Wieczna o nas niepamięć, wieczny was sen bierze. Ale ponieważ żyją boginie bez skonu, Przeniosłyście się od nas zaś do Helikonu, Aż jako opłakany od rodziców obu Wraca Epimenides, ledwie że nie z grobu, Tak i nam Kochanowski, pozbywszy sylaby.
Panny, nie bałyście się, żeby was w prababy Tyli wiek nie obrócił? Lecz kto rodem z nieba, Wiecznie mu się starości obawiać nie trzeba. W tobie tak długiej pauzy nagrodę i z zyskiem, Zacny, mamy, Kochowski, rzeczą i przezwiskiem: Jeśli piszesz srogiego Gradywa turnieje, Żywą krew, nie inkaust, miecz, nie pióro leje; Jeśli żarty, tak
Wieczna o nas niepamięć, wieczny was sen bierze. Ale ponieważ żyją boginie bez skonu, Przeniosłyście się od nas zaś do Helikonu, Aż jako opłakany od rodziców obu Wraca Epimenides, ledwie że nie z grobu, Tak i nam Kochanowski, pozbywszy sylaby.
Panny, nie bałyście się, żeby was w prababy Tyli wiek nie obrócił? Lecz kto rodem z nieba, Wiecznie mu się starości obawiać nie trzeba. W tobie tak długiej pauzy nagrodę i z zyskiem, Zacny, mamy, Kochowski, rzeczą i przezwiskiem: Jeśli piszesz srogiego Gradywa turnieje, Żywą krew, nie inkaust, miecz, nie pióro leje; Jeśli żarty, tak
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 316
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
górne, I lekki ku pańskiemu skłonić honorowi, Jako temu należy w Polsce Neptunowi? Lecz niech nikt nie rozumie, żećby albo nowa W domu twoim, albo ta fortuna gotowa Spadła z nieba. Dobrześ jej pomógł i ty swemi Przy godności przymioty nieporównanemi. Tak że trudno rozeznać, kto od kogo mniejszy, I tyli? czyli ona? siebieście godniejszy. Bo skądeś wprzód Febowe rozpoczął Kameny,Takeś ich słodkościami spoił chciwe weny, Jakoby rzymska, jako grecka starożytność Usty twemi mówiła. Przyczyniła bytność W ziemiach cudzych co więcej, i widzenie świata; Gdzie, nie tylko na próżnych drogie trawiąc lata Oczu paszach i żądzach, ani
górne, I lekki ku pańskiemu skłonić honorowi, Jako temu należy w Polsce Neptunowi? Lecz niech nikt nie rozumie, żećby albo nowa W domu twoim, albo ta fortuna gotowa Spadła z nieba. Dobrześ jej pomógł i ty swemi Przy godności przymioty nieporównanemi. Tak że trudno rozeznać, kto od kogo mniejszy, I tyli? czyli ona? siebieście godniejszy. Bo zkądeś wprzód Febowe rozpoczął Kameny,Takeś ich słodkościami spoił chciwe weny, Jakoby rzymska, jako grecka starożytność Usty twemi mówiła. Przyczyniła bytność W ziemiach cudzych co więcej, i widzenie świata; Gdzie, nie tylko na próżnych drogie trawiąc lata Oczu paszach i żądzach, ani
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 128
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
ptaszkiem wyjdzie, wołem się nie wróci. XXXVIII. Mędrsze jajca niż kokoszy. O ŻABIE Z SYNEM.
Wół stanął nad sadzawką, upijając wody; Zajźrzała mu wnet żaba tak wielkiej urody, Więc się pocznie odymać, dech w sobie trzymając, Że tym kształtem w urodzie dojdzie go, mniemając.
Pyta syna: był tyli? - Syn się o nią boi, Widzi, że coś dziwnego we łbie się jej roi. Rzekł do niej: „Miła matko, zły to taki zwyczaj, Gdy kto stan swój wynosi prawie nad obyczaj. Zatym idzie zelżywość, idą wielkie szkody,
Za które trudno się już spodziewać nagrody. Ciebie Bóg żabą
ptaszkiem wyjdzie, wołem się nie wróci. XXXVIII. Mędrsze jajca niż kokoszy. O ŻABIE Z SYNEM.
Wół stanął nad sadzawką, upijając wody; Zajźrzała mu wnet żaba tak wielkiej urody, Więc się pocznie odymać, dech w sobie trzymając, Że tym kształtem w urodzie dojdzie go, mniemając.
Pyta syna: był tyli? - Syn się o nię boi, Widzi, że coś dziwnego we łbie się jej roi. Rzekł do niej: „Miła matko, zły to taki zwyczaj, Gdy kto stan swój wynosi prawie nad obyczaj. Zatym idzie zelżywość, idą wielkie szkody,
Za które trudno się już spodziewać nagrody. Ciebie Bóg żabą
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 39
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
laska, która ludzi Nie spiących snu nabawia, spiących ze snu budzi Sam Pluto na wysokim tronie, i w okrutnej Wszytek siedzi powadze, marszcząc się przy smutnej Cery chmurze; w tym mrucząc, i zmrożywszy czoła. Rdzawe berło, trzymając, przeraźliwym woła Głosem: gdy mówi Tyran drzą ziemskie pokoje, A Cerber przestraszony tyli garła troje. Więźniów kocyt płaczliwe zatamował dumy, I wrzącego ucichły Flegetontu szumy. Sławny wnuku Atlanta, tak niebu znajome, Jako i piekłu imię, który przez kryjome, Sam tylko dwojakiego świata chodksisz progi: Idź z wiatry, a pysznemu nie leniąc się drogi: Tak powiedz Jowiszowi. Takać to nademną Moc dana
laská, ktora ludźi Nie spiących snu nábawia, spiących ze snu budźi Sam Pluto ná wysokim tronie, y w okrutney Wszytek śiedźi powadze, marszcząc się przy smutney Cery chmurze; w tym mrucząc, y zmrożywszy czołá. Rdzáwe berło, trzymáiąc, przeráźliwym woła Głosem: gdy mowi Tyran drzą źiemskie pokoie, A Cerber przestrászony tyli gárła troie. Więźniow kocyt płáczliwe zátámował dumy, Y wrzącego ućichły Flegetontu szumy. Sławny wnuku Atlántá, ták niebu znáiome, Iáko y piekłu imię, ktory przez kryiome, Sam tylko dwoiákiego świátá chodxisz progi: Idź z wiátry, á pysznemu nie leniąc się drogi: Ták powiedz Iowiszowi. Tákać to nádemną Moc dána
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 6
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
poprawi, nie hydzi ludziom ani kąsa. 37. NA WARSTAT
Chciejcie mię w tym, proszę was, rzemieślnicy sprawić: Czy zrobić, czy zrobioną rzecz łacniej poprawić? Każdemu wiara w jego należy rzemieśle: To wiem, że sznur przebrawszy, nie nadstawią cieśle; I piekarz, ili doma bochen wyjmie z pieca, Tyli przedaje, darmo na rynku zaleca. Krawiec w sukni, szwiec w bocie, tkacz w płótnie pokawi, Ukróci, bez szwu ani bez węzłu nadstawi; W futrze łata nie wadzi do setnego razu; Mogą malarze pęzlem poprawić obrazu; Ba, i kowal, i ślusarz, jeśli gdzie zuboży, Włożywszy w komin,
poprawi, nie hydzi ludziom ani kąsa. 37. NA WARSTAT
Chciejcie mię w tym, proszę was, rzemieślnicy sprawić: Czy zrobić, czy zrobioną rzecz łacniej poprawić? Każdemu wiara w jego należy rzemieśle: To wiem, że sznur przebrawszy, nie nadstawią cieśle; I piekarz, ili doma bochen wyjmie z pieca, Tyli przedaje, darmo na rynku zaleca. Krawiec w sukni, szwiec w bocie, tkacz w płótnie pokawi, Ukróci, bez szwu ani bez węzłu nadstawi; W futrze łata nie wadzi do setnego razu; Mogą malarze pęzlem poprawić obrazu; Ba, i kowal, i ślusarz, jeśli gdzie zuboży, Włożywszy w komin,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 27
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Brabancjej i w Pomerlandzie dostali. Caspar Penkierus: libro 2, cap. 24.
(6) Roku 1631. W Majdeburgu po zburzeniu w jednej gałce, która była na wieży, naleziono łańcuch złoty z szczerych pierścieni, na każdym była wyryta twarz monarchów rzymskich. Ale ten łańcuch knechci rozszarpali, ledwo go co Monsior Tyli dostał ze trzema osobami onych cesarzów: Comoda, Aurelijusza i Ottona. Misterna to tam sztuka, a kto ją tam włożył, nie wiedzą i jako dawno. Z awizów niemieckich. (7) Roku 1594. Na oceanie indyjskim naleziono raka, na którym był blokhaus upleciony z trzciny morskiej, nadychtowany piaskiem przyprawnym tak
Brabancyej i w Pomerlandzie dostali. Caspar Penkierus: libro 2, cap. 24.
(6) Roku 1631. W Majdeburgu po zburzeniu w jednej gałce, która była na wieży, naleziono łańcuch złoty z szczerych pierścieni, na każdym była wyryta twarz monarchów rzymskich. Ale ten łańcuch knechci rozszarpali, ledwo go co Monsior Tyli dostał ze trzema osobami onych cesarzów: Commoda, Aurelijusza i Ottona. Misterna to tam sztuka, a kto ją tam włożył, nie wiedzą i jako dawno. Z awizów niemieckich. (7) Roku 1594. Na oceanie indyjskim naleziono raka, na którym był blokhaus upleciony z trzciny morskiej, nadychtowany piaskiem przyprawnym tak
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 300
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
. WYSPA WOŁÓW.
TA Wyspa zwana u Francuzów I'Iśle auks Boeufs, jest przy brzegach Jukatanu w nowej Hiszpanii, na przeciw Miastu Kampechy, zowie się Wołów bo w sobie wiele stad bydła żywi, przytym obfituje w owoce niezwyczajne, i inne wszelakie Europejskie, Zwierzęta także nie zwyczajne żywi osobliwe Skwaty, ten zwierz jest tyli jak Kot, a ma głowę Lisią, jak go zaś odrą, i upieką, nazywają go: wieprz we mleku, i przyuczają go tak przy Domach jak koty, ale gorszy ma być kiedy się rozgniewa od Małpy, i od Ordyńca. Są tu i sarny, Jelenie, Konie, a najwięcej się znajduje żubrów
. WYSPA WOŁOW.
TA Wyspá zwána u Fráncuzow I'Isle aux Boeufs, iest przy brzegách Jukátanu w nowey Hiszpanii, ná przeciw Miástu Kámpechy, zowie się Wołow bo w sobie wiele stad bydłá zywi, przytym obfituie w owoce niezwyczayne, y inne wszelákie Europeyskie, Zwierzęta tákże nie zwyczáyne żywi osobliwe Skwaty, ten zwierz iest tyli iák Kot, á ma głowę Lisią, iák go záś odrą, y upieką, názywáią go: wieprz we mleku, y przyuczáią go ták przy Domách iák koty, ále gorszy ma bydź kiedy się rozgniewa od Máłpy, y od Ordyńca. Są tu y sarny, Jelenie, Konie, á náywięcey się znáyduie żubrow
Skrót tekstu: ŁubŚwiat
Strona: 654
Tytuł:
Świat we wszystkich swoich częściach
Autor:
Władysław Aleksander Łubieński
Drukarnia:
Wrocławska Akademia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wrocław
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1740
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1740
się zamogło w jednym pokoleniu, Toż w ziemi Świętej Boskiemu Imieniu, Aż naostatek w skałach się rozrosło, Gdy się wnie Pańskie miłosierdzie wniosło. Usłysz to Jobie, i na nogi wstawszy, Uważ co mówię; a już bądź zwawszy, Niechaj cię próżna nie mami obłuda, Oto masz Boskie niepojete cuda. Tyli zwiesz? kiedy dżdżowi Bóg rozkaże. Iż światłość jego z obłoków ukaże? Tobieli ścieżkę, którą Niebo bieży, Albo zupełną mądrość znać należy? W tym cię upewniam rozum twój niemyli, Gdy ciepłym wiatrem Auster świat posili, Ze się i twoja wraz rozgrżeje szata, Iz już przyszłego znasz początek lata. Ale o
się zámogło w iednym pokoleniu, Toż w źiemi Swiętey Boskiemu Imieniu, Aż náostátek w skałach się rozrosło, Gdy się wnie Pańskie miłosierdźie wniosło. Vsłysz to Iobie, i ná nogi wstawszy, Vważ co mowię; á iuż bądź zwawszy, Niechay ćię prożna nie mami obłudá, Oto masz Boskie niepoiete cuda. Tyli zwiesz? kiedy dzdżowi Bog roskaże. Iż świátłość iego z obłokow ukaże? Tobieli śćieszkę, ktorą Niebo bieży, Albo zupełną mądrość znać należy? W tym ćię upewniam rozum twoy niemyli, Gdy ćiepłym wiátrem Auster świát pośili, Ze się i twoiá wraz rozgrżeie szátá, Iz iuż przyszłego znasz początek látá. Ale o
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 144
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
Husseim, chociaż jednym okiem (Bo był ślepy na drugie), a teraz me listy I afekt swemu panu oddaj otworzysty. Już byś bez wątpliwości oglądał był Jassy, Ale pozalegali Tatarowie pasy”. Toż skoro Wewelego Chodkiewicz uprzątnie, Z pilnością się koło swej roboty zakrzątnie. Nowy cud u wszech ludzi, żeby tyli wzrostem, Tak bystry Dniestr pozwolił brzegi spinać mostem, Który na nim od świata stworzenia nie postał, A teraz jakoby go Chodkiewicz ochrostał; Jakoż rzecz była zwłaszcza przytrudniejsza zrazu, Ale do surowego gdy hetman rozkazu Przyda szczodrobliwości, dziesięć razy sporzej Ona wielka machina w ich się oczach tworzy, I acz cierpieć nie mogąc
Husseim, chociaż jednym okiem (Bo był ślepy na drugie), a teraz me listy I afekt swemu panu oddaj otworzysty. Już byś bez wątpliwości oglądał był Jassy, Ale pozalegali Tatarowie pasy”. Toż skoro Wewelego Chodkiewicz uprzątnie, Z pilnością się koło swej roboty zakrzątnie. Nowy cud u wszech ludzi, żeby tyli wzrostem, Tak bystry Dniestr pozwolił brzegi spinać mostem, Który na nim od świata stworzenia nie postał, A teraz jakoby go Chodkiewicz ochrostał; Jakoż rzecz była zwłaszcza przytrudniejsza zrazu, Ale do surowego gdy hetman rozkazu Przyda szczodrobliwości, dziesięć razy sporzéj Ona wielka machina w ich się oczach tworzy, I acz cierpieć nie mogąc
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 69
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
dusze swej, złożywszy, pokrowiec, Zaleć miał, przywilejem powszechnej natury, Gdzie ten zwyczajnie pierwej umrzeć musi, który Pierwej się rodzi; ale śmierć tego zwyczaju Zaraz w Ablu, wyszedszy, uchyliła, z raju: Wprzód niż na sobie, kwoli zgwałconemu drzewu, Na swym synu boskiego doznawali gniewu Adam z Ewą; tyli był ich grzechu szacunek,
Że do prace, do bólu przydano frasunek: Wprzód muszą na synowską niż na swą śmierć stękać. Próżno się przed nią bożyć, płakać, prosić, klękać. 51. STEFANOWI MEMU KOCHANEMU
Tu mój wdzięczny syn leży, wstrzymaj gościu kroku, We dwudziestu i we dwu z świata wzięty roku
dusze swej, złożywszy, pokrowiec, Zaleć miał, przywilejem powszechnej natury, Gdzie ten zwyczajnie pierwej umrzeć musi, który Pierwej się rodzi; ale śmierć tego zwyczaju Zaraz w Ablu, wyszedszy, uchyliła, z raju: Wprzód niż na sobie, kwoli zgwałconemu drzewu, Na swym synu boskiego doznawali gniewu Adam z Ewą; tyli był ich grzechu szacunek,
Że do prace, do bólu przydano frasunek: Wprzód muszą na synowską niż na swą śmierć stękać. Próżno się przed nią bożyć, płakać, prosić, klękać. 51. STEFANOWI MEMU KOCHANEMU
Tu mój wdzięczny syn leży, wstrzymaj gościu kroku, We dwudziestu i we dwu z świata wzięty roku
Skrót tekstu: PotNagKuk_I
Strona: 450
Tytuł:
Nagrobki
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987