jadowite obie; A ty, któryś już w trunnie jedną nogą, Jak z bliska natrzesz, będziesz drugą w grobie. DESPERACJA
Czemu strzałami — mówię do Miłości — Nie rozkolaczesz serca mej dziewczyny?
Mówię do Gniewu: Czemu mi przyczyny Nie dasz, bym w takiej nie kochał hardości?
Miłość powiada: Strzały me twardości Tej nie zwyciężą, niech strzela kto inny! Gniew mówi: Nie chcę, nie daj mi w tym winy, Żebyś miał takiej zapomnieć gładkości!
Zdesperowany z tego uciążenia, Fortuny chciałem o ratunek prosić I Czasu, który wszytkie rzeczy tłucze.
Odpowiedziano: Nie chciej prośby wnosić Do nas daremnej; od twego
jadowite obie; A ty, któryś już w trunnie jedną nogą, Jak z bliska natrzesz, będziesz drugą w grobie. DESPERACJA
Czemu strzałami — mówię do Miłości — Nie rozkolaczesz serca mej dziewczyny?
Mówię do Gniewu: Czemu mi przyczyny Nie dasz, bym w takiej nie kochał hardości?
Miłość powiada: Strzały me twardości Tej nie zwyciężą, niech strzela kto iny! Gniew mówi: Nie chcę, nie daj mi w tym winy, Żebyś miał takiej zapomnieć gładkości!
Zdesperowany z tego uciążenia, Fortuny chciałem o ratunek prosić I Czasu, który wszytkie rzeczy tłucze.
Odpowiedziano: Nie chciej prośby wnosić Do nas daremnej; od twego
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 111
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, kto ma żyzne pługi, Może i z dworskiej przeszydzać wysługi;
Gdzie laka wolność, pokój i zabawa, Fraszka Warszawa.
Sam mu Kupido zadaje niewczasy, Sam go na smętne myśli pędzi w lasy, Ani jest wolen przed Wenerą płochą Pod wiejską sochą.
Dlatego i ja ciebie tam prowadzę, Jago, aza twej twardości co radzę, Aza cię w polu, którą wszytko tleje, Gwiazda zagrzeje. JABŁKA
Drażnięta, których strzeże płócienna obrona I słaba oczom naszym zazdrości zasłona, Któreście w ręku cudzych nigdy nie postały, Których i własne ręce rzadko piastowały, Trudno zgadnąć, jakoście stworzone atoli (Jeśli się pani wasza domyślać pozwoli)
, kto ma żyzne pługi, Może i z dworskiej przeszydzać wysługi;
Gdzie laka wolność, pokój i zabawa, Fraszka Warszawa.
Sam mu Kupido zadaje niewczasy, Sam go na smętne myśli pędzi w lasy, Ani jest wolen przed Wenerą płochą Pod wiejską sochą.
Dlatego i ja ciebie tam prowadzę, Jago, aza twej twardości co radzę, Aza cię w polu, którą wszytko tleje, Gwiazda zagrzeje. JABŁKA
Drażnięta, których strzeże płócienna obrona I słaba oczom naszym zazdrości zasłona, Któreście w ręku cudzych nigdy nie postały, Których i własne ręce rzadko piastowały, Trudno zgadnąć, jakoście stworzone atoli (Jeśli się pani wasza domyślać pozwoli)
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 165
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
łez przyprawia trunek jakiś nowy. I to mnie dziwna, że tak twarda skała Kroplę litości wypuściła z ciała, Acz-ci zwyczajnie pod twardym kamieniem Żywe się źródło dobywa strumieniem. Podobno jakby nie dość na tym miała, Że na lamenty moje skamieniała, Na moję szkodę te drogie łzy psuje I w nich stal swojej twardości hartuje; Podobno, że ją me posługi bolą I już mię cale dokończyć ma wolą. Nowy krokodyl, zmyśla i żartuje: Tu płacze, a tu i na śmierć morduje. O wdzięczny płaczu, z którego coś idzie, Co smacznego coś przydaje Filidzie! Cóż, gdyby z pereł pokazała zęby I przy uśmiechu pozwoliła
łez przyprawia trunek jakiś nowy. I to mnie dziwna, że tak twarda skała Kroplę litości wypuściła z ciała, Acz-ci zwyczajnie pod twardym kamieniem Żywe się źródło dobywa strumieniem. Podobno jakby nie dość na tym miała, Że na lamenty moje skamieniała, Na moję szkodę te drogie łzy psuje I w nich stal swojej twardości hartuje; Podobno, że ją me posługi bolą I już mię cale dokończyć ma wolą. Nowy krokodyl, zmyśla i żartuje: Tu płacze, a tu i na śmierć morduje. O wdzięczny płaczu, z którego coś idzie, Co smacznego coś przydaje Filidzie! Cóż, gdyby z pereł pokazała zęby I przy uśmiechu pozwoliła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 180
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.
XXXV.
Ale kiedy widzieli, żem twarda na prośby I na ich oświadczania i surowe groźby, Królowi tak, jako się z tem opowiedali, Fryskiemu i mnie w ręce i miasto podali. Nie potkała mię żadna od niego sromota I obiecał mi nie brać państwa i żywota, Bylem tylko co z pierwszej twardości spuściła, A na małżeństwo z jego synem pozwoliła.
XXXVI.
Widząc, że mi gwałt czynią, chcę umrzeć przez dzięki, Bym się tylko wybawić mogła z jego ręki; Alem na to, strapiona, nabarziej bolała, Gdziebym nie zemściwszy się nad niem, umrzeć miała. I za długiem tej
.
XXXV.
Ale kiedy widzieli, żem twarda na prośby I na ich oświadczania i surowe groźby, Królowi tak, jako się z tem opowiedali, Fryskiemu i mnie w ręce i miasto podali. Nie potkała mię żadna od niego sromota I obiecał mi nie brać państwa i żywota, Bylem tylko co z pierwszej twardości spuściła, A na małżeństwo z jego synem pozwoliła.
XXXVI.
Widząc, że mi gwałt czynią, chcę umrzeć przez dzięki, Bym się tylko wybawić mogła z jego ręki; Alem na to, strapiona, nabarziej bolała, Gdziebym nie zemściwszy się nad niem, umrzeć miała. I za długiem tej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 180
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
konie obracali I z tej i z owej strony na się nacierali, Gdzie były blachy spięte hartowanem nitem, Szukając gwałtem drogi mieczom jadowitem. Żadna para na świecie równiejsza nie była, Coby się z sobą niemal we wszytkiem zgodziła; Równego byli serca, siły i dzielności Równej, bo żaden nie mógł być ranny z twardości.
XLVIII.
Nie wiem, jeśli to wiecie, że beło stwardziało Przez czary wszytko prawie Feratowe ciało, Okrom tam, kędy dziecię, kiedy u macierze W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze; I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała, Która będąc wątpliwa, ranom podlegała, Ubezpieczał, jako mógł
konie obracali I z tej i z owej strony na się nacierali, Gdzie były blachy spięte hartowanem nitem, Szukając gwałtem drogi mieczom jadowitem. Żadna para na świecie równiejsza nie była, Coby się z sobą niemal we wszytkiem zgodziła; Równego byli serca, siły i dzielności Równej, bo żaden nie mógł być ranny z twardości.
XLVIII.
Nie wiem, jeśli to wiecie, że beło stwardziało Przez czary wszytko prawie Feratowe ciało, Okrom tam, kędy dziecię, kiedy u macierze W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze; I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała, Która będąc wątpliwa, ranom podlegała, Ubezpieczał, jako mógł
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 260
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
konia ostrogą w oba boki, bieżał Z wielkiem pędem i właśnie w ten czas tam przybieżał, Gdy Olympius z Serry, kopią przebity, Prawie na jego oczu z konia spadł, zabity.
LXXII.
Olympius młodzieńczyk, który głos pieszczony, Głos łagodny zgadzając z dźwiękiem słodkiej strony, Miał tę sławę, że serca nawiętszej twardości Umiał miękczyć: takiej beł głos jego wdzięczności; Szczęśliwy, kiedyby beł na tej czci przestawał, I w boje się i w czyny marsowe nie wdawał I dał pokój łukowi, szabli i kopiej, Dla których w młodem wieku umarł we Francjej.
LXXIII.
Skoro tego, którego tak barzo miłował, Ujźrzał Ferat zabitem
konia ostrogą w oba boki, bieżał Z wielkiem pędem i właśnie w ten czas tam przybieżał, Gdy Olympius z Serry, kopią przebity, Prawie na jego oczu z konia spadł, zabity.
LXXII.
Olympius młodzieńczyk, który głos pieszczony, Głos łagodny zgadzając z dźwiękiem słodkiej strony, Miał tę sławę, że serca nawiętszej twardości Umiał miękczyć: takiej beł głos jego wdzięczności; Szczęśliwy, kiedyby beł na tej czci przestawał, I w boje się i w czyny marsowe nie wdawał I dał pokój łukowi, szabli i kopiej, Dla których w młodem wieku umarł we Francyej.
LXXIII.
Skoro tego, którego tak barzo miłował, Ujźrzał Ferat zabitem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 375
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie odrzucił. Padam i ja, korząc się przed Tobą, Wszechmocny Najjaśniejszy Boże a Ojcze mój dobrotliwy. Całuję nogi Twoje przenadroższe, JEZU kochany, Zbawicielu mój. O, któż by mi dał tak wiele łez, iżbym umył nimi nogi Twoje przenaświętsze jako Magdalena. Tego, o przenasłodszy Miłośniku ludzki, acz dla twardości serca mego nie mam, jednak żałuję ze wszystkich wnętrzności moich, żem Cię kiedy, Boga tak dobrego, obrażał – Twórcę i Odkupiciela mego, którego jako dobro nieskończone winienem był ze wszystkich sieł miłować. Brzydzę się jako tylko mogę wszelką nieprawością i do niej się nie wracać mocno obiecuję. Żałuję, iż za
nie odrzucił. Padam i ja, korząc się przed Tobą, Wszechmocny Najjaśniejszy Boże a Ojcze mój dobrotliwy. Całuję nogi Twoje przenadroższe, JEZU kochany, Zbawicielu mój. O, któż by mi dał tak wiele łez, iżbym umył nimi nogi Twoje przenaświętsze jako Magdalena. Tego, o przenasłodszy Miłośniku ludzki, acz dla twardości serca mego nie mam, jednak żałuję ze wszystkich wnętrzności moich, żem Cię kiedy, Boga tak dobrego, obrażał – Twórcę i Odkupiciela mego, którego jako dobro nieskończone winienem był ze wszystkich sieł miłować. Brzydzę się jako tylko mogę wszelką nieprawością i do niej się nie wracać mocno obiecuję. Żałuję, iż za
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 137
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Sentim to test z miejsca tak zwanego na gorze Sinat, Poświęconej nieraz Boską prezencją, od miejsca tedy Setim, tymże imieniem nazwane i drzewo. Jednym Cedr znaczące, drugim, jako to Z Hieronimowi, Korneliuszowi a Lapide Albam Spinam, albo Spinum, tojest Bodak albo Tarń. lub inny rodzaj drzewa ekstraodrynaryjnej letkości i twardości, żadnej nie podlegającego zgniliznie Była Arka oprócz misternej roboty, złotemi ab intra et extra obita blachami, pro Maiestate tak Świętych Depozytów, ucha mając z boków i drągi w nie inserowane, złotem powleczone Na wierzchołku samym było Propitiatorium alias Błagalnia, albo miejsce Uproszenia i miłosierdzia Boskiego, botam Pan BÓG Tron sobie założył et scabellum
Sentim to test z mieysca tak zwanego na gorze Sinat, Poświęconey nieraz Boską prezencyą, od mieysca tedy Setim, tymże imieniem nazwane y drzewo. Iednym Cedr znaczące, drugim, iako to S Hieronimowi, Korneliuszowi a Lapide Albam Spinam, albo Spinum, toiest Bodak albo Tarń. lub inny rodzay drzewa extraordynaryiney letkości y twardości, żadney nie podlegaiącego zgniliznie Była Arka oprocz misterney roboty, złotemi ab intra et extra obita blachami, pro Maiestate tak Swiętych Depozytow, ucha maiąc z bokow y drągi w nie inserowane, złotem powleczone Na wierzchołku samym było Propitiatorium alias Błagalnia, albo mieysce Uproszenia y miłosierdzia Boskiego, botam Pan BOG Tron sobie założył et scabellum
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 115
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Konstytucyją i Kompleksyą ciała.
Co znaczą Fiżyognomiczne Znaki w Człeku?
Włosy miętkie, znaczą Człeka bojaźliwego, bo mają podobieństwo z szerścią bojaźliwych Zwierząt, Jelenia, Zająca, Owcy.
Włosy ostre, twarde, są znakiem człeka silnego, odważnego, bo też włosy takie na Lwie, Kozłach, i o ich sile, twardości, świadczą,
Włosy kędzierzawe, prędkiego ołysienia są znakiem, dla suchości głowy.
Włosy rude, znaczą dobrej Człeka kompleksyj. Nazbyt rude, a pra wie szafranowe, znaczą Choleryków, który kolor causat wielkość żółci.
Twarz długa zbytnie, znamienuje w Człeku lenistwo, płochość, serce bojaźliwe.
Zbytnie zaś białej twarzy, według
. Konstytucyią y Komplexyą ciała.
Co znaczą Fiżyognomiczne Znaki w Człeku?
Włosy miętkie, znaczą Człeka boiaźliwego, bo maią podobieństwo z szerścią boiaźliwych Zwierząt, Ielenia, Zaiąca, Owcy.
Włosy ostre, twarde, są znakiem człeka silnego, odważnego, bo też włosy takie ná Lwie, Kozłach, y o ich sile, twardości, swiadczą,
Włosy kędzierzawe, prętkiego ołysieniá są znakiem, dla suchości głowy.
Włosy rude, znaczą dobrey Człeka komplexyi. Nazbyt rude, a prá wie szafranowe, znaczą Cholerykow, ktory kolor causat wielkość żołci.
Twarz długa zbytnie, znamienuie w Człeku lenistwo, płochość, serce boiazliwe.
Zbytnie zaś białey twarzy, według
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 182
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, i rozegnawszy się je, tłukli, i znowu się nazad odstąpiwszy z wielkim impetem rozegnani Mur Fortecy jakiej rozbijali. Paulus Vegetius zaś twierdzi, że te drzewo miało nakońcu potężny Hak Falks, albo Kosa nazwany, którym oderzywszy w Mur, zaraz kamienie wyrywali Bellatores. Nazwali zaś Arietem, lub Baranem, albo od twardości owego końca zakowanego, albo że jak Baran z drugiemi się tryksając, nazad się cofa. Innemi Imionami zwali tę Machinę Tetudynem, Żółwiem, iż głowę ową czyli koniec zakowany to wykazuje, to znowu umyka podczas Szturmu; zwali tenże Instrument Carcamusas, to Cancros, iż jak rak nazad się cofa. Tęż Machinę Paulus
, y rozegnawszy się ie, tłukli, y znowu się nazad odstąpiwszy z wielkim impetem rozegnáni Mur Fortecy iakiey rozbiiali. Paulus Vegetius zaś twierdzi, że te drzewo miało nakońcu potężny Hak Falx, ałbo Kosa nazwany, ktorym oderzywszy w Mur, zaraz kamienie wyrywali Bellatores. Nazwali zaś Arietem, lub Baranem, albo od twardości owego końcá zakowanego, albo że iak Baran z drugiemi się tryksaiąc, nazad się cofa. Innemi Imionami zwali tę Machinę Tetudinem, Zołwiem, iż głowę ową czyli koniec zakowany to wykazuie, to znowu umyka podczas Szturmu; zwali tenże Instrument Carcamusas, to Cancros, iż iak rak nazad się cofa. Tęż Machinę Paulus
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 463
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755