pod pretekstem nabożeństwa, dokąd i ociec mój wziąwszy mię z sobą pojechał. Tam tedy dwa listy, jeden do Ogińskiego, marszałka konfederackiego, drugi do Pocieja strażnika, regimentarza generalnego, z oświadczeniem ochoty konfederowania się przy królu Stanisławie wszyscy podpisali i ja podpisałem się, z którymi listami Suzin stolnik nieboszczyka Ludwika Tura wysłał. Za tymi listami z znaczną dywizją pospieszył w województwo brzeskie Paszkowski, strażnik polny, a stanąwszy w Czarnawczycach, o dwie mile od Brześcia, wysłał dla wzięcia języka Marcina Korsaka, rotmistrza nowogródzkiego, który porucznika Tyszkowskiego regimentu konnego buławy wielkiej lit., polującego pod Tuchini-
czarni, złapał, jale tego nie postrzegł,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 81
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
mi wielką szufladę papierów, w których fascykuł wielki znalazłem dokumentów klekowickich. Zaprosiwszy tedy dwóch szlachty, Ziółkowskiego i Kazimierza Ruświckiego, tudzież przy generale, spisałem sumariusz tychże dokumentów klekowickich i tak jeden sumariusz z podpisem szlachty i generalskim sobie zostawiwszy, a drugi
przy dokumentach zapieczętowawszy, odesłałem też dokumenta przez ipana Ludwika Tura, skarbnika czerniechowskiego, uproszonego przyjaciela, który też dokumenta oddał bratu memu Wacławowi w Kamieńcu w klasztorze ks. ks. bazylianów i list do mnie, o tym donosząc, napisał.
Zacząłem też gospodarować, rowy po błotach kopać, gruntów dobywać. Zacząłem długi moje wypłacać. Byłem winien 32 000 zł.
mi wielką szufladę papierów, w których fascykuł wielki znalazłem dokumentów klekowickich. Zaprosiwszy tedy dwóch szlachty, Ziółkowskiego i Kazimierza Ruświckiego, tudzież przy generale, spisałem sumariusz tychże dokumentów klekowickich i tak jeden sumariusz z podpisem szlachty i generalskim sobie zostawiwszy, a drugi
przy dokumentach zapieczętowawszy, odesłałem też dokumenta przez jpana Ludwika Tura, skarbnika czerniechowskiego, uproszonego przyjaciela, który też dokumenta oddał bratu memu Wacławowi w Kamieńcu w klasztorze ks. ks. bazylianów i list do mnie, o tym donosząc, napisał.
Zacząłem też gospodarować, rowy po błotach kopać, gruntów dobywać. Zacząłem długi moje wypłacać. Byłem winien 32 000 zł.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 413
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
/ to miła chustka niech ociera. Dawna potrzeba chustek i strój to był stary. V Dworzan chustka biała/ chocia żupan szary. Mało dziś zaś u Dworu chustkami się zdobią/ Czy że nie płaczą/ czy że u dworu nie robią.
Domatur. Doma Tur/ indziej Satyr/ abo coś dzisszego/ Więc z Tura Mięsopustu bywa dość śmiesznego.
Dobrodziejstwo. Dobrzemci czynił/ gdymci pieniędzy pożyczył: Lepiej byśmi uczynił gdybyś już odliczył.
Dom. Z ręki wszech rzeczy sprawcy/ i dawcy wszytkiego/ Ten dom i z Majętnością jest sługi Bożego. Jeśliż susząca kości zazdrość kogo zejmie/ Niechmu w przód Boga weźmie/ to wszytko odejmie
/ to miła chustka niech oćiera. Dawna potrżebá chustek y stroy to był stáry. V Dworzán chustká białá/ choćia żupan száry. Máło dźiś záś v Dworu chustkami śię zdobią/ Czy że nie płaczą/ czy że v dworu nie robią.
Domatur. Domá Tur/ indźiey Sátyr/ ábo coś dźisszego/ Więc z Turá Mięsopustu bywa dość śmiesznego.
Dobrodźieystwo. Dobrzemći czynił/ gdymći pieniędzy pożyczył: Lepiey byśmi vczynił gdybyś iuż odliczył.
Dom. Z ręki wszech rzeczy sprawcy/ y dawcy wszytkiego/ Ten dom y z Máiętnośćią iest sługi Bożego. Ieślisz susząca kośći zazdrość kogo zeymie/ Niechmu w przod Bogá weźmie/ to wszytko odeymie
Skrót tekstu: JagDworz
Strona: Aiiiv
Tytuł:
Dworzanki
Autor:
Serafin Jagodyński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621