się na ostatek; dziad przy nim w zawody; Noża nie ma przy sobie, żeby urżnął brody. I tak długo w tej biedzie nieborak się męczy, Aże go ktoś, na drodze złapawszy, wyręczy. 65 (F). DO KSIĘDZA PLEBANA JEDNEGO W PODGÓRZU
Narzekają w biskupim księża konsystorzu, Że nazbyt plebanije ubogie w Podgórzu, Że jedna nie wyżywi swym dochodem księdza, Dwóch jednemu potrzeba; lecz cóż to za nędza, Proszę, księże Marcinie, kiedyć po kawalcu Na każdy rok ujmować bokiem trzeba smalcu? O jednej plebanijej podgórskiej, a ledwie Tłusty brzuch dźwigać możesz; cóż, gdybyś miał ze dwie? Musiałby
się na ostatek; dziad przy nim w zawody; Noża nie ma przy sobie, żeby urżnął brody. I tak długo w tej biedzie nieborak się męczy, Aże go ktoś, na drodze złapawszy, wyręczy. 65 (F). DO KSIĘDZA PLEBANA JEDNEGO W PODGÓRZU
Narzekają w biskupim księża konsystorzu, Że nazbyt plebanije ubogie w Podgorzu, Że jedna nie wyżywi swym dochodem księdza, Dwóch jednemu potrzeba; lecz cóż to za nędza, Proszę, księże Marcinie, kiedyć po kawalcu Na każdy rok ujmować bokiem trzeba smalcu? O jednej plebanijej podgórskiej, a ledwie Tłusty brzuch dźwigać możesz; cóż, gdybyś miał ze dwie? Musiałby
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 38
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miasta, które się nazywa Respublica; status miasta senatores.
Dnia 29 Octobris. Wyjechaliśmy rano z Norembergu, skąd za mil 4 nocleg we wsi Rot.
Nazajutrz die 30, mil półczwartęj, pokarm w mieście cesarskim, nazwanym Weissebourg. Civitas libera jako Noremberg. W murze i w fosach, samo jednak niewielkie i ubogie. Nocleg mila jedna i pot stamtąd, we wsi Treuchtlingen.
Dnia 31 Octobris. Pokarm w austerii jednej porządnej na przedmieściu miasteczka Monheim nazwanego. To miasteczko w fosach i w murach obronne księcia neyburskiego. W tym mieście i około zaczynają się znów katolicy. Ludzie in pretiis każdej rzeczy nadzwyczaj excedunt.
Nocleg w austerii pod
miasta, które się nazywa Respublica; status miasta senatores.
Dnia 29 Octobris. Wyjechaliśmy rano z Norembergu, skąd za mil 4 nocleg we wsi Roth.
Nazajutrz die 30, mil półczwartęj, pokarm w mieście cesarskim, nazwanym Weissebourg. Civitas libera jako Noremberg. W murze i w fosach, samo jednak niewielkie i ubogie. Nocleg mila jedna i pot stamtąd, we wsi Treuchtlingen.
Dnia 31 Octobris. Pokarm w austeriej jednej porządnej na przedmieściu miasteczka Monheim nazwanego. To miasteczko w fosach i w murach obronne księcia neyburskiego. W tym mieście i około zaczynają się znów katolicy. Ludzie in pretiis kożdej rzeczy nadzwyczaj excedunt.
Nocleg w austeriej pod
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 129
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
23. Na południe od miasta Minden stanęliśmy, kędy, nie bawiąc, wziąwszy nowy wóz i konie, jeno obiad zjadszy, jechaliśmy. To już miasto należy do księcia brandenburskiego, w którym niemało żołnierza rozłożonego było, jako i po innych miasteczkach pobliższych. Miasto niemałe, ale nie barzo porządne i ubogie. Stamtąd wyjechawszy, także nią odpoczywając, aż do Framburgu biegliśmy.
Dnia 24 Septembris. Równo ze dniem stanęliśmy we Framburgu, wsi - skąd już do Hamburgu jeno mila. Tam zostawiwszy pocztę, wodą na barce jechaliśmy na obiad do Hamburgu, kędychmy szczęśliwie na południe stanęli. Hamburg 97v
Miasto same
23. Na południe od miasta Minden stanęliśmy, kędy, nie bawiąc, wziąwszy nowy wóz i konie, jeno obiad zjadszy, jechaliśmy. To już miasto należy do księcia brandenburskiego, w którym niemało żołnierza rozłożonego było, jako i po innych miasteczkach pobliższych. Miasto niemałe, ale nie barzo porządne i ubogie. Stamtąd wyjechawszy, także nię odpoczywając, aż do Framburgu biegliśmy.
Dnia 24 Septembris. Równo ze dniem stanęliśmy we Framburgu, wsi - skąd już do Hamburgu jeno mila. Tam zostawiwszy pocztę, wodą na barce jechaliśmy na obiad do Hamburgu, kędychmy szczęśliwie na południe stanęli. Hamburg 97v
Miasto same
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 314
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Mci Bracie, nie czyń tego. Jestem sierota pozostała męża w wojsku zasłużonego.
– Co było, a nie jest, nie piszemy w rejestr, Mcia Dobrodziejko. A kędyż się żołnierz pożywi, jeżeli nie u wdowy, u sieroty.
– Ach, dlaboga, płeć i stan takowe respektu potrzebują, dziatki komizeracji, ubogie poddaństwo protekcji i żalu, a jakoż sierota bez tego nie zaginę?
– Do mnie czynić, co każą, do komendy respekta należą.
– A kędyż jest chorągiew?
– W miasteczku na miejscu noclegu swojego.
– Mojać to tam parafija, za pół godziny z domu na nabożeństwo zjeżdżam, przecieć krótki marsz
Mci Bracie, nie czyń tego. Jestem sierota pozostała męża w wojsku zasłużonego.
– Co było, a nie jest, nie piszemy w rejestr, Mcia Dobrodziejko. A kędyż się żołnierz pożywi, jeżeli nie u wdowy, u sieroty.
– Ach, dlaboga, płeć i stan takowe respektu potrzebują, dziatki komizeracyi, ubogie poddaństwo protekcyi i żalu, a jakoż sierota bez tego nie zaginę?
– Do mnie czynić, co każą, do komendy respekta należą.
– A kędyż jest chorągiew?
– W miasteczku na miejscu noclegu swojego.
– Mojać to tam parafija, za pół godziny z domu na nabożeństwo zjeżdżam, przecieć krótki marsz
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 280
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
świat minie. Polityk: Żebym kiedy kościoła świętego miał tykać, Przyszłoby mi w gębę brać i znowu połykać Źle wyrzeczone słowa; obroń, mocny Boże! Owszem, za jego całość zdrowie swoje łożę. I stan duchowny, który stróżem mego ducha, W tymże chcę mieć honorze. Lecz gdy biedna mucha Ubogie stadło wadzi, krom swaru, krom przecze, Odpuść, jeżeli się co nie do smaku rzecze. A mnie co, a dopieroż z księdzem, po dyspucie? Nie wiem, co się w koronnym zawiera statucie, Chociaż siła należy szlachcicowi na niem, A mam się, prostak, szczycić świętych pism czytaniem?
świat minie. Polityk: Żebym kiedy kościoła świętego miał tykać, Przyszłoby mi w gębę brać i znowu połykać Źle wyrzeczone słowa; obroń, mocny Boże! Owszem, za jego całość zdrowie swoje łożę. I stan duchowny, który stróżem mego ducha, W tymże chcę mieć honorze. Lecz gdy biedna mucha Ubogie stadło wadzi, krom swaru, krom przecze, Odpuść, jeżeli się co nie do smaku rzecze. A mnie co, a dopieroż z księdzem, po dyspucie? Nie wiem, co się w koronnym zawiera statucie, Chociaż siła należy szlachcicowi na niem, A mam się, prostak, szczycić świętych pism czytaniem?
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 651
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
14to. Inszy co w kramie na łokieć przedaje. 15to. Krawcy co zniego suknie robią. Niechże każdy zważy, takiej manufaktury Dyrektór, co ty ludzi i bliźnich swoich, a sług Chrystusowych żywi, do roboty zachęca i im sposób podaje życia. Viceversa ci co nad warsztatem siedzą, insensibiliter przy pracy sustentują ubogie pospólstwo, które im robot dopomaga, a tym sposobem praecluditur droga do żebranki. Cóż gdybym o innych mówił Rzemieślnikach bo każdego oculis res subjecta, że do rzemiesła, concatentatim concurunt, cenrencar conditiones, i lubo kupujący jednemy tylko płaci Rzemieslnikowi, ale teże wszelkie necessitates swoim kolegom inszej Profesyj płacić musi, i tak
14to. Inszy co w kramie ná łokieć przedaie. 15to. Kráwcy co zniego suknie robią. Niechże każdy zważy, tákiey manufaktury Dyrektor, co ty ludzi y bliźnich swoich, á sług Chrystusowych żywi, do roboty záchęca y im sposob podaie życia. Viceversa ci co nad wársztátem siedzą, insensibiliter przy prácy sustentuią ubogie pospolstwo, ktore im robot dopomaga, á tym sposobem praecluditur droga do żebranki. Coż gdybym o innych mowił Rzemieślnikach bo każdego oculis res subjecta, że do rzemiesła, concatentatim concurunt, cenrencar conditiones, y lubo kupuiący iednemy tylko płaci Rzemieslnikowi, ále teże wszelkie necessitates swoim kollegom inszey Professyi płacić musi, y tak
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 118
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
CAEL, PESCARIA.
CZęść wschodnia Indonstanu jest pod dwiema królami/ jeden z nich jest ów Orysse/ a drugi Narsinge. Tamten Orysse ma brzegu na 35. mil; bo tak daleko jest do Caput Leogóre, (kędy graniczy z Bengalą) do owego drugiego Guadauaryn/ (kędy się przybliża do Narsingi) lecz jest ubogie barzo to jego królestwo w porty/ i w kupiectwo. Przechodzi je rzeka Ganga/ która idąc pod Ramanę miasto królewskie/ łący się tam gdzie i wpada z Gangesem. Jest też to rzeka z zabobonami: i biorą wielkie pieniądze panowie Maurscy od tych/ co się chcą w niej myć. Ma ten król dosyć ludu
CAEL, PESCARIA.
CZęść wschodnia Indonstanu iest pod dwiemá krolámi/ ieden z nich iest ow Orissae/ á drugi Nársingae. Támten Orissae ma brzegu ná 35. mil; bo ták dáleko iest do Caput Leogorae, (kędy grániczy z Bengálą) do owego drugiego Guádáuárin/ (kędy się przybliża do Nársingi) lecz iest vbogie bárzo to iego krolestwo w porty/ y w kupiectwo. Przechodźi ie rzeká Gángá/ ktora idąc pod Rámánę miásto krolewskie/ łączy się tám gdźie y wpada z Gángesem. Iest też to rzeká z zabobonámi: y biorą wielkie pieniądze pánowie Maurscy od tych/ co się chcą w niey myć. Ma ten krol dosyć ludu
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 180
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
/ którego król jest Pod królem Narsingi: Colan/ które się rozciąga na 20. mil więtszych: Cocchim na 40. Cranganor/ nie wielkie państwo: Calikut na 25. a pod nim też jest Tanor/: ostatnie jest Cananor/ które ma 20. mil także. Trauancor/ które jest pierwsze/ jest barzo ubogie w żywności/ i w handle/ jednak król postępuje sobie dosyć spaniało. Colan poczytają za jedno z dawniejszych miast Indyjskich/ i jakoby matką Calikutu/ i inszych miast. Cocin/ abo Cocchim ma jednę krainę/ a zwłaszcza ku pułnocy/ rozdzieloną na wiele Insuł/ które tam czyni morze/ skąd pochodzi jego forteca/
/ ktorego krol iest Pod krolem Nársingi: Colan/ ktore się rozćiąga ná 20. mil więtszych: Cocchim ná 40. Crángánor/ nie wielkie páństwo: Cálikut ná 25. á pod nim też iest Tánor/: ostátnie iest Cánánor/ ktore ma 20. mil tákże. Tráuáncor/ ktore iest pierwsze/ iest bárzo vbogie w żywnośći/ y w hándle/ iednák krol postępuie sobie dosyć spániáło. Colán poczytáią zá iedno z dawnieyszych miast Indiyskich/ y iákoby mátką Cálikutu/ y inszych miast. Cocin/ ábo Cocchim ma iednę kráinę/ á zwłasczá ku pułnocy/ rozdźieloną ná wiele Insuł/ ktore tám czyni morze/ zkąd pochodźi ie^o^ fortecá/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 183
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
zagęszczone tak barzo wysepkami/ i skałami/ iż nie może przez nie jachać/ tylko kiedy widzieć dobrze/ i z rotmanami świadomymi/ których bierają z jednej wysepki/ co leży jakoby przeciw jego gębie: a tę starzy królowie Egipscy/ (jeśliż to prawda co Strabo pisze) zamykali łańcuchem żelaznym. Jest to morze ubogie w ryby/ bo tam niewchodzą rzeki/ które słodkimi swymi wodami zwykły wabić i dawać paszą rybom: grunty też pobrzeżne nie mają nic zgoła zieloności. Porty które tam są/ Wjazd mają po więtszej części niebezpieczny/ dla wielu kolenia i nawrotów/ które chroniąc się haków/ potrzeba czynić. Na początku tego golfu jest
zágęsczone ták bárzo wysepkámi/ y skáłámi/ iż nie może przez nie iácháć/ tylko kiedy widźieć dobrze/ y z rotmanámi świádomymi/ ktorych bieráią z iedney wysepki/ co leży iákoby przećiw iego gębie: á tę stárzy krolowie Aegyptscy/ (iesliż to prawdá co Strábo pisze) zámykáli łáncuchem żeláznym. Iest to morze vbogie w ryby/ bo tám niewchodzą rzeki/ ktore słodkimi swymi wodámi zwykły wabić y dáwáć paszą rybom: grunty też pobrzeżne nie máią nic zgołá źielonośći. Porty ktore tám są/ wiazd máią po więtszey częśći niebespieczny/ dla wielu kolenia y náwrotow/ ktore chroniąc się hakow/ potrzebá czynić. Ná początku tego golfu iest
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 211
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
opowiedania Ewangeliej świętej/ i gdzieby się przeciwko niej Poganie zastawili. Lecz dobremu animuszowi królewskiemu nie korespondowały siły: gdyż przewaga tak spaniała i chwalebna/ potrzebowała wiele nauczycielów z nieprzygannym żywotem mądrych/ uczonych/ miłości pełnych/ w animuszu spaniałych/ na ciele dużych/ w jakie ludzie na ten czas królestwo Portugalskie barzo było ubogie: abowiem kaznodzieje ich/ po więtszej części byli obcy. Owi zaś Portugalczycy/ którzy się chcieli bawić naukami/ jeździli do Salmantyki/ i do Alkale: drudzy też się uczyli w Paryżu nakładem królewskim. Akademia w Konimbrze od niego fundowana/ jeszcze nowa była/ i nierodziła owoców tylko przykre: a potrzeba Indyjska nalegała
opowiedánia Ewángeliey świętey/ y gdźieby się przećiwko niey Pogánie zástáwili. Lecz dobremu ánimuszowi krolewskiemu nie correspondowáły śiły: gdyż przewagá ták spániáła y chwálebna/ potrzebowáłá wiele náuczyćielow z nieprzygánnym żywotem mądrych/ vczonych/ miłośći pełnych/ w ánimuszu spániáłych/ ná ćiele dużych/ w iákie ludźie ná ten czás krolestwo Portogálskie bárzo było vbogie: ábowiem káznodźieie ich/ po więtszey częśći byli obcy. Owi záś Portogálczycy/ ktorzy się chćieli báwić náukámi/ ieźdźili do Sálmántyki/ y do Alkále: drudzy też się vczyli w Páryżu nakłádem krolewskim. Akádemia w Konimbrze od niego fundowána/ iescze nowa byłá/ y nierodźiłá owocow tylko przykre: á potrzebá Indiyska nálegáłá
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 174
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609