, Lyce
Otrzyj, mój Pietrze, płacz ciebie niegodny, Lubo-ć czas niesie szczęście niepogodny I ta fortuna, co śmieszy i smuci, Nie podług myśli bystrą kostką rzuci. Jeśli teraz źle, nie tak zawsze będzie, Jeszcze się słońce spod chmury dobędzie; Wczora bił piorun, lał deszcz i powodzi, Dziś Tytan promień rumiany rozwodzi; Morze dziś tłucze okręty i broi, Jutro spokojnie jak w miednicy stoi, I wiatr, co na nim budził wały chyże, Potem go tylko wierzchem wody liże. Ledwie nie razem chodzą i niewiele Odchodzą siebie smutek i wesele; To śmiech, to zaś płacz, jednym prawie krańcem, Mienionym do
, Lyce
Otrzyj, mój Pietrze, płacz ciebie niegodny, Lubo-ć czas niesie szczęście niepogodny I ta fortuna, co śmieszy i smuci, Nie podług myśli bystrą kostką rzuci. Jeśli teraz źle, nie tak zawsze będzie, Jeszcze się słońce spod chmury dobędzie; Wczora bił piorun, lał deszcz i powodzi, Dziś Tytan promień rumiany rozwodzi; Morze dziś tłucze okręty i broi, Jutro spokojnie jak w miednicy stoi, I wiatr, co na nim budził wały chyże, Potem go tylko wierzchem wody liże. Ledwie nie razem chodzą i niewiele Odchodzą siebie smutek i wesele; To śmiech, to zaś płacz, jednym prawie krańcem, Mienionym do
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 118
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Trzeciego z nich Rachfała taż Awernu pani Nieużyta, tylko co zażgnąwszy zgasiła. Jemu wiosna dopiero piętnasta roniła Hiacynty na głowę, róże i fiołki, Czem między się świetnemi Febowemi pułki Udać miał Pierydomi (kto się spodzieje Kiedy zdrady!), w wysokie zatem rość nadzieje. Taki wschodzi Lucyfer, niż szumne swe konie Tytan z morza ochynie, taka twarz i skronie, Po których się gdy ze snu wdzięczne przetrze oczy, Rosa srebrna i żyzny pot niebieski toczy. O! i tyś nie dopędził słusznych swych lat prawie, Wielki świeżo koronny kanclerzu Wacławie! Także w tobie ustały, a w samo jakoby Rozświecone południe, nagłe te ozdoby
Trzeciego z nich Rachfała taż Awernu pani Nieużyta, tylko co zażgnąwszy zgasiła. Jemu wiosna dopiero piętnasta roniła Hyacynty na głowę, róże i fiołki, Czem między się świetnemi Febowemi pułki Udać miał Pierydomi (kto się spodzieje Kiedy zdrady!), w wysokie zatem rość nadzieje. Taki wschodzi Lucyfer, niż szumne swe konie Tytan z morza ochynie, taka twarz i skronie, Po których się gdy ze snu wdzięczne przetrze oczy, Rosa srebrna i żyzny pot niebieski toczy. O! i tyś nie dopędził słusznych swych lat prawie, Wielki świeżo koronny kanclerzu Wacławie! Także w tobie ustały, a w samo jakoby Rozświecone południe, nagłe te ozdoby
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 114
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Gromadami Jutrzenka zbiera/ a za nimi Sama się z stanowiska powolej gotuje/ I ostatnia po wszystkich z nieba ustępuje. Skoro Vv tedy obaczył Ociec/ Xx że się zatem Zaczerwieniała ziemia/ i z szerokim światem. I widział/ Yj że już ledwie dozierać się dały Ostatniego Księżyca rogi/ gdy znikały: Zz Rączym godzinom Tytan/ aby zaprzągały Kazał. Aaa jakoż Boginie prędkie nie zmieszkały. Bbb Przywiódłszy ode żłobów ogniem dmuchające Konie/ Ambrozjową treścią się karmiące; Ambrozjową treścią/ której kto używa/ Nieśmiertelnościa każdy obdarzony bywa. I uzdy z brzęczącymi wędzidłami na nie Pokłady/ tytanowe pełniąc rozkazanie. Ccc W tym ociec przyprawami Ddd dotknął się świętymi Ust
Gromádámi Iutrzenká zbiera/ á zá nimi Sámá się z stánowiska powoley gotuie/ Y ostátnia po wszystkich z niebá vstępuie. Skoro Vv tedy obaczył Oćiec/ Xx że się zátem Záczerwieniała źiemiá/ y z szerokim światem. Y widźiał/ Yy że iuż ledwie doźieráć się dały Ostátniego Kśiężycá rogi/ gdy znikáły: Zz Rączym godźinom Tytán/ áby záprzągały Kazał. Aaa iákoż Boginie prędkie nie zmieszkáły. Bbb Przywiodszy ode żłobow ogniem dmuchaiące Konie/ Ambrozyową treśćią się karmiące; Ambrozyową treśćią/ ktorey kto vżywa/ Nieśmiertelnośćia każdy obdárzony bywa. Y vzdy z brzęczącymi wędźidłámi ná nie Pokłády/ tytánowe pełniąc roskazánie. Ccc W tym oćiec przypráwámi Ddd dotknął się świętymi Vst
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 54
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
się już zaledwie dozierać dały rogi Księżyca. To jest, widział że się przybliżało dokończenie nocy: bo w nocy świat i ziemia ciemna jest, a księżyc jasno świeci. A kiedy noc przemija, a ranny świt niebo wschodnie oświeca, rogi księżycowe, które przedtym były jasne, blednieją, i niszczeją. Zz Rączym godzinom Tytan, aby zaprzągały/ kazał. to jest Foebus. Tu daje znać Poeta, że Godziny, jakoby niejakie służebnice, pilnują koni Słonecznych w nocy, i one na rozkazanie Foebusowe w wóz wprzągają; dla tego, że godziny pochodzą, i początek swój mają z biegu Słońca, i ruszaniem się Słońca, i nieba,
się iuż záledwie doźieráć dáły rogi Kśiężycá. To iest, widźiał że się przybliżáło dokończenie nocy: bo w nocy świát y źiemiá ćiemna iest, a kśiężyć iasno świeci. A kiedy noc przemiia, á ránny świt niebo wschodnie oświeca, rogi kśiężycowe, ktore przedtym były iásne, blednieią, y niszczeią. Zz Rączym godźinom Tytán, áby záprzągáły/ kazał. to iest Phoebus. Tu dáie znáć Poetá, że Godźiny, iákoby nieiákie służebnice, pilnuią koni Słonecznych w nocy, y one ná roskazánie Phoebusowe w woz wprzągáią; dla tego, że godźiny pochodzą, y początek swoy máią z biegu Słońcá, y ruszaniem się Słońcá, y nieba,
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
których za wodzów mieni myśl pielgrzymująca. Większy żal widok oczu na szańc ciemny ważyć, aniżeli ich nie mieć, kto by ich mógł zażyć? Który pielgrzym dniem krótkim ukrzywdza swe nogi, z ranną zorzą weselej odprawuje drogi, aleć ta noc zbyt długa przedłuża ciemności i twym koniom, Febusie, zabrania żartkości. Gdy Tytan Arktusowi wóz z północy toczy, mile wszytkim otwiera ranna zorza oczy, albowiem każdy człowiek na przybycie słońca jutrzenkę z chęcią wita za pewnego gońca. Tak i ja zawszem na tę gwiazdę poglądała, która by się swym rogiem dwóch nieb wraz tykała, i mawiałam częstokroć: „Zajaśniej, słoneczko, oświeć, oświeć
których za wodzów mieni myśl pielgrzymująca. Większy żal widok oczu na szańc ciemny ważyć, aniżeli ich nie mieć, kto by ich mógł zażyć? Który pielgrzym dniem krótkim ukrzywdza swe nogi, z ranną zorzą weselej odprawuje drogi, aleć ta noc zbyt długa przedłuża ciemności i twym koniom, Febusie, zabrania żartkości. Gdy Tytan Arktusowi wóz z północy toczy, mile wszytkim otwiera ranna zorza oczy, albowiem kożdy człowiek na przybycie słońca jutrzenkę z chęcią wita za pewnego gońca. Tak i ja zawszem na tę gwiazdę poglądała, która by się swym rogiem dwóch nieb wraz tykała, i mawiałam częstokroć: „Zajaśniej, słoneczko, oświeć, oświeć
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 29
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
wnet przewierzgnie Neptun z cichej zorze. Alem ja o mniemanym morzu wymyśliła bajkę, nie na twe wały, Tetydo, skarżyła, nie o twym, Eolusie, państwie miałam mowę, ani mi wiatr burzliwy morski suszył głowę, anim o twej myśliła, Tyfijusie, łodzi, którąś pierwszy dopłynął tam, skąd Tytan wychodzi. Zawszem ja z swym okrętem przy brzegu stawała, anim bóstwa zielonych bogów nie widziała. Nigdym się też żeglarskiej nie trzymała sztuki – niech ten, kto się jej uczył, przypłaca nauki! Comemkolwiek o morskich dziejach zmiankowała, tom wszytko – jak w okręcie – w sobie znajdowała. Gdy się Eolusowi
wnet przewierzgnie Neptun z cichej zorze. Alem ja o mniemanym morzu wymyśliła bajkę, nie na twe wały, Tetydo, skarżyła, nie o twym, Eolusie, państwie miałam mowę, ani mi wiatr burzliwy morski suszył głowę, anim o twej myśliła, Tyfijusie, łodzi, którąś pierszy dopłynął tam, skąd Tytan wychodzi. Zawszem ja z swym okrętem przy brzegu stawała, anim bóstwa zielonych bogów nie widziała. Nigdym się też żeglarskiej nie trzymała sztuki – niech ten, kto się jej uczył, przypłaca nauki! Comemkolwiek o morskich dziejach zmiankowała, tom wszytko – jak w okręcie – w sobie znajdowała. Gdy się Eolusowi
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 59
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
gdyby serce wasze tak strapiły troski, jako mnie, gdy się lękam sentencyjej Boskiej! XV
Ustał w żałości żywot mój i lata moje w lamentach. W Psalmie 30
Tenże to był planeta mego urodzenia, co dniom wszytkim zabronił światłego promienia? Jak mię często zdradzało mniemane świtanie, gdym mawiała: „Już jutro Tytan z wód powstanie!”. Lecz te jutro i same z cieniów nie wyjrzało i dniom przeszłym z Febusem łączyć się nie dało. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry
gdyby serce wasze tak strapiły troski, jako mnie, gdy się lękam sentencyjej Boskiej! XV
Ustał w żałości żywot mój i lata moje w lamentach. W Psalmie 30
Tenże to był planeta mego urodzenia, co dniom wszytkim zabronił światłego promienia? Jak mię często zdradzało mniemane świtanie, gdym mawiała: „Już jutro Tytan z wód powstanie!”. Lecz te jutro i same z cieniów nie wyjrzało i dniom przeszłym z Febusem łączyć się nie dało. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 71
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Chrześcijańskiego 3. Reg: 13.
O która mię Erynnis do tego szaleństwa Odważnego przywiodła, że niebezpieczeństwa Nie uważałem tego, w którym drudzy giną? Szczęśliwy, żem niezginął tą wieczną ruiną Na duszy. Z tak twardego tedy snu porwany Bogum uczynił dzięki, żem wstał zachowany Od śmierci. Więc gdy Tytan woźniki swe wzwodził Na niebo, a cień spędzał, który ziemię chłodził, Porzuciwszy budynek, i domowe wczasy Acz nie smaczne, wynidę między gęste lasy. I myślę, że ptaszęta po drzewach swobodne Nie odmieniły głosów swoich, ani ródne Drzewo swej zieloności. bowiem co rok w przyście Wiosny wdzięcznej, w zielone rozwija
Chrześćiańskiego 3. Reg: 13.
O ktora mię Erynnis do tego szaleństwá Odważnego przywiodłá, że niebespieczeństwá Nie uważałem tego, w ktorym drudzy giną? Szczęśliwy, żem niezginął tą wieczną ruiną Ná duszy. Z ták twárdego tedy snu porwány Bogum uczynił dźięki, żem wstał záchowány Od śmierći. Więc gdy Tytan woźniki swe wzwodźił Ná niebo, á ćień spędzał, ktory źiemię chłodźił, Porzućiwszy budynek, y domowe wczásy Acz nie smáczne, wynidę między gęste lásy. Y myślę, że ptaszętá po drzewách swobodne Nie odmieniły głosow swoich, áni rodne Drzewo swey źielonośći. bowiem co rok w przyśćie Wiosny wdźięczney, w źielone rozwiia
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 68
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Eibul: Elog. 10 lib. I.
TRąBO któraś do utarczk MARSA pobudzała/ I POKOJ ulubiony w Polsceś rozrywała. Zaniechaj złej pobudki do krwawego boju/ Oto PAN z Poddanymi zażywa Pokoju. Już skronie Laurem wszyscy ozdobione mają/ ZGODę w wiodszy w swe Pańsstwo niechęć wyganiają. Zaczym TRąBO krzykliwie tam gdzie Tytan wstaje./ I gdże bieg swój zachodząc ciemnej Nocy daje. O głoś że cni POLACY Starożytnej Zgody Trzymając się pilnują Koronnej Swobody. Którą przy Dostojeństwie Pańskim zostawują/ Z Wiary pownnej KrólE nadwszystko miłują. A ty Boże przedwieczny Ogniem swej miłości Kozarz serca Polakom by żyli w szczyrości. NA STAROZYTNY KLEJNOT NAŁĘCZ Jaśnie WIELmożnych
Eibul: Elog. 10 lib. I.
TRąBO ktoraś do vtarczk MARSA pobudzáłá/ Y POKOY vlubiony w Polscześ rozrywáłá. Zániechay złey pobudki do krwáwego boiu/ Oto PAN z Poddánymi záżywa Pokoiu. Iuż skronie Laurem wszyscy ozdobione máią/ ZGODę w wiodszy w swe Páńśstwo niechęć wyganiáią. Záczym TRąBO krzykliwie tám gdźie Tytan wstáie./ Y gdźe bieg swoy záchodząc ciemney Nocy dáie. O głoś że cni POLACY Stárożytney Zgody Trzymáiąc się pilnuią Koronney Swobody. Ktorą przy Dostoieństwie Páńskim zostáwuią/ Z Wiáry pownney KROLE nádwszystko miłuią. A ty Boże przedwieczny Ogniem swey miłości Kozarz sercá Polakom by żyli w sczyrośći. NA STAROZYTNY KLEYNOT NAŁĘCZ IASNIE WIELmoznych
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: 2
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
ja nie rada widzę/ Lowiguzem zabójcą z natury się brzydzę. Co owo uszczypliwie nasławie szarpają Nie winnych/ i zębem swym z dzielnych cnot z dzierają. Co owo obmowiska o inszych udaje/ Opisując złe życie ganiąc obyczaje. Basni pełen i próżnych rozsiewać powieści/ Niewieściuch nie potężny języczny do wieści. Który lewie rozany Tytan z łoża wstaje/ Aż pletliwy ozornik już ladaco baje. Sieje wieści u ludzi zabija uczciwe/ Ludzkie: na fałsz gotując wargi swe zdradliwe/ Już ludzie nocny pokoj do łożnic wpuścili/ Już Zwierzęta do lochów spol się sprowadziły. Głęboka noc już czarnym świat płąszczem okryła/ I snem lubym jak ludzie tak ptastwo bawiła
ia nie ráda widzę/ Lowiguzem záboycą z nátury się brzydzę. Co owo vsczypliwie násławie szárpáią Nie winnych/ y zębem swym z dźielnych cnot z dźieráią. Co owo obmowiská o inszych vdáie/ Opisuiąc złe żyćie gániąc obyczáie. Básni pełen y proznych rozśiewáć powieśći/ Niewieśćiuch nie potężny ięzyczny do wieśći. Ktory lewie rozány Tytan z łożá wstáie/ Aż pletliwy ozornik iuż ledáco báie. Sieie wieśći v ludźi zábiia vczćiwe/ Ludzkie: ná fałsz gotuiąc wárgi swe zdrádliwe/ Iuż ludźie nocny pokoy do łożnic wpuścili/ Iuż Zwierzętá do lochow spol się sprowádźiły. Głęboka noc iuż czarnym świát płąsczem okryłá/ Y snem lubym iák ludźie ták ptástwo báwiłá
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: D4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609